Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ula

Użytkownicy
  • Postów

    1 162
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ula

  1. Wiecie, co? Ja chyba też jestem za. Przynajmniej będzie widać, kto się rozwija pisząc inne formy poezji i prozy, a nie tylko kisi się w sobie tylko znanym słoiczku i zbiera za to laury, bo ma wszystko opanowane do perfekcji. Ale jeśli nic się pod tym względem nie zmieni, to przeciez świat się nie zawali (chyba).
  2. you can see everything you can touch sky jesteś mistrzem kuchni noża widelca gotujesz słowa- przepiórki w sosie własnym tkwisz niskokalorycznym wiesz wszystko jak zawiązać rozwiązać sznurowadło problemy wagi lekkiej odciąć pępowinę posmarować chleb
  3. jak to nie ma sportu? Pan wybaczy, a czymże jest w takim razie miłość w poezji, że tak ładnie powiem, fizyczna? zresztą, jakby nie patrzeć, pisanie wierszy to w końcu też jest jakiś sport. tyle że relaksuje, nie to co biegi czy- o zgrozo!- znienawidzony przeze mnie rzut piłeczką palantową... słoneczko i rzeczka- letnio pozdrawia uleczka ;-)
  4. a ja się nawet zastanawiać nie muszę- żaden chłopak, żadna praca, jeno... pszczoły!!! ot, cholerna pasieka, ale jaki potem miodek słodki... (rozmarzona- jak zwykle, zresztą);-))) niech Wam sie powodzi- pozdrowienia od Miodzi
  5. ula

    o barowych ćmach

    taka z niej krowa ot i cała mowa ;-)
  6. to był rozkaz on utkwił w przestrzeni wisząc do góry zrogowaciałymi piętami i nikt nie widzi nie słyszy skorygujcie rzeczywistość zabarwioną przez złudzenia przykrytą czarczafem wy handlarze zniczów sprzedawcy obwarzanek i wy publiczne motyle z czerwonymi stringami
  7. ula

    Takie są skutki picia... rumu

    Pan Bambucha z Kamerunu raz wyżłopał za dużo rumu miasto zwiedzał chwiejnym krokiem witał wszystkich błędnym okiem jasna bania, ale tu tłumu!
  8. ula

