Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sekret

Użytkownicy
  • Postów

    231
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Sekret

  1. @Maciej_Jackiewicz Tak, wiem, że z przymrużeniem oka, ale i tak wrzuciło mi się w oczy ^^ Nie wydaje mi się, żeby to były jakieś zbędne detale, a raczej ważne szczegóły. Co do matriarchatu, to niestety nie masz racji. Na dworach królewskich takowy nie panował, a narodził się właśnie jakoś w paleolicie, czego dowodem jest gliniana figurka Wenus z Willendorfu. Generalnie matriarchat jest związany z kultem Bogini Matki/Wielkiej Macierzy, bóstwa kobiecego najczęściej utożsamianego z ziemią i płodnością (staroegipska Izyda). Tak, kobiety wtedy "były od rodzenia", ale ich rolę ukazywano w kulcie płodności. Pozycja kobiet osłabła później, i to z wielu przyczyn, na pewno jednak za centrum rozkwitu matriarchatu nie można uważać królewskich dworów. Takowe istniały i w renesansie, a była to epoka największego prześladowania kobiet uczonych tzw. czarownic (o dziwo nie w średniowieczu). Tak czy owak historia matriarchatu jest znacznie dłuższa i narodziła się już w prehistorii.
  2. Specjalistką ds. gatunków wymarłych nie jestem, ale na mamuty to się chyba polowało za pomocą oszczepów i tworząc zasadzki. Rzucenie kijkiem w taką kobyłę mogłoby co najwyżej sprzątnąć z niej nieco kurzu, a nie ją zabić. Co więcej, na mamuty polowano raczej rzadko, a nie "zawsze". Jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu myśliwych jak np. złamana kość, a takiego mogli doznać podczas walki z mamutem, oznaczał dla nich wysoce prawdopodobną śmierć. Na jakie zwłoki zwierzęcia wszedł Umba, skoro wnętrzności zostały wyjęte i częściowo upieczone? Swoją drogą, nie wiem czy wspólnotę plemienną można nazwać "jedyną prawdziwą demokracją". Głos w niej mieli głównie ci, którzy wykazywali się siłą - i nie mówię tu o sile argumentów - ewentualnie kobiety, ale również nie przez wzgląd na wartość opiniotwórczą, a raczej z uwagi na swą płodność. To w prehistorii właśnie narodził się matriarchat. Więc jakaś ta demokracja dla mnie jest, delikatnie ujmując, szemrana.
  3. Zauważyłam wiele niepotrzebnych powtórzeń wyrazów "gabinet" i "doktor". Zwróciłabym również większą uwagę na interpunkcję, która czasem jest, niekiedy jej nie ma, a i bywa, że jest, lecz w złym miejscu. Spodobał mi się wgląd do wspomnień doktora Kota, niemniej jednak motywy migających lamp oraz pisanych krwią dat na lustrach uważam za dosyć trywialne.
  4. To pierwsze napisane przez mnie opowiadanie, które "popełniłam" właśnie dzisiaj. Dodatkowo jestem trochę na kacu, dlatego liczę na Waszą wyrozumiałość. Wrzaski z otwartego umysłu spłoszyły wieczór na zamkniętym krużgankami dziedzińcu. Siedziałam wtedy przy stole, spoglądając na opustoszały plac. Właśnie rozpuściłam guaranę w wodzie, by następnie pozwolić samej sobie rozpuścić się - lecz tym razem w wywodzie - a był to wywód Witkacego o idealizmie i materializmie. To w tym momencie napadło na mnie stado rozwścieczonych myśli pozbawionych kagańca, które skakały sobie nawzajem do gardeł czyniąc mnie biernym obserwatorem psich walk. Doszłam do wniosku, że powinnam robić zakłady o to, który z tych bezpańskich psów walczących ze sobą w mojej głowie wygra. Schyliłam się, by wyjąć z szuflady zżółknięte żetony otulone zielonoszarym meszkiem powstałym, gdy niegdyś w przypływie zmęczenia wrzuciłam je - zamiast kostek cukru - do herbaty. Jak się spodziewacie, herbata o posmaku zakurzonych żetonów wcale mi nie smakowała, dlatego zostawiłam ją i leżała tak pozostawiona jeszcze parę tygodni. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem niechlujem, ale – wy wiecie przecież - jest dokładnie na odwrót – nie cierpię marnować czegokolwiek, nie zważając na to czy mówimy o jedzeniu, herbacie czy czasie. Żyjąc w zgodzie ze swoim sumieniem, nie mogłam więc tak po prostu wylać wywaru, który nie odpowiadał moim kubkom smakowym. Pozwoliłam zamienić mu się w gąbczasty meszek otulający żetony, tym sposobem podarowując herbacie drugie życie. Kochani, szanujcie herbaty! Ich napar skrywa energię życiową roślin, które w tym teatrze zagrały skromną rolę fusów. Wyjęłam żetony z szuflady, przyglądnęłam się jeszcze raz walkom psich myśli w mojej głowie i wyjęłam notes. Rozpisywałam prawdopodobieństwa odnośnie zwycięskich walk szczekających wątków. Niestety, czy to przez fioletowe światło księżyca padające na moją twarz, czy to na skutek długotrwałego wzmocnienia synaptycznego, przypomniałam sobie pewną indiańską przypowieść. Mówi ona w zasadzie o tej samej walce dzikich zwierząt w sercach ludzi, której ja wtedy doświadczałam, a morał przypowieści brzmi mniej więcej tak: wygra ten wilk, którego będziesz karmić. Sentencja ta może i jest mądra, ale to ona pozbawiła mnie chęci do robienia zakładów. Cała zabawa zatraciła pierwotny hazardowy charakter, a z biernego obserwatora uczyniła mnie sędzią. Jak się zapewne domyślacie, musiałam poszukać ryzyka na zewnątrz swojej głowy, a ponadto trzeba było znaleźć tym dzikim psom jakieś schronisko. W dużym skrócie – tym schroniskiem i ryzykiem w jednym okazała się Lady Bardot. Niemniej jednak zacznijmy od początku… Porzuciłam żetony zostawiając je rozsypane na stole. Ubrana w aksamitną perłową suknię o dekolcie ciasno otaczającym szyję i zmarszczonych rękawach ruszyłam ku drzwiom. Gdy chwyciłam za wysadzaną opalami klamkę, usłyszałam wyraźne szczeknięcie: - Życie człowieka jest powieścią spisaną na kartkach pamięci! Zignorowałabym ten dziki i poniekąd romantyczny aforyzm, gdyby nie to, że chwilę później dobiegło do mnie drugie donośne szczeknięcie: - Standhall pisał, że powieść to jest zwierciadło, które obnosi się po dziedzińcu! A na to inna rozjuszona myśl warknięciem odpowiedziała: - Na gościńcu! Nie na dziedzińcu, nieuku! Sami rozumiecie, że musiałabym być kretynką, żeby nie skojarzyć tych faktów. Jestem człowiekiem, człowiek jest powieścią, a powieść powinna być jak zwierciadło, w dodatku mieszkam na zamkowym dziedzińcu, ale w każdej chwili mogę znaleźć się na gościńcu. Poczułam to coś – znany mi nieoswojony zew, z którym spotykam się już od lat i wciąż mi się nigdy nie przedstawił. Musiałam to coś sprawdzić, a następnie ubrać w królewskie szaty kuriozalnej syntezy, czymkolwiek by „to coś” nie było. Odniosłam wrażenie, że łącząc ze sobą rozmaite elementy układanki, znajdę się o krok bliżej do poznania prawdy uniwersalnej. Dlatego wróciłam do komnaty i zabrałam ze sobą lustro (do dziś nie wiem dlaczego chwyciłam akurat to wielkie i potężne zamiast podręcznego i przed wszystkim - mieszącego się w dłoni). Z całą pewnością kierowało mną przeznaczenie podobne do fatum, jakie wisiało nad Antygoną. Natura obdarzyła mnie szerokimi barkami i rozłożystymi rękoma, dlatego byłam w stanie objąć kolosalne zwierciadło i zejść razem z nim zamkowymi schodami. Przygotowana na najbardziej porywającą wyprawę ostatnich dwóch dni, chwiejnym krokiem wyszłam na dziedziniec. Gdyby ktokolwiek mnie wtedy zauważył i zapytał dlaczego młoda dama przechadza się samotnie późnym wieczorem po dziedzińcu targając przed sobą monumentalne lustro w miedzianej ramie, odpowiedziałabym mu, że wierzę w legendę o bazyliszku żyjącym w zamkowych lochach. Lustro zaś niosę właśnie po to, by uchronić się przed spojrzeniem potworowi prosto w oczy. Gdybym bowiem się z nim kiedy spotkała, ujrzałabym śmiercionośny wzrok gada w odbiciu zwierciadła i - ha! - tym samym uszłabym z życiem. Ta osoba, słysząc moją historię, uznałaby zapewne, że jestem jakąś pomyloną wariatką. Ale sami rozumiecie, kochani, że wersję z bazyliszkiem prościej byłoby mi wytłumaczyć i szybciej pozbyłabym się natręta. Na szczęście dziedziniec stał opustoszały. W ucieczce poza zamek towarzyszył mi jedynie fioletowy blask Księżyca. Ametystowe palce lunarnych promieni muskały mnie zaczepnie po obojczykach jakby były świadome, że to właśnie na nich mam największe łaskotki. Przyjemność splątana z ekstazą węzłem cielesności nie trwała jednak długo. Och! Właśnie wtedy szaleńcze i wygłodniałe wilki w mojej głowie ujrzały światło mistycznego Księżyca, do którego