Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Kucina

Użytkownicy
  • Postów

    3 095
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Tomasz Kucina

  1. Czyli podmiot opisu gorzki i nie za słodki ;) "Placki z bananami"... mi się zaraz pokojarzyły ;) Taka psychodeliczna transowa super kapelka: PSYCHOCUKIER, ale wiem, że Panie nie bardzo lubią takie klimaty muzyczne. Pozdrawiam.
  2. Nie byłem na Karaibach w praktyce, ale mentalnie już tak – i to często tam bywałem. hihihi ;) Valerio, tak na serio ja jestem w gruncie rzeczy minimalistą, nie lubię ogólnego szumu wokół, celebry, Wiesz, trudno mi również odnosić się merytorycznie do potrzeb artystycznych dowolnych ludzi i ich kreacji poprzez sztukę. Z tego co wiem, te posągi powstawały długo i są wykonane z „tworzywa” które świadomie sprzyja rozwojowi rafy koralowej na ich powierzchni. Wyobrażam sobie, że jest to manifest szacunku do środowiska mórz i oceanów, a przede wszystkim do naturalnego rozwoju rafy koralowej. Ona fizjologicznie i samorodnie wkomponowała się w otoczenie tych figur pod wodą. Figury to wieśniacy, więc rdzenni prości ludzie, którzy żyli od wieków w otoczeniu Karaibów i nie dokonali eko zagłady środowiska. Nie jestem szczególnym obrońcą ekosystemów, bo raczej uważam. że działalność człowieka dla całego makrosystemu ma wpływ minimalny, lecz na pewno drastyczne działania ludzi zwłaszcza w potężnych aglomeracjach w istocie mogą skutecznie degenerować środowisko, więc na pewno powinniśmy na poważnie myśleć o ekologii, ale przynajmniej (w moim rozumieniu) bez mieszania tu polityki czy dowolnych partykularnych interesów. Tak to widzę. Działania artystów mają więc często znaczenie prewencyjne i ku świadomości społecznej, a niekoniecznie i zaraz represyjne czy roszczeniowe lub świadomie krytyczne i obstrukcyjne. Wydaje mnie się, że tutaj w Meksyku mamy do czynienia z taką akcją i manifestem artystycznym, notabene pozytywnym i słusznym. A że do tego podłączają się ludzie bogaci i często próżni to chyba raczej artysta wkalkulował do własnej świadomości, bo przecież nie nurkują do tej sztuki przysłowiowi biedni i głodni poławiacze pereł, by zarobić na życie ryzykując, tylko celebryci z jachtów i plaż czy batyskafów. Ważne że mają choć taką potrzebę. To ma znaczenie, bo o celebrytach się głośno mówi i ich słucha. Wiersz ogólnie opowiada o szacunku do symboli, a środowisko naturalne ma prawo wpisywać się w definicję symbolu zaświadczającego o jakości naszej cywilizacji. Tutaj w treści te identyfikatory mają różne znaczenia, dotyczą wartości patriotycznych, narodowych, dotyczą tradycji, norm antywykluczeniowych, oraz porządku i ładu publicznego. Sygnaturą taką mogłaby też być równie dobrze figura Chrystusa przy Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie, o której celowo nie wspomniałem w treści utworu, bo to świeże sprawy i nie zamierzam jątrzyć wokół tematu. Ale szacunek do symboli zwłaszcza narodowych i tych w odwołaniu do Wiary powinien być zachowany par excellence. Chyba tyle z mojej strony. Serdecznie pozdrawiam, a twój video-link zrobił mi dzień, piękne obrazki, dziękuję.
