Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

marekg

Użytkownicy
  • Postów

    762
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez marekg

  1. Ustronny poranek w oknie tykocińskiego zamku w dali samotność idąca łąkami most uśpiony w zaciszu stali jak wygięty szkielet ostygła tęcza nad wędrującą rzeką się budzi Mój synek nazywa go -most Golden Gate Chociaż tu Złote Wrota Żyją wolniej I rzadziej jeżdżą cadillaki
  2. w świeżo zmielonej pościeli przytuliliśmy się w małej kawie z ekspresu dnia kapie wybudzony sen bez cukru z odrobiną rozkoszy unosi w łyżeczce nagie ciała za oknem piernik i Kopernik w niebo gwiazdkowym hotelu
  3. dla święte­go spokoju uli­cy radości sma­ku ust uschniętych kaszta­nowych gości hałd liścias­tych kupek wys­traszo­nych jeży oniemiałych kobiet codzien­nych pejzaży i gdy słońce wrzesień w paździer­nik zaklina złoto idzie w górę z nieba krop­la spływa mo­da już jesienna dieta odmieniona... i gdy w rączki zimno w wieczór łapiesz doła ciem­no i cholernie pus­to dookoła wte­dy przy stoliku chruczy dzika krówka je­sien­nie polana schłodzona żubrówka
  4. @Antosiek Szyszka Dziękuję . To ma być teks piosenki , mam nadzieje udanej
  5. pamiętasz był taki magiczny park w kolorze żółtego sera na ławce siedział ten sam kot czasem samotna kobieta w odcieniu jesieni spadały kasztany zrzucając kolczaste skórki wtykaliśmy w nie zapałki tworząc rączki i główki a w oknie siedziała babcia i orszak jabłek czerwonych dom pachniał wieczorem i chrustem w piecu palonym wszystko było zwyczajne i tak kiełbasę nazwano nie było crunchipsów i musli tylko kożuch z owsianką co rano
  6. pamiętam to zimne spojrzenie w kolorze spranego błękitu słowa ubrane w czapki biegały mi po głowie karzeł obraził się i odszedł opustoszały myśli z twarzy spłynęła oczywistość rodząc kałuże drwin nie do śmiechu bywalcom szczęścia świat w biskupim odcieniu nie ma łez nie ma tła ale próbuję malować to jest jak twój poranny uśmiech w lekko niedogotowanej kuchni obrany z uczuć podgrzany bez pieprzenia
  7. na klawiaturze ulic czarna hiszpanka rozrzuciła nuty biały piesek rozkołysał wieczór zebrałem fortepian moich uczuć w kawiarni Chopin dopijał kawę wbrew wszelkim zasadom istnienia
  8. @miauczenie owies anonim , przedstawiciel osób r. męskiego
  9. taplam się bez kapelusza po wieczornym niebie gwiazdy huśtają bezkresem dziś smakuje nam świat w oknie chwila z księżycem zapach snu i księga marzeń w gęstej nocy nie ma słów są usta co zgasiły dzień przebraliśmy się w nagie ciała jak sobie pościelisz tak się pokochasz wpisz login i krótki pin zacznij od czarnej kredki w żarłocznej godzinie młodzi wtuleni w grzech zjadają siebie słychać odgłosy trawienia Artur rozrzuca wspomnienia niech wabią samotne kobiety kielich tulipana zamyka w dłoni dobranoc
  10. za szklanką morza ujrzałem brzeg kołyszący oddech duszy w tangu mocnej rakiji wiatr przegania chmury drwiąc z wędrowców na odległość w kierunku nocnego Istambułu W Pomorie jest katiusza i codzienny cerkiewny dzwon rzeźby samotności odganiam rankiem kawą i zakuskami każde morze mieni się inaczej Czarne pragnieniem przebycia samego siebie
  11. nigdy jak dotąd. @miauczenie owies nigdy o tym nie myślałem
  12. w nowym wcieleniu balkony rozdają kwiaty rudy kot dokańcza akt z zamysłem szczekania na przyjaciół aktorzy w ciepłym mleku sfermentowali noc kefir kefir kefir nadzieja na początek dnia za oknem zabrakło nieba dziś tylko ptaki i kawałek porzuconej chmury tramwaj rozjeżdża Żoliborz oczy szukają jesieni widząc konające kleszcze pod pachami mostu
  13. z płaszcza starego pianina zdejmuję śpiący kurz przyzwyczajam milczącą duszę do rzeczywistości i wystukuję nowy rytm pustka odbita zagubioną nutą na tarczy zegara odlicza czas bawi się naszym życiem wlokąc za sobą głos sumienia dlatego czasem wśród białych ścian szukam portretów wczorajszych dni
  14. wybieramy się w podróż na drugą stronę ulicy dziś nie przyjechał tramwaj 23 zbyt mokra i pusta jest ta niedziela rozdano tylko parasole w kolorach mocnego drinka bez promieni cytrusowego słońca każdy polał sobie z sumieniem ust koty owinięte w swoje mruczanki zagubiły własne ścieżki cztery łapki śpią w zaciszu dnia nie rzucajcie w niebo kamieniami niebo jest odporne na agresję
