-
Postów
2 591 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
Odmienna Wersja Aborcji
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 ↔Poprawiłem:)↔Ostatnio zmieniłem wyraz w dawnym wierszu, po siedmiu latach od porady:) Hodowla ludzi przez zwierzaki. Ciekawe odwrócenie kota ogonem:) Serialu nie znam, natomiast czytałem książkę→"Wyborny trup" Pozdrawiam wybornie🙂:) -
Pomimo Uśmiech
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@wolnosc_mojej_duszy ↔Dzięki:)↔Hmm... chociaż wcale nie musi być udawany... pomimo... ale sytuacje bywają różne, jak i ludzie:)↔Pozdrawiam:) @kwintesencja ↔Dzięki:)↔Cieszy mnie, że nic dodać, a nawet ująć:)↔Pozdrawiam:) -
Odmienna Wersja Aborcji
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 ↔Dzięki:)↔W tym konkretnym tekście, nie tyle mi chodziło o kwestię aborcji jako takiej, tylko o sposób wykonania, na kanwie stwierdzeń typu: "czego oczy nie widzą, to sercu nie żal" , gdyby ludzie musieli własnoręcznie uśmiercać milusie zwierzaczki i przygotować do spożycia, to wielu by zrezygnowało z jedzenia mięsa:)↔Pozdrawiam serdecznie:) -
@Konrad Koper ↔Dzięki:)↔Bywają różne zmory:)↔Pozdrawiam:)
-
To taki żart wierszowaty Można czytać – prawy i lewy – osobno Albo też – jako całość dzieci śpiewają ---> ładnie wyraźnie tańczą i skaczą ---> tupią nogami jak małe pieski ---> śmieszne kucyki radośnie wesoło ---> brykają z nami
-
łatwo się dzielić chmurką na niebie szczególnie białe rozdawać stada lecz kiedy z ciemnych błysk zmierzwi czerep to jakoś trudniej wytrwać w tym nadal gdy nagle wszystko gówniane szare a los jak biczem cierpieniem chluśnie może próbować nie przestać wcale smutek dla siebie a bliźnim uśmiech
-
Trochę inna wersja dawnego tekstu Śliczna czerwona wstążeczka. Wspomnienie, nasączone rozkoszną satysfakcją. Dostałam z okazji szóstych urodzin, szóstego czerwca. Przytulony prezent, radosnym mrokiem nieprzezroczystych ścianek różowego pudełka, z błękitnymi smugami pośród obrazków kwitnienia jabłoni, tylko wzmagał tajemniczą ciekawość. Wtedy jeszcze jako dziecko, nie miałam bladego pojęcia, że kolor i forma, stanowić będą kiedyś inspirację, do jakże przydatnej metafory. *** Patrzył jak nadchodzę. Miękko, cicho, niczym powabna, kici kotka. Ładniutka, młoda i fałszywie bezbronna. Chociaż muszę z przykrością stwierdzić, że miał biedaczek sflaczałego pecha. To zegarek mu stanął blisko tej godziny, która miała zmienić postrzeganie świata, na jedyne i niepowtarzalne. Wierzchy owłosionych dłoni muskały delikatność podwiniętej sukienki. Od spodu, na opuszkach palców, czuł gładkość spoconych ud. A jednak wskazówka drgnęła. Stracił palant czujność. Zgodnie z planem. Mam niespodziankę, usłyszał mój słodki głosik. Wiem czego pragniesz, a ti ti ti niegrzeczny świntuszku. Proszę, połóż ciało plecami na łóżeczku, spuść żaluzje na duet źrenic. Zrobię ci dobrze. Wiem, że tak lubisz. Dupek oczka zamknął, bo nim był. Podeszłam od tyłu. Trzymałam lśniącą podłużną strukturę, o zanikającej, srebrzystej krawędzi. Po chwili czułam, jak maluję jednym pociągnięciem ostrej metafory pędzla, łukowaty kanion o miękkich, mokrych zboczeniach, na kolistym pomarszczonym płótnie. Moją dłoń pieściło ciepło czerwieni, pulsującym wytryskiem zemsty. Wtedy wyszeptałam czułe słowa: Na pamiątkę naszego spotkania, zostawiłam