Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Agnieszka Charzyńska

Użytkownicy
  • Postów

    123
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Agnieszka Charzyńska

  1. w końcówce może być "z kruchym ciałem domu"
  2. Suknie modre, błękitne, zielone, pąsowe, Jedwabie i atłasy zwiewnie migotały, Na stołach stała jesień ujęta w kryształy, Błyski siejąc koralu i amarantowe. Wirowały warkocze, koafiury, loki, Szal koronkowy opadł – z ramienia smukłego, Uśmiechnęła się panna – do ukochanego, Nieuważna tancerka pomyliła kroki, Wtem melodia skonała w pół taktu, wśród gromów I czasoprzestrzeń pękła na tysiąc kolorów Z brzękiem szklanych odłamków mnogość się rozpadła Taktów, ukłonów, świateł, fasonów i wzorów. Pod bezkształtnością gruzów twarzyczka pobladła Splotła swe nieistnienie z zawalonym domem…
  3. W miejscu strzelistej wieży i kolumn wysmukłych Stos połamanych cegieł tworzy wieloznaczność, Sterczą kolczaste drzazgi zwalonej kopuły, W niebyt odeszło piękno, proporcja i gładkość. Na potłuczonych okien błyszczące okruchy Skrwawione słońce zerka wejrzeniem zdziwionym, A po gruzach się snują – jak zbłąkane duchy Światłocienie wypełzłe, blade, umęczone. Ponad pustką zbolałą, o barwie granitu, Brzmi pogłos sześciu dzwonów głuchy i mosiężny. W szarosinej oprawie zranionego świtu Wciąż trwa szorstki, chropawy, złowrogi, potężny, Choć dzwonów tych urwanych poranione ciała Pokrył już alabaster błyszczący i biały…
  4. @Jacek_Suchowicz nie Ukraina. Podpowiem w 3 punktach: - była to mroźna noc zimowa - Armia Czerwona miała z tym trochę wspólnego, ale trochę nie - wspomniane w książce dzieci pochodziły między innymi z Breslau Pozdrawiam
  5. Poprzez park połamanych dębów i jarzębin, Akademii malarstwa dziwnokształtne gruzy, Dymiące zwłoki kina, w którym zgasły Muzy, Przez wieloznaczne pióra nieżywych gołębi, Przez minione osiedle, o zjeżonej linii, Zamku złamane żebra i płonącą głowę, Odłamki murów żółte, zielone, różowe, Które jednako skryły winę i niewinność, Grzmot przetacza się ciężki, dudniący, kolczasty, Szarpie ścian obalonych strzępiaste fragmenty, Błyszczącymi szponami drapie domów kości Świetlistym dziobem kąsa – kruche rzeźby świętych. Lecz już wcześniej złączyły się z ciszą wieczności Drobne dziecięce ciała – pod ginącym miastem…
  6. @Jacek_Suchowicz wojna tak - ale miniona. Cała książka odnosi się do jednego epizodu z ww2. Pozdrawiam.
  7. Umilkły werble gromów i perkusje grzmotów, Ucichł szklanych odłamków wielokrotny grzechot, Spać już poszło zmęczone, zachrypnięte echo I złowrogo spiczasty warkot samolotów. Rubin w grafit powoli, miękko się przemienia, Zasypia karmin, rudość, różowość i błękit, Gasną iskier dziobatych i szponiastych pęki, Po gruzach spacerują nikłe, blade cienie. W tej ciszy zatroskanej, brzemiennej żałobą Pośród ruin kościołów i dziecięcych grobów Z nieba płatki się sypią szarości i czerni Na wątpliwość umarłą – i na zgasłą wierność. Rankiem zaś litościwa, biała dłoń Natury Ozdobi nagość mogił perłowym marmurem…
  8. @Deonix_ dziękuję i pozdrawiam. P.S. W wierszu Perełki pojawia się właśnie motyw stopionego szkła ;-)
  9. @Deonix_ warunek jest jeden: nienaruszone korzenie. Tam było 1200 stopni. I topiło się nawet szkło (polecam wiersz Perełki). Pozdrawiam. Może być wersja bez myślników - może będzie lepsza: Gestem pąsowych ramion, zdradliwie serdecznym Tuli jedwab sukienki i osiem perełek, Dowcipną nut rozmowę (mogła stać się dziełem) I w trzech muśnięciach pióra zwiewną niedorzeczność. Smukłe ciało katedry w welonie srebrzystym Obejmuje rudości łakomym uściskiem, Rozdziera atłas mroku wielobarwnym błyskiem, W nikłość strzępków przemienia romantyczne listy. Kiedy już się nasyci tym mnogim istnieniem I mgieł opuchłość szara wygra z światłocieniem, Z strzępiastych pióropuszy w kolorach jesiennych Dymów zostanie sinych smętna bezimienność. A minione warkocze, westchnienia i szyje Pył puszystością siwą troskliwie okryje…
  10. @MIROSŁAW C. również pozdrawiam
  11. Gestem pąsowych ramion, zdradliwie serdecznym Tuli jedwab sukienki i osiem perełek, Dowcipną nut rozmowę (mogła stać się dziełem) I w trzech muśnięciach pióra – zwiewną niedorzeczność. Smukłe ciało katedry w welonie srebrzystym Obejmuje rudości łakomym uściskiem, Rozdziera atłas mroku wielobarwnym błyskiem, W nikłość strzępków przemienia – romantyczne listy. Kiedy już się nasyci tym mnogim istnieniem I mgieł opuchłość szara wygra – z światłocieniem, Z pióropuszy strzępiastych w kolorach jesiennych Dymów zostanie sinych – smętna bezimienność. A minione warkocze, westchnienia i szyje Pył puszystością siwą troskliwie okryje…
