Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 606
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. @Kamil Olszówka 🙂 Azależnie od światopoglądowej rożnicy podziwiam Twoje wrażliwość, poetycki talent i wysiłek. Chociaż w tym Wierszu zabrakło wspomnienia o niszczonej dla zysku Naturze. Powyższy powinieneś przenieść do działu "Wiersze gotowe". 🙂 Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
  2. @Wiesław J.K. Wiesławie, wielce dziękuję za podsunięcie pomysłu 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie. Ago, dzięki Ci bardzo za wizytę i czytelnicze uznanie 🙂 . Miło mi, że spodobał Ci się i ten rozdział. Serdeczne pozdrowienia.
  3. - dla Belli i dla A. Wszyscy ich towarzysze - i przyjaciele zarazem - już tam byli. Oczywiście, wliczając Poszukiwanego, a jednocześnie jakże łatwego do znalezienia - bo przecież WszechObecnego. - Otoczenie naszego zamku - powiedział Ów z uśmiechem na powitanie - to rozprzestrzeniona cząstka Raju. Można powiedzieć, iż spodobał mi się pomysł, aby owa cząstka WszechWymiaru znalazła się tutaj, na Ziemi. Dla pożytku wszystkich mieszkańców, także ludzi. Jak bowiem wiecie, nie jesteście jedynymi korzystacielami z ziemskich przestrzeni. Ty Geralcie, znasz nawet kilku: mam na myśli krasnoludów i elfów. Ale także ty, Yennefer - podobnie. Bo aby zaś nie patrzeć w przeszłość, a zarazem gdzie indziej - tu uśmiechnął się do Regisa - jesteś właśnie jednym z owych. Po Koniunkcji Sfer, to prawda - ale tak, jesteś. - Podoba wam się ta muzyka? - zapytał aoczekiwanie Jezus. Co prawda, nie dla wszystkich w ten sposób, bowiem nadwampir usłyszał ją wcześniej, zbliżającą się, swoim słuchem dużo bardziej efektywnym niż ludzki. Użyjemy tego właśnie słowa, bowiem termin "wyczulonym" nie oddaje rzeczywistości. Czarodziejka natomiast, będąc wysoce domyślną, a jeszcze bardziej wysokowrażliwą, wyczuła chęć zadania owego pytania. W oczywisty sposób powiązanego z urzeczywistnionym już zamiarem sprawienia radości przyjaciołom. Radości zarówno estetycznej, jak i duchowej. - To muzyka Ziemi? - spytała Yennefer, zasłuchawszy się z uwagą. - Azupełnie - odparł Stwórca Dźwięków i Muzyki. - To połączenie melodii, płynącej ciągle z ziemi, po której stąpacie. Płynącej z traw, kwiatów i drzew. Z wody, ciągle w nich krążącej. Płynącej z powietrza i z chmur, zmiennokształtnych istot nieba. Dla was wszystkich przyszedł teraz czas, aby ją usłyszeć. - Z roślin... wiedziałam - szepnęła zasłuchana - i zafascynowana - Soa. - Wiedziałam... Czułam i wiedziałam... - poprawiła się. - Słuchaj, ukochany - uśmiechnęła się do męża, zaraz potem całując go delikatnie. - Słuchaj... - Słuchaj, moje serce... - szepnęła do siebie po chwili. - Przepiękne... - wyszeptała Angoulême z wyrazem twarzy, jakiego nikt uprzednio u niej nie widział. - Chodź, Regisie - ujęła kochanka za dłonie. - Chcę tańczyć, szeptała dalej. - Chodź... - Chodź, ukochany - poprosiła Milwa swojego barona. Z uśmiechem, którego dotychczas nie zobaczył na jej wargach. - Chodź... Pozwól się prowadzić... - Najdroższy... - powiedziała Yennefer ledwie słyszalnie. - Słuchaj... Słuchaj i daj się ponieść... - Milu... - uśmiechnięta Bella przytuliła się do męża. - Czuję spokój, tak głęboki... Czuję, że i ty go czujesz... Dzielmy go tańcem - szepnęła po chwili. - Jezusie, zatańczmy - Zuzanna wzięła Go powoli za dłonie. Melodia Ziemi wciąż ich dobiegała. I przenikała. Zewsząd... * * * - Stał