    o barowych ćmach

    Jeden taki z Madagaskaru szalenie bał się wszystkich komarów ale by macać ćmy barowe do tego miał ręce i głowę więc co dzień szybciutko mknął do baru
  9. ja też, dlaczego by nie. niestety zdarzają się wyjątki...
  10. nawet jak jesteś mrówką faraona co autostradą mknie nieważne po co nieistotne gdzie sromotnym sromotnikiem cherlawym królikiem i kotem bez wąsa i gęsią co się dąsa sraj jedz pij w tempie które sobie narzucisz szybko wolno ale żyj wiem, że rymy mogą razić prostotą, ale właściwie o to chodziło..
  11. ładnie, aczkolwiek na Twoim miejscu pozbyłabym się bądź uporządkowała znaki interpunkcyjne. Są jakieś dzikie. Pozdrawiam, uleczka- letnia biedroneczka ;-)))
  12. nadaremnie skarbie niepotrzebnie posyłasz uśmiechy całuski w przestrzeń esy- floresy i inne fluidy siedząc na tronie muszli klozetowej bębnisz palcami o pralki blat zdrewniały kark i myślisz ty myślisz? sobie cholerny gówno warty świat a tak wystarczy przecież wiesz wdrapać się na to zielone drzewo albo to spróchniałe i zakrakać jak tęczowy szpak
  13. Pierwszy raz spotkałeś ją na koloniach w Krzeczkowie. Grzebała stopą w błotno- wodnym grajdołku pozwalając letniej bryzie czochrać popielate, ostrzyżone po męsku włosy i strony książki o motylach leżącej tuż za nią, na słomianej macie ze „1001 drobiazgów”. Pod bikini w stylu retro skrzypiały drobinki piasku. Nie była pięknością. Widziałeś jej kościste łokcie. Piegi. Ale to właśnie na nią zwróciłeś uwagę. Choć plaża pełna była dziewcząt różnorakiej maści. Jak zahipnotyzowany śledziłeś każdy jej ruch, każde, nawet najsubtelniejsze drgnięcie ciała, gdy obok, chlapiąc na wszystkie strony świata, przebiegała czereda kilkuletnich obywateli środkowej Europy. Kiedy wreszcie wstała i powoli dotarła na ostatnią, spróchniałą deskę pomostu, czym prędzej postanowiłeś wziąć sprawy w swoje ręce. Zepchnąłeś ją prosto do wody. Czy potrafiła pływać? Na szczęście. Tak rozpoczęła się wasza znajomość. Cztery lata później zderzyliście się czołowo w autobusie. Bolało. Ale nie aż tak, kiedy dwa miesiące później z tobą zerwała. Dla innego. Schowałeś resztki dumy w kieszeń, pomasowałeś co trzeba i udałeś się w świat przyrzekając w duchu, że już przenigdy nie zakochasz się od pierwszego wejrzenia. Trzeba było jednak to sobie gdzieś zapisać... Strzała Amora trafiła cię w kolejce po mięso w szalonych latach osiemdziesiątych. Tuż przed tobą stała ona. Spod chustki w bordowe grochy, którą omotała głowę przed listopadowym wietrzyskiem, wymykały się ciemnobrązowe, kędzierzawe kosmyki. Ktoś z tyłu cię popchnął. Przypadkowo oskrobałeś jej prawą marchewkę. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się, by uraczyć twoją osobę kilkoma słowami, jednak jej różowe usta zastygły półotwarte, a słowa- korzystając z okazji- natychmiast gdzieś odfrunęły, wyparowały. Fakt, byłeś wtedy naprawdę przystojny. Kiedyś, potem- a był to początek czerwca, słoneczny dzień- podczas mszy świętej, w której uczestniczyłeś stojąc na dworze, ponieważ w małym, drewnianym kościółku z XIV w. nie było już miejsca, zauważyłeś ją, gdy chwiejnym krokiem opuszczała Boży Dom. Zanim wyłączyła alarm w samochodzie, zanim dotarła do bramy wyjściowej, upadła. Prosto w twoje ramiona. Omdlona była filigranową kobietką, dlatego też łatwo było ją przenieść w bardziej ustronne miejsce, z dala od gapiów i rozpocząć reanimację. Podczas gdy miejscowy lekarz-, nomen omen uczestnik owej mszy- sprawdzał tętno, gładziłeś ją po policzku; Miała nieziemsko gładką skórę. Potem też często mdlała. Również w twoich ramionach. Kiedy całowałeś jej szyję, kiedy oboje smakowaliście rozkoszy, jako małżonkowie. Po jakimś nieokreślonym czasie kobietę zabił rak piersi i uwięziła bukowa trumna. Bukowa, bo właśnie pod bukiem przyjęła twoje oświadczyny. Ale to było tak dawno... Mimo, że kobieta umarła, ona wciąż żyła. Po raz ostatni natknąłeś się na nią w parkowej alei, niedaleko domu starców, w którym codziennie piłeś herbatę bez cukru i kładłeś się do szalenie niewygodnego, choć podobno dostosowanego kształtem do kręgosłupa łóżka. Spacerowała w towarzystwie swojej wnuczki oraz niezastąpionej, orzechowej laski. Poczęstowałeś wnusię cukiereczkiem- raczkiem mając nadzieję, że w razie czego stanie po twojej stronie. Ale właściwie nie trzeba było uciekać się do żadnych, niecnych sztuczek. Bo oboje wiedzieliście, że to jest to. I nic innego. Tylko jak to się stało, że nagle zniknął po was ślad? W domu starców krążą plotki, legendy. Jedni mówią, że resztę swoich dni postanowiliście spędzić na Majorce, pod palmami. Drudzy, iż utopiliście się w rzece płynącej przez park, w pobliżu której od czasu do czasu urządzaliście integracyjne pikniki z konfiturami. Niektórzy natomiast twierdzą- i nikt nie jest w stanie zmienić ich zdania na ten właśnie temat- jakoby zakochani ot tak, po prostu obrócili się w żwir parkowej alejki. Jedno jednakże jest pewne. To właśnie była miłość; To właśnie była ona. Na forum dla początkujących został skomentowany tylko przez Jedną Osobę. może więc tutaj?...
  14. mi też tak mówcie, ale statuetki nie dostałem tylko dyplom Primus Inter Pares, szkoła biedna ;p no to piątka!;-)
  15. zdecydowanie za dużo tych wszystkich ąc, pozdrawiam, uleczka
  16. a ja wolę truskawki :-)
  17. ula

    wąż

    nogo- ogon
  18. ula

    suchota

    obciąć?! CO obciąć?!.. O Boże, chyba nie mówicie o trzeciej nodze?!
  19. śliczne metafory, śliczny wiersz- czy autor też śliczny?.. ;-)) pozdrawiam
  20. a gdzież by tam- on się wykluł w kilka minut, czym się sama zdziwiłam(!?) dziękuję Panie Bartoszu i całej reszcie buziaki. (dyg). ot, co potrafi zdziałać hrabina(?) Wena.. :-)
  21. te, ciekawe to to jest... se zabiorę, pozwolisz, całuski
  22. misie również bardzo bardzo itd. pozdrawiam, miodzia
  23. nie wiem czy wiem, ale chyba pisze się "w ogóle", choć rzeczywiście nie zawsze osobno pasuje...
  24. Jednak brud to nie to samo co bród.Jest problem czy przechodzimy rzekę w płytkim miejscu czy mamy do czynienia z brudem? :) A. ach, moja pierwsza literówka na Forum! uczcijmy to (wiadomo, jak...)!!! Dziękuję, Alleno :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...