Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marekg

Użytkownicy
  • Postów

    749
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez marekg

  1. @befana_di_campi Miło @Jacek_Suchowicz Dziękuję
  2. usiąść posiedzieć wyrównać oddech otworzyć książkę na przypadkowej stronie odnaleźć siebie dzień i tak minie mniejsza z nim tylko ten autobus jest dziś punktualny
  3. a może morze jesteśmy sami bez uniesień bez fal namiętności noc otula nas rybim ogonem łuszczą się sny rozmaite zimno drapie się za głowę panele podłogowe imitują mokry piach i senną plażę na odludziu chore zatoki dokuczają nieobecnym dryfujące myśli wyrzuciło na brzeg zrywamy się zachłannie każdy w swoją muszlę
  4. są sny płytkie są sny głębokie w których tonę na brzegu dnia śnię gdy nie mogę zasnąć żadnej metafizyki pod poduszką niebo wplątało się w skrzydła wędrownych ptaków
  5. zapachniało deszczem zrywasz kwiecień las zapładnia las na krótko zapachniało miłością jak zwykle o tej porze słońce przetoczyło się między nami jesteśmy jednoroczni
  6. budzę się po intymnej stronie nocy nagie gwiazdy pukają do okien czasem ubieram się za miasto twój tatuaż pachnie kobietą wilki wyją na skórze
  7. @kwintesencja Dziękuję . Poprawione oczywiście
  8. wszystko ułożone jak w katalogu który otwieramy na ostatniej stronie wiem zaczynasz się od słowa dobranoc naoczni świadkowie twierdzą że twoje kruche ciało uśmiecha się czasem w lustrze jest w zestawie kilku wierszy które znikną bezpowrotnie
  9. we śnie nieprzespanej nocy wiersze siedzą na przystanku jak zwykle spóźnione kulawe ostatni tramwaj w kolorze gwiazd przedziera się przez stare miasto ulice plączą się między słowami wykropkowane brukiem otwieram się na ostatniej stronie w oknach botoks czekam na ciebie i mój elektrokardiogram
  10. siedzimy w cudzym miejscu w pomruku poranka łaszą się niczyje dachowce trzy lustra jedno słońce w cyfrowej wersji damsko- męskie cień ociera się o wycieraczkę szósta za chwilę będzie czytasz wierszem poradnik dla zagubionych
  11. dzień rozkwita z zachwytu moknie znieczulony czytam strona po stronie godzina po godzinie wbijam się między gwoździe ostrych słów na końcu zdania dzwoni telefon nawet nie wiesz jak często nie potrafię go odebrać
  12. pod pałacem nadgryzam dzień pierwszy kęs o smaku deszczu w ociemniałym spojrzeniu miasta gryzą mnie (bez)pańskie psy marzenia gdzieś na kolejnej stronie we wstępie kilka uwag o życiu i raju zakochanym w Bogu zero pragnień zero cukru dbam o każdą pulsującą chwilę odmawiam piwa o smaku dzielnicy i nowennę pompejańską z zagubionym tylko pozostały rowery mknące ku zielonym światłom dzwoni telefon cień kwiatu przebija się przez ekran
  13. krzyże wieczne za mnie mówić będą śnili mi się ludzie z teatru na bezsenność w (nie)namalowaną noc płoną gwiazdy niebo zmienia kolor zrozum ciszę w rozerwanych słowach chowam się za wykrzyknikiem
  14. przeszedłem przez wers kolejny teraz włączę na chwilę świat jest niedziela ta sama i nieobowiązkowa myśli ubrane w czapki biegają mi po głowie
  15. za drzwiami słyszę klucz żurawi w nowym tekście nie chowamy się do szuflady łączy nas miłość do czytania i pisania czasem bazgrzemy po murach naszej wyobraźni czasem jest wiosna czytam zielone strony twoich wierszy
  16. @Jacek_Suchowicz Dziękuję za komentarz . Bardzo ciekawa sugestia . @tetu @tetu Pozdrawiam serdecznie . Dziękuję za miły komentarz.
  17. spaceruję w świecie nieobowiązkowym ani jednej myśli w głowie ani żywej duszy nie odbieram telefonów w zaakceptowanej ciszy głos morza tylko mewy przesiadują na moich słowach rozdziobując porywisty wiatr w tle krajobraz zrywa się do lotu
  18. w zrozumiałej wersji wiosna przybiera okoliczne kolory przestrzeń dojrzewa zieleń rozkwita w innym folderze nienamalowane ptaki przylecą jutro zerkam przez okno od czasu do czasu
  19. Warszawa Zachodnia zbudzony Flixbus odrywa światła od rzeczywistości podróż to pragnienie plecak i mapa z oknem niebo otwiera wiosnę pierwszym kluczem żurawi
  20. wyrażam się stosownie w zaistniałej sytuacji mleczny bar między pomidorową a rosołem czerwona tacka na spodeczku napis Warszawa ulica po drugiej stronie brzęczy autami w oczekiwaniu na wieloowocowy kompot nic poza życiem się nie dzieje poezja wyczekiwanego smaku na zimnej patelni jajka rozbite na nowo skradam się niesmacznie
  21. a od kamienia jest tylko rzut i słowo zamienione w pięść ułamki sekund dzielimy na nowo wulgaryzmy unieważniamy po drugiej stronie w maślanej przestrzeni trójkolorowe ptaki malują niebo zachodzi nieistniejące dziś słońce wiatr rozrywa pejzaż trójmiasta
  22. wybuchnęłaś wiosną uśmiechem po lewej stronie wiersza musiało się wydarzyć to niedzielne spotkanie zagubiona jaskółka co prawda były dwie nad krawędzią pustej kartki zanim pojawiły się słowa czekałem na końcu zdania padał deszcz a ty recytowałaś swoje niebo
  23. uwielbiam samotną uliczkę jestem tu samotny mało istotne znaki drogowe i nieodmalowane zebry na schodach pachnących kawą pożegnanie z Afryką istotnie prowadzę rozmowy niekontrolowane
  24. w oknie przemija dzień pijemy ten herbaciany wieczór na rozsypanych puzzlach w strukturze późnego nieba odgłos żurawi i grafitowe chmury resztę kolorów pozbieramy jutro jeszcze ostatni łyk słońca zobacz siny wiatr rozrzuca pierwsze sny marcowe koty przeżywają swój pierwszy romans
  25. w poezji nocy nieuformowany księżyc kilka wersów dalej gwiazdy brodzą w swoich maskach stanąć i patrzeć z innej nie ludzkiej perspektywy nie mamy się co spieszyć po zawarciu związku małżeńskiego oddaliśmy się od siebie niemałżeńskimi krokami
×
×
  • Dodaj nową pozycję...