się cud... - powtórzyła przejęta Yennefer. - Ale przecież... - szepnęła zadziwiona Milwa. - Przecież ja... - Regisie... - biorąc jego dłoń i kładąc sobie na brzuchu uśmiechnęła się Angoulême. - Mężu... - zarumieniła się Soa. - Milu... dla nas to powtórnie właściwy czas - wyszeptała zawstydzona Bella. - Jest to i dzieje się to, czego pragnęliście - przypomniała im Zuzanna. - Zawsze tylko to, czego naprawdę chcecie. Mój mąż, mój Wszechświat - uśmiechnęła się do Jezusa uśmiechem, którego Soa momentalnie jej pozazdrościła. - Ach... - Wszystko to, czego naprawdę chcecie - powtórzyła Zuzanna. Cdn. Voorhout, 18. Lutego 2024
  4. @Wiesław J.K. Miło mi, że tak uważasz. Dzięki Ci wielce za literackie odwiedziny i komentarz. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  5. - dla Belli i dla A. - Cud, to na pewno cud! - uśmiechała się do siebie i do męża Yennefer. - Dotknij mnie, Geralt, tu... nie tutaj, tu! - uchwyciwszy jego dłoń, przesunęła ją, wciąż uśmiechnięta, ba! - rozanielona. - Połóż mi tu dłoń i powiedz: co czujesz? Czy czujesz coś w ogóle? Bo ja... - znów uśmiechnęła się, trochę przepraszająco, a trochę kokieteryjnie, zalotnie. - Bo ja czuję. No wiesz... Trudnym do zrozumienia trafem Geralt zaczął mieć nagle trudność z utrzymaniem spoglądania na żonę. Dokładniej mówiąc, spoglądania w oczy. Zupełnie tak, jakby coś ściągało mu je lub odciągało. Trochę w bok, a zarazem trochę w dół. Jednocześnie poczuł w myślach pustkę, jakiej nie czuł od... W tej chwili nie był w stanie tego zrozumieć. Patrzył prawie niewidzącym wzrokiem to na fragment pościeli pomiędzy nimi, to na ścianę, stojącą kilka kroków od łoża. I od nich tym samym. - Chodź, Geralt - Yennefer, zrozumiawszy w czym jest kłopot, rzuciła nań - przesuwając dłonią przed jego oczami - czar, przywracający wewnętrzną równowagę. W końcu, jako kobieta, rozumiała więcej niż większość mężczyzn. Jako czarodziejka zdecydowanie więcej. Nawet ponad poziom świadomości wiedźminów, wliczając w to nawet swojego męża - najlepszego ze wspomnianych. Geralt otrząsnął się, niczym po wypiciu czegoś bardzo gorzkiego. Albo mocnego, jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Względnie wysokoprocentowego. - Domyślam się, dokąd - nadal miał mało wyraźną minę. - A właściwie do kogo i po co. - Tak, ukochany - Yennefer uśmiechnęła się po raz kolejny. - Do Niego i po to. Widzę i czuję, że twoja aura ochronna ma się dobrze i działa znakomicie. Nawet w tym miejscu i w tej przestrzeni, gdzie nie potrzebujesz obawiać się niczego. - Jest wpisana w moją naturę, jak przecież wiesz - odpowiedział. - Można ją zniwelować, czasowo przytłumić albo ograniczyć jej działanie. Ale nie da się jej usunąć. - Wiem, najdroższy - odparła. - Kto ma to wiedzieć, jak nie ja - twoja żona i twoja czarodziejka jednocześnie? - Czekając, aż się ubierze, sama przygotowywała się do wyjścia. - Jesteś gotów? - zapytała, gdy skończyła. Dla porządku, bo przecież widziała, że jest. - Chodźmy zatem - krótkim gestem otworzyła drzwi. Tego, co zobaczyli w ogrodzie - w miejscu, gdzie znaleźli Poszukiwanego - właściwie mogli się spodziewać. W końcu po kim, jak po kim - po Nim można spodziewać się wszystkiego. Oczywiście dobrego. Cdn. Voorhout, 15. Lutego 2024
  6. @Natuskaa Proszę bardzo - przeczytałem z przyjemnością 🙂 . Dlaczego pozostałe propozycje są "(...) jakby nie w (...)" Twoim stylu? Serdeczne pozdrowienia.
