Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Leszczyc

Użytkownicy
  • Postów

    1 033
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Leszczyc

  1. Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, moja droga Urszulo, tym zniknieniem swoim! Płótna, płowe arrasy, kandelabr, zastawa, waza z trzeciej dynastii, papużka, agawa, telewizor, samochód z dodatkami z chromu: nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu! Wszystkoś, babo, zabrała: polisy i weksle, biżuterię, klejnoty, podpis Heike Drechsler, nawet kolekcję znaczków i dzieła Stendhala: wszytkiś w domu kąciki pierwej pobiegała! Nową wieżę mi wzięłaś i stos CD-romów; teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu! Nigdy więcej żeniaczki! To skandal, nie miłość! Jednym małym rozwodem tak wiele ubyło!
  2. Miło, że się podoba :) Dziękuję serdecznie za odwiedziny. Pozdrawiam, Michał
  3. Zajmuję się sam :) W oryginale zresztą do artykułu dołączone były zdjęcia tych figurek; tu nie ma technicznych możliwości ich zamieszczenia, ale są tutaj: http://forum.actionmag.pl/album_personal.php?user_id=473 - trzeba się jednak zarejestrować i zalogować. To w ogóle strona forum magazynu internowego, gdzie się pojawił oryginał - tak wieć ta grupa targetowa może lekko usprawiedliwać emotikonkę - acz to rzeczywiści taki tani dość chwyt. :)
  4. [To artykuł, nie opowiadanie] Światy złożone z papieru. Można wiele z kart tak niewielu. Mieć hobby jest rzeczą męską. Żeńską rzecz jasna też, ale to właśnie mężczyźni, z niewiadomych względów, poświęcają się swoim słabostkom na sposób totalny i romantyczny. To płeć brzydka porzuca domowe ognisko, poświęca żonę, dzieci, czas i majątek, by oddawać się Męskiej Przygodzie, hołdować Małym Przyjemnościom i spełniać Wyższe Cele. Różne są rodzaje owych zboczeń: jedni zbierają ważki, motyle, znaczki, paprotki, medale czy książki, inni piłują, heblują, dokręcają, skracają lub wiercą, a jeszcze inni, miast budzić sąsiadów w sobotę rano, wolą napadać obce państwa. To jednak wszystko jedynie substytuty Męskiej Przygody, nędzne namiastki Wielkich Zadań. Prawdziwy Mężczyzna, to uosobienie Marsa i personfikacja testosteronu, wie bowiem, że tylko Papier, nic innego niż Papier, daje prawdziwe poczucie samczej chwały. Nowoczesny Herkules nie walczy z hydrą - Mężczyzna z Krwi i Kości składa origami. Origami - czyli, tak w swobodnym jak i ścisłym tłumaczeniu, "składanie papieru" - jest sztuką starą, powstało bowiem już w VI w n.e. Jego kolebką były, wbrew obiegowej opinii, Chiny: mieszkańcy Państwa Środka zwykli byli wkładać zmarłym do grobu ceramiczne odpowiedniki przedmiotów użytku codzinnego. Wkrótce jednak najazdy plemion barbarzyńskich, znęconych ceramicznymi cudami, zmusiły Chińczyków do zmiany przyzwyczajeń - ceramiczne figurki zostały zastąpione przez papierowe modele. Do Japonii papier - a w raz z nim origami - trafił w VII wieku, przywieziony przez chińskich mnichów; dopiero tysiąc później Japończycy opracowali własną metodę jego produkcji. To właśnie tam origami stało się sztuką masową: w 1797 roku powstał jego pierwszy podręcznik, zawierający aż 49 sposobów składania żurawia. Origami, tak w Japonii jak i w Chinach, stało się elementem edukacji, ułatwiającym naukę geometrii; nic dziwnego iż, jak podaje Tomasz Smołka na www.origami.art.pl "zdecydowana większość Chińczyków i Japończyków zna na pamięć przynajmniej kilka figurek", czego "charakterystycznym (...) przykładem jest rok 1976, kiedy tysiące Chińczyków spontanicznie uczciło pamięć zmarłego premiera, robiąc papierowe kwiaty i składając je pod jednym z pomników." Origami, unowocześnione i spopularyzowane przez Akira Yoshizawę, jest więc za siedmioma morzami trwałym elementem