Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dekaos Dondi

Użytkownicy
  • Postów

    2 688
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Dekaos Dondi

  1. Zazwyczaj – siedząc w lesie na powalonym pniu – strugał wariata. Tym razem było inaczej. Wystrugał Nowy Rok. Postawił na ściółce, ozdobił głowę błękitną bibułką, pod nogi podsunął brązową, a na środek przyczepił szarą. Po czym wydusił na efekt pracy, kroplę krwi z naciętego nożem, paluszka. Figurek natychmiast ożył i nieco zdezorientowany, popatrywał na piękne dziwy wokół. Drewnianą twarzy ozdobił gałązkowy uśmiech. Wydusił łzy wzruszenia z narysowanych szpikulcem oczu, przystrojonych zielonym mchem. Nagle rękodzieło wrzasnęło cicho: „Buty chcę” Rzeźbiarz – też deczko oszołomiony – zaczął strugać polecenie. Niestety. Nie wiadomo, co z puentą, gdyż nastąpił zmierzch drabbla, a początek świtu pozostał nieustającym pytaniem.
  2. @Moona →Dzięki:)↔Przyznaję. Lubię rymować, ale łatwiej mi przychodzą rymy niedokładne. Więcej możliwości:)↔Pozdrawiam😉 :)
  3. @Corleone 11 ↔Owszem. Zawężone, lecz gdy do bajki wejdzie czarownik, to wszystko może przemienić dosłownie w śnieg. A jeśli jest leniwy w tym zakresie, to może ustanowić magiczny dekret, zmieniający umysły, że nawet kulając kulki piaskowe, lud będzie widział i czuł śnieg. A gdyby całość potraktować zupełnie metaforycznie, to jeszcze będzie zrozumień więcej, ale których ja już nie pojmuję:)) Aczkolwiek przyznaję, że Twoje rozumowanie, zawiera sens i logikę. Moje nie zawsze:)↔Też Pozdrowić Sylwestrowo Serdecznie umiem😉 :)
  4. roczny roku czas się zbierać choć ci smutno pewnie teraz tamtych chwil już nie ma z nami fajnych smutnych oraz szarych nie tkwij zadem wciąż na tronie przeminąłeś to twój koniec bądź honorny ustąp miejsce dla następcy będzie pięknie lecz ci w uszko przeszłe wetknę słów pociechy poza wierszem by ten nowy gdy zakończysz żeby chociaż nie był gorszy... *** Życzę Wszystkim, Dużo Dobrego w Nowym Roku 2024.
  5. @Corleone 11 ↔Nie sądzę, iż znaczeniowo zamknięte. Raczej owe znaczenie rozszerza. Niemniej dziękuję za znaczący wkład, w omawianym temacie. W którym też załączam, przedsylwestrowe pozdrowienia:) P.S→ Literkę "s" zgubiłem w "przedsylwestrowe" Stąd edycja:)
  6. @Corleone 11 ↔Dzięki:)↔Tu akurat →a śniegiem może być cokolwiek→jest istotne. Pozdrawiam:)
  7. @sam_i_swoi ↔Dzięki:)↔ No cóż. Kto kiedy jest jeszcze, a kto niekoniecznie... nie zależy od nas przeważnie, kogo za chwilę nagle zabraknie:) Pozdrawiam:)
  8. W śnieżnej wiosce mieszkają Krasnalki. Mają gnębiący problem. Nawiedza ich Wibado. Wielki Bałwan Dokuczliwy. A to miotłą podrapie, a to marchewkowym nosem dziabnie lub guzikiem węglowym postraszy. Przeto rada po gorącej dyskusji, zimną uchwałą wybiera śmiałka. Ów obieca, że sprawę załatwi ostrym soplem. Odchodzi. Po kilku dniach wraca, kulając wielką białą głowę. Rozbito ją na drobne śnieżynki. . Pomimo tego, przewodniczącym targają wątpliwości. –– Nie pomyślałeś bohaterze, iż dwoma kulami może ponownie utoczyć trzecią. –– Niby jak? Czym? –– Chociaż wróżka proroczy od jutra odwilż. –– Właśnie. Skąd agresor weźmie rozum, budulec i sposób? –– No cóż. Jesteśmy w bajce, a śniegiem może być cokolwiek...
