Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

tomass77

Użytkownicy
  • Postów

    862
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tomass77

  1. @Waldemar_Talar_Talar dzięki Panie Waldku. Jak zwykle na posterunku. Pozdrawiam. T.
  2. Na wierzchołku ostracyzmu siedzi wrogość I zbrodnia.. Powodem narodowość, choroba.. Kolor skóry, wyznanie Język inny, odmienne mniemanie. Jest to plemienna, instynktowna rozgrywka Rozumu w niej nie ma Jest garnek, przykrywka I niby się można gdzieś indziej położyć Napiętnowania nie sposób jest schować. Noszone na skórze a także i w sercu Krwawy talizman żeś wśród odmieńców Na próżno próbujesz wyrzucić go w morze Jest z tobą zawsze W najciaśniejszej norze. Smutne, że krzewią go pragmatycy Głoszący spokój, ład, no i ciszę.. Milczeniem owym mękę zadają I naznaczają duszę i ciało.
  3. Obudził się rano ogolony, czysty Włosy przystrzyżone pod kąt Jak u futurysty Okiem łypie wokół, spogląda ospale Brudny był wczoraj W głowie robale Pidżama nowa, świeżo nałożona Obok śpi spokojnie.. najspokojniej żona Z oddali słychać dziecięce chrapanie.. Za wanną nic nie stoi.. A.. było już prawie Do pracy torba, pełna wzorowo Jest pierwsze śniadanie, gazeta, to i owo Kawa na stole, bułka gorąca Przełyka ślinę, co jest do krośćca! Drogę zna na pamięć, tę drogę półśpiącą Więc kima się kiwając Do czerwonych słońc Ósmy przystanek, już jest u celu I w ciemnym się budzi Obskurnym tunelu..
  4. Rozgwieżdżone gwiazdy gnieżdżą się i gwieżdżą Czy są dziełem Tego czy Tamtego o tym Nic nie wiedzą Ponoć chmury gazów ponoć Wszystko można zbadać ponoć Czym są nocne artefakty Brylantem? Nadzieją? Betlejemską czy.. Niewiadomej mierzeją? Nocą Bezchmurną pustą idę drogą Sprzątam tęsknie niebo Sam nie wiem Dlaczego
  5. Są drzewa które stoją prosto Dumnie ech dumnie Żal mi tych drzew.. Czuję się tak słodko, wspaniale Czy przecinki są na miejscu Czy nic wobec nie zatarłem? . Pięknie pisać ach boże To niebywałe Dupy lizać i komu Życie poświęcając na nić trawy Zmierzch Słońce Gwiazdy Ja Zaspałem na świt
  6. Pamiętam chłód świateł marketów Odstraszających cyfr legiony Pamiętam siebie - pełen smętu Mój męski honor urażony. Na świat przychodził pierworodny W szpitalu Centrum Matki Polki A ja drapałem się po głowie Niczym Dobromir - jak to zrobić? Wszak harowałem od zim wielu Jedne i drugie studia prawie Za wszystko trzeba ciężko płacić Nadziei iskra rosła na dnie. I tak bez ubrań, w białej smudze Ochroniarz musiał coś zobaczyć I już nie spuszczał ze mnie oczu Laserem źrenic mnie oznaczył. Bez tchu i biegiem, cały spocony Przez czarny dach powiodłem wzrokiem Dotarła do mnie smutna prawda Że wielu skończy gdzieś za morzem.