zawyły wspólnym skowytem. Strwożona ich wrzaskiem upuściłam lustro, którego zwierciadło rozsypało się w szklane arkady oddzielone od siebie rysami, jakby wąwozami. Mam nadzieję, że rozumiecie sytuację i jesteście w stanie pojąć jak przykro mi się zrobiło, gdy ujrzałam rozbite lustro, które danego wieczora miało być mi metaforą ludzkiego życia. Och, nie warto przywiązywać się do myśli ani podążać ich sentymentem! Z zaświatów emocji nawiedzają nas rozmaite dusze, a ta, której oddech poczułam na swoim ramieniu nosiła dumne imię Rozpacz. Spoglądając na pechowe zwierciadło, nie będąc w stanie okiełznać wyjących wilczurów, uroniłam jedną jedyną łzę. Nagle nastała błoga i jednocześnie świętokradcza cisza. Najwspanialsza symfonia, jaką umysł jest w mocy skomponować. Zostawiając beztrosko lustro na placu dziedzińca, wróciłam do ukochanej komnaty. Przyrządziłam ponownie napój z guaraną oraz powróciłam myślami do wywodu o materializmie i idealizmie, ukradkiem wspominając wieczór. Ktoś mógłby powiedzieć, że w zasadzie to nic zajmującego się nie wydarzyło, ale dla mnie, kochani, był to fascynujący swym powabem wieczór. Nie wiem czy wilczury wprowadzające do mojej głowy chaos i bawiące się w jego entropii przestraszyły się łez lub czy też się nimi napoiły, najważniejszym mi się zdaje fakt, że wszystkie one uciekły z podkulonym ogonem. Wtedy mogłam kontynuować swą podróż i wrócić do sensownych rozważań. A że znacie mnie i wiecie, że kocham nazywać wszelakie rzeczy – od więdnących paprotek, które to więdną, bo w jakimś szale omyłkowo wylewam na nie koniak – przez biżuterię, po nawet prezenty nazwane imionami osób, które mi je podarowały - to i łzę, którą wówczas na placu dziedzińca uroniłam, nazwałam właśnie Lady Bardot. Och, znacie mnie, moi bliscy! Jestem wiecznie oddana przelotnej i nieuchwytnej impresji, nic więc dziwnego, że ponownie się z Lady Bardot nie spotkałam. I to jest, kochani, najwspanialsze w emocjach! Oczyszczają strudzone niejasną wędrówką umysły, dlatego – błagam! - okazujmy uczucia częściej – płacząc lub śmiejąc się, malując bohomazy, pisząc elegie, śpiewając serenady albo tańcząc kankana! A wszystko to Wam opowiadam, bo zapytaliście się mnie, kochani rodzice, dlaczego przyszłam na dzisiejszą kolację odziana w suknię, która nie spełnia oczekiwań Waszej jakże wyrafinowanej estetyki. Przypominam więc ponownie, że mam jedną parę oczu, których kąt widzenia nie pozwolił mi na zauważenie ciemnobrunatnych plam hańbiących jedwabne włókno. Nie wiem kiedy ani gdzie się tak poszargałam, ale w mojej mocy nie było zauważyć owych drobiazgów, gdyż – powtarzam po raz dziesiąty - nie posiadam już w swojej komnacie lustra. I nie wiem również kiedy zdecyduję się na zakup nowego – wszak chowam obecnie do luster urazę, z której historią pozwoliłam sobie podzielić się z Wami, tak jak dzieliliśmy się przed chwilą opłatkiem.
  5. Gwiazdy spadają, jakby ludzkie głowy pod bezlitosnym ostrzem kata, lecz niebo - ono wciąż nieruchome, skowytem swym zagłusza całość wszechświata. Nie dziw się rozgniewanemu niebu, bo to przygwożdżone zostały do powłoki jego – lwy, byki i ptaki… Gwiazdozbiór to najpiękniejsza nazwa dla klatki ukazująca kunszt sztuki niewolnictwa. Ktoś śmiał umieścić kruka z orłem na sferze czarnogardłych marzeń, jakże więc zaznać mają wolności dzikie zwierzęta, raz stanąwszy się srebrnym witrażem? Lamentem objąć domy tylko deszcz jest w stanie, a łzy jego - rozumujesz - niebiańskich istot jest to płakanie. Jeśli więc nie czujesz w życiu nazbyt wiele, prócz gorzkości, w niebie nad tobą - nie dopatruj się winy, w gwiazdach dalekich - nie szukaj litości.
  6. Czas należy rozpatrywać w formie czasoprzestrzeni, na którą wpływ wywiera chociażby grawitacja. Nie wiem również czy poprawną formą nie jest "nic nie wywiera na niego wpływu". Musisz popracować nad interpunkcją, bo niestety oczy to mi już krwawią. Końcówka mi się podoba.
  7. Przypomniały mi się moje wczesno nastoletnie lata. Łap Plusika :3 Niby nie powinnam, ale czuję nostalgię. To pewnie syndrom sztokholmski. Zabawne.
