-
Postów
2 591 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
Spadający Liść
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Monia ↔Dzięki:)↔Ano jest jak rzekłaś:)↔Jest tu także przekaz, o naturze ludzkiej, jaka czasami bywa. Nagle zmiana zapatrywania... na "sprawę kasztanów". Najpierw "be" a po chwili "cacy":)↔Pozdrawiam:) -
@Rafael Marius ↔Dzięki:)↔W→punkt!→interpretacja Twoja:)↔Pozdrawiam:)
-
Biegnę z wywalonym językiem, w jasną księżycową noc, do mojej ukochanej, znacząc drogę kroplami ludzkiej krwi. Pomogło zbawienne zamieszanie. Opatrzność pozwoliła, bym zatopił kły w miękkiej galarecie gardła, tłustego fiuta. Tym samym wykreował szansę ucieczki. Warczałem wściekle, że nie chce być człowiekiem. Później był zabieg, ciemność i nagła jasność sytuacji. Biorcę wybrałem odruchowo, bo podobno najlepszy i tego typu frazesy. Wokół wirowało wiele niezrozumiałych zachowań. Mam zamgloną świadomość, kim byłem, a kim jestem teraz. Chociaż szczerze, nie mogę narzekać. Świat wokół nabrał różnorakich rumieńców. To tym bardziej pragnę uciec, gdyż pokochałem od pierwszych zaskomleń. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, dotyczących eksperymentu.
-
jestem liść jesienny ze złości zmarszczyłem ogonek na cholerę tu wiszę ja nie mogę o tak tak pomocny wiatr wiruje spadam by sobie pogadać z kasztanami w zielonych kubrakach zaczyna padać to co przecież nie będę płakać lecąc zapytam o szpikulce po co wam one na każdym ostry koniec wyglądacie ohydnie no nie zaraz z żyłki rzygnę a tam co prawdziwa zgroza myślę ktoś na ziemi depcze liście nie chce być zdeptanym o! na szpikulcu zawisłem a ti ti ti kasztanku kochany
-
z papierowej klatki łatwo byś wyszedł zapewne może nawet chętnie tylko nie wiesz że w niej jesteś
-
Bezdomne stare panny, tańczyły w zielonych sukienkach, a księżyc w pełni błyszczał na niebie w mroźną jasną noc. Jedna z nich nie chciała być dziewicą i później pozostałe, więc usiadły gołymi tyłkami na zimnych kamieniach i ta pierwsza dostała wilka i wszystkie pozostałe też. Wtedy to wilki nagle wilkołakami były, przeto roztropne panny zaczęły bardziej pożądliwie tańczyć, w białych barchanowych sukienkach, raz po raz odsłaniających, a włochate bestie zapragnęły je pożreć, lecz nie wspomniane zwiewne szaty, tylko wnętrze wypełnione prawie powabem, jednakowoż po namyśle zadowoliły inaczej każdą kibić. Wtem z lasu wyskoczyły wampiry na całą długość i wyssały wilkołakom wszystkie czerwone płyny, kiedy to utrudzone momentami, zmęczone spały. Po chwili najbardziej niestrachliwa panna, włożyła ociężałym napitym, osikowy kołek, nasączony wodą święconą i czosnkiem, po czym wszystkie stwory krwią nasiąknięte, wyciągnęły za czupryny na słońce, by zmarniały dobitnie, bo z krwiopijcami nie chciały wykręcić numer. Kiedy odpoczęły obrały zezwłoki ze skóry i uszyły futra ozdobne, takie niecodzienne jak nikt nie umiał. Dla rozpędu i uciechy, ponownie zatańczyły w białych sukienkach nakrapianych chaotyczną czerwienią i pobiegły na targ, sprzedać rękodzieło futrzane, po niespotykanej cenie. W ten oto sposób stare panny wyszły na swoje i stać je było nie tylko na kawałek podłogi, ale też na całą chałupę.