miejscowej kultury. Choć Azjaci, jak pokazuje historia, mają niejakie skrzywienie na punkcie kodeksów honorowych, to jednak reguły origami ukształtowały się pod wpływem zachodnich fascynatów tej sztuki. Najświętszą zasadą origamistów jest totalna negacja nożyczek i kleju; wyjątkowo dopuszcza się łączenie dwóch osobno złożonych elementów. Nie dokleja się oczków, nosków, łapek ni pyszczków, nie maluje szlaczków i nie wycina otworków; w tej kwestii panuje papierniczy puryzm i tworzywo zachowuje się w stanie nienaruszonym. Z reguły rozpoczyna się od kwadratowej kartki, choć zdarzają się neiliczne odstępstwa na rzecz trójkąta i prostokąta. Na całym świecie próbuje się też ujednolicić zapis używanych zgięć, wprowadzony pewne typy form bazowych, utrwaliła się też swoista papiernicza nomenklatura. To wszystko sprawia, że origami stała się sztuką objętą ramami, formą podobną sonetowi czy obrazom symbolistów. Rzecz nie jest więc całkowicie dziecinna - a jednak dość dziecięca, by zainteresować i mnie! Osobiście jestem, pozwolę sobie na zwierzenie, początkującym origamistą. Nie mam specjalnej praktyki w składaniu modeli, acz i ja wykształciłem kilka własnych przykazań. Wszystkie figurki fotografuję, po czym rozdaję znajomym - to moja poboczna zasada. Najważniejszą regułą jest jednak ta, która nakazuje wszystkie reguły origami traktować po punkowemu: z przymrużeniem oka i bez specjalnego pietyzmu. Kiedy więc model wymaga pewnych doklejeń lub kiedy użycie odrobiny kleju dodaje mu urody, wówczas sięgam po klej, a i nożyczki mam w zanadrzu. W końcu to nie człowiek jest dla papieru, a papier dla człowieka. O ile na poziomie amatorskim nie warto przesadnie dbać o reguły tej zabawy, o tyle warto staranie dobrać tworzywo, jakiego będziemy używać do tworzenia naszych dzieł sztuki. Tam, gdzie jest Lepszy Świat (czyli na Zachodzie), w sklepach papierniczych dostępny jest specjalny papier do origami, dwukolorowy i pocięty w kwadraty; nigdy czegoś takiego nie miałem w ręku, widziałem raz w życiu. W sytuacji takiego niedoinwestowania, polski amator sztuki origami zadowolić się musi substraktem zastępczym. Strona www.origami.art.pl poleca papier do pakowanie prezentów i typowy, kolorowy papier ksero; osobiście jednak polecam kolorowe bloki do rysunku. Oczywiście, kartki są tam prostokątne, ale sklejenie dwóch wyciętych kwadratów daje nam w rezultacie kwadrat dwukolorowy, dobry do origami i niemal identyczny z naturalnym. Do klejenia kartek nadaje się tu zwykły klej w sztyfcie; do sklejeń bardziej wysublimowanych i mikroskopijnych wykorzystać można klej pokroju Kropelki: należy jednak uważać z jego ilością, bo wsiąkając w papier przebarwia go nieładnie. Klej więc jak seks, narkotyki i alkohol: niby dla ludzi, ale trzeba z umiarem :) Gdy mamy już wszystkie substraty, pozostaje nam wybór figurki, którą chcemy składać. Istnieją tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy modeli origami; większość tych, które znajdziecie w sieci zawiera zaś szczegółowy opis sposobu ich składania. Oczywiście, można zaopatrzyć się w książkę z przykładami figurek - ja moją dostałem od Rainmana, thank you very much :) - ale z równym powodzeniem można korzystać z tych dostępnych w sieci. Do największych polskich skarbnic origami należą strony www.origami.art.pl (dużo ciekawych modeli) oraz, dużo już uboższa, strona www.origami.org.pl (tam model składania... truskawki). Mnóstwo jest też stron zagranicznych, gdzie znajdziecie wszystko: od gitary do fiołka, od żurawi po pokemony. Widywałem somoloty, świętych mikołajów, żuczki, biedronki, kaczki, kartofle, pancerniki, łódki, czapki, wiatraczki - a nawet Wieżę Eiffela. Jeśli chcesz coś zrobić z papieru - wpisz to tylko w