  9. mała figurko śniegowa widzę żeś roztopiona jest pewno ci smutno też ale wiesz... choć nie wiem czy to dobrze czy źle to jednak coś powiem teraz w tobie jak w lustrze przegląda się człowiek
  10. wróżko śnieżkowa weź nas w opiekę w lśnieniu twej bieli zostań człowiekiem wskaż nam gwiazdeczek różnych arkany byśmy w marzeniach nie byli sami wróżko śnieżkowa bywasz balsamem drżącym iskrzeniem czasem skaraniem lecz twoją jasność niczym muśnięcie gdy taka wola wdychamy chętnie wróżko śnieżkowa świetlików korzec każesz nam wierzyć że tu nie koniec magicznym lśnieniem ciemność zabierasz lecz też oślepiasz aż dech zapiera
  11. @Moona →Dzięki:)↔Słusznie prawisz. Żadnym bałwanom. Tym bardziej nieznośnikom takim:)↔Pozdrawiam:) @Marek.zak1 ↔Dzięki:)↔Skoro twierdzisz, że ładnie, to fajnie:)↔Pozdrawiam:) @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki:)↔ I dodatkowo, za wierszowany wkład twórczy. "i oby nie był tylko chocholim"→ no ba:))! Pozdrawiam:)
  12. zatańczmy proszę wśród śnieżek lśnienia jeśli zmrożenie nie puści wcale choć bałwan gniecie życie pozmieniał rozświetlaj gwiazdko blasku nie zmieniaj twoje świetliki iskrzą w krysztale gdy znów śmigamy wśród płatków lśnienia świder lodowy radość nam śpiewa troski mniej bolą są zagłuszane choć bałwan miotłą mąci i zmienia na saniach śmiechu smutek umiera może coś spełnią dzwonią wytrwale zjeżdżajmy z górki by śnieżkom śpiewać błękitne niebo wiarę powiela poza cierpieniem śnieżynki całe bałwan mniej gniecie lecz nie jak trzeba oby w radości na przekór nieraz próbujmy dalej tej zimy szaleć tańczmy więc proszę wśród śnieżek lśnienia choć bałwan gniecie i chce nas zmieniać
  13. Gdy wierny sługa powrócił z wysokiej góry, ujrzał swego Pana, siedzącego na dużym kamieniu. Pan spojrzał na niego i zapytał z troską w głosie: –– Widzę sługo, żeś bardzo poraniony. Wiele blizn zdobi umęczone ciało. A zatem mniemam, iż wypełniłeś moje posłannictwo. –– Tak Panie. Dołożyłem wszelkich starań, nie szczędząc wysiłku w pokonywania przeciwności, a ból z tym związany, ofiarowałem tobie. –– Chwała ci za to. A spotkałeś kogoś po drodze? –– Wielu spotkałem. Też byli strudzeni, tak samo jak ja. –– Powiedz proszę, czy prowiantu starczyło? –– O tak, Panie. Solidnie obdarowałeś, więc starczyło. Dzięki twojej łasce, miałem siły pozwalające dłużej cierpieć dla ciebie. Nie chciałem skończyć jak ten biedak, co tylko leżał i ze słabości nie mógł iść dalej, lub ten drugi, który zrządzeniem losu, zwisał z krawędzi nad przepaścią, a wierzchy dłoni miał strasznie poranione. –– Naprawdę doceniam twoje poświęcenie dla mnie, lecz zanim poruszę kwestię nagrody, zadam ci jeszcze jedno pytanie...
