-
Postów
862 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez tomass77
-
Uwolnij mnie Uwolnij mnie Panie Rozłóż skrzydła srebrzyste Nad moją głową Parasol bezpieczeństwa i spokoju Zatrzymaj myśli rozpaczliwe Cofnij do oczu łzy Pozwól upajać się muzyką Bez potoków rwących Zachowaj w oddali czerwone światła Opróżnij duszę z błądzeń Daj ruszyć z miejsca złotej karecie Która zawiezie mnie w przestworza Uwolnij mnie Panie Przecież aż tak nie zawiodłem Ucisz szepty Nadaj im niebiański ton W żyły wlej mi o Panie Soki magnezu i potasu Twoich rojeń ludzkie fakty Bo jestem tylko człowiekiem A nie aż drzewem martwym
-
Smolny krok ma ważne znaczenie w tym wierszu. Nie miałeś nigdy wrażenia, że próbujesz iść, uciekać we śnie, ale twoje kroki były zwolnione, nie mogłeś uciec. Nie zrozumiałeś. Pozdrowienia
-
Tak, dziękuję.
-
przyjdę do ciebie w płaszczu z piór odwiedzę cię w płaczu zajrzę ci w oczy spojrzeniem gór dotrę do jaskiń w masce wytrę ci z czoła poranną rosę smutku nie starczy do wiosny zanucę ci nocą słodką piosnkę utulę cię do snu zdejmę ci z ramion jarzmo mokre uwolnię cię z popręg a kiedy umrę nocy nie dośpisz smolny krok zrobisz we śnie
-
Chodzi o stanowczość, głos pytii był decydujący, niszczący, nie dawał możliwości wyboru, nie można było się od niego uwolnić. W wierszu zawarta jest sprzeczność: możesz coś zniszczyć a jednocześnie nie masz na nic wpływu. Jest to zabieg celowy. Trudno jest mi to wytłumaczyć tutaj, dlatego wyrażamy coś za pomocą wiersza, hermetycznej skondensowanej myśli. Albo go czujesz albo nie. Jeśli nie, wiersz jest nieudany, nie udało mi się przekazać danej myśli. Pozdrawiam.
-
Nic nie zależy od ciebie--poeto, czyli nie jesteś Bogiem, możesz tylko ludziom pomagać, naprowadzać ich i to jest rola poety, w moim mniemaniu oczywiście. Mógłbym się rozpisać, ale nie miejsce tutaj na to. A co do pytii, wyroczni w delfach: przepowiednia wyroczni w delfach determinowała czyjeś życie, Grecy bardzo wierzyli w wieszczenie, na tym oparta była ich kultura. Polecam świetną lekturę "Narodziny filozofii" Giorgio Colli. Pozdrawiam.
-
Wiersze mogą zniszczyć komuś życie, patrz Wokulski na przykład. Słowo ma olbrzymie oddziaływanie, idą za nim masy. Każdy kto pisze powinien być odpowiedzialny. Pytia to po prostu wieszczka, wyrocznia, przepowiadała przyszłość w starożytnej Grecji. Pozdrawiam.
-
Jednym wierszem Możesz zniszczyć świat Jednym słowem Pogrześć marzenia Bądź jak liść Nie jak głos pytii Pamiętaj Nic nie zależy od ciebie Tylko płochy wiew Tylko pytii szept
-
Pod łukiem barw W kolejce donikąd Twarze metafizyczne Zatrute elesdi Dawno Próbowałem odnaleźć się wśród nich W zamkniętym batyskafie Ślęcząc nad wystygłą kawą I Arystotelesem Dowody na nieistnienie Antynomie.. Szyby wrzask Ścichł Odchodzę
-
Zmieniłem na małe. Dzięki
-
kołyską nocy chciałbym by był zwiastun poranka nie szary pył pokłosiem lata życzyłbym sobie nowego chrztu ciała po słonej wodzie spoconych dłoni odpuść mi Panie na zimnej klamce w zacisku nad ranem
-
Miłe. Pozdrawiam
-
Dziękuję Duszko. Tak, ma kontrastować. Może uda mi się zmienić by był bardziej jasny, lecz ciężka to robota bo raz włożona myśl w daną konstrukcję może rozbić wiersz. Pozdrawiam.