google. Wcale się nie zdziwię, jeśli już będzie zrobione. :) Co jest ważne w origami? Po pierwsze cierpliwość: za pierwszym razem nigdy nie wychodzi, zawsze jest krzywo i na odwrót. To nic: palisz w kominku i składasz raz jeszcze. Z czasem wyrabia się pokora: Japończycy nie dlatego składają papier, że są cierpliwi, ale są cierpliwi, bo składają papier. Po drugie trzeba tu staranności, a właściwie perfidnego pedantyzmu księgowych: każde niedogięcie, każda niesymetryczność i odchylenie od normy daje w rezultacie konia miast żurawia i kaczkę zamiast żyrafy. Ale to też przyjdzie z czasem: nie od razu Kraków poskładano. Nie od razu, rzecz jasna, da się zrobić z papieru Pałac Kultury; największą jednak zaletą origami jest to, że jest to możliwe: origami jest sztuką stosunkowo łatwą. Nawet jeśli miałeś z plastyki trójkę i - tak jak ja - nie umiesz prosto narysować kwadratu, origami i tak jest dla ciebie. Wystarczy wziąć do ręki kartkę i przyjrzeć się modelowi, zaopatrzyć się w medytacyjną cierpliwość, spokój i wyobraźnię, wyciszyć emocje i wniknąć w papier. Zginać się razem z kartką i powoli formować coś nowego: prostego i szlachetnego w swej prostocie. Przesiąkniętego czymś japońskim, przezroczystym i głębokim. Miniaturowym, ale pojemnym. Trochę jak haiku. Czasami sam do końca nie wiem co kogo formuje.
  5. To jest, Przem, na dłuższą formę. Pomysł jednak - ciekawy.
  6. Sie ma : ) Rzeczywiście ładna sprawa. Jeżeli miałbym Ci już wytykać cokolwiek, to może lekko te "uwalniające krew paznokcie" stylem odstają - ale nie ruszałbym ich w sumie, bo i tak jakoś ubarwiają ten utwór. Poza tym przyjemna miniaturyzycja i kondensacja. Poza tym prostota, a to pisaniu służy. Fajne : )
  7. To chronologicznie :) Lobo: Myślę, że to sestyna. Jedyne, co tak naprawdę mogłoby ten wiersz od sestyny różnić, to to, że nie zachowałem układu wyrazów kończących wersy. Prócz tego jednak, jak myślę, wszystko gra: francuskie sestyny, co naturalne, nie odmieniały form danych wyrazów, ale nie sądzę, by w polskim taki warunen był warunkie sine qua non - mamy jednak inną specyfikę językową. Czy takie zabawy flaksyjne są dopuszczalne? Myślę, że tak, bo są usprawiedliwione tym, że służą najważniejszej cesze dobrej sestyny: dają świadectwo wieloznaczności wyrazów, takiej na poziomie fonetyki a nie słowa - ale tym niemniej. Się rzecz jasna nie będę upierał przesadnie przy klasyfikacji, standard sestyny to nie jest - ale mam wrażenie, że ta altersestyna, jest od sestyny właściwej dużo ciekawsza. :) Oxyvia: cieszę się, że się podobało :) Jaki tytuł byś sugerowała? :) Rhiannon, Klaus: Cieszę się :) Roman Bezet: No, walka z rymami była nie równa, ich sześć ja jeden :) A piwo brzmi zachęcająco: nieważne kto komu postawi, ale wypić bym wypił :) Pozdrawiam, Michał
  8. Rzecz jest już ustalona: wyjeżdżam za miasto, w mieście jest mi niedobrze, za miałko, za płasko. Jedzie też moja Ania (jesteśmy po słowie) i Mo, kolega z Azji. Wszak większe pogłowie to zabawa weselsza: więcej jest bon mot-ów, żartów i anegdotek. Punkt zbiórki: Mokotów. Zaczynam pakowanie: drapię się po głowie i niepewnym jest jutra. Czy składać rzecz płasko, czy przeciwnie, w kupeczki? Niedobrze. Zamiast o męskiej myśleć przygodzie, to ja jak posłowie: sam się ze sobą spieram. Jak żarcie Mo kotu, tak ja się tu rozdrabniam. Ofiarą bon motu być nie chcę: Dyscyplina! Lecz nic mi po słowie tym, bo kłopoty jak kapsle POG łowię: taką już mam naturę. Mówił mi Mo: "Kotuś, lądujesz nie na łapy, ale na ryj płasko". Słowo stało się ciałem! Prawdziwie, bo Mo tu, nadchodzi - a z nim Ania. Z niewiastą za miasto! Co też mnie podkusiło! Tobołów po głowę, szminki, pudry, rodzynki, gazety, bon MoTu (Mokotowscy Turyści - mafia na