-
Postów
677 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Wielebor
-
Odpływam na swoim statku Trójmasztowcu "Złota Łania" Po wzburzonej powierzchni herbaty Gorącej, świeżo zaparzonej Na niebie jaśnieją Setki małych słońc Odbijają się od powierzchni Atakują wzrok setkami refleksów. Wojowniczka z kołczanem I łukiem na ramieniu Rączo przemierza równinę W poszukiwaniu skrzydlatego byka. W gnieździe czekają Miriady głodnych piskląt Czekają na matkę Na jej powrót z polowania. Wie, że musi się spieszyć Nakarmić swoje młode Nim przyjdzie po nie Moja-Własna-Śmierć. Warszawa, 9.03.22
-
3
-
KIESZONKOWY DYKTATOR
Wielebor odpowiedział(a) na Wielebor utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Waldemar_Talar_Talar dziękuję -
Mojemu koledze "Goebbelsowi" Zamieniam się coraz bardziej W czerń nocy letniej Zaiskrzonej gwiazdami Patrzącej z góry Na śpiących ludzi Dyktującej im sny. Coraz mocniej Stapiam się Z tym, czego nie ma Imponderabilia Wartości które straciły Na znaczeniu. Parno i głucho Słychać tylko Cykady Grają odwieczną melodię Raz - dwa - trzy Raz - dwa - trzy Raz - dwa - trzy. Warszawa, 8.03.2022
-
Wiszę do góry nogami Ludzie chodzą po niebie Zwierzęta biegają po chmurach. Oglądam świat Z innej perspektywy Ptaki spadają z ziemi do nieba. Rozkładam ręce Jak Chrystus Nareszcie przed prawdziwym światem. Warszawa, 7 III 2022
-
2
-
Miałem piękny sen
Wielebor odpowiedział(a) na Waldemar_Talar_Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Waldemar_Talar_Talar ciekawe czy opowiadał dzieciom "Bajkę o Carze Sałtanie" ha ha :) -
Jormungand pożera swój własny ogon, Ciągle i ciągle, wszystko się powtarza, Lato po zimie, zima po lecie, Życie po życiu, fala za falą. Cały cykl świata w jednym się mieści, A jednak nadal nie znamy tej ziemi, Ciągle i ciągle nas zaskakuje, Mimo naszego głodu poznania. Może to dobrze, bo nadal zostaje Dla nas otwarta księga Ziemi? To tylko nam, małpom, wciąż się wydaje Iż wszystko już o niej wiemy. Jednak ciągle jeszcze nas zaskakują Okoliczności, zmienne-niezmienne; Kiedyż się walec historii przewali I zapanują znów wieki ciemne? Toż to na serio cud, że żyjemy, Iż nie zalała nas hołota z Azji rodem; Czekajmy jeszcze, a nuż się pojawi Ten wyczekany, wyśniony Nikodem? Warszawa, 4.03.22
-
1
-
@A-typowa-b Ech, no widzisz, tak to bywa. A poza tym, to lepiej ją, niż mnie:) Ech, chyba się staję cyniczny. Pozdrawiam.
-
Jednak następnie coś się popsuło, Rozległ się srogi głos zagniewania, Bowiem - o czym nie miałem pojęcia - Surowo wzbroniono tu miłowania. Miłości nie ma tutaj w Zaświatach, A kto się waży złamać te zasady, Tego wezmą na tortury w Midgardzie, Och, biada mu! Po stokroć biada! Z nieba, z góry opadła kula ognia, Płomień ogarnął moją kochankę, Spłonęła w sekundę, nie było czego zbierać, Nawet nie zdążyła krzyknąć, biedaczka. Pojawiło się brodate, zagniewane lice, Tuż za nim stała zakapturzona postać, Krzyczało coś do mnie, ale nie słyszałem, Zlekceważyłem zatem te jego słowa. Nagle otwarła się pode mną otchłań, Wpadłem w wir, miotany w różne strony, Straciłem przytomność, przemarznięty do szpiku, Ocknąłem się zgoła później, pośród ciemnych skał.
-
Zbliżam się ku jednej, śmiejącej się do mnie, Ujmuję w swą rękę jej dłoń delikatną, Ona poddaje się chętnie rytmowi muzyki, Porusza się wraz ze mną w zgodnym rytmie. Czując twardość jej sutków na moich piersiach, Jak również żar, bijący od jej wspaniałego ciała, Zatracałem się w taktach muzyki, granej na timpani, a Bijąca od niej woń lilii mnie całkiem oszałamiała. Tak się jakoś stało, że oszołomiony Wziąłem ją za dłonie i pobiegłem chyżo Gdzieś na bok, gdzie oddaliśmy się sztuce Wolnej miłości, nieskrępowanej żądzy. Była w tym biegła, jakby nic innego Nie robiła nigdy, poruszała się pode mną Z gracją kocicy, a moje sprawne frykcje Wywoływały u niej odgłosy spełnienia. Następnie, gdyśmy leżeli zlani zimnym potem, Oboje przecież tak bezwstydnie nadzy, Jakbyśmy od Adama ledwo co wrócili, Jakbyśmy przed chwilą zamknęli bramy Raju...