  3. To tekst w gruncie rzeczy społeczny Valerio. Posągi tutaj są w różnorakiej charakterystyce. Jest pomnik afrykańskiego odrodzenia w Dakarze. Symbolizuje wyjście afrykańskiego kontynentu z rasizmu, chociaż dziś jest źródłem narodowej kontrowersji. Jest pomnik meksykańskich chłopów umiejscowiony przez brytyjskiego artystę na dnie Morza Karaibskiego – symbolizuje ochronę koralowców i szacunek dla natury, są tu pomniki w Polsce odnoszące się do obowiązku zachowania tradycji, kultury, pisarstwa, muzyki klasycznej, pomnik niedźwiedzia Wojtka i historycznego znaczenia dla Polaków bitwy pod Monte Cassino, i rzeczywiście mamy ten jeden pomnik o znaczeniu religijnym – to pomnik Buddy w Birmie symbolizujący brudne interesy Azji. Ten tekst nie jest proroctwem, to opis szacunku dla dzieł kultury, i ich niemal żyworodnego znaczenia. Dlatego w treści metaforycznie je ożywiłem, czyli dokonałem antropomorfizacji. Z kanapeczką i nożem masz rację, Lepiej się najeść niż prorokować ;) Asertywność to cecha pozytywna. To własne zdanie i bez naruszania podstaw i innych światopoglądów, więc całe dobro dialogu i porozumienia społecznego. Valerio ja nie mam ambicji wychodzenia do ludzi, bo nie jestem Panem Bogiem ani prorokiem. Nie mam takich zdolności, ani potrzeb, a dialog społeczny, który zawsze wynika z faktu „wyjścia do ubogich ludzi” mogę sobie realizować przez twórczość, przez sztukę (jeżeli w ogóle można nazwać sztuką te moje teksty – bo mocno powątpiewam). Nie jestem też wyjątkowym krezusem, bym musiał doświadczać kontaktu z biednymi ludźmi, ani złodziejem który ich okrada – i niezależnie czy mowa o biednych w praktyce, czy biednych na sumieniu – czy tym bardziej na duchu. Uważam, od tego są wiarygodne instytucje, np. Państwo, wolontariaty czy Kościół, jeżeli ktoś chce wkroczyć w kompetencje tych instytucji albo je wyręczać – twierdzę że błądzi, bo np. Kościół Katolicki ma jasne i precyzyjne stanowisko w sprawie Wiary i Zbawienia człowieka – mówię to z laickiego punktu widzenia, a realizacja kaznodziejstwa czy wróżbiarstwa jest w moim rozumieniu wielką profanacją tych zasad. Co innego sztuka, która moim zdaniem jest tylko domeną fantastyki i abstrakcji, trochę manifestacją cech indywidualnych autora. Moje treści nigdy nie wkraczają w krytykę Chrześcijaństwa, więc nie mam sobie nic do zarzucenia a i potrzeby wychodzenia do kogokolwiek nie mam. Nie wiem czy uważasz mnie za snoba? Skoro to napisałaś? Ja jestem bardzo skromnym człowiekiem, i w komentarzach traktuję bardzo poważnie ludzi, co chyba zauważyłaś? Pozdrawiam serdecznie, wierzę w ciebie, w twój bardzo teologiczny sposób rozumienia świata, ja subiektywnie myślę mniej teologią – i rozważaniami wyobrażeniowymi o Bogu, a bardziej Wiarą wynikającą z praw Kościoła i księgi katolickiej – Pisma Świętego. Tego chce się trzymać, bo uważam, że relatywizowanie Wiary na własną modłę może zaprowadzić ludzkość na manowce. To osobisty punk widzenia, niezobowiązujący. Bardzo doceniam, że tekst się Ci spodobał. Pozdrawiam Valerio.
  4. No dobre, zacząłeś od parafrazy powiedzenia i całkiem ludzki wiersz ci wyszedł, taki kompocik jabłkowo gruszkowy -a ja z cynamonem lubię, GARnuszek zaloży GARniak a GARnuszkowa GARsonkę i niech przysięgają (ślubują) ;) Ok. Pozdrawiam.
  5. Słyszałem, Zermatyzm i Macimowa, lingwista antropolog i artysta. Nie mam zdania, uwielbiam ludzi asertywnych, jednak sztuka dla mnie jest tylko abstrakcją, pewną formą fantazyjną, i w tym zbiorze lubię z nią obcować. Może i powinna oczywiście poruszać tematy realne i ważne, jednak kiedy próbuje forsować mitologię nie popartą faktami do reguł i definicji naukowych - to staję wówczas w pewnym dystansie. Zgadzam się to człowiek nietuzinkowy. Jako artysta wartościowy, jako praktyk antropologii dla mnie kontrowersyjny. Ogólnie ciekawa postać. Dzięki za literki panie Ropuchu, sumiennie pozdrawiam.
