szukasz prawdy
o początku
coś kruchego jak woda
jak bezmiar czasu
spełnionego oczekiwania
dosłowności
wpisanej w drzew pozory
zagubionej w korytarzach ulic
czujesz smak pierwszego przed drugim
jeszcze nie dotarłeś
przed rozgoryczenie
ani światło hipotez
prowokujesz umysł błądzisz
to znowu jesteś na prostej
a według Boga na początku
były tylko ziemia i niebo
a miałem go nie pokazywać, chciałem jeszcze poprawiać. Dziękuję że przeczytałaś ten wiersz, myślę że też mi chodziło o bezradność w momencie dokonania czegoś wielkiego/ np. zdobycie szczytu. Pozdrawiam
przyznam ,że nigdy nie chodziłem po skałach.Tak sobie wyobraziłem sukces i zastanowienia jak to możliwe, że zdobyłem szczyt. Dziękuję za przeczytanie mojego wiersza. Pozdrawiam
wypatrujesz przestrzeni
przyczepiony liną do szczegółów
widzisz kształty chwili
łączące brzegi ciała i skały
zamykasz oczy
bezmiaru biała płachta
rozpostarta pod powiekami
dumny z czynu
przerażony efektem
stoisz na progu nieba i ziemi
obok demony
niespokojne ptaki
wszystko co zrobić możesz jeszcze
to milczeć
może stawiałeś złe pytania
gubiąc w odpowiedziach
niebo oceanu jawiło się
fantazją - rzecz w tym że
było zwykłością
ukrytą w słowie tabu
krążyło tak szybko
a wydawało się wprost nieruchome
nie przesuwając nawet o centymetr
ciszy
co kazała wciąż wierzyć na nowo
stałeś
wpatrzony w linię horyzontu
którego nie było