  8. Skojarzył mi się z utworem "Jessica" ;) Ale tutaj troszkę więcej sztuki jednak dostrzegam.
  9. Wtórne wykwity wyleniałych łożysk płaczą nowonarodzone, nie chcąc wpaść w tę egzystencję – ponownie? Horda niebieskich dziewczynek poluje na szpiki kostne, a w oddali marynarz zawiązuje węzły chłonne skromnym rachunkiem prawdopodobieństwa. Jeśli porażka – Wyrzucić za burtę! Gdy sukces – Boskiej władzy chwała! Dla mnie, w prawdzie - chała, ponadto… Pojemniki na mocz, krew, kał – och i ach! Z ich barw utworzę flagę Etiopii, by móc przebiec slalomem między materacami na stalowych prętach na których spoczywa sina padlina, doniosły wznosząc okrzyk: „Pomoc dla Afryki! Pomoc dla Afryki!” Pomarszczone rozszczekane strzykawki nie zrozumieją tego performance’u. Całe to miejsce śmierdzi mi nadzieją - wychodzę. Bo... Właśnie zaczyna się Happy Hour w moim ulubionym barze - tak, tym z tablicy Mendelejewa, być może powinnam zostać lekarzem? W zasadzie - lub w kwasie - zwykłam przecież gorączkowo nazywać innych ludzi moimi braćmi i siostrami.
  10. @dmnkgl Dzięki za komentarz. Szczerze powiedziawszy, nie chodziło mi tutaj o myślenie nad przyszłością - warto mieć przecież plany. Niemniej jednak nie ma - moim zdaniem - zbytnio co obarczać tę przyszłość naszym balastem emocjonalnym. Warto działać, ale i cieszyć się nadmiernie z tego, co jeszcze nam niedane, a i martwić się tym, co może się stać (a może się nie stanie?) - to dla mnie taka ludzka rzecz, ale odbierająca nam pewien spokój ducha. Przyszłość nas wszystkich dotyczy, ale jakoś - skoro tutaj możemy rozmawiać - ci "przyszli mi" daliśmy sobie jak dotąd radę :) To tylko, naturalnie, mój baaaardzo subiektywny punkt widzenia. Ogólnie to dzięki wszystkim za komentarze, ale nie chcę robić zbędnego spamu w Waszych powiadomieniach ;)
  11. Ni to ostrzeżenie, a prędzej zaproszenie :] Kto nie błądzi, ten nie szuka, a warto przecież szukać, bo powątpiewam w istnienie osób, które naprawdę wszystko mają. A czarno-biała owca na pewno zarobi więcej na swojej owczej wełnie, bo sprzedawałaby ją w dwóch wariantach kolorystycznych zamiast tylko w jednym (a to ona przecież zarobi, skoro pasterza nie ma). Bardzo podoba mi się delikatna forma wiersza kontrastująca z zaczepną treścią. Pozdro!
  12. Miękką otchłań ścielą purpurowe pióra, konstrukcja oparta na spawających się fraktalach, murach sądów a posteriori i a priori
  13. @Tomasz Kucina Jak sam zauważyłeś wcześniej, każdy ma prawo do swojego własnego odbioru utworu i skojarzeń, które mu przyjdą do głowy. Dlatego napisałam o skojarzeniach, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Zaś warto zwrócić uwagę, że do solipsyzmu czy fizyki odniosłam się w kontekście twoich dalszych wypowiedzi (nie pisałam o nich od czapy, mój pierwszy komentarz tyczył się stricte wiersza, ale dalej to już ty popłynąłeś w rozmowę o tym, że nic nie jest w życiu pewne i tak dalej, i tak dalej...). Nie potrzebuję ochłonąć, bo wszystko co piszę jest pisane tonem spokojnym, w przeciwieństwie do Ciebie - osoby, która proponuje mi psychoanalityka. A umówmy się, nikt tego w Internecie nie robi z "czułości", tylko po to, by w pewnym sensie obrazić drugą osobę. "Napisałem tylko, że metafizyka jest wszędzie, bo nic nie da się udowodnić, tylko i aż tyle." - no i tu postawiłeś tezę, na którą odpisałam. Tak jak ty dałeś tezę i zacząłeś wybiegać poza sens swojego tekstu udowadniając coś z grubsza innego, to nie dziw się, że podjęłam ten temat. Ta dyskusja nie narodziła się z niczego. Musisz spojrzeć na świat nieco bardziej z dystansem. Dla osoby nie będącej katolikiem, Bóg katolicki jest tym samym, czym są inne bóstwa - stworzyciele. W zasadzie zarówno bóstwo A, jak i Bóg katolicki stworzyli (w różnych wierzeniach) świat i nadali mu taką, a nie inną moralność, więc odwołanie się do nich jako do tego samego - dla potrzeb uogólnienia - jest poprawne. To tak jakbym ja wierzyła w to, że Ayahuasca jest napojem od Bogów - i mam prawo w to wierzyć, wielu nawet ludzi wierzy, dla mnie to kwestia otwarta - ale negowała, że jak ktoś mówi ogólnie o napojach (że się je - np. połyka), to na pewno nie mówi o moim napoju Ayahuasce, bo to inna sprawa. Kiedy rozmawiasz z innymi, lepiej zachować dystans do swojej wiary katolickiej. Inaczej z nikim, oprócz zagorzałego katolika, nie dogadasz się. Tak mi się wydaje. "Wynika