-
Dziś w nocy wicher potępieńczo śpiewa, Gnąc drzewa ku ziemi, porywa me sny, Co, lżejsze niż piórko, wzlatują do nieba, W groteskowym tańcu plącząc złotą nić. W marzeniach moich sennych jestem w raju, W krainie Avalon leżę na zielonych błoniach, Wokół mnie kobiety w czerwonych tunikach Tańczą tylko dla mnie, klaszcząc w białe dłonie. Wspieram się na łokciu, popijając nektar, Spoglądam na ich biust, prężący się pod ubraniem, Pociągam łyk napoju, czując jego słodycz, Uśmiecham się do świata, marząc o Valhalli. Kończę już pić ten złoty, słodki nektar, Odrzucam ten puchar, niepotrzebny teraz, Dołączam do dziewic, przy dźwiękach timpani, Tańczymy razem przy świetle pochodni. W krainie Avalon czas biegnie inaczej, Wolniej niż kiedyś tam, na starej ziemi, Tam tańcem kuszą mnie niewiasty boskich twarzy, Dionizyjskie rozkosze oferując biodrami. Warszawa, 3 III 2022
-
Wiatr szepnął mi Niejako mimochodem, w przelocie Że mnie kochasz - nie uwierzyłem Bo niby skąd on to wie Latający Holender Który nie zna, czym jest zmęczenie. Wątpię, czy jest szczera i bezinteresowna Miłość Chyba minęła wraz z ostatnim Romansem Rycerskim Ślubem Sir Geranta i Lady Enidy Miłość straciła swój smak.
-
NIE CHCĘ UMIERAĆ ZA LWÓW
Wielebor odpowiedział(a) na Wielebor utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
OK właśnie o tym pomyślałem, dzięki! Pozdrawiam. -
NIE CHCĘ UMIERAĆ ZA LWÓW
Wielebor odpowiedział(a) na Wielebor utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Somalija moge najwyżej pomóc na tyłach -
NIE CHCĘ UMIERAĆ ZA LWÓW
Wielebor odpowiedział(a) na Wielebor utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Marek.zak1 nie, ale tak na wszelki wypadek piszę. A muszę chcieć? -
NIE CHCĘ UMIERAĆ ZA LWÓW
Wielebor odpowiedział(a) na Wielebor utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@anna_rebajn Anno, Ja chcę umrzeć w wieku 75 lat spokojnie, w swoim łóżku, w otoczeniu rodziny. I tyle! Żadnych wygórowanych życzeń nie mam. -
Tam jest moje miejsce Moja niespełniona ojczyzna Lecz Ja, Brat Orląt Lwowskich Nie będę bronił jej, nie chcę. Tam kogoś ukrzyżowali Zadawszy mu przedtem cierpienie Przed śmiercią mu urągali Na wrotach stodoły przybili. Więc, sorry, nie będę umierał Za takie skażone miejsce Za Majdan Niepodległości Za kozacką czerń. Warszawa, 27 II 2022
-
L4- dzisiejszy patriotyzm
Wielebor odpowiedział(a) na Antosiek Szyszka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Antosiek Szyszka Dobre dobre! -
Niebo jest przeludnione, Nie można już tam żyć, Codziennie trafiają tam Setki nowiutkich dusz Ofiary wojen ludzkich, Osądza srogi Bóg, Lecz już ma zbyt dużo Daniny z ludzkiej krwi. Warszawa, 26 II 2022
-
2
-
wojna już puka do drzwi jak potwór, złakniony ludzkiej krwi zaczęła się, jak zawsze, gdzieś na wschodzie wśród stepów Eurazji, burzanów wonnych. najechali nas świtaniem znad Świtezi, Berezyny pośród okrzyków strasznych i zapachu nafto-benzyny. poburzyli nasze miasta nasze córy pogwałcili towarzyszył temu rechot pełen buty i drwiny. Warszawa, 25 II 2022
-
2
-
To ma być koniec przyjaźni? Tak bywa, Iż przez Nikifora się zrywa Więź przyjaźni doraźnej. Mam niewielu przyjaciół, ale Nie waham się dokonać Jednym cięciem usunąć Go ze swojego życia. Warszawa, 24 II 2022
-
1
-
Pióro w dłoni lepsze jest od ptaka w powietrzu Pamiętaj Zawsze coś masz Nie mów mi, że nie, Więc schowaj je głęboko W swoim sercu. Suma twoich przewin Ciężar ponad siły Wątlejsze, niż u dziecka, Malutkiej dziewczynki Skruszy nawet najtwardszą Skałę twoich zasług. Kto jest bez winy Niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem Czekam tu Bez lęku i smutku W wieloznacznym Znaczeniu bez znaczenia. Warszawa, 22.02.22
-
Zamykam oczy Wyobrażając sobie Że jesteś przy mnie ty Tak wspaniale kobieca. Zastanawiam się Czy mogłoby cię nie być I ta myśl przejmuje mnie Dreszczem. Warszawa, 10 II 2022
-
4
-
@Marek.zak1 Spoko, ja wiem co robię. Ale z tego co pamiętam (z wycieczki) to, że jest tam bardzo drogo. Pozdrawiam:)
-
Marzę o tym, by cofnąć się w czasie, O jakieś sto lat (z okładem), Zamieszkać na Montparnassie, Być wśród Cyganów - Cyganem. Cyganem, lecz artystycznym, Mieszkać przy rue Halache, Popijać (hobbystycznie) Wódkę, koniak i alasz. Za dnia zaś malować widoki, Rozpinać płótno na blejtramie, Malować, niczym w amoku, Do zupełnego omdlenia. Z jedną przerwą - na obiad, Potem wracać w wir pracy, Której nie powstydziłby się Ni Owid, ni Horacy.
-
Ten maj był, niestety, nad wyraz paskudny, Niebo łkało nieprzerwanie zimnym deszczem, Wydawało się, iż nasza stara ziemia się udusi, Na chodnikach tworzyły się mini-oceany kałuż. Spoglądając w górę, wprost na szare chmury, Staram się nadaremnie dostrzec przez nie złote słońce, Gdzieś jest, wiem to, ponad wełnistą pierzyną, Nadejdzie dzień, gdy wezwie mnie do siebie.