  7. @Natuskaa Dąż do Światła, tnij mrok 🙂 ... Wiersz bardziej jasny, niż ciemny 🙂 . Pozwól zaproponować następujące zmiany: - "a ona" zamiast "a ta", - "i tak sprężam się w wysiłkach" - "od razu jaśniej". Pozdrawiam świetliście 🌞 .
  8. @Monia 🙂 dla wiersza. Z serdecznymi pozdrowieniami dla Autorki 🙂 .
  9. @hania kluseczka Cóż. To przecież nie wina topoli, że masz alergię na nią i jej pyłki. Dzięki wielkie za wizytę, czytanie i poetyckie uznanie 🙂 .
  10. - dla Belli i dla A. Tymczasem Yennefer i Geralt - w wybranej dwukomnacie, pełnej wszelakich wygód, z szerokim łożem na czele, oczywiście odpowiednio przestronnej i widnej - zamieniali czas w czułość. Obopólną i wzajemną. Razem i jednocześnie. Zgodnie ze swoimi naturami: czarodziejską i wiedźmińską. Zgodnie ze znanymi przecież wzajem potrzebami. W równowadze, a we właściwych chwilach - ze stosownym jej naruszeniem. Dokładniej, ze stosownymi jej naruszeniami. Zamienianie trwało i trwało. I bynajmniej wyglądało, iż zakończy się szybko, czego jednak o wspomnianych przed chwilą zachwianiach napisać nie można. Owe bowiem, cały czas spodziewane, przychodziły i gasły. Pojawiały się, zajmowały tyle czasu, ile powinny były zająć, i odchodziły. W przeszłość, aby powrócić w przyszłości. W mrok, aby znów pojawić się w świetle. Lekceważąc równowagę, która - z wzajemnością - ważyła je sobie lekce. I która uparcie i z właściwym sobie spokojem wracała do siebie. - Geralt. - Tak, Yen? - Chcę jeszcze - upomniała się wiedząc, że wkrótce otrzyma to, czego się domaga. I że kolejne naruszenie równowagi przezeń dla niej i zarazem przez nią dla niego stanie się kolejnym faktem pomiędzy nimi. Przychodzącym z przyszłości, przenikającym teraźniejszość i stającym się przeszłością. Niezapomnianą, zapamiętaną i trwale obecną w jasnościach ich serc i umysłów. - Yen... - Geralt... Wieczny, odwieczny krąg naruszeń i przywróceń. W myśl zasady, że zjawiskiem najbardziej we Wszechświecie stałym jest zmiana.* Zgodnie z prawdą, że "Milość jest ostatecznym prawem życia".** - Yen? - Nie pytaj, Geralt. Po prostu mnie weź... Branie i dawanie. Dwie strony, dwa oblicza czułości. Krąg połączenia i wymiany osobistych energii. Jednolita przestrzeń, która zarazem jest podwójną. Złożoną z nich obojga i stanowiącą właśnie ich oboje. - Geralt - z radością i równocześnie niedowierzaniem w głosie powiedziała Yennefer w jakiś czas po tym, gdy uwolnił ją od siebie. - Tak, kochanie? - zapytał lekko sennym głosem. - Chyba stał się cud... * Twierdzenie z nauk Arona Jasnowidza. ** Sentencja Yoga Tea. Cdn. Voorhout, 11. Lutego 2024.
  11. Dzięki wielkie, Moniu. Miło po raz kolejny gościć Cię poetycko 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  12. @Nata_Kruk Dzięki Ci, dzięki 🙂 . Tak napisać wydało mi się wtedy - i nadal wydaje - właściwym. Powiadasz - >>(...).maleńka "foremka"(...).? Ano, taki wtedy miałem zamysł. Serdeczne pozdrowienia.