  14. @sam_i_swoi ↔Dzięki za taki "rozedrgany wierszyk" pełen skarbu:~) Pozdrawiam:) *** @Rafael Marius ↔Dzięki:)↔Ano właśnie. Można kogoś zagłaskać, do roztopienia:) Pozdrawiam:)
  15. @violetta ↔Dzięki:)→Ano właśnie, chociaż nie zawsze :~) Dzięki też za ładny film:)→Można zapatrzeć zmysły:) Pozdrawiam:)
  16. mała gwiazdeczko świecisz wysoko każesz wciąż ufać białym obłokom trudno cię dojrzeć przez kłęby bieli pojąć uwierzyć w działania wcielić gdy błyszczysz jasno w ludzkich źrenicach wielbimy ciebie chętnie zazwyczaj szybko nie zgaśniesz my z każdą chwilką niczym śnieżynki ścigane odwilżą
  17. Drabble Rajski Ogród był pierworodnie ośnieżony. Roślinność otulona białym puchem, tworzyła śliczną dla oczu przeplatankę. Oprócz oczu Adama. Chociaż goły nie odczuwał zimna. Śnił smacznie, aż wyśnił swoją wagę, nieco mniejszą. Rano znalazł zamrożone żebro. Coś go tknęło. Rzucił owe wysoko, które nagle jako Ewa, powróciło. Usłyszał bum oraz „Cholera jasna. Pogięło cię’’ Pokochał wybrankę od pierwszego spadnięcia. Wtem ujrzeli sad owocowy. Wyjątkowe drzewko miało kuszące apetytem, ośnieżone jabłka. Zróbmy zapas na zimę, zakrzyknęli euforycznie. Zrobili. Po upojnej nocy spostrzegli, że cały śnieg stopniał, a to co odsłonił, trudno nazwać rajem. –– Coś poszło nie tak –– rzekła Ewa. –– No raczej –– przytaknął Adam.
  18. szepczą wspomnieniem wilgotne dłonie kryształków skrzących głosem śnieżynki teraz niestety czułości koniec tych krągłych kształtów i uczuć wszystkich pamiętam wieczór w lśnieniu na pewno kiedy cię w śniegu ujrzałem drżącą tyś w całej zaspie jest najpiękniejszą kochaną w grudniu wiosenną łąką podniosłem ciebie miłości chwilką wciąż przemarzniętą do ciepłych dłoni przepraszam śnieżko chciałem cię tylko ogrzać przytulić od zimna chronić
  19. na pulsującym leśnym runie leży trzynaście krasnali pomimo wypatroszenia krwawych wnętrzności wiąż żyją sponiewierane nowe grzyby prześwituje promień słońca
  20. Nieco inna wersja dawnego tekstu. Niemożliwe do spełnienia marzenia, niczym zimne, nieczułe kamienie, przesiąknięte ostrymi cierniami zawiedzionych pragnień, wycinają z umysłu plasterki jaźni. Okrągłe osobowości pulsują na wszystkie strony, roztrzaskanych ścian otwartych klatek. Zardzewiałe klucze utraciły cześć mocy sprawczej, pomimo iż drogowskaz wskazuje pogniecioną wstęgę wyśnionej drogi, to jednak wiruje nieustannie, a wokół nieskończenie wiele horyzontów. Ziarno przepycha marzenia wzrastania poprzez ciemną glebę przeciwności, lecz korzenie przeciwstawnych drzew zagradzają drogę. Ożywcza woda wsiąka głęboko, by zatopić, dać siłę, lub popłynąć obok. Słońce opromienia blaskiem, daje ciepło, lub pożar lasu, gdy trafi na szkiełko porzuconych okularów. Chciały zobaczyć więcej i więcej lub niebezpiecznie za mało. Bieg trwa nieustannie. Zostawia ślady, których wielu nie szuka, bo każdy pragnie odnaleźć swoje. Szybciej i szybciej, nagłabać marchewek i kapuścianych łbów. W końcu ziemia okrągłą jest. Można biegać w kółko po bezdrożach planetarnego umysłu. Wzlecieć ku gwiazdom. Komecie ogon urwać. Doczepić do własnego tyłka. Szybować w kosmosie. Poczuć moc. Być kimś. Spoglądać z góry, aż w końcu zostać przesypanym do urny własnego zapętlania, gdzie już żadne gwiazdy nie lśnią za bardzo, a ziarno wzrośnie lub zgnije na wieki. A jednak pomimo, warto otworzyć czaszkę. Przewietrzyć umysł marzeniami, by po chwili zamknąć, żeby przeciąg nie nawiał zbyt wielu głupot. Próbować utrzymać konsensus zrównoważonego rozwoju. Nie uciekać od dobrodziejstwa myślenia, poszukiwań i zgłębienia niemożliwości. Żywić nadzieje ożywczym pokarmem, by móc delektować posmak sensów, choć wiele jest tylko nieodgadnionymi smugami na popękanym, lecz jeszcze całym talerzu.