na tobie prezent. Czerwoną, wilgotną wstążeczkę. Wybacz, że z lekka postrzępiona i trochę za ciasna, chociaż nie okala całości. Niestety. Nie zdołam już poluźnić. Tak mi przykro. Ale wiesz co? W ramach rekompensaty, graniczy z wystającym jabłuszkiem, symbolem miłości, ty mój kochany Adamie. Jestem twoją ostatnią Ewą. Cieszysz się? Co tam niewyraźnie chrząkasz? No nie. Przepraszam cię najmocniej. Nie musisz dziękować. Naprawdę. Przecież widzę, że masz trudności z mówieniem. Codziennie wplatam ją we włosy w moim śnie
-
ciebie nie przemoczy deszcz od dzisiaj płaszcz nieprzemakalny jest to już nie twoja zmora akurat jestem we wczoraj
-
Drabble na podstawie, dawnego, dłuższego tekstu. Rozczłonkowanie siekierką ludzkiego płodu wyciągniętego z łona matki, w większości przypadków nie stanowiło problemu. Prawo działało od jakiegoś czasu i można było przywyknąć. Stanowiło jedyną możliwość w owej krainie, by dokonać legalnej aborcji, bez żadnych skutków prawno karnych i bez podania przyczyny. Warunkiem koniecznym, było roztrzaskanie płodu na kobiercu kwiatów przy nastrojowej muzyce, gdzie krwawe stukanie, współgrało z rytmiczną perkusją, symbolizującą serduszko. Oczywiście bywały wyjątki, kiedy to matka, pomimo wcześniejszej deklaracji, nie chciała poszatkować ostrym narzędziem cząstki siebie, na zakrwawione kawałki. Prawo dotyczyło także płodów zdrowych, niezagrażających życiu kobiety, zarówno w sensie fizycznym jak i psychicznym. A zatem, bywało różnie.
-
Tautogram→Dinozaur Didżej
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Corleone 11 ↔Dzięki:)↔ Że Lem tak też, to nawet świadom nie byłem, umysłem. To wiersz wyjątkowy, bo pierwszy dziewięciosylabowiec jaki napisałem. Pozdrawiam::(😂DD😂:) @Nata_Kruk ↔Dzięki:)↔Niezła sztuka. Hmm....można przywyknąć:)) Większy problem miałem ze zrymowaniem, ale z czymś trzeba mieć, bo tak lepiej, niż gorzej:)↔Pozdrawiam😂:) @poranki ↔Poraniki↔Dzięki:)↔Skoro tak twierdzisz, to nie będę usilnie zaprzeczał, aczkolwiek, jest jak jest... :)↔Pozdrawiam😂:) -
Tautogram→Dinozaur Didżej
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
dopiero do doliny dojdzie dinozaur drogą dobrowolną dosadnie daje dur donośnie diplodok długą dinotrąbą dodaje deszczyk drażni dziarsko dobitnie dziabie diabolicznie dowcipas dręczy dziobie dżdżysto dziamdzianiem dusi depresyjnie dopełnia drepce darząc dźwiękiem doskwiera deczko dziwak dęty dlatego dostał dzisiaj deklem doprawdy dobrze dociśnięty dolega docisk dopełnieniem dogłębnie dusi diskorurę doszczętnie dławi decybele dopieprza drugą didżej dureń -
… i właśnie wtedy, w zwierciadle umysłu, ujrzałam ogród w rozedrganym śnie. Szaro biało czarno kolorowy. Pośród kwitnących i uschniętych kwiatów, oraz braku jakichkolwiek, biegały marzenia, nieustannie szukając. Niektóre na zdrowych, umięśnionych nogach, inne na cienkich, karłowatych nóżkach, próbowały pokonać połamane gałęzie, ostre raniące kamienie. Jednak niektóre cechy miały wspólne. Chociażby ciężary zaschniętych kup, skrzydlatych stworzeń. Skrzeczały wysoko, nie bacząc na to, gdzie zostawiają cząstki siebie. Wtedy w tym całym chaosie, uświadomiłam sobie, iż ową mityczną Wielką Realizację, jedne spełnią lub jej część, a inne wcale. I zupełnie obojętnie, do której opcji należą. Po przebudzeniu, poszłam do ogrodu podlać kwiaty.