  13. Leszczym, wielce Ci dziękuję. Miło, że zajrzałeś 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie.
  14. @duszka Podoba mi się metafora "wtulania się w ziemię". Trochę mniej powtórzenie "bez", z których drugie można zastąpić, używając "i" 🙂 . Temat przebywania w innych wymiarach jest bardzo ciekawy - także dla mnie. Część z nich jednak jest apozytywna (pozytywna inaczej), zgodnie zresztą z nadrzędnym prawem równowagi YinYang . @duszka Dziękuję Ci wielce i również serdecznie pozdrawiam 🙂 .
  15. Duszka, wielce Ci dziękuję za poetyckie uznanie 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  16. @et cetera W wierszu mowa o drzewach imieniem topole, a ten akurat skwer w Hadze nie ma nazwy. Dziękuję Ci za wizytę i czytanie z komentarzem oraz uznanie 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  17. @Somalija Skoro nie podobają się jej sukienki z guzikami, w takim razie w co - o czym wspomniałaś - ubierała się godzinę?? Wygląda mi na to, że w Twoim domu to nie ona ma podstawy do spoglądania z politowaniem 🙄 ... Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  18. mała w wielkim mieście skwer pomiędzy domami zamieszkują topole przechodniom opowiadają zaokienne historie 15.07.2020
  19. - dla Belli i dla A. Regis patrzył. Nadwampirza natura pozwalała mu w wysokim stopniu dzielić uwagę, azależnie od okoliczności. Kochając się z Angoulême, w który to akt angażował w oczywisty sposób i emocje, i wolę - ale także część duszy - widział wszystko. Wszystko rejestrował swymi wampirzymi zmysłami. Ciepło słonecznych promieni. Cień, rzucany przezeń na leżącą przed nim i obejmującą go udami dziewczynę. Powiew lekkiego wiatru, przyjemnie chłodzącego rozgrzaną skórę. Przyśpieszony z płynącego do pędzącego bieg krwi Angoulême w jej tętnicach i w żyłach. Czuł także jej wewnętrzny żar, kończący pochłaniać ją całą. Czego zresztą domyśliłby się, nawet gdyby nie czuł. Słyszał również jej nieliczne myśli, skoncentrowane na doznaniach. Na będącym ich przyczyną pragnieniu. Na jego imieniu, bezgłośnie wyszeptywanym jednocześnie w umyśle, sercu i duszy. I na... Uśmiechnął się lekko, kontynuując branie i dawanie zarazem. I wciąż poddając się pożądającej go i równocześnie biorącej go kochance. - Regis, chcę cię czuć... zawsze tak, jak teraz. Nie przestawaj... Miał zamiar i przemożną chęć kontynuować aż do - nazwijmy to tak - wampirzego finału. Który zresztą - jak czuł - nadchodził, by nazwać to w ten sposób. Który zbliżał się wcale wielkimi krokami. Nachylił się, aby złożyć czule długi pocałunek najpierw na jej rozchylonych pragnieniem wargach, w chwilę potem na rozedrganych powiekach, po nim natomiast na uniesionych piersiach. Właśnie miał zamiar przesunąć się ku jej krągłym udom, by ucałować miejsce, które przed chwilą opuścił, gdy usłyszał namiętny szept Angoulême: - Czy mógłbyś zacząć od nowa? Chyba mam ochotę na więcej... * * * Tymczasem Yennefer i Geralt... Cdn. Gdańsk, 9. Lutego 2024
  20. @Somalija Twoja córka ma takie sukienki, jakie jej kupujesz. A ilość guzików w sutannie jest zależna od wzrostu noszącego. @Somalija Proszę bardzo 🙂 .