  21. Trochę inna wersja dawnego teksu Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień, kiedy to Nieskazitelnego Pierwszego Takiego Jedynego, szlag wreszcie trafił, przeto przed Sąd Nadnajwyższy go przywleczono, tarmosząc za złote łańcuchy i medale za dobroć oraz miłość wszelaką przyznane, które sam na własne piersi za życia powiesił, porównując siebie do tych wszystkich pojebańców, których kochać musiał na tyle, by mieć z tego korzyść. Ów przytargany złorzeczył Postaciom Sędziowskim bardzo głośno i dobitnie, by dźwięki z poziomu posadzki do właściwych uszu nadstawionych doleciały. No faktycznie. Dotarły gdzie trzeba. Nietańczący na zimnych kamieniach po usłyszeniu słów z góry mu danych, jeszcze bardziej w złości zajadłej, metaforami łańcuchów dzwonił, lecz zębami w te pędy też, gdyż dziwny chłód grozy stosowanej, golasa zewsząd jak zamieć owiewał. Poza tym, jak wspomniano w poprzednim zdaniu, goły był niczym święty turecki lub nagie cokolwiek, jeno klejnoty klejnoty zasłaniały. Usłyszał słowa na wskroś niemiłe, gdyż Autorzy owych słów znali myśli zmuszonego do wysłuchania, a ponadto prawdziwe umysłowe intencje, których to zwykli zjadacze chleba i hod dogów, nie przytargali pod sklepienia czaszek, obcując z nim. Ujrzał przed sobą wielki tabloid, na którym wchodzenie bliźnich do Szczęścia transmitowano, mimo śmierci na żywo, ale jego tam nie było, bo był tu. Zdziwienie przedziwne ogarnęło jego prześwitującą duszę, co markotna przy nim stała dygocząc jak listek osiki na sądowym burzowym wietrze, wchłaniając ozon boleści. Stare ciało dźwigał wciąż na sobie ze wspomnianymi nagrodami, co za żywota nagłabał, a które bardzo go cieszyły, lecz teraz ciężko przygniatały, przypalały dupę oraz inne członki wystawne. Spojrzał dokładnie na ekran i Zgroza–2, szarpnęła rozdziawioną szczękę poza zawiasy nawet, bardzo przytłaczająco nadmiernym opadnięciem, aż złoty ząb błysnął plombą w mroku trwożnej jamy. Ujrzał wszystkich tych, co opluwał za życia śliną pogardy i osądów, a swoje ułomności sprawnie chusteczką haftowaną wycierał, chociaż bodła lico ostrzegawczo, czterema rogami jego własnych wad. Z niechęcią błądził wzrokiem po tych stadach radosnych pikseli, co według niego włazić tam nie powinni, lecz łobuzy włazili, przez Złotą Bramę Szczęścia, czyli po wszystkich zerkał z niewłaściwym zapamiętaniem w źrenicach i tęczówkach. Zadał zdziwione pytanie, dlaczego on, porządny obywatel ponad przewidzianą normę, nie może, a oni szubrawcy zatracone, zasłużyli sobie na wejście do Raju Nieskończoności. Usłyszał odpowiedź, że Istoty Sędziowskie znają ich całość, a on tylko część poznał i tylko po niej sądził wszelakie czyny, a poza tym tak naprawdę miłował najbardziej samego siebie, mimo że bliźni wokół biegali, niektórzy markotnie patrząc potrzebująco. Sformułował następne pytanie, że przecież niektórzy z nich nawet nie wierzyli w to, co tu nastąpi i w ogóle mieli podniebne sprawy nisko gdzieś. To dlaczegóż spotyka ich nagroda? Usłyszał odpowiedź, że byli po prostu przyzwoitymi ludźmi, prawdziwymi w swoim błądzeniu i dostrzeganiu własnych przywar, jakie one by tam nie były lub jeszcze gorsze. Ponadto odniesienie do pytania usłyszał: –– A ty palancie co? Dostrzegałaś? No nie. Tylko cudze. Czyli dupa. Jesteś gdzie jesteś i słyszysz co słyszysz. Nacieszyłeś swoją