  12. W objęciach mgieł opuchłych, złowieszczych, zsiniałych Wstaje lutowy ranek zbolały i pusty. Szeroko rozpościera – zamiast chmurek białych Z sadzy dziergane szale, buroblade chusty. Przez posępną szarością brzemienne tkaniny Jeden się promyk słońca przebija nieśmiało, Jak nagrobne światełko – za słowa i czyny, Za modlitwy i grzechy, za wielkość i małość. Ten promyczek samotny, rudo - karminowy Łapią szklane perełki – z rozbitych witraży, Połamanych lusterek tęsknoty różowe, Cztery stłuczone okna, już wolne – od marzeń. I w srebrność tych okruchów chwycone fotony Tworzą rozbłyski modre – oto łzy spóźnione…
  13. napij się witaminy B- complex, przejdzie ci
  14. może być też "z purpurą i szkarłatem"
  15. Przestrzeń hukiem rozdarta złocistoróżowym Zszywa się ukojenia nicią wielokrotną Kryształowych perełek tęczową samotność Otula pyłem miękkim, ceglastym i płowym. Opowieści zawiłe, zbyt wcześnie przerwane I niewypowiedziane owija milczeniem, Ze złotem i szkarłatem dymy sine żeni, Aby biografiom nadać – aspekt dokonany. Lecz w tej żałobnej pustce echem tynku szarej Dźwięczą strzaskanych skrzypiec nuty delikatne, Serenady błękitne, z minionych śpiewników I operowej arii – akordy ostatnie. Przytłacza je boleśnie krwawy pogłos krzyku I daremne tykanie – wciąż żywych zegarów…
  16. @Adaś Marek również pozdrawiam
  17. Dymy bujne i rude, w ostrej barwie cegły, Albo lutowym smutkiem zszarzałe i sine, Podbarwione różowo – bo rumieńcem winy I pąsowym rozbłyskiem wstydliwie podbiegłe Spowijają zburzonych kościołów szkielety Czaszki zwalonych domków – w alejce lipowej, Otulają w muzeum – rzeźb strzaskane głowy Pod gruzami księgarni spalone sonety. A gdy kłęby te bólem nabrzmiałe i ciężkie Z łzami deszczu się złączą w pokutnej jedności Krople goryczy zroszą cierpienia i klęski I w ruinach szpitala - garść dziecięcych kości. Ziemia hukiem stukrotnym – jak mieczem – zraniona Przyjmie w siebie żałoby popielate grona…
  18. @andreas również pozdrawiam.
  19. @befana_di_campi wiersze, które wrzucam, są fragmentami przygotowywanego ebooka. Z tych sonetów, które wrzucam, wybiorę tylko część na podstawie ocen i komentarzy. To, że one są tematycznie podobne, wynika ze specyfiki książki - i nie wszystkie wstawione tutaj teksty będą w książce (np. albo tylko Filiżanka, albo tylko Lustra). Dlatego chciałam przetestować wszystkie te teksty - wybrać około połowy tych, które spodobają się najbardziej ;-) Pozdrawiam.
  20. @Stary_Kredens piszę. Warto zajrzeć do działu Wiersze polityczne. Pozdrawiam.
  21. Z obłoków owiniętych w ciemny tren żałoby Sypią się gęsto ziarna – szarawe i sine, Na domy przemienione w postrzępione groby, I w gruzach pogrzebane – tęsknoty i winy. Spadają na zmęczone upałem marmury, Na boleśnie spękane piaskowce kremowe, Otulają skruszone szachowe figury, Niespełnione życzenia i umilkłe słowa. Lecz wkrótce z tych posępnych popiołów cierpienia Bratki białe, złociste i lila wyrosną, Skryją pod barwnym szalem minione marzenia I spalony notatnik– z liryką miłosną. A kiedy barwne główki ku słońcu uniosą, Na trawę łza spóźniona spadnie modrą rosą…
  22. Zanim w zgrozie świetlistych draperii Sądu twarda nadeszła godzina, Nim się życie splątało ze śmiercią, A niewinność zjednoczyła z winą, Zanim kościół i zamek miniony Bezkształt jeden stworzyły ekspresji, Z ręki drobnej zaś spadły trzy krople (To tragedii okruch – nie poezji), Zanim dzwony z jękiem się urwały, Stary zegar zatrzymał zbyt wcześnie, Nim złowróżbnie zapłonął śnieg srebrny, A głos trwogi zadźwięczał boleśnie, Zanim jednym niebytem się stały Dachy, drzewa, marzenia i kości, Jedna gwiazda rozbłysła na chwilę Jak okruszek nie w porę litości.
  23. Murów zębate strzępy o kształtach przedziwnych, Pałaców kruche kości – dziwnie rozrzucone, Trwożliwe głosy dzwonów hukiem zagłuszone, I pod gruzami świątyń zgaszone modlitwy, Domy z cegieł palonych – jak węgiel sczerniałe Tysiąc perełek szklanych (z rozwalonych luster) Strącone gromem krzyki ostrzem wbite w pustkę I twarze okrwawione, śmiertelnie zsiniałe Biel z obłoków bandażem miękkości osłania Delikatną dłoń kładzie – na powidok istnień Rany ziemi starannie i pilnie zaszywa Nicią jak jedwab cienką, błyszczącą, srebrzystą. Cisza zaś szalem modrym troskliwie okrywa Pod zimowym kompresem wpół – przerwane zdania…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...