  7. Nie będzie ochłodzenia Nie będzie chodzenia na szczudłach W szpitalnych podłych mundurkach Przejdę to balowym krokiem Zimno Trochę Ile dróg trzeba przejść By pokonać drogę Bez wyjść Ile dróg Trochę
  8. I znowu wata na ścianie Następne wredne sprzątanie A dzisiaj żadnych wyrzeczeń Nazajutrz szukanie przeczeń Za każdym razem ktoś inny Zarazem z innej gliny A niby te same komórki Na drzewach niesrebrne wiewiórki Jak zwykle leżę pod stołem Jak zwykle jestem matołem Zwyczajny pstryk na pilocie I widmo Naszych wymiocin To już dobiega do kresu Na twarzach sztuczne kreski Ronione łzy i mlaskanie Polska nie do poznania Jutro się jakoś podniosę Uniosę to - co przyniosłem I poukładam na półki A dalej.. będzie już z górki
  9. W moim najksrytszym domu W moim poza miastem Nie znanym nikomu Chowam chusty kraciaste Ciernie purpurowe O które nie raz jeden Palec przeciąłem.. Wiem, że nie jestem znany Stare sprzęty, podłogi Strzegą sumiennie tego domu Jak krwawe minogi. Sam jestem bezbronny Otwarty na wieczne wołanie Na każdy skowyt Sam Niewydoroślałem Oko mam zaropiałe Dostrzegam nim Białą drogę Wierzę niezłomnie Że jutro Z mojej persi nie wykrzyknie już Wołanie trwogi I już zaraz Nazajutrz Stanę się domem
  10. @jan_komułzykant absolutnie. Pozdrawiam.
  11. @tomass77 dodam jeszcze, że jestem filozofem z wykształcenia. A koncepcja szkoły ekeackiej nie jest mi znana jedynie z Wikipedii. W wierszu sprowadzenie świata do jedności nie ma nic wspólnego z założeniami tej szkoły. Tamto było o wiele głębsze i odnosiło się do natury rzeczywistości. Sporo by o tym mówić. Tutaj to tylko zapożyczenie wizji ogólnej na poczet utworu. Jest to dozwolone w literaturze.
  12. @jan_komułzykant dziękuję. Parmenides-wszystko jest jednym. Nawiązanie do gender. Pozdrawiam.
  13. Spójrz na ściśniętych przez powietrza Na rozepchane strony gazet Czerwone krechy pełne tchnienia Tych, co nie znają liczby zalet.. Samotny tłum Parmenidesa Wieńczą swój triumf proeleaci Człowiek nie znaczy już - zwycięzca Nawet o nędzę nie zahaczył.. W błękitnych oknach liczne turbany Wrzaski, lamenty, wyrzutów mrowia Walczą kto za i przeciw - sobie A o co walczą? O lepsze kraje? Zdrowie dla wszystkich? Pełne żołądki? Byleby człowiek chodził nagi Byle nie umiał się wyrazić Byle był niemy Bez przewagi. Byleby człowiek jak już od dekad Zrzucil pradawną sierść człowieczą Na nagie kości zaciągał bahan Nowej powłoki lepki napalm Który zapłonie pustsłowiem.
  14. Wszędzie ciemno W oknach palą się światła W czarne okna nikt nie patrzy Tam chowają się ludzie Za własny zaułek Ach jak bardzo chcą nieistnieć Ach jak bardzo boją się umrzeć W ich domach zawsze jest zimno A głos odbija wilgotna ściana Nie mają już łez by płakać Lecz ich oczy zasługują na szacunek Choć nie ma nikogo Kto chciałby go okazać Swym własnym dzieciom Nie chcą przeszkadzać Bywa czas, który Wystawia im rachunek W złamanym lustrze Złamana poświata Czasem wzruszy wielkie serce Nagle wypity trunek I pamięć powraca By zrzucić ich w odchłań Zamkniętego mieszkania
  15. @Waldemar_Talar_Talar niestety nie odpowiem na to pytanie. Z szacunkiem
  16. Był sobie człowiek Byl Zdechł jak pies pod płotem Zdechł Jego ostatnią myślą było Że nie zawsze jego życie było pieskie I poczuł niewymowną tęsknotę I ulgę