Mokotów), klapki, glany, chodaki, but na stopę płaską, cztery płaszcze, parasol: pół miasta za miasto! M. zbladł i ja też zbladłem: wyprawy posłowie, epilog, pożegnanie. Zadrżał M. Oko tu i ówdzie mu łzawiło. Choć pierś mamy płaską, nie wejdziemy do auta! Cóż, za M. i A. sto pojedzie drobiazgów! Trochę się pogłowię i opchnę je na targu. Już słowo po słowie oznajmiam swe wyroki - lecz Ania z bo mą tu rzyć okłada, więc milknę. Ten kij zna Mokotów! Znam ja i rozwiązanie: kupiłem w Bo motór, sztywno go zamocuję, blaszką skręcę płaską. Będzie trzymał się auta jak stołka posłowie, i z bagażem w tej formie wyjedzie za miasto, a miasto się pro forma podrapie po głowie. Tak też było. Zamiast o sporcie bredzić płasko, takie dało posłowie Warszawy pogłowie (jak zawsze chcąc bon motu): "WYWIEŹLI MOKOTÓW!" -------------- O kapslach POG tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Pogs Bo zaś to (też za wikipedią): 1) (skrót od jap. roku-shaku-bo) - broń, długi kij, stosowany w japońskich sztukach walki. 2) miasto w Sierra Leone, siedziba dystryktu o tej samej nazwie
  9. Szczerze mówiąc to ja już teraz nie wiem : ) Ja intuicyjnie pisałbym to tak, jak jest napisane - ale z chęcią usłyszałbym zdanie jakiegoś polonisty, biegłego w tych sprawach. Mam znajome na polonistykach - w Bydgoszczy i w Poznaniu - więc może tym kanałaem się przedostanę :) Dormo: nie jestem z Trójmiasta, jestem z okolic Piły, a studiuję w Poznaniu. Na Helu byłem z wycieczką: wybraliśmy się ze znajomymi na stopa, bo to miejsce, z którego można już tylko wracać. Prespaliśmy się na grobli, pograliśmy na gitarze - i znowu kciuk w górę :) Bardzo miło wspominam :)
  10. Aj, z tym pół to nie do końca: tutaj mamy do czynienia z wyjąkiem od tej zasady: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629469 Ludność sugerowała łamanie języka na elemencie "splątki" : ) Pozdrawiam serdecznie, dziękując za komentarze, Michał : )
  11. Przede mną dwie ciemności: ruchoma czerń wody i chmur lity kapitel. Pomiędzy, jak zorza rozciąga się nić miasta: cienka żyłka światła, rysa cywilizacji; pół drżąca, pół jasna. Kontur rzeczy czytelnych - a dokoła chaos; niewielka splątka życia. Ja - na większą skalę. [XI 2006]
  12. Zgrabnie poprowadzony wiersz. Jedno, co się nie podobało, to ci staruszkowie z butelkami - ograny obrazek. Ale ogólnie się podobało :) Pozdrawiam, Michał
  13. No - i to przekształcenie dowodzi kunsztu poetyckiego :) Czapka z głowy, gratulacje :)
  14. Miło słyszeć :) Mi zaś się Twój "Tryptyk..." bardzo podobał, jak to już pisałem na Apostrofie. Można rzec to z całą odpowiedzialnością: nie masz się czego wstydzić, a raczej winnyś być dumny :) Miło, że się satyrka podobała, pozdrawiam, Michał : )
  15. Gdzie jest Malczewski, neurochirurg, co umiał plątać mózgu zwoje? Hardyk, psychiatra oraz filut, co poznał każde z moich rojeń? Raca, niewielka dermatolog, co chciała mi wycinać piegi? Gdzie jest geriatra? Gdzie urolog? Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi! Dokąd i jak, i w jakich sprawach poszła Trawińska, mój dietetyk? Rehabilitant Piotr, co sprawiał, że nogi gięły taborety? Gdzie są chirurdzy? Stańczyk, Ratka, co zamiast szwów robiły ściegi, a jedna mi wyszyła kwiatka?... Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi! I gdzie Białecka, mój gastrolog, co w każde mnie leczyła święta? Gdzież Sokołowski, ów patolog, co miał podejście do pacjenta? Gdzie są karetki, gdzie wenflony, bandaże, igły, szwów szeregi i gdzie temblaki, gdzie tampony? Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi! Przesłanie: Nie czekaj moru ni zarazy, lecz idź już teraz na zabiegi, abyś nie szukał swych lekarzy, ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi!