-
@Nata_Kruk ↔Dzięki:)↔Hmm... :~)→Pozdrawiam:)
-
pokochał by zrobioną z desek złocistych pachnących żywicą pełnej chcianych śladów lśniącą lustrzanym odbiciem słonecznego poranka barwy cytryny i miodu ech kroków skrzypienia pełzających zapachów malowanych o brzasku tęsknotą powabnym zakurzeniem przyzwoitą codziennością wybrał inną podłogę z dywanem by móc podmiatać brudy całe
-
biegnę i zostawiam ślady wierzę że wielu w nie nie wdepnie wierzę że umieją odróżnić jedno od drugiego
-
Piosenka→Oddaj Misia
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa ↔🐻 :~) -
@sam_i_swoi ↔Dzięki za wierszyk:)↔No tak. Znikające stany słodkości:)) Pozdrawiam:)
-
pozorom zawierzył później żałował utonął bo łódka była cukrowa
-
Do własnej melodyjki. Powtórzenia zamierzone:) 🐻 wytęskniony płaczę dzisiaj ktoś mi ukradł dzisiaj misia oddaj misia oddaj dzisiaj smutno głupio jest bez misia oddaj misia oddaj ty jak bez misia mam tu żyć * wytęskniony płaczę jeszcze kiedy misia tulić będę oddaj misia oddaj dzisiaj szlag mnie trafia z braku misia oddaj misia oddaj mi bo przywalę ja dziś ci * ucieszony wrzeszczę dzisiaj odzyskałem misia pysia lecz mnie pogryzł w miejscach wielu zakochany on w złodzieju więc urwałem głowę mu nie mam misia bo miś trup * wytęskniony płaczę dzisiaj ktoś mi wczoraj popsuł misia oddaj misia oddaj dzisiaj smutno bardzo jest bez misia napraw misia ale już jak bez misia mam żyć tu * ucieszony znów ja dzisiaj ktoś naprawił misia pysia kto to taki nie wiem wcale zwoje mózgu mam za małe ale głowy miś ma dwie nie wiem czemu taki jest 🐻 🐻
-
@Konrad Koper ↔Dzięki:)↔Bywa też, że punkt widzenia A, zależy od punktu widzenia: B, które łączy C. Nie wiem dokładnie, co mam na myśli:) Pozdrawiam:)
-
Promień Pomarańczy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Monia ↔Dzięki:)↔W rzeczy samej, mogą być takim zwiastunem. Nawet pełnym tajemnicy:)↔Pozdrawiam -
Tekst powtórkowy Tak bardzo chciałam żebyś wyzdrowiał. Byliśmy na łące. Ciemny całun zaścielił horyzont. Ty uparcie obserwowałeś strumień. Wiedziałam co w nim widzisz i czego pragniesz. Jednak za każdym razem, widniał smutek na twojej twarzy, gdy patrzyłeś na puste, wilgotne dłonie. Poprosiłam, byś spojrzał w niebo. Lecz tam go nie widziałeś. Ja w tym czasie utopiłam drożdżówkę. Nie usłyszałeś pluśnięcia. To był nasz wyjątkowy dzień tej nocy. Miałeś tyle radości w oczach, kiedy wreszcie wyjąłeś księżyc.
-
dla robaków wewnątrz jabłka owoc nierobaczywy natomiast owszem może być zgniły
-
Wzmocniona
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@viola arvensis ↔Dzięki:)↔Cóż dodać mam? Przecież nie napiszę, że jestem przeciw:))↔Pozdrawiam:) -
Wzmocniona
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Wiesław J.K. ↔Dzięki:)↔Ano tak. To też miałem na myśli. Z tej "karuzeli" trudno zlecieć:)↔Pozdrawiam🤔 -
Tajemnica Karawanu
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 ↔Dzięki:)↔Ha!↔Nawet sam autor nie bardzo wie, co z tą dziewczynką. Kto ona i czemu tak wysławiała takie słowa. Zatem dzięki drugie→za sugestie. Oraz trzecie→za przemilczenie🤔→gdyż wiadomo, jakim w tej kwestii nieporadny jest🤔↔Jednakowoż przez to, dwa niuanse zmieniłem Pozdrowienia też, serdeczne ślę🤔:) -
nad łąką szybuje piosenka nuty zdobią jej słowa taka zwyczajna nie piękna pragnie za coś dziękować muzyce co tak pokochała strunie fałszywie brzmiącej taktowi ów wiecznie gdzieś z dala wzmocniona dziś na łące pod błękit chce wzlecieć wysoko w pięciolinii przesmyku lecz klucz wiolinowy ochoczo obarczą ją resztą krzyżyków
