Rozciąć marzenia
szybkim i stanowczym ruchem:
oddzielić te, co jeszcze coś zbudować mogą
i tchnąć w duszę nadzieję
od tych, co się snują
białą mgłą wokół głowy
i wzrok osłabiają,
i słuch osłabiają
i tak, jak narkotyk
mogą odurzać tego,
kto skutków nieświadom
oddaje się im cały.
One go unoszą
coraz wyżej i wyżej,
tam, skąd świat realny
wydaje się ohydnym, cuchnącym śmietnikiem,
gdzie dzicy ludzie walczą o ochłapy
ze zwierzętami mniej nawet dzikimi.
I gdy wypełni go szalona radość,
że uciekł stamtąd,
że mu się udało,
mgła pierzcha nagle
i spada nieszczęśnik
prędzej niż światło
w sam środek śmietnika.
Lecz nie roztrzaska się - o nie!
On musi
zostać i żyć tam
najlepiej, jak może.
To jest los jego -
im wyżej się uniósł,
tym niżej spada.
Czy więc powinniśmy
przeklinać mrzonki?
Wszak kto ich nie pozna,
nie będzie wiedział, że się można wznosić,
ale nie dozna też skutków upadku.
Lecz ten ktoś, może,
choć się sam nie wzniesie,
prześladowany tęsknotą za lotem
pociągnie w końcu cały świat za sobą,
jak dziecko, które chcąc dotknąć obrazka
zawieszonego wysoko na ścianie,
przysuwa do niej stół
i nań się wspina...
Może więc trzeba w ten sposób świat cały
popchnąć,
wciąż patrząc przed siebie,
pociągnąć
w górę,
choć trud ten zda się być nadludzkim.
Lecz wtedy wznosząc się
i wciąż sięgając
coraz to wyższych niebieskich pułapów
spojrzawszy w dół
już się tam nie zobaczy
strasznej otchłani, co wciąga i wchłania,
ale się ujrzy pod swymi stopami
twardy, bezpieczny grunt
i będzie można
z głową w obłokach
pewnie po nim stąpać.