Na ścianie wiszą lalki.
Są sztuczne, ale ładne.
Osobliwie śmieją się…
Dalej siedzi poeta.
Zamyślony notuje
w białym kalendarzu
i wystukuje równo.
Lalka porusza się.
Otwierają się okna
i zatrzaskują drzwi.
Stoi naostrzony pień.
Na ziemi rośnie trawa.
Prowadzi mnie narowisty koń.
Skaczę przez ogień.
Gleba jest gorąca i krwawa.
Zamykam próżno dłoń.
Na ziemi pokrzywy,
a słońce zachodzi.
Siła i wiara uchodzą.
Czy jestem żywy ?