-
Modyfikacja dawnego tekstu Koła karawanu klekocą na martwych kocich łbach. Są z kamienia. Tak samo jak serce nieboszczyka, którego ów pojazd – chcąc nie chcąc – musi transportować. Odgłosy kół współgrają chaotycznie z tupotem końskich kopyt, o śliską powierzchnię. Dwie srebrne szarfy wiewają po bokach czarnego transportera. Upodobniają pojazd do zwłok wielkiego ptaka, który chciałby przedwcześnie zmartwychwstać, lecz nie może. A już na pewno nie w kierunku zachmurzonego nieba. Woźnica na koźle podskakuje, a to w jedną, a to w drugą stronę, niczym śmierć na sprężynce, spoglądająca w końskie ogony. Gęste krople deszczu bębnią o dach, dźwiękiem srebrnej kosy, grającej na pożegnalnych werblach. Przez brudne szyby widać zarysy trumny, bez żadnych kwiatów, nawet takich, co już dawno zwiędły. Karawan nieustannie trzeszczy i podskakuje. Nad głowami trzepocą zmoknięte transparenty o dość niecodziennych treściach, jak na taką okazję: „ostatnie pożegnanie wreszcie” lub „w szczęściu pogrążona rodzina”. Twarze uśmiechnięte, lecz niektóre płaczą. Nie z tęsknoty za zmarłą osobą, tylko z radości, że wreszcie na cmentarz nieboszczyka odprowadzą i zostanie zakopany. Może aż tylu by nie szło, ale każdy chce zobaczyć na żywe oczy, że do tego dojdzie na pewno. Buty taplają w brudnych kałużach, raz po raz zakłócając spokój odbitemu słońcu. Uchyla ono zza chmur rąbek tajemnicy, niezauważonej przez kogokolwiek, oprócz osoby idącej na samym końcu. Ni stąd ni zowąd, lekko pod górkę. Orszak wytrwale kroczy do przodu. Krople deszczu coraz większe i większe, a zachmurzenie czarniejsze. Konie ślizgają kopyta po zboczach mokrych kamieni. Z krawędzi nielicznych parasoli, płyną strumyczki wody. Wlatują innym za kołnierze, szukając cieplejszego kąta, w tym zimnym kondukcie. Niektóre napisy spływają z transparentów. Trudno cokolwiek odczytać. Płacz ze szczęścia, wymieszany z deszczem z ciemnych chmur, wiatr rozwiewa na wszystkie strony. Nie wiadomo już, gdzie pochowano prawdę. Stromizna coraz dotkliwsza, dla strudzonych marszem nóg. Konie ledwo ciągną, co mają z tyłu. Droga coraz bardziej wyboista. Karawan klekoce niczym stado czarnych bocianów, podskakując na wybojach. Nagle wewnątrz słychać uderzenie. Po chwili trumna jest w połowie na zewnątrz, pośród skrzypienia wiewających, bocznych drzwi. Przerażeni ludzie zaczynają ją wpychać do środka. Dla śliskich rąk na mokrych bokach, to nie lada wysiłek. Widać podeszwy podniesionych butów, słychać podniesione głosy, dopingujące nawoływania: do środka z nim. Jedna dłoń zakleszczona w uchwyt. Pechowiec wrzeszczy, że mu trumna rękę urwie, gdy spadnie. A ona jakby na zawołanie, wychodzi jeszcze dalej. Niebezpiecznie opada w kierunku drogi. Żałobnicy na końcu, pchają tych z przodu, by mieli więcej sił do upychania trupiej chatki. Deszcz jeszcze bardziej naglący i gęsty wilgocią. Słychać sapania i bębnienie kropli o trumnę. Dłoń ciągle tkwi w potrzasku. Jakby ją ręka od środka złapała. Na szczęście teren wraca do poziomu, a zawartość do środka, z urwanymi palcami w uchwycie. Słychać też oddechy ulgi. Są blisko cmentarza. Jeszcze bliżej. Całkiem blisko. Skrzypienie bramy i już. Nagła zmiana pogody. Białe pierzaste chmurki płyną wesoło po bezkresie nieba. Nastaje czas schowania trumny. Wokół słychać doping: szybko schować! szybko schować! Tyle