  15. kiedy powróciłem do swojego miasta najpierw zatrzymał się zegar potem pociąg na stacji zamknięto kasy prosimy zakrywać usta i nos krzyczał głuchy peron potem było cicho jak nigdy odkazić zdezynfekować przemyć maski maseczki twarz i gdzieś w oddali człowiek a jeszcze dalej bezludny świat pij koteczku pij jest już późno na ostatni kawałek myszy bez bajeczki i maseczki pomruczmy teraz na pustej ulicy kocie łby odpowiedzą echem
  16. to taki eteryczny wieczór w kolorze kwiatu pomarańczy narodzone słowa mrugnięcie rzęs i jeszcze słodycz obrana do naga lewą nogą odkrywasz dzień ciało jeszcze śpi w niedzieli pościel w błękitne kotki miauczy chromatyczny sen ucieka w pustkę w zgiełku wspomnień słyszałem o Tobie tu ślepcy szukają drabiny wolności dotyk miłość w rzece utopi i rzeczywistość skarcona facebookiem a ten blok to mój dom tylko oczy cudze w gęstwinie czasu zarasta ludźmi pętla grzechu na zaciśniętym niebie Bóg przestaje widzieć i nie widzi Ciebie
  17. opłyń mnie strumyku dookoła w mojej wyobraźni są ostatnie krople o smaku jesiennej ryby w herbacianym lustrze brzeg zieleni i stara owdowiała brzoza dwie sarny stare panny plotkują pod chatką szeptuchą w taki dzień nie robię zdjęć wolę uciec z moją kapuścianą głową i rozpłynąć w kolorach doczesności nie mam mnie mogę być Twoim autem ukochanym modelem zgrabnego rocznika martwym kelnerem podającym kawior a kiedy wracam las jest pełen grzybów które z zapałem wyrywają ludzie Muchomory
  18. w mglisty poranek samotna ogarnięta lękiem skryła się w moich dłoniach biała jaskółka z papieru
  19. kiedy drzewa mówią dobranoc zasypiam w lesie bez krasnoludków i sierotki Marysi w życiu każdy ma swoją noc ze słodkim niebem w kolorze czekolady i księżycem z innej bajki pierwsze koty za płoty tylko czasem słyszę pomruk zagubionego życia niespełnienie wyrywa świat ze snu to był strzał co szuka celu między ciałem a duszą konsumenta w aplikacji do św. Sebastiana jest tylko czerwień płaszcza i przybity wyrok śmierci ten człowiek był w kamizelce kuloodpornej a zabiły go ludzkie słowa
  20. idąc nie spotkałem człowieka był tylko pies marnotrawny i kilka bogiń wszystkie głodne i nagie grzech zerwał się z łańcucha gryząc niewiniątka w szczurzym pośpiechu chodnikiem przebiegły kolejne wieczory bez całusków nad dobranoc ostatnią windą zjechało przebaczenie rozdając espumisan wzdętym i roztargnionym na pohybel grabieżcom czas odbił się piwem
  21. kot nim zas­ko­wyczą bra­my miast ob­rasta w fiolet cze­goś ta­kiego nie ma są pus­te ramy wszędo­byl­ska nagość me­lan­cho­lia i trujący do­tyk ust człowiek ob­rasta w niemoc o dłoniach zimnych i oczach z twar­de­go kamienia
  22. zamyśliłem się czytając , prawdziwe
  23. pod sku­lonym słońcem bur­szty­nowe ko­nie stąpają za horyzont tyl­ko im ufa wiatr bojąc się szcze­rości kobiet marzy­cielom wys­tar­czy ka­wałek nieba i ka­mien­ne scho­dy donikąd rzad­ko ot­warte okno z niedopałkiem codzienności w spadających obłokach nasze usta z koniczynką beztroski podmuch dnia i ta cisza niemego szybowca słowa ocierają się o stukot zgubionej podkowy
  24. trzeszczący łańcuch i dwa gumowe pedały Bonjour Paris jazz na na początek z przepoconym shirtem po obłokach oniemienia w tęczowym koszyku chat noir i wiadomość dobre wino kup kotku co nie drapiesz w francuskie noce przeciwnie do tego rudego spryciarza i koniecznie teraz musi padać deszcz velib zostaw przy stacji Blanche twoja płochliwa- Ryża cnotka wieczorem z ulic grzechu uciekniemy do konfesjonału nocnych wyznań gardząc niesmakiem pa -Ryża
  25. uśmiechnęłaś się kołysząc księżyc na białej chusteczce jedna łza i kilka słów z dalekiej podróży szepczesz ciszo trwaj w anielskiej pieśni wiatr szumi dzwonem cerkiewne wrota otwiera noc w oddali płynie magiczna Narew nad horyzontem przebiegł kot wędrowny pielgrzym zapalił świece Sława Tiebie Boże nasz sława Tiebie i szepnął cicho widząc Pokrowę Matko Miłosierdzia -Dziękuje Ci gdzieś w blasku nieba na końcu wioski stoi przydrożny drewniany krzyż to taki niemy drogowskaz życia on wskaże drogę i otrze łzy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...