Ja działam nieco intuicyjnie (jak to kobieta ;)), trzy pierwsze wersy mówią mi, czy mam czytać dalej, czy dać sobie spokój (czasem wystarczy nawet jeden wers - bo wgląd jest natychmiastowy :)). Nie siedzę zawodowo w literaturze, więc niczego nie muszę czytać. Mogę - to luksus. Mogę nawet wcale nie czytać, bo nie biorą mnie już poglądy, iż człowiek oczytany ma jakieś profity, jest lepszy, jest dalej, szerzej, wyżej i tym podobne duperele. Może mieć, ale może mieć tylko ciężar, jeśli czyta nieodpowiednie, przygnębiające i pogrążające teksty, które nie podniosą go. Współczuję zawodowcom - literatom, krytykom, nauczycielom związanym z językiem itp. - muszą przebrnąć do końca, by coś powiedzieć na ten temat, określić się, podać dalej itp.
Nie mówię, że tekst hurraoptymistyczny jest zawsze dobry a pesymistyczny zawsze zły, bo to nie jest prawda. "po owocach" poznanie - tym się chyba kierować trzeba, bo owoc dobry zjeść to sama korzyść :) a cierpki, kwaśny, a nawet trujący - to już lepiej nie.
Pewnie chaotycznie piszę bom zmęczona dziś ale chciałam się wypowiedzieć :)
pozdrowienia