z tego, że dyskutujcie sobie o tym w prywatnych rozmowach na portalu, " Nie, nie dyskutujemy. Dziwny pomysł, a wręcz teoria spiskowa. Fakt, że byłam w stanie napisać o tym swobodnie, wynika z zupełnie innej rzeczy: jestem empatyczna, wyłapuję szczegóły/detale oraz umiem czytać ze zrozumieniem. Jeżeli Pan Ropuch pisze, że mu przykro, że tak zinterpretowałeś jego filmik (a film wcale nie był - w porównaniu do wielu filmów nawiązujących do religii - "ostry") - to znaczy, że mu przykro i zdziwił się Twoją nadmierną reakcją. Podobnie Natuskaa napisała, że przez chwilę czułaby się, jakbyś ją nawracał - to oznacza, że poczuła się osaczona (i jak widzę po najnowszym komentarzu - miałam rację, a nawet dostałam podziękowania, za które mi miło). Na tym polega empatia, dystans do ludzi i ich wypowiedzi, czytanie ze zrozumieniem. To nie ze mnie emocje buchają. Naprawdę mam przytoczyć fragmenty? Średnio mi się chce cytować teraz twoje wypowiedzi, ale no chociażby twoja reakcja na filmik z Jim Carrey pisana (o ile dobrze pamiętam) capslockiem, twoje nagminne poczucie bycia urażonym, a nawet brak jakiekolwiek grzeczności w stosunku co do rozmówcy w Twojej poprzedniej wypowiedzi - to właśnie sygnał tracenia kontroli nad swoimi nerwami. Why so serious? W zasadzie, to nic tu po mnie, ja zmykam - ku jakże mojemu niezdziwieniu - tak jak inni.
  14. Zamknij bezładne byty w jaśniejącej iskrze zatapiając nad jeziorem wisielcami nagie liście, wrzask ich tonących koi serce me, cienie zwołaj w jeden półmrok na danej nam kniei, w gąszczu której przyroda ani dusza nie są explicatio Dei Pragnę ujrzeć jednaką czerń Opowiedz kwiatom tych dębów kim był bóg, a czym zbawienie One zerwą się w dół z koron drzew sycąc choć - ziemskie - wciąż przecież podniebienie Lecz czy róże nie więdną jakby piękniej? Opuść swą duszę z ramienia, wędrowcze To tylko sposób, w jaki uciszamy las, by pozwolił dojść do głosu gwiazdom.
  15. @Tomasz Kucina Po prostu nie widziałam sensu potwierdzania tego, że każdy ma swoje odczucia, bo to pewien aksjomat w rozmowach, który z definicji, przyjmuje się bez dowodu. Stąd zdziwienie. Nie widzę korelacji między piciem zielonej herbatki/wyluzowaniem a rozmowami na tematy bardziej skomplikowane od komentowania pogody za oknem. To, że coś rozumiem, nie oznacza, że się z tym zgadzam lub - że uważam to za dobry opis danego zjawiska. W żaden sposób nie mieszam fizyki z metafizyką. To Ty to zrobiłeś w momencie, w którym do swojej ogólnej wizji świata wmieszałeś fizykę, a w zasadzie - przy zasadzie Heisenberga - napisałeś to samo, co ja. Nie odwracaj kota ogonem. Nie napisałam, że subiektywizm równa się solipsyzmowi. Lecz uciekanie się do subiektywnego rozumienia wszystkich pojęć, dąży powoli do solipsyzmu. Ja, mimo wszystko - uważam, że na dzień dzisiejszy jesteśmy w stanie mniej więcej coś udowodnić w ramach systemów, które stworzyliśmy. Stworzyliśmy też bóstwa, w które wiara jest sprawą indywidualną. Mnie tam interesuje jedynie to, by ta wiara nie ograniczała innym pokoleniom dostępu do wiedzy, nie przyjmowała stanowisk politycznych i żeby - na litość kocią! - dało się jakoś normalnie wypisać z KK, bo dokonanie aktu apostazji trudniejsze i bardziej czasochłonne jest od oczekiwania na refundowaną operację chirurgiczną w ZUSie. A przed wszystkim - nikt Cię tutaj nie atakuje. Pojawiają się jedynie losowe spostrzeżenia, które - zdaje mi się - w mylny sposób nad interpretujesz. Buchające z Ciebie emocje nie są adekwatne do ogniska, przy którym się ogrzewamy. Nie pochlebiam korzystania z argumentum ad populum, więc jedyne Twojej refleksji pozostawię to, że zarówno ja, jak i Pan Ropuch lub Natusska poczuliśmy się z lekka "osaczeni" twoimi reakcjami. Swoją drogą, to również ciekawe studium przypadku. Nie wiem czy Twój odbiór mojej wypowiedzi jako agresywnej nie jest spowodowany drzemiącą w Tobie niepewnością/lękiem (o którym rozmawialiśmy) lub wewnętrzną burzą - takie krzywe zwierciadło. Ale to w sumie nieważne. Tak czy owak, wszystko co tutaj pod tym tematem ktokolwiek napisał, było jedynie luźnym spostrzeżeniem/nawiązaniem/pytaniem. Możesz się czuć ze swoim światopoglądem bezpiecznie na tym forum, bo tutaj każdy wyznaje jakiś inny, tak mają artyści. Myślę, że nie powinieneś angażować się tak bardzo emocjonalnie. To trochę peszy i odbiera powagi, moim zdaniem. Pozdro!
