Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dekaos Dondi

Użytkownicy
  • Postów

    2 688
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Dekaos Dondi

  1. Zainspirował mnie wtedy, zmyślny avek↔TylkoJestemOna ---------------------------------------------------------- avkorybek wciąż pulsuje zdrowo groźnie żwawo całkiem kto przechodzi pełen strachu że wyskoczy i go capnie a gdzie capnę to rzecz pewna avkorybek myśli sobie tam gdzie słonko nie dochodzi chcecie wiedzieć lecz nie powiem jednakowoż o poranku tam gdzie morze huczy słone ślady w piasku człek zostawił już niedługo bajki koniec avkorybek hyc wyskoczył żeby wreszcie mieć uciechę i pod czapkę wnet się schował odgryzając kłaków wiecheć
  2. TylkoJestemOna↔Ano zdrowo i żywo. Słusznie rzekłaś. Ale muszę muszę brać w troki, bom się avkoryba zląkł:))↔Też żywotny:)↔Pozdrawiam
  3. Nata_Kruk ↔ Nie chcę się rozkminiać na trzy portale, gdyż bym nie podołał z czytaniem i komciami. Nie komentuję, nie z racji tego, że ludzi nie szanuję, jeno z przyczyny, którą słownie ziściłem w przeszłości tego kometa. Sprawiedliwie, kogokolwiek. Natomiast nie ignoruję umysłowo, komentarzy, bo to nie uchodzi, nie odpowiadać. No może trochę, gdy człek zapomni, z racji np: piątej klepki odbitej:) Taki stan na dzisiaj jest... Que sera sera... Za to mam wszędzie ten sam nick. Jeden jedyny:)) Pozdrawiam:))
  4. Olgierd Jaksztas↔Gdybym był aż taki genialny, jaki nie jestem, to byłbym genialny. Pozdrawiam🙂:)
  5. Dekaos Dondi

    Dla Ciebie

    JWF↔Dzięki:)↔Wszystko jest dla wszystkich, tylko zależy czy owe wszystko, pasuje do wszystkiego i nie niszczy wszystko, jeno tworzy. Podobne jest z weną. W końcu dopadnie:)↔Pozdrawiam:))
  6. W słonecznej osadzie, życie upływało sielankowo i w istocie takim było. A to dlatego, że raz na pół roku nawiedzał ową, poczciwy drapieżca. Doprawdy do rany przyłóż. Szczególnie do tej, którą własnymi pazurami zadawał. Trzeba jednak przyznać, że empatii mu nie brakowało. Męczenie ludzi przed śmiercią, nie wchodziło w rachubę. Ze swoistą gracją i wrodzoną elegancją, najpierw głowę odgryzał, czopował, by z wierzchołka tułowia nie sikało czerwienią, a następnie brał resztę pod pazuchę, zanosił do pobliskiego lasu, by tubylcom nie brało się na wymioty i zjadał godnie, z należytym szacunkiem dla posiłku. Kości zakopywał, żeby któryś z tubylców, się nie potknął i nie nadział na ostrą kość. W zamian za ten co półroczny rytuał, bronił tubylców od wszelkich paskudnych drapieżników. Im jednak głów nie odgryzał. Inaczej to załatwiał. Mieszkańcy dobroczyńcy zabić nie mogli, gdyż był nieśmiertelny. Aż kiedyś trafił na takiego samego, lecz większego od siebie. Tenże charakteryzował się tym, że miał w zadzie jego nieśmiertelność. Po prostu go wziął i rozszarpał, z których rozszarpany, już się w całość nie pozbierał i takim rozszarpanym pozostał. O dziwo, wbrew obawom społeczności, zaczął postępować dokładnie tak samo, jak poprzednik. Nie torturował, odgryzając po kawałku żywe ciało, jeno najpierw, głowę odgryzał. Lecz kiedyś mieszkańcy popełnili błąd. Chociaż pewności nie było. Mógł to być, zwykły zbieg okoliczności. Buszował w osadzie, też poczciwota, ale głupi jak but bez sznurowadeł i wszystkim życie uprzykrzał, na swój upierdliwy sposób. Wspólnie jednomyślnie, oprócz wspomnianego, podjęto decyzję, że do odgryzienia głowy, nie będzie przeznaczony tubylec, jak zwykle w drodze losowania, tylko zostanie podstawiony głupek, by mieć święty spokój, raz na zawsze. Załatwić problem, szponami drapieżcy. Wszystko poszło jak po przysłowiowym maśle. Odgryzł mu głowę i resztę zaniósł do lasu. Minęło wiele, wiele lat. Wymarły poprzednie pokolenia. Lecz kiedyś, słonecznego popołudnia, drapieżca 2, zupełnie nagle oznajmił, że należą mu się, wszystkie zaległe desery, łącznie z odsetkami i zadośćuczynieniem, z uwagi na zakłócenie rytuału, które nastąpiło w przeszłości. Jakie desery, jakie zakłócenie? – pytali ze zgrozą w umysłach, teraźniejsi.