-
@Tectosmith ↔Dzięki:)↔No ale tak czy siak, gdy z pływaniem kiepsko, lepiej być roztropnym i w jeziorze się nie "zagłębiać" Nie ważne, po której stronie:)↔Pozdrawiam:)
-
Sens Biblioteki
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Tectosmith ↔Dzięki:)↔Ech... ów wiersz, to prawie same metafory. Biblioteka symbolizuje... różne aspekty życia, w którym nie zawsze jest tak, jakby człowiek chciał, czasami z przyczyn od niego niezależnych. Jakby był "poza książką" Pierwotna wersja była w pierwszej osobie. Pozdrawiam:) -
dwie strony medalu zoczył jak zamierzał lecz obraz niepełny nie zgłębił obrzeża
-
A gdyby tak ze wspomnień modraka, chociaż kawałek nieba móc upleść na łące. Wśród promieni złotych zwiewnym dmuchawcem, próbować kawałkiem chmury, błękit gdzieniegdzie ozdobić. Zdążyć krople rosy zatrzymać na listkach, o brzasku łzy przytulić uśmiechem oraz możliwością ostatniej finalnej chwili. Jutrzenkę wyrzeźbić pragnieniem harmonii nut samotnych, z ciężarem krzyżyków na postrzępionych płatkach pięciolinii kwiatów. Jeśli zanucą kwitnieniem o kolcach róży przytulonej do dłoni, gdy krople krwi nasączą pytania przezroczystych odpowiedzi, to być może wnet powrócą, zasklepią ranę, a ślad czerwieni w cieniu białym, choć boleć będzie nie zasmuci.
-
bardziej namiętna od splecionych morskich fal uwiedzie cię sztormem podnieci przypływem wpadniesz w otchłań bulgoczącego ciała rozszalałych krzyków skrzydlatych stworzeń delikatnej złudnej bryzy nie uciekniesz z plaży którą włada to nie woda cię pochłonie tylko gorący piasek uświadomisz umysł że nie potrafisz zwyciężyć jej wzroku przejrzy na wylot niskie potrzeby twoich pragnień zatka usta milionami ziarenek byś udławił życie miłością do niej lecz najpierw ujrzysz żebro podeptane przez mewy które wydziobią twoje oczy
-
Sens Biblioteki
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@beny7777 ↔Dzięki:)↔To dawny tekst. Trochę zmieniony:)↔Pozdrawiam:) -
tęskno spozierasz wśród łanów książek jest to podpowiedź samotnej duszy że w głowie myśli te różnorodne nie zdołasz zabić lub choć zagłuszyć czytać wolumin zwyczajnie prosto tam gdzie raz po raz magia zaklęta radować umysł kolejną wiosną nawet leniwie coś nie pamiętać pływać w literkach dziurawą łódką chociaż wykrzyknik nie szczędzi bólu bo w bibliotece czasami cuchną spleśniałe kartki i trup tytułu wciąż zapętlony w tej słów krainie lepko pajęczym książkowym klubie w pożółkłym sensie na krawędź płyniesz dźwigając sznurek odwagę tudzież próbujesz słowa jakoś pozbierać nie możność tego często cię smuci a jednak wierzę naiwnie mniemam poskładasz zdania i w tekst powrócisz
-
Drabble Dziewczynka była chora. Nie do końca wiedziała o tym. A jednak pytała matkę. Przeważnie pod ulubionym, też schorowanym drzewkiem, w którego cieniu, wzrastały dziecięce zabawy. *** Tej pamiętnej nocy, na niebie świeciła jasna gwiazda, a deszcz nasączył ziemię. Dziecko śniło o lepszym świecie, słysząc przez mgłę tajemnicy, stukanie kropel o zielony parapet. Rano, patrząc przez okno, zakrzyknęło: –– Mamo, chodź prędko i zobacz! Wiatr osuszył smutne drzewko z łez. –– Tak dziecko. Osuszył z tych co bolały, lecz część zachował w korzeniach, wiedząc że ten rodzaj łez, zapewni życie i nie umrze, gdziekolwiek będzie. –– To prawda, mamo? Czy moja siostra jest takim drzewkiem?
-
co to jest gust? no cóż spojrzeń wiele oceń nieskończenie...