  16. @Tomasz Kucina Pierwszy akapit Twojej wypowiedzi był niepotrzebny. To oczywiste, że w moim komentarzu, z zaznaczeniem słów "mi", "dla mnie" - mówię o swoich odczuciach. Co do frazeologii, to oczywiście popłynęłam nieco w filozofię. Moim zdaniem człowiek świadomy niebezpieczeństwa, posiadający wiedzę na jego temat, nie odczuwa lęku. Racjonalna analiza sytuacji zawsze ochładza emocje, w tym irracjonalny strach (strach jest dla mnie zawsze irracjonalny - albo mamy na coś wpływ, albo nie. W pierwszym przypadku jesteśmy w stanie oszacować skuteczność naszych działań i je podjąć, jest szansa, że powstanie presja, w drugim przypadku do sytuacji należy podejść stoicko, ewentualnie co niektórzy odczują bezsilność). Tak jak wspomniałam, strach jest zawsze irracjonalny i zarówno w świecie zwierząt, jak i ludzi - najczęściej jest spowodowany niewiedzą (boimy się tego, czego nie znamy) i skutkuje agresją (która jest nieudolną postawą obronną). Warto rozróżniać w tym wszystkim strach/lęk od ostrożności. Moim zdaniem, warto być ostrożnym, lecz niesłusznie jest się po prostu bać. Zwłaszcza, że strach często powoduje odrzucenie całego spektrum przedmiotu naszego lęku, a to zamyka nas na interesujące możliwości rozwoju. Nawet w mętnej wodzie udawało mi się nieraz znaleźć ładną muszelkę do kolekcji dla mojej mamy. Tym razem to ty odebrałeś moją wypowiedź zbyt dosłownie. No ale to już dyskusja filozoficzna. Co do sieci - tak jak wspomniałam - mam świadomość, że była to metafora. Ale rozbawiło mnie połączenie słów "niegodziwa" i "sieć". I w tym przypadku nie ma naprawdę nic zaskakującego. Sieć w rozumieniu połączenia ludzi poprzez Internet jest słowem dosyć nowoczesnym, związanym z technologią, dziedzinami wiedzy/umiejętności/czegokolwiek typu Internet of Things, digital marketing, social media - tak czy owak to słowo w tym rozumieniu jest w miarę nowoczesne. A słowo niegodziwy jest zupełnie z innej bańki - jest przed wszystkim związane z moralnością. Postępować niegodziwie znaczy tyle co postępować niehonorowo, nieszlachetnie. Najczęściej z tym słowem spotykamy się, gdy - przykładowo - czytamy książki "starej daty" lub wypowiada je osoba szczycąca się mianem druida/innej ważnej persony związanej ze światem duchowym. I słowo to jest piękne, również w brzmieniu, ale jej charakter/rys historyczno-znaczeniowy stoi w kontraście z nowoczesnym słowem "sieć". A takie kontrasty (małe dziecko w za dużych butach, dresiarz spod bloku na białym rowerze z różowymi wstążeczkami, złowieszcze i wściekłe kociątko) bawią - stanowi to jedną z podstaw komedii. Być może nie odbierasz tego w ten sposób, ale dla mnie te dwa słowa są z zupełnie różnych epok i nie pasują do siebie, dlatego mnie rozbawiły. Podobne rozbawienie odczuła kiedyś moja dawna polonistka, gdy jedna z uczennic opisując obraz Leona Bonnata wspomniała o tym, że w centrum planu znajduje się "roznegliżowany Hiob". W tym wypadku ta fraza naprawdę brzmi komicznie, bo opisywało biblijnego Hioba przymiotnikiem zapożyczonym z brukowców i telegazet. Niedopasowanie wyrazów brzmi niepoważnie. Tak, mam świadomość, że słowo "typowy" zostało użyte przekornie. Niemniej jednak, by określić ten świat jako "typowy", musiałeś go opisać, wydobywając z niego esencję - jego najważniejsze składniki. To wszystko. Myślę, że za bardzo się rozdrabniasz nad własnym dziełem, które - jak sam zauważyłeś - trudne w przekazie nie jest. Co do kompów - to rozumiem, że słowo "tanie" miało wyrażać coś innego niż cenę. Moja wypowiedź jest po prostu ironiczna. Bo widzisz, zasadniczo jesteś przeciwny materializmowi (wyrażasz ten sprzeciw jasno - to szatan nauczył nas biegać za dobrami materialnymi), ale można zauważyć zabawny i psychologiczny szczegół: ten materializm, który potępiasz, tkwi w twojej podświadomości, bo inaczej nie skojarzyłbyś słów "zły/słaby/głupi/wstaw dowolny przymiotnik pejoratywny" z taniością. Wykorzystanie tego przymiotnika w tym kontekście było, moim zdaniem, jak samobój podczas meczu piłkarskiego. I nie, Szatan zawsze będzie miał charakter poniekąd metafizyczny. Meta-fizyka - coś ponad fizyką, również w sensie poza fizycznością, poza zmysłami, ale przed wszystkim to