  21. @Somalija Ano tak, rozumiem. Powodzenia przy następnych Mohito-zakupach. @Somalija Ładna ta sukienka 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  22. @Somalija Które kobiety są straszne 🤔 ? @Somalija Cieszę się, że Ci "trochę przeszło po tym śnie". Ucieszę się bardziej, gdy przejdzie Ci do końca. 🙂 Odnośnie do zakupów, wolę je robić bezpośrednio, w fizycznym sklepie. Ale racja, zakupy online mają swoje zalety. Dobrego week-end'u. Serdeczne pozdrowienia. 🙂
  23. - dla Belli i dla A. Jak wiemy, Angoulême wcale przeszkadzało to, że Regis jest od niej znacznie starszy. Ani to, iż jest nadwampirem. Toteż - co wiemy również, domyśliwszy się - bynajmniej nie żałowała sobie, jak to ujmuje się w obecnych nam czasach, seksualnej z nim przyjemności. Autorowi dodać należy - i wypada - że nie żałowała jej także jemu. Obopólne bowiem chęci brania i dawania tworzyły pomiędzy nimi swoistą energetycznoseksualną równowagę. Azależnie od tego, iż Regis jako istota energetycznie wyższa, czuwał nad całością sytuacji, mając na uwadze - co nie zdarza się wielu mężczyznom albo przydarza im się nie tak często, jak ich kobiety potrzebują, a więc i się spodziewają, zatem po prostu zbyt rzadko - w równej mierze tyleż emocje i doznania kochanki, ileż swoje własne. Przez uchylane od czasu do czasu powieki Angoulême widziała przed sobą i nad sobą nadwampirzego kochanka. Do przebłysków jej świadomości bardziej docierał obraz jego trochę zmienionej wskutek doznawanych emocji twarzy. Nie była pewna, czy nie powinna widzieć ich więcej, zatem, pomimo rozemocjonowania, postanowiła zapytać go o to później. Teraz była pewna jednego: bardzo wysokiego poziomu swoich doznań. Miejsce jej ciała, w którym znajdował się jej kochanek swoją wampirzą męskością - wampirzością - w którym poruszał się, które drażnił, jednocześnie zaspokajając pragnienie także jej całej, płonęło tak, jak tego chciała i tak, jak tego oczekiwała. Żar stopniowo przedostawał się wyżej - i niżej - jej zgrabnego, dziewczęcego ciała. Obejmując zarówno nogi, którym w seksualnej ekstazie nie wiedziała, jaką nadać pozycję, i które co i raz układała inaczej, to szerzej, to bliżej tułowia - jak i biodra, całą kibić, biust, ramiona i - co też jest w takiej sytuacji oczywiście zrozumiałe - umysł. A nawet powoli zagarniając duszę. Zewnętrznie, czyli poniekąd dodatkowo - że tak to Autor ujmie - płonęły i jej biodra od uścisku wampirzych dłoni. Zaś to, że w boki delikatnie łaskocze ją trawa, zupełnie jakby oczekiwała podzielenia się seksualnymi doznaniami i to, że z samego początku było jej chłodno i wilgotno w plecy i w pośladki od ziemi - w ekstazie zdążyła zapomnieć. Zwolna stawała się Płomieniem. I Żarem... * * * Cdn. Voorhout, 8. Lutego 2024
  24. mimo roku i dziesięciu kilo wagi wciąż chce być karmione - cóż, nie ma to jak wygoda nie śpieszy się do latania tym bardziej, że gniazdo znajduje się siedemdziesiąt metrów nad ziemią - do ogona z pomysłami rodziców chociaż woła, przylatują coraz rzadziej, wywołując rozczarowanie - ech, pora samej rozpostrzeć skrzydła po namyśle przyznaje, że mieszkać tak wysoko to ekscytujące a i widoki są przepiękne - gdyby jednak wszystko było jak dawniej i żeby deszcz padał niżej 27.12.20. wiersz inspirowany fragmentem odcinka pt. "Dżungla" serialu "Nasza planeta" zrealizowanego przez Netflix.
  25. @Somalija Owo pęknięcie symbolizuje to, co się wydarzy - a właściwie to, co już dziać się zaczęło. A Twój "czas wodza" zawiera bardzo wiele prawdy. Nie mam pewności, czy "(...) ukrzyżowali Syna (...)", ale ponad wszelką wątpliwość "(...) wolą banki (...) i złoto (...)". Co zaś tyczy się Rosji - też masz rację. Zatem, tym razem zostawiam wierszowi serduszko. Serdeczne pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...