-
Platynowe szyny Sponiewierane dźwiganiem Seledynowych tramwajów Zamykają drzwi Przed nieproszonymi gośćmi Wożą falujące łany Siwego zboża Na odległe zbocza Podaj rękę Podaj nadłamaną gałąź Przedłuż zawieszony-dzień
-
Przeczytałem wiele wierszy, wielu nie zrozumiałem. Nie oznacza to, że nie miały sensu. Pozdrawiam Agatta.
-
Ciekawe. "Wejścia bram" było wyżej, źle tu napisałem :) Bardzo dziękuję za Twój pomysł korekty tego wiersza. pozdrawiam
-
Szarobury śpi znużony Rudy z wdziękiem stół przestawia Biały w mleku zęby pławi A czerwony...szuka żony Sinopręgi wstał z fotela Żółty tańczy z córką tango Szary wyszedł łapać wrony A czerwony...szuka żony W kącie kocię liże łapki Małe raczą w umywalni Złota kotka łka z ambony A czerwony...szuka żony I ja tam byłem Miód I wino piłem Nie z czerwonym Bo czerwony...szukał żony
-
dziękuję, też tak myślę, jest to wiersz z moich młodzieńczych lat, tak mi zapadł w pamięć, że utrwalił się obecnej formie. Dodam jeszcze, że miał to być sonet i dlatego taki układ wiersza, dwie pierwsze zwrotki opisowe, dwie ostatnie refleksyjne. Dla mnie jest on zrozumiały, bo wiem co chciałem w nim wyrazić, jednak dla czytelnika może być niejasny. Pozdrawiam
-
Kiedyś zamieszkam w wielkim domu I dziki ogród będę miał W ogrodzie zielska, chaszcze, glony I koron drzew szumiących szał A ściany murów dookolnych Pokryją grube pnącza lian Co dom mój zewsząd już obrosły Prócz okien dwóch i wejścia bram Te okna będą moim światem Zewnętrzność dzieli szklany ścian Co już na zawsze moim katem A przecież grobu się wystrzegłszy Żywym zostałem wreszcie sam Lecz tępo patrzę w nieba dzban
-
Pochyl się ty różo - bóg
-
"surowo na nas patrzą szafarki dni ostatnich..."
-
Czy w łopocie liści Wiatr wyszumi co widział Obserwator ten biedak Jak skazaniec samotny Szepce cicho ostrożnie Czy kto zrozumie co I czy słońce bijące Z listków koron nadrzewnych Odbije i mrugnie Jaskrawością błękitu I jak włócznia Przebije pierś spróchniałą i bladą Swoim kolcem światłości By na chwilę poruszyć A w obłokach turlają Iskier kulki prześliczne I figlują i grają I co raz to Jedna przestaje
-
Witaj Jemall, dziękuję. Piszę z przerwami - od dawna.
-
Idę grzecznie przy nodze Jak przystało na charta Inne psy podwórkowe Zazdrościć mogą mi farta Dumny jestem i hardy Z nosem zadartym wysoko Wyczuwam nim w tej paradzie Kundle bezpańskie na oko Psie szczęście nie trwa wszak długo Szybko mijają czasy Gdy jest się poza psią budą U nich to są wywczasy Dziś śpię poza domem Jestem burkiem już dla nich Wzrok mój utkwiony w oknach Gdzie śpi pan mój i pani Szpieguję węszę dokoła Obcych kroków tak wrogich Ja tu muszę pilnować Po to mnie Pan Bóg stworzył Końca dni moich nie ma I niedoli mej skarga Uszy żadne nie słyszą W sercach dla mnie pogarda A przecież kiedyś przed laty.. Na wyścigach w niedzielę Byłem tym, który zawsze Bieg wygrywał na czele I na włochatych mych piersiach Złoto lśniło rozlegle Ja na kolanach u państwa Łeb składałem ulegle Zabierali mnie wszędzie Jeździłem w długie trasy Dzisiaj jestem im wstrętny Bo mam dwie siwe łapy Gdybym mógł być znów młodym.. Za młodość oddałbym wszystko Patrzyliby na mnie jak niegdyś Nie jak na to stare psisko Lecz z jasnym odejdę spojrzeniem I łba już swego nie zwrócę Pójdę tam gdzie gołębie U boskich stóp przysiąść muszą