nauka o istocie ludzkiego bytu powiązana stricte z przyczyną tegoż to bytu. Słowo "metafizyczny" nie jest najdokładniejszym określeniem, ale jest poprawnym, bo tworzenie wizji boga czy szatana wiąże się z próba wyjaśnienia przyczyny bytu, określenia jego istoty oraz poznanie "Szatan nie jest metafizyczny, jest substytutem zła w interpretacji każdego katolika. No tak już jest, metafizyką można określić wszystko, bo nic nawet z punktu naukowego nie jest pewne, jedne prawa wypierają poprzednie, i te poprzednie stają się automatycznie metafizyką. Zwłaszcza poezja to metafizyka, twój komentarz i moje odpowiedzi też mają rys metafizyczny, bo piszemy o osobistych odczuciach, które są subiektywne i nie uprawniają ani ciebie ani mnie do obiektywnej prawdy, może obiektywizm w ogóle nie istnieje, kto wie? - nie wiadomo?, wszystko w naszym wymiarze świadomości może być kodem abstrakcji - czyli METAFIZYKĄ." No nie. Nie można określić wszystkiego metafizyką. Epistemologia, na przykład, nie jest metafizyką, dlatego został wprowadzony podział na (podaje przykładowy, kiedyś o nim w Tatarkiewiczu czytałam) metafizykę, epistemologię i aksjologię. Gdyby wszystko było metafizyką, to byłby tylko jeden dział filozofii. Nie masz racji w tym, że nic z punktu widzenia naukowego nie jest pewne. To znaczy - jeżeli nawiązujesz do zasady nieoznaczoności Heisenberga, superpozycji elektronów, funkcji falowej prawdopodobieństwa, także jej kolapsu - i generalnie do fizyki kwantowej, to z chęcią na ten temat z Tobą porozmawiam. Ale o ile może nie jesteśmy w stanie poznać w jednym momencie dokładnego położenia i prędkości elektronu, to w świecie makro jesteśmy w stanie precyzyjnie obliczyć jakie przyspieszenie działa na ludzi w windzie. Nie wiem jak mnie zrozumiałeś, ale mój komentarz nie jest metafizyczny. Subiektywizm nie oznacza metafizyczności. Nawet bym powiedziała, że czyjś inny punkt widzenia leży całkiem w zasięgu naszego pojęcia, jeżeli się postaramy. Jeżeli wychodzisz z założenia, że wszystko jest subiektywne i przez to zawsze niepojęte jak metafizyka (ignorując przy tym fakty naukowe, określając je jako również niepewne) to powoli zmierzasz ku solipsyzmowi (...powoli). Swoją drogą, wrzuć na luz. Po Twoich wypowiedziach można zauważyć, że brakuje Ci czasem dystansu do świata. Ja sobie właśnie piję zieloną herbatkę ciesząc się godziną siedemnastą na moim zegarze. Zapewne jest późniejsza (na pewno jest późniejsza), ale wolę patrzeć na tę wcześniejszą. Czuję się wtedy bardziej zmotywowana do robienia czegokolwiek. Taka anegdotka z mojego dziwnego życia. Pozdro!
  17. "Słusznie boi" brzmi dla mnie jak oksymoron. Strach wynika najczęściej z niewiedzy, a ta nie jest - moim zdaniem - słuszna. Mam świadomość, że to metafora, ale sformułowanie "niegodziwa sieć" w jakiś sposób - tak czy owak - mnie rozbawiło. Niedobre są te miedziane przewody, oj niedobre! :] Świat, który opisałeś, nie odbieram jako "typowy", ale istnieje szansa, że żyjemy w różnych światach. "Typowość" wiążę się ze spłaszczeniem natury rzeczy. Poszukiwanie konkretnych typów jest pozostałością po platońskim esencjonalizmie, o którym - z biologii - możemy powiedzieć, że jest fałszywy, a którym - w poezji - kochamy żonglować. Pochwalam Twoją próbę uchwycenia esencji świata. Ja bym się tego nie podjęła (na dzień dzisiejszy, a dokładniej na godzinę ~22:42). Nie za bardzo rozumiem sens niektórych, wykorzystanych przez autora przymiotników. Przykładowo "wystukują w tanich kompach" - a jeśli wystukiwaliby w drogich to byłoby dobrze? Jaka jest korelacja między ceną komputera a interpretacją treści, do których miałoby się dostęp? Myślę, że w przypadku przeglądarki Google nie ma to większego znaczenia. To nic złego, że kompy są "tanie". Chyba. Zwłaszcza w utworze, który stawia wyraźny sprzeciw materializmowi. Podoba mi się jasne i precyzyjne nacechowanie emocjonalne oraz metafizyczna puenta, która zdaje się, według podmiotu lirycznego, rozwiązać istniejące problemy. Zdefiniowana moralność, zdefiniowane remedium, całkiem odważny utwór, cenię odwagę. Ps. A tak co do tych wzorów, chipów, trudnych szyfrów... "Wszystko jest trudne, zanim stanie się proste" - Thomas Fuller.