-
Modyfikacja dawnego tekstu. kto tam w piwnicy siedzi na stołku przy zapalonych świecach porabia coś tam ugniata miętosi gniecie czyżby on zjawy słodko zabawiał spójrzmy przez okno niewiele widać szyby zbrudzone mało przejrzyste tylko raz po raz żółtawe kółko krągłością swoją słabo rozbłyśnie przy ścianie piecyk kaflowy grzeje wewnątrz przytulnie miło cieplutko na stole jakieś dziwne mazidło po rękach płynie jak małą łódką dosyć już tego idziemy do ciebie żeby zobaczyć co tam znów kładziesz czy jakieś zwłoki patroszysz dłonią tak bez problemu bo są w rozkładzie albo zwierzątka przeżute gniją tworząc okrągłe skrawki sprężyste wtem dostrzegamy choć niedokładnie że w miękkość wduszasz coś zamaszyście drzwi otworzone my już w piwnicy to pewnie potwór jakaś szkarada żadna szkarada to śliczne dziewczę pyzy na obiad kubkiem wykrawa
-
Złudna lekkość ziarenek kawy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Monia ↔Dzięki:)↔Ano właśnie. Mogą być przenośnią... słusznie zauważyłaś, czego! Chociaż po prawdzie, sam trochę pogubiłem umysł w kwestii tego, co chciałem przekazać. Nie wszystkie odczucia i zapętlenia psychiki, można wypisać słowami. Ponadto bywają granice, poza którymi, milczenie więcej zawiera, niż słowa.Pozdrawiam🙂:) *** @Corleone 11 Hmm... :) Niezupełnie podzielam pogląd→dbania o słowo, bo tu wkraczamy na śliską ścieżkę tzw: gustu, co z założenia jest pojęciem→niezdefiniowanym. Coś→poza regułą może "komuś leżeć" a z regułą→nie. I odwrotnie. Poza tym pewne szaleństwo jest potrzebne, w różnych "innościach tekstowych" gdyż w przeciwnym wypadku, nie powstawało by nic nowego. Reguły ustalają ludzie, a ja też ludź.O! Np: stosowanie dywizy w dialogach jest niezgodne z regułą, a niektórzy stosują. I czy przez to tekst traci na wartości. No nie traci:) No dobra kończę... bo zaczynam odlatywać... :) Serdecznie pozdrawiam też🙂:) -
Złudna lekkość ziarenek kawy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Corleone 11 ↔Dzięki🙂:) P.S↔Co do słowa→opko. to tak uroczo brzmi. W guście mym. A nie należy do wiersza. Kawa wypita do miejsca, gdzie jeszcze nie... do granicy w kubku, gdzie jeszcze jest nie wypita. To zostawię🙂:) *** Pozdrawiam serdecznie też🙂 *** Odchudziłem tekst o ok: 65 słów→ i przecinki→raczej nie zmieniając treści:) Kogoś oko, wychwyci więcej różnych spraw piśmiennych. Jednak nie mogłem przesadzać, by zachować "siebie" Oczywiście, że gdybym był święcie przekonany, że jakiś wyraz w mym guście lub co, to bym nie poprawił. Ale tu jedynie→opko→przesadnie polubiłem🙂j:) -
Złudna lekkość ziarenek kawy
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To raczej dawne opko. w formie wiersza Odchudziłem tekst i zmieniłem to i owo:) ––––––––––/?--------------- siedzimy przy ławie ślicznie rzeźbionej kawałkiem gwoździa w pulchnej rączce trzymanego dzieciak rzeźbiarza widział ojca z talentem co umie stukać gdzie trzeba czasami puka palcem w czoło nie czyni tego zbyt często to skromny człowiek po pozorach nie sądzi szczególnie po wyglądzie gdy spojrzy w lustro przyjmie każdy widok nie to co człowiek zanim wybierze właściwy gdzie kawa wlatuje do spragnionej egzystencji by makiem wypełnić zardzewiałe czeluście wchłaniają gorący żar z nutką zniesmaczenia soków trawiennych rozczłonkowanie jaźni w kwadracie zamkniętym usilnie wybrzusza proste boki by okrąg idealny stworzyć wewnątrz pochylnia wieńcząca stół na kółkach inne bez stoją spokojnie lecz bardzo im nudno coś za niemożność czegoś przymus lub wybór walki by staczanie do przepaści odkładać do jutra kawa wypita do miejsca gdzie jeszcze nie fale źrenic lądują na podeszwach butów gdy akurat chichot losu w pełni podskoku za powolne oczy spojrzenie nie nadąża wbiec między podłogę a podeszwę do której opatrzność przykleiła papier ścierny jednak oddychamy z ulgą staczaniem można sterować zwalniać przyspieszać nawet wjeżdżać pod prąd na ile sił wystarczy żywimy nadzieję że za bardzo nie pogryzie tylko skąd brać na jedzenie dla niej? lecz ulga jest niestabilna jak wariat ujeżdżający normalność z pytajnikiem o sens za oknem cholernie niespełniony świat (z projekcji myśli zrodzony) często wzajemne wyklucza marzenia z możliwych dokonań paskudna kwadratura inności do pełnego okręgu kawa prawie wypita spodeczek wydaje odgłos ulgi nie przytłoczony ciężarem kubka z zawartością pragnień wygładzone fałdy mózgu szare komórki wystrzeliły w siną dal kolorów dziecko nadal rzeźbi realny świat potencjalnym gwoździem do trumny pomiędzy ziarenkami kawy chaotycznie rozsypane jeszcze bardziej przylegają do blatu