  17. Dla mamy Dla mamy kwiat Dla mamy zardzewiały Pąk Dla mamy. Zawiodłem Cię? Dla niej rozwód Dla niej utkany z żalu Zgiełk Dla niej serce Spękane ołowiem Niczym rtęć Dla mamy. Czy mnie jeszcze chcesz? Wszystko dla mamy Miłość I w przepaści zatrzymany Pęd Do mamy Mamo Kocham cię
  18. Zostawiam Muzykę Zostawiam słowa Niezrozumiały bełkot Rozciągniętych sukien Zrób z nimi co chcesz Mocniej je potargaj Lecz w końcu Odnajdnuj w nich To Co ktoś zagubił I nie bój się Nie idź przez świat na skróty Cierp nad mogiłami Jak w mogiłach lis Zatruty
  19. Jako dziecko znałem ludzi W pomarszczonych twarzach Uwięziony był czas wojny Zupełnie mi nieznanej Ale znałem tych ludzi Jako dziecko straciłem ludzi Na fioletowych paznokciach Pozostał czas wojny Trochę bardziej mi znanej Lecz mniej niż ci ludzie Jako dorosły sięgałem pamięcią W dalekich obrazach jak chmury Pojawiały się twarze Prawie mi nieznane Bez śladów wojny
  20. Wiersz Umieranie jest jak ćwierkanie ptaków Powtarzam litery Nie widzę ich Jestem blisko Ale nie najbliżej Ćwierkanie ptaków Umieranie Są blisko Jak upadek liter Umieram I nie wiem Dokąd spływają ptaki liter
  21. Śmierć jest widoczna tylko dla żyjących Martwi leżą w nie swoim łóżku Z otwartymi oczami Nad nimi przezroczysty sufit Jest bramą donikąd Jak strasznie wyglądają Trzęsą się żyjący Ich twarz nie jest twarzą człowieka A nienaturalna poza Przypomina o zatrzymaniu krwiobiegu W ślepym pędzie życia A za oknem mienią się liście Tworząc na szybie Bezwstydne refleksy
  22. Śmierć to nie sen Chociaż tak by się czasem zdawało Niektórym Tu się nie zapadasz Tu tracisz dech I o pomoc wołasz Otwarciem ust w próżni Tu nie wędrujesz w surrealnym świecie Nie uciekasz nie gonisz nie latasz Nie przeżywasz żadnej historii Nogi nie grzęzną ci w czarnej smole Włosów nie tracisz ani zębów Nie budzisz się ze słowem O Boże! Jest tylko odchłań Poprzedza ją lęk A po nim nie radość Że skończył się Właśnie Czas, noc i dzień
  23. Przejechałbym się Autosanem Daleko latem daleko Gdzie grają świerszcze w trawach Gdzie w dole rzeka płynie Gdzie puste strony wierszy Gdzie dusza w ciepłych oparach Do kościoła nie idzie Bo wie że jest nieśmiertelną Ileż bym dał Za znajomy głos silnika Za niewiadomą która czeka I wciąż się oddala I macha mi z daleka Białą chustką na powitanie Tam w dole płynie rzeka Tylko tam Różany przy szybie policzek I wzrok utkwiony w drogę Która ucieka A potem przy kierowcy Autosanu Mały urwipołeć Lecz nie ma rozmowy On już w życiu tonie Już nie widzi Już nie słyszy Już nie czuje Tak jak dzisiaj ja
  24. Są sytuacje krytyczne Uwięzienie wśród umierających Gdy przywykłeś do lęku Prawie od urodzenia Są chwile nieznośne Gdy jesteś tak chorobliwie wrażliwy A obok zapalają się wszystkie światła ma monitorach I słyszysz rejwach - zamykasz oczy, zatykasz uszy Nie chcesz wiedzieć .. A gdzieś tam na pryczy Drga w konwulsjach ludzkie ciało Nie możesz tego znieść Sam zaczynasz drzeć Napada cię duszność I wyjesz zachowując kurtuazję .. Oni chcą już odejść Ale są wzbudzani od nowa By za parę minut zapadało się ich życie Państwo opiekuńcze Żelazne przepisy Prosta smierć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...