absurdalnie strzelam
jak pijany w sufit
nie moje sufity zastrzelam
amen poległy płasko
na ścianie płynie farbami
deszcz zawołany
porozbierał brud
dzielny on dzielny ja
Tak siedzi koło mnie
przemierzamy kraj
ja mam buty ona nie
ma ich na nogach
pociąg do Krakowa
dosyć szybko pisze
czyta białą koszulę
i czerwoną szminkę
z książką która zacznie
od nowa jej czyste życie
gdzie mi z zapachem
Twojego potu na szyi
do książki
Chodź oczy przyprowadź
do poideł, byle nie!
powidłami mnie zaskocz
choć tak zrobimy dom
na próbkę zdziwimy brwi
pchłami w ciepłym
kocu jedynackim będą?
c.d.n.
wczoraj mogło płakać
pole walki ożywiło się
nie rosą
a palcami rosy
przesuneło się
po splątanym słońcem
doczekanym ciepłem
dzisiaj mamy imiona
za dalekie jutro
będziemy teorią
Waga słowa się oparła
na przedmiocie troski
nieznacznie wychyliła
kieliszek w pośpiechu
opadł mnie lęk
o otwarte oczy świadomego
w.........o mnie
samego z wiarą na przestrzał
zostawiony lęk braciszku
Zło konieczne mniejsze odrobne
odrobinę za małe żeby mnie potępili
dromaderzy z woźnicami
dzieci rozleniwią się w niepogodę skulą
uszy wyprowadzone na posłuch
-szne rodzice dzieci kłębią
i ta bzdura jajo czy kura
Idę przytomnie z Tobą na głowie
z wami w kieszeniach
Józefino zapadła mi się noga
w bruku sztuka zieleni walczy
z natłokiem ludzi
i Pan tak szybko daje jeść
o Zielone Kostki odpoczywają
na ławce obok rowerów i Panów
A ja stygnę do reszty
józe fino!