  7. jestem drapieżcą łagodnym jestem co niejednego pozmieniał pewnie odpocznę deczko poleżę w rowie gdzie nawet niebo przygniata głowę moja gitaro brzdęknę ci w strunę a ty mi powiedz dźwiękiem jak umiesz jesteś drapieżcą łagodnym przecież choć porąbanym to wciąż człowiekiem słoneczna wiosko moja ty przystań gdzie mnie matula z łona wycisła właśnie tam idę zaśpiewać piosnkę żeby wiedzieli jaki wyrosłem w miejscu dzieciństwa zaśpiewam koncert o krwawym ptaku co zagryzł wiosnę miałem ja w życiu cele przeróżne została jedna czy inne później z matką przygłupów wspomnienia kończę widząc przez okno wschodzące słońce
  8. TylkoJestemOna↔Dzięki:)↔Ale co to za szyfr?↔Jam nie kumaty we wszystkim, jeno błędnym ludziem :~)↔Pozdrawiam:) Nata_Kruk↔Dzięki:)↔Hmm... nie bardzo wiem, jak zrozumieć drugą część komcia, by nie wlecieć w otchłań niezrozumienia :~)↔Chyba?↔Pozdrawiam:)
  9. tajemnym drzewem jesteś lubię spozierać na twoje gałęzie lecz szumisz do mnie jednym owocem górą kilkoma tak trzeba inaczej mógłbyś poznać nazwę drzewa
  10. Na białej kartce, koślawy szkic, tylko. Ktoś narysował. Kiedy? Jak dla mnie, przed chwilką. A kto? Siedziałem, przy małej rączce z kredką. Rysowało. Lecz na błękitnej kartce dokończy całość. Dziwnie prawisz. Jakbyś śnił. Daj już spokój mi. Mam mętlik w głowie. Nic więcej nie wiem, nie powiem. Jestem tylko, przytulanką na grobie. ∞ Wersja 1 Na białej kartce, koślawy szkic został, tylko. Ktoś narysował. Kiedy? Jak dla mnie, przed chwilką. A kto? Widziałeś? Tak. Siedziałem obok, żwawej rączki z kredką. Rysowało, lecz już na wietrznej kartce dokończy całość. Dziwnie prawisz. Na wietrznej przez: er zet, czy przez czy? Daj spokój mi. Mam mętlik w głowie. Nie wiem, nie powiem. Jestem tylko, przytulanką na grobie.