fizjonomię kryształową nieskazitelnością, to teraz nie marudź. Idź na stronę, oddaj mocz zrób kupę a później spadniesz nam z oczu gdzie zechcemy. –– Spadniesz? Ja? Niemożebne! Nie wyrażam zgody! Żądam adwokata! I to nie byle fircyka z urzędu! –– Nie wyrażasz zgody? Żądasz adwokata? I to nie z urzędu? I nie fircyka? A to dobre. Widzisz tu jakiś urząd? No nie. Bo tylko nas widzisz. My nie fircyki jakieś! My jesteśmy wszystkim, ale na pewno nie urzędem z fircykiem! Tylko jedna droga przed tobą. Nie masz innej możliwości. Trzeba było pomyśleć wcześniej tym swoim doskonałym, wywyższonym rozumem, w jedyną słuszną stronę, tylko tobie miłą. Ogłaszam przerwę w rozprawie do następnej śmierci… co już? Nawet spokojnie śniadania zjeść nie możemy. No dobra. Kończmy sprawę, bo następnego golasa nasi za poszycie targają. –– Ale ja… –– No właśnie! Ale ja, ale sra, tra la la! Gdyby... ty, to by ciebie tutaj nie było. –– Ale ja... –– No tak. Rozumiemy. Ciężki przypadek pośmiertny. Odpręż członka umysłu, dziecko drogie. Podejdź synuś do cna zepsuty w zagubieniu swoim. Dostaniesz gruchawką w łeb. Będzie to równoznaczne z końcem przewodu sądowego. Najpierw zobaczysz gwiazdy, a gdy zgasną, przeżyjesz podróż pełną cierpień, utyskiwań i zgrzytania łez. Aż wreszcie o świtaniu, klapki z oczu ci spadną i zaczniesz widzieć, co nie widziałeś, kochać, co nie kochałeś, rozumieć, co nie rozumiałeś, szanować czas, co przetrwoniłeś itp. itd… byś mógł niejedno przemyśleć. Nie odpłacamy tobie tym samym. Rozumiesz zapewne, co chcemy przez to powiedzieć. Dajemy ci szansę. Jesteśmy mimo wszystko miłosierni. –– No ba. –– Kto to powiedział?
  22. Zmierzch szeleści spróchniałym chichotem, malując ciemnością pozostałości lasu. I chociaż resztki zieleni nucą niesmutne pieśni, to jednak świadomość nieuchronnego monologu, napawa tajemniczym lękiem. Zauważam przeznaczenie całkiem nagle. Siedzi przygarbione na popękanym, sparszywiałym pniu. Symbolem mojej duszy. Ni stąd ni zowąd, płynie ze mnie słowotok, lecz nie całą obmywa postać, tylko częściowo prostując przygarbienie. Słyszę skowronka. Śpiewa wysoko na zamglonym lśnieniu. A jednak adresat w ostatniej chwili, kleci drewnianą szubienicę. Chcę wierzyć, że dostrzegam świt na krawędzi snu. Jednocześnie z niestabilnego poziomu, rozpoznaję twarz. Należy do wędrowca. Przemierza splugawiony las. Przystaje. Wyrzuca z siebie słowa, lecz moje nogi nie dotykają ziemi.
  23. @Corleone 11 ↔Poprawiłem:)↔Ostatnio zmieniłem wyraz w dawnym wierszu, po siedmiu latach od porady:) Hodowla ludzi przez zwierzaki. Ciekawe odwrócenie kota ogonem:) Serialu nie znam, natomiast czytałem książkę→"Wyborny trup" Pozdrawiam wybornie🙂:)
  24. @wolnosc_mojej_duszy ↔Dzięki:)↔Hmm... chociaż wcale nie musi być udawany... pomimo... ale sytuacje bywają różne, jak i ludzie:)↔Pozdrawiam:) @kwintesencja ↔Dzięki:)↔Cieszy mnie, że nic dodać, a nawet ująć:)↔Pozdrawiam:)
  25. @Corleone 11 ↔Dzięki:)↔W tym konkretnym tekście, nie tyle mi chodziło o kwestię aborcji jako takiej, tylko o sposób wykonania, na kanwie stwierdzeń typu: "czego oczy nie widzą, to sercu nie żal" , gdyby ludzie musieli własnoręcznie uśmiercać milusie zwierzaczki i przygotować do spożycia, to wielu by zrezygnowało z jedzenia mięsa:)↔Pozdrawiam serdecznie:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...