  16. Witam - odpowiadam straszliwie po czasie, ale jak zawsze - odpowiadam :) Przede wszystkim dziękuję za komentarz Kasi Szymańskiej. Kasia: rozbrałaś ten wiersz na pierwsze i to zupełnei udanie. Dla mnie jednak jest to jeszcze ważniejszy Początek: dla mnie tam w ogóle zaczął się człowiek i jego życie, bo życie - jak mówi reklama - to sztuka wyboru :) I to wybory definiują jakim kto jest człowiekiem - a to był wybór najpierwszy, najważniejszy i - wierzę - najbardziej trafny :) Lobo: zmiany przyswoiłem, są już w notatnikowej wersji :) Ja też mam wrażenie, że trochę za sielskie - ale rzeczywiście, to taki wierszyk, taka zabawa mitem, a nie rewolucja. Fanaberka: no właśnie, jak coś jest żywe, to musi pytać i szukać odpowiedzi. Mieć dylematy. Miło, że się podobało :) Bartek: przede wszystkim mam 20 lat, więc lepiej chyba, jak mi na "Ty" będziesz mówił :) Dawno mnie nei było, to prawda - ale nie straciliście zgoła żadnego wiersza, bo ja bardzo rzadko ostatnio piszę. Napisałem w między czasie kilka satyr - ale odkąd nie ma Piaskownicy na liście wierszy się do niej zraziłem i nie publikuję :) Żałuję też, że tak mało komentuję - ale to raz, że wyjazdy, dwa, że życie codzienne, trzy, że też mały portal prowadzę :) Ale postaram się bywać choć trochę częściej :) Oskar: Trochę prawda. Z drugiej strony zastanawiam się: w sumei dlaczego wiersz nie miałby być potoczysty, opowiadać, omawiać? Pociąga mnie trochę coś takiego. Ale racja, z pewnością, w dużej mierze po Twojej stronie. p. Stefanie: Miło :) Pozdrawiam wszystkich, dziękuję za komentarze,' przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, pozdrawiam ponownie :) Michał :)
  17. Strasznie zabiegany byłem i nie odpisałem - teraz też nie dam rady, spać trzeba iść, jutro Jarocin, potem Ostróda (mieć 20 lat to nie grzech :). Obiecuję odpisać po niedzieli, póki co dziękuję wszystkim za komentarze :)
  18. Jeśli rzecz miała miejsce, to lubię uważać, że się miała odmiennie. Bez biblijnych kuszeń i syczących obietnic; bez "pragnę" i "muszę" tak drastycznie odrębnych. Potrzebny był ranek, gdy się wstało niesytym, patrzyło za bramę, porównywało twarze oraz ich odbicia; ważyło w rękach jabłka. Czuło się na skórze, że silniejsza od strachu jest potrzeba pytań i że trzeba odważniej. Było w ich koszykach wino, chleb i owoce; Bóg objaśniał drogę, dawał ostatnie rady: jak czytać pogodę, robić węzły, piec jagnię; w co ufać roztropnie, jak godnie grzebać zmarłych. Jakby szli na studia, tylko dłuższe, trudniejsze. Bóg jak matka w oknie; Adam szedł gładząc finkę, Ewa rwała ziele, a wąż u nóg się łasił jak czarny spanielek. Później Pan wniknął w przestrzeń. Pozostało drzewo, pierwszy punkt odniesienia. Tablica "Początek", jak podziałka na mapie lub zaczęty wątek. [VIII 2006]
  19. Dehnel mieszka gdzieś w Warszawie. A tak serio: nie ma takich firm. Wiersze są tłumaczone przez poetów.
  20. I jeszcze dział z origami :) Ostatnio robię, przyjemna sprawa.
  21. Kolega wie czym była Piaskownica? W czasie gdy pisali tam regularnie Franek Klimek, Migele, Jacek P., e-m-e-m było to podforum, które, moim zdaniem, miało najwyższy poziom na orgu. Oczywiście w swoim wymiarze, bo było to miejsce specyficznie. Ale nie pamiętam miejsca, które by miało lepsze fraszki. Uwag nie będę zostawiał, po to jest forum, by na nim pisać. Pozdrawiam, Michał
  22. Coś takiego działało kiedyś w Piaskownicy. Fajnie było, ale się skonczyło.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...