  6. graphics CC0 teraz wiem. ciężar żyje. wyrasta z gzymsów z kamiennych torsów i bazaltowych oczodołów. zaciężna masa z postumentów może ożyć gdzie zechce. dla przykładu jako rodzina wydostająca się wprost z dakarskiego wulkanu w Senegalu. ożywa z krateru afrykańsko-odrodzona aktywizuje posąg kobiety lub jej męża unoszącego ich latorośl na sztabie ramienia z cyzelowanego brązu. włókna cenotafów są zaczynem. strzegą prawdy. kształtują kurs i puls przykładowej epoki. w Myanmar ogromny posąg Buddy w pobliżu Świątyni wskazuje palcem na miasto Mong La. okryte niechlubną sławą. gdzie kwitnie prostytucja. handel prochami i gatunkami zagrożonych zwierząt. bóstwo wygraża. obraca kołem Dharmy. w Meksyku w Isla Mujeres i Cancǘn. multimilionerzy w płetwach i pod tlenem zaglądają aż na dno Morza Karaibskiego by odwiedzić posągi biednych anonimowych wieśniaków w zaskakujących pozach wtłoczonych przez Jason'a de Caires Taylor'a w rafę koralową żądza celebry i przepychu – kontra – cicha ewolucja atolu. więc oto zrozumiałem... że ciężar żyje. raczkuje w moralnych zasadach. a w moich wierszach jawnie umilkła statyczna pycha zaś cichszy człowiek wyrzucił balast i śni. w Stolicy przy klasztorze Wizytek odwiedzisz ławeczkę księdza Twardowskiego i tam odnajdziesz pewien mechanizm. naciśnij przycisk – odsłuchaj kolejny ślicznie ludzki wiersz. odkryj prostotę której u mnie – nigdzie nie doświadczysz. etyka to masa galaktyki. zaczarowana Alicjo... za posągami „królika goń!” z własnym „androidem”... zawrzyj Traktat Królewski w Gnieźnie. zetknij się z przewodnikiem. poczęstuj niedźwiedzia Wojtka cukierkiem. na fortepianie Rubinsteina w Łodzi zagrasz tylko po prawej stronie tego instrumentu. a do kufra Reymonta nawet nie zajrzysz bo przysiadł na nim sam maestro od Jagny i pilnuje z klasą – tradycyjnej Polski. choć kufer to ponoć podróżny i selfik galerianek przy Pałacu Kindermanna... gdzie upuściłem latem rożka. --
  7. :))) Przyznam szczerze, jest to dość kontrowersyjny kawałek Julka, ale dość użytkowy i chodliwy - znany. Tuwim mimo wszystko to poeta dość poukładany, i ubolewam - systemowy, ale jest to mega przyjemne dla mnie, że doszukałeś się aż takich porównań, ze względu na sam fakt, że to kultowy polski poeta. Nie wiem w czym widzisz te podobieństwa?, wydaje mnie się, że pewnie to wrażenie powoduje u ciebie układ tekstu dziewięciozgłoskowy w moim utworze, i metrum które tworzy efekt - takiego graficznego układu, lecz to popularna forma, wielu poetów zawodowych i amatorskich z niej korzysta. Dziełko- perełka Tuwima jest typową groteską, nieco podrasowaną kolokwializmami i bałuckim wolapikiem, wiem coś o tym bywałem w mieście poety dość często - swego czasu nawet codziennie. Ten akurat mój tekst jest bardzo ułożony, nie ma tu żadnych kontrowersji, jest spokojny usytuowany w pochwale i szacunku do słowa, rymu, poezji, zauważ, podmiotem lirycznym są tu wrażliwi poeci o których opowiadam w utworze, są "przesiąknięci zapachem druku", "szelest papieru to dla nich majątek", są "maniakami w pozytywnym rozumieniu długopisów, kałamarzy", zamiast na poduszkach śpią na książkach - z szacunku i uwielbiania dla nich? Nie wiem, gdzie ty zauważasz tu podobieństwa do tego mega zawadiackiego wiersza Tuwima? Mój tekst jest niemalże peanem, nie jest to burleska wzbogacona o striptiz intelektualny? Teksty kontrowersyjne składam, ale ten do nich nie należy. Poza tym ja