tylko, że skrzynia nie chce być włożoną. Wpuszczona do grobu, na nowo na wierzch wzlatuje. Goście zaczynają dreptać z niecierpliwością. No jak to tak. Co na to zakład pogrzebowy. Patałachy jakieś. Jak długo mamy czekać, by zyskać pewność. Trumna w dalszym ciągu wisi z pół metra na dołem i ani myśli być w nim. Niby złowieszczy uparty zeppelin. Czterech facetów na niej siada, jedynie lekko uginając. Na jednym z uchwytów widnieje czerwona plama i strzępek skóry. Widocznie niezauważone, spadły na padół. Ludzie nie odchodzą. Zaczynają szemrać między sobą. Z boku stoi mała dziewczynka. Nikt nawet nie zauważył, że z nimi tutaj przyszła. Nic nie wiedziała o tym człowieku, co tam sobie leży. Czy był dobry, czy zły. Komu zrobił krzywdę, a komu nie. Po prostu kroczyła na końcu. Wie natomiast, że kiedy strasznie nabroiła, naprawdę paskudnie i wszyscy na nią wrzeszczeli, nie słuchając jej tłumaczeń… to tylko nieboszczyk obdarzył ją uśmiechem. Tylko tyle zapamiętała i tylko dlatego tutaj jest. Przy grobie coraz większy bałagan. Trumna nadal faluje nad przynależnym celem. No chyba, że ją popchnąć, to wtedy płynie jak żaglówka obijając nagrobki. Wtem ktoś wpada na pomysł, żeby uchylić wieko. Zerknąć, co tam słychać. Może to jakaś maskarada obcych. Niektórzy są przez to przeciwni, będąc w lęku, że coś na nich wyskoczy i rozszarpie nieskazitelne umysły w ciele. Aż w końcu przeważają głosy tych, którzy obstają za otwarciem. Aczkolwiek półgębkiem. Dziewczynkę zaczyna ponosić irytacja. Co oni od niego chcą? Dlaczego nie dają mu spokoju? Może gdyby dali, to sam by nakierował swój drewniany kubraczek do grobu. Miałby wreszcie święty spokój. Wyskakuje z krzaków na środek, wrzeszcząc: – Przestańcie pierdolce jedne!!! On nie był taki zły. Uśmiechnął do mnie twarzą. Łapy precz od jego domku… a zresztą otwórzcie! Zobaczycie, że wcale nie taki łobuz. A nawet jeśli, to teraz na pewno zmieniony. Może żałował za wszystko… pogięło was czy co!? Szukajcie kamieni. Ciekawam który rzuci. Nienawidzę was. Żeby tak nad grobem hece wyprawiać. Normalnie trzymajcie mnie, bo komuś przywalę! Dziewczynka oparta rękami o kolana, sapie w absolutnej ciszy, gdyż zgromadzonych nieco zatykają takie słowa, w tak niewielkiej postaci i żaden nie ma zamiaru trzymać. Nagle ktoś nieśmiało pyta: – No i… otwieramy? Nie słyszę sprzeciwu. Podniesiono wieko. Zawartość wszystkich zatyka. Nawet bardziej, niż przemówienie dziewczynki. Stoją tylko i nic poza tym. Trumna jest pełna masła. Niezjełczałego. Pachnącego i świeżego. Pod spodem brak nieboszczyka. Dźgano kilka razy w różnych miejscach, sztachetą od transparentu. Jak przy sprawdzaniu ciasta, czy już można z pieca wyjąć.
-
Promień Pomarańczy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa ↔Dzięki:)↔Ano z tymi moimi odsłonami, to jak wiesz, różnie bywa:)→Pozdrawiam🙂:) @Corleone 11 ↔Dzięki za wychwycenie→temu. Nie "może przeniesiesz" tylko na pewno przeniosłem. Cię pozdrawiam serdecznie też🙂:) -
proszę zatańcz muzykę wokół piosenki w sukience ozdobionej kwiatami jeszcze kilka dni temu splatałaś nuty w zaśpiewanie wirowałaś w śladach nie masz ich teraz przy sobie zostawiłaś tu śnisz na prostokątnej łące tulona ciszą uplecioną w kołysankę właśnie ogromna pomarańcz żegna cię początkiem promienia lecz musisz uwierzyć na słowo jeśli kiedyś roztańczysz ciemność do samego świtu...
-
życie jest jak plaster nie zawsze na właściwą ranę przyklejone właśnie