  18. Nastrojowy. Gorzki smak kawy pasuje mi do (gorzkiego również w smaku) karalucha. Jedynie ostatnia zwrotka mi trochę namieszała w móżdżku. Na początku myślałam, że to sen obmyje ciało z (połkniętego) pancerza, a popielniczka pojawiła się pod koniec niczym deus ex machina. Dopiero później zauważyłam, że to "bezprzecinkowe" przejście do następnego wersu. Pozdro!
  19. Oj tam, od razu potępieni :P Ładny utwór.
  20. Czarnoziemy niewiedzy senną rodzą florę przy grzędach niemych wież i bladolicych Roszpunek. Błękitnych róż nieskończone pola odbijają wędrujących gwiazd promienie, gaszą realność zachodzącego słońca splątanym z magią cieniem. Mądry i szczęśliwy jest ten, któremu już wiadome o próżni i chaosie, czerni i bieli, że z ręki jego miłości zginąć jest mu przeznaczone, bowiem Wśród błękitnych róż, w stawie rybek koi tyle przemian motylich odsłoniła mu przyroda, że jednym i tym samym jawi mu się Roszpunka jak i - wilcza jagoda. Przyszliśmy na ten świat nadzy. To władza uczyniła nas ubranymi i zamknęła w wieżach. Mój Książe, wśród błękitnych róż pod niebem migoczących kaczyńców - ja się jej wyrzekam.
  21. Myślę, że czasy się zmieniają. Niemniej jednak dla artystów, często wybitnych, rzadko kiedy bywały przychylne. Fakt. Zauważyłam, że wywiązała się dyskusja porównująca ideały z materializmem. Cóż, od siebie mogę dodać, że w zasadzie nie widzę wielkiej sprzeczności między nimi. Pasja jedno, praca drugie. Kiedy nie przymierasz głodem, choćbyś był zmęczony, wena cię chwyci, o ile dasz jej szansę. Gdy jest na odwrót, możesz okazać się jednak nie tak samo produktywnym. Piramida Maslowa. Warto pamiętać, że pieniądze są zawsze środkiem, a nigdy celem samym w sobie. Nie ma co tracić twarzy przed samym sobą za trzydzieści srebrników, tak samo jak i nie ma co na siłę buntować się przeciw przełożonemu w sprawie, która warta jest tyle samo co wspomniane srebrniki. Zwłaszcza w perspektywie poczucia bezpieczeństwa, stanowiącego dobre podłoże do rozwijania samego siebie, swoich pasji i swoich idei, które w przyszłości - być może - przyniosą nam fortunę, o której nawet nie marzyliśmy. Czym by ona nie była. Taka ekonomia pozwalająca zachować balans między wiernością ideałom a naszym celem (nie ma co za bardzo pastwić się nad niektórymi detalami, warto się pytać: co jest moim celem?), inaczej - to tak jakby marnować energię na walkę z mrówkami (które w zasadzie nie wyrządzą nam wielkiej krzywdy) zamiast szykować się na starcie z... nie wiem, prusakami chociażby czy co tam po kuchni może nam chodzić, czy gdziekolwiek. W sumie mrówki w kuchni to też poważna sprawa, no ale mam nadzieję, że czaicie bazę. Da się to wszystko wypośrodkować, zwłaszcza w 2020 roku, bo - o ile mi wiadomo - żyjemy w niepodległym państwie, więc świat - tym bardziej - nie jest czarno-biały. Indywidualiści mają trudniej, ale drogą, którą wybrali, da im większą wiedzę - więc i te trudności szybciej pokonają. Będzie dobrze, trzymaj się. Pozdro!
  22. Podobają mi się frazy, z jakich korzystasz. Niemniej jednak trudno czyta mi się Twoje utwory z powodu specyficznej (choć klimatycznej) czcionki. Może nie byłoby to aż takim problemem, gdybyś zdecydował się publikować po jednym takim utworze zamiast dwóch naraz (mimo że są one ze sobą powiązane). Mnóstwo jest tu tych gwiazdek i oznaczeń, wzrok mi świruje. Ale w zasadzie to tylko mój problem, estetyka zmienną jest ;) Do gustu przypadła mi w szczególności pierwsza część.
  23. @Lahaj Oki, dzięki za radę. Pomyślę nad tym.
  24. @Lahaj Dzięki za radę i komentarz. Podałbyś przykład takiej frazy? Poprawiłabym to jakoś. Nie mam zwyczaju dodawać wierszy do warsztatu, bo i tak ich dopracowywanie ciągnie się u mnie przez cały cykl życia utworu. Pocie, zdecydowanie pocie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...