nigdy nie gustowałem w twórczości tego artysty, chociażby ze względu na jego lewicowe konotacje, w innym kierunku zawsze mnie ciągnęło, w przeciwną stronę. i to zawsze. Mam poglądy centro-prawicowe, z naciskiem na centro, więc naturalnie gubię pęd ku temu niewątpliwie wielkiemu poecie. Może, nawet niepotrzebnie, przecież jego wiersze wykorzystywały znane ikony -, które uwielbiam: Czesław Niemen, Ś.P, pani Ewa Demarczyk, guru Marek Grechuta, Hanka Ordonówna. Dzięki za ten youtube, "mega i śmiszny" hehs ;) Dzięki też za porównanie za analogię, ale na pewno nie zasłużyłem, i trochę mi ono "nie gra", więc się szczegółowiej odniosłem. Pozdrawiam przyjaźnie ;)
  8. Fajnie. Pewnie się domyślasz, że układałem klamoty w szufladzie i powstał ów produkt - ŻARTUJĘ OCZYWIŚCIE ;) A na serio, to trzeba przyznać, że aż dziw bierze co ci poeci upychają w tych swoich szufladach? ;), oczywiście zaliczasz się do ich zacnego grona, ten tekst dotyczy także ciebie, wszak cyklicznie i wytrwale udzielasz się na forum i opublikowałeś w necie mnóstwo utworów. Dotyczy w zasadzie nas wszystkich "słowolubów". i bez wyjątku. Celowo przyprószyłem treść archaiczną nutką - nieco kostyczną -by ambitnie "rozciągnąć go w czasie". Dlatego wiersz stylizuje się na nadszarpnięty zębem czasu - takie retro. Z kałamarzami to raczej już mało mamy do czynienia, w ogóle z papierem, z ręcznym pisaniem, dzisiaj wszystko jest wirtualne, jesteśmy "wierszoTUBY ha-te-em-el'u" (HTML) ;) Pozdrawiam serdecznie Waldku, kłaniam się, dzięki za słówko.
  9. Sumienny hymn. Czuję, że napisany w naturalnej świadomości. Pozdrawiam.
  10. graphics CC0 ołówki – gumki – wieczne pióra kartki papieru napoczęte multimorficzny sprzęt poetów wszystkiego nie ukryjesz w ustach nie upakujesz w ludzkich mózgach ci – co się bawią w kalambury i wyciskają tusz do końca maniacy każdych długopisów pod strzechą z liter co rusz śpią i książek im pod głowę tron najmilszy posag ponad władzę szelest papieru – to majątek makulatury chełpią lobby w szuflad zakątkach kamuflują fluktuacyjną płynność myśli pinezek szwadron w palec kąsa kacerski obrzęd ukąszenia z kiełzna paszcz rześkich krzyczą na świat zapachem druku przesiąknięci poeci zaguśleni w przedmiot zeloci pełnych kałamarzy a dalej: to już wszystko jedno —
  11. higienistka!!!! :)
  12. @iwonaroma Muzyka mówisz? ;) Kurdę wychowany na grunge'u, punk'u, trash'u, no chyba że jeszcze klasyka elektro wchodzi w rachubę, ale tylko klasyka: Depeche Mode, OMD, Ultravox ;) Pozdrawiam Iwonko ;)
  13. Facet na boku ;) Krótka pauza... i od nowa ;)) Jak zawsze niepokorna, lubię! :) 00
  14. Ok. Twoje subiektywne rozumienie mojego tekstu to dla mnie wartość dodana. Miło, że analizujesz treść, bo ja widzę jak zasadnie przebiegają twoje wnioski i kierunki w tej analizie i cieszy po ludzku, że czytelnik (ambitny) wchodzi w interakcje z tekstem. Natomiast, wiesz, ja staram się odnosić dość precyzyjnie do konkretnego komentarza. W twoim pierwszym komentarzu dopytywałaś o związek "uczenia dosięgania do wrażeń" z --> "górą z brokatu" (spójrz wyżej), nie rozumiałem, nie potrafiłem dostrzec w czym dopatrujesz się tego niedopasowania w tym zestawieniu, przyjąłem więc, że może tą "górę z brokatu" odczytujesz w znaczeniu pejoratywnym (nie widziałem innego logicznego wytłumaczenia), teraz gdy doprecyzowałaś i tłumaczysz, że chodzi o zależność "uczenia dosięgania do wrażeń do --> "Dusz