  11. TylkoJestemOna↔No tak, no me. Nie wypieram się. Przyjmuję na klatę, wszelką odpowiedzialność, czy zimą, czy latem:))↔Pozdrawiam :~)
  12. Kwintesencjo↔Dzięki:)↔A zatem miło mi, że ujął i też↔Pozdrawiam:))
  13. Statek kosmiczny: O Mały Włos Czarna Dziura, zawrócił z kopyta. A może nie tyle zawrócił, co poleciał nie w tym kierunku co trzeba. Znalazł się w otchłani kosmosu, gdzie jeszcze żaden obiekt nie gościł. A jeżeli nawet, to teraz już go tam nie ma. Bo to dziwna kraina. Nawet jak na takie szczególnie rozległe miejsce, jakim jest Wszechświat. OMWCD nie zderzył się co prawda, z tamtym co wracał stamtąd, ale może dlatego, że nie miało co wracać. ~Na statku - ROJP~ Wycieczkowy statek kosmiczny o uroczej nazwie: „Rajska Odyseja Jeżeli Przeżyjemy”, płynie na falach czarnej materii, po rozdrożach kosmosu. Jak wyglądają istoty wewnątrz, to w istocie nie wiadomo. Natomiast można przypuszczać, że wyglądają przez okna. Czy otwarte, czy zamknięte, to już zależy od tego, kim lub czym są, czyli ile wytrzymają. ~Oczy - Obserwator~ Dla postronnego obserwatora, stało się jasne {ale nie jak Słońce, bo to nie ta gmina}że jeden z nich wyjrzał i przeżył, bo wskazał czymś i krzyknął: tammmmm! Postronny doleciał do takiego wniosku, bo miał tą wadę, że wszystko słyszał i rozumiał. Spojrzał we wskazanym kierunku i zobaczył: OMWCD. Miał też przenikliwy wzrok. Zajrzał zatem do środka, by stwierdzić, co tam się wyprawia. Zobaczył, że nic nie zobaczył. Obiekt był wydmuszką pustą w środku. Nawet taki Obserwator, co wiele już w swoim życiu widział, zdziwił się trochę. Chociaż akurat w jego przypadku oznaczało to, że go po prostu zamurowało. Aż nagle ściana na niego poleciała, bo ujrzał, że OMWCD wywrócił się na lewą stronę. Teraz dostrzegł wszystko: pełno tego i owego oraz małych obiektów, biegających gdzie tylko się da. Nic im nie było. Patrzył i patrzył i nie wiedział na co spogląda. Jego wyobraźnia nie miała w sobie tego typu fragmentów obrazów, z których mógłby tworzyć całe obiekty. A zatem widział, ale nie wiedział co. Jakieś zamazane kształty. Wnerwił się trochę i pomyślał, żeby wziąć numerek na okulistę. ~Na lewej stronie ~ – No nareszcie możemy oddychać brakiem tlenu. Od razu lepiej. – A jaki miły chłodek. – Rozległy ten pokoik. – Tylko jakieś oczy nas obserwują. – Czy musimy tak ciągle biegać? – Tu mamy więcej miejsca, niż po prawej stronie. – Po prawej, nikt nie widzi, jak sprawnie nam idzie. – A my lubimy pochwały. – O tuż to. – A ja stanowczo żądam krytyki. W głowie mi się przewraca. – Gdybyś ją miał, to bym uwierzył. – Muszę dbać o zrównoważony stan ducha. – Obiekt się do nas zbliża. Widzę napis: Rajska Odyseja Jeżeli Przeżyjemy. – Akurat przybiegłem. Oczywiście, że przeżyjemy. Tylko mnie nie straszcie. – Nie my, tylko oni. Jeden nawet przez okno się wychyla. – Pomachajmy mu. – A niby czym? – Znowu oczy rozbłysły. Widzieliście. Tam daleko. Spiralne jak galaktyka. – Ej, co ty gadasz? To zwykłe oczy. Tyle, że duże. Chyba, bo pusto tu jakoś. Mogą być blisko i małe, lub duże i daleko. – Wyleciał przez okno! – Za bardzo się wychylił, w kierunku Czarnej Dziury. – Widzę, że pije mleko z Drogi Mlecznej. To go wzmocni. Przeżyje. – To gdzie my w końcu jesteśmy? ~Na statku - ROJP~ – Łapcie go. Oddala się od nas. – Może tamci złapią. – Ma na sobie jakieś okrycie? Bo jeżeli nie, to po nim. – Nie mów takich normalnych zdań, w takim tekście. – Dobrze już dobrze. Chleje mleko… – To już było! Opanuj się. – Doi kozę na Orionie. – To ta koza ma trzy nogi. – A niech sobie leci. Wiadomo to, co by z niego wyrosło. – Tak już lepiej. ~Na statku - Pomywajec Galaktikus~ – No dalej dalej. Pomywamy. Niepotrzebne naczynia z burtę. – Widelce też? – Tylko talerze. – Robi się! ~ Na lewej stronie - OMWCD~ – Na prawą stronę!! Ale już!!! Latające talerze nas atakują!!! – Ale małe jakieś. Palcem się pstrknie… i bum! – Czym? – Nie wiadomo, czy małe. Na pewno paskudne. Resztki jedzenia są najgorsze. Maszynerię mogą zapaskudzić. – Nie widzę guzika, co na prawą przewija. – To naciśnij byle co. Może też zadziała ze zdziwienia. – Widzę guzik, ale mi ucieka. – Dostałem sosem po oku! – A ja skrawkiem kości w nos. – W nos? A co to jest? – Talerze coraz bliżej. – Mówiłem, że napęd biologiczny jest niepewny. Może się rozbiec po całym statku. – Tylko guzik ucieka. – Dostałem talerzem. Umieram. Ale nie zupełnie. To był akurat hologram. – Ale reszta nie! – O w mordę karła białego ! Hura! Przewijamy się. Na guzik zleciał talerz. Atakujący nas uratowali. – Chyba nie chcieli? – Nie ważne. ~Poza statkiem - ROJP~ – Talerz mi się przydał do zupy mlecznej. Piję przez rurkę. Tylko nie wiem, co ze mnie wyrośnie. ~Oczy – Obserwator~ Tak naprawdę, to ja wszystko relacjonowałem. Teraz mam oczy zachlapane: mlekiem, resztkami jedzenia, napędu i głupawym tekstem, na którego nikt nie spojrzy. No i co z tego. Jeżeli chociaż jeden przeczyta, to i tak będzie ponad normę. Ale i tak mnie wyłączą. Chociaż tak się starałem. Zgadłem.
  14. Nata_Kruk↔Dzięki:)↔Jeżeli tak, to zapewne z Drogi Mlecznej. Nie cierpię mleka, od czasu, kiedy łyknąłem kilka kropel mlecznych gwiazd, ze spodeczka, leżącym na horyzoncie zdarzeń, należącym do serwisu deserowego, czarnej dziury:) Pozdrawiam:))
  15. dwa kasztany z kasztanowca jesienne miały marzenie skrzydła gdy spadną napotkać szybować wspólnie pod niebem miłość ich była jak drzewo wielka na której zawisły aż kiedyś się wszystko zaczęło z kolczatki na ziemi wyszły * nosków klonu smutna mowa chcą koniecznie być potrzebne czy możemy przylgnąć do was pofruniemy z wami chętnie dziwne ptaszki krągłe piękne wśród jesieni ślicznej złotej dwa marzenia razem wzięte by się cieszyć wspólnym lotem * mówi chory ludzik mały choć nie znają takiej mowy to już wiedzą o czym marzy o ludzikach kasztanowych w pokoiku obok misia stoją stworki dwa skrzydlate uśmiechnięte dziecko dzisiaj gdyby spojrzeć na wiosenną między nimi fotografię
  16. Dekaos Dondi

    Dla Ciebie

    Raz, dwa, trzy. cztery. A co to? Odliczanie do startu weny. Pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć. A to? Wiersz dla Ciebie:)
  17. Na motywach dawnego opka. ---------------------- Dziecko radośnie mruga. Siódma rocznica początku. Czeka. Nie ma dziś problemu ze słuchem. Naciska. Za chwilę widzi. Mama idzie ciężkim krokiem. Tak. To ona. Lśniąca powierzchnia odbija promień słońca. Prowadzi zabawkę. Fajna mama. Obiecała i kupiła. Dziecko będzie miało towarzystwo. * –– Zabawko. Pobawimy się? –– Chcę do strefy. –– Jesteś moją własnością. To ja decyduję! –– ... –– Znam spoko grę. Odczepianki – doczepianki. –– ... –– Masz polubić! Wzajemny demontaż i montaż części jest fajny. * –– Przyznaję. Złamałam zasadę. Nie przeczytałam instrukcji obsługi. Odczepiłam wszystko. Coś z tego obrzydliwie sikało. Nie mogę przyczepić ponownie. Popsułam prezent. –– Nie smutaj! Kupimy nową. A ten bajzel, tatuś wyrzuci do odpadków biologicznych.
  18. Violleta↔Ech... Różnie z tą miłością bywa. czasami jest, a czasami odpływa:) Pozdrawiam:) * TylkoJestemOna↔To chyba też zależy, od empatii żołądka:)↔Pozdrawiam:)) * Nata_ Kruk↔Dzięki:)↔Raczej na pewno:)↔Tak Dondi prawi:)↔Pozdrawiam:)
  19. Sennek↔Dzięki za uśmiechnięty uśmiech :)↔ Pozdrawiam:) * TylkoJestemOna↔Dzięki:)↔Kurczę, naprawdę nie. Musiałem pomylić drzwi:) I tak dobrze, że mnie jakiś raptor nie zauroczył. Też na dwóch biega:) P.S↔Fajny avek kolorystycznie:)↔Pozdrawiam:)
  20. TylkoJestemOna↔Ano!!↔Ciekawe, jaka jest geneza owego gestu. Dlaczego środkowy i kto autorem. No bo ktoś, musiał jako pierwszy. Raczej mało prawdopodobne, że dwóch jakiś człeków, np: na dwóch krańcach świata, równocześnie, pokazało. Pozdrawiam:))
  21. w tarczy zegara klucz nakręca w proch obraca a gong uśpiony śni pierwszą godzinę by szare figurki szarym świtem budzić przez chwilę
  22. ––?/–– dzisiaj dla ciebie śpiewam piosenkę nigdzie nie odchodź słuchaj uważnie o mej tęsknocie do ciebie pięknej co zakończyła się teraz właśnie marzyłem tylko lecz dzisiaj nagle zacząłem myśleć o wnętrzu twoim trwałem w nostalgii choć ego harde często twój widok me troski koił te twoje lico nóżki powabne albo kręcenie kuperkiem jakieś wnet do kociołka ciało twe zgarnę tudzież włoszczyzny deczko nakapię to prawda cudak ze mnie i dziwak kręconych myśli w mózgu się ściele dłużej mych uczuć nie mogłem skrywać w rosole cię zjadłem z wermiszelem
  23. kulturalny ze mnie gość a oni zrobili mi takie coś pozbawione są ich obydwie dłonie ale czemu? może dlatego, że były środkowe?
  24. z muzyki łąki uplećmy ciszę w warkocz co lśnieniem serca oplata tylko w milczeniu warto usłyszeć woń pragnień czystych łez i uśmiechów w polnych kwiatach choć papierowe bywają marzenia i płoną szybko tam w oddali a zapach dymu zdławił pozmieniał to przecież można skazę kryształu zapachem świtu co lśni ocalić
  25. Dziewczyna nielichej urody, niesie aparat fotograficzny. Idzie przez łąkę. Uwielbia robić fotki. Łapać kawałki świata. Widzi kwiat. Uschniętą maszkarę cuchnącą. Właśnie tobie zrobię zdjęcie. Jak tylko migawka wybrzmiała, z kwiatka zrobiła się wróżka. Podarowała jej wspaniały aparat. Obdarowaną zakryła matryca zachwytu. W tym samym momencie, wszystkie kwiaty na łące zwiędły.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...