smutku. Apatii. Znużenia" wszystko się rozjaśnia. Już tłumaczę. Po pierwsze: to "uczenie dosięgania do wrażeń" jest w zwrotce ostatniej (dziewiątej), a "góra brokatowa" wcześniej w (piątej), nie ma więc bezpośredniego związku między nimi w treści utworu i co za tym idzie nie ma też dosłownych zależności logicznych w ich powiązaniu. Rozumiem, że utwór taktujesz jako całość i dokonujesz tego "telemostu ze zwrotki piątej do dziewiątej", ale niepotrzebnie. To "uczenie dosięgania do wrażeń" w epilogu utworu odnosi się tylko do relacji w tym konkretnym wersie. Wers wygląda dokładnie tak: Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń. "Życie przez przypadki" jest tu metaforą, a przypadek napisany kursywą, a dlatego by dostrzec, że rzeczownik może mieć alternatywne znaczenia. Przypadek tu może być rozumiany jako forma językoznawcza, jako odmiana, koniugacja, albo alternatywnie jako przypadek czyli osoba, zdarzenie lub okoliczność. Podmiot liryczny mówi, że "żyje przez przypadki", to tak jakby uznał, że doświadcza przyjemności w obcowaniu z poezją z językoznawstwem, --> lub że żyje z kontakcie z konkretnymi ludźmi, osobami, i w obu tych alternatywnych interpretacjach w jakimś sensie peel uczy dosięgania do wrażeń, bo trzeba jasno powiedzieć, że zarówno obcowanie z liryką czy życie w społeczności ociera się zawsze o wrażenia i bardzo naturalnie. To "dosięganie do wrażeń" nie ma więc tu w treści znaczenia patetycznego, w którym ja jako autor próbuję przypisać sobie rolę nauczyciela, wieszcza albo psychoanalityka, to tylko bardzo skromna i prosta zależność pomiędzy życiem i wrażeniem - jak u dowolnego innego człowieka. tutaj bardzo celnie odczytujesz moje autorskie wrażenia. Tak. W zasadzie cały ten tekst jest czymś w rodzaju arteterapi (leczeniem poprzez sztukę), bo podmiot liryczny nie skarży się przecież, nie utyskuje, nie ma do nikogo pretensji, bo nie ma winnych w sytuacji pandemicznej o której mowa w utworze. Natomiast podmiot liryczny określa własny i zbiorowy (społeczny) stan znużenia i niejako jest to klasyczne "zmęczenie materiału", czyli przesilenie, a wszystkie wrażenia w opisach i treści nawiązują do fascynacji i metamorfoz w liryce, i ta liryka jest tutaj tą odskocznią od tych obrazów telewizyjnych, fonii, o których mowa na początku wiersza. Można więc śmiało potraktować to jako arteterapię, jak słusznie przypuszczasz. Brawo. Dziękuję, też polubiłem to porównanie ;) Rozumiem. Grafika nie jest moja. Przyznaję jest mocno nieparytetowa. Może rzeczywiście niekoniecznie potrzebna. No ale tak publikuje tu teksty. Nie wypada mi robić wyjątku. Wspaniałe komentarze (merytoryczne). Miłego dnia życzę również, serdecznie pozdrawiam.
  15. Bardzo ładny egzystencjonalny to wiersz. Dotyczy bowiem stanów deliberatywnych (rozmyślań) peelki nad życiem i opis jej różnych kształtów świadomości od zauroczeń światem, czy zadumania więc stanów nostalgicznych, także - okoliczności euforycznych czyli naturalnego czerpania z życia garściami (kiedy ta pani z wiersza tańczy), do stanów bezradności i codziennego życiowego niepokoju (w epilogu utworu). Wiersz jak sobie wyobrażam może dotyczyć samej autorki, więc życzę tylko tych pozytywnych emocji. Bardzo dobry technicznie tekst. Pozdrawiam.
  16. Dzień dobry. Musimy przyjąć za fakt, że tekst jest tylko fantastyczny, to abstrakcja literacka, zresztą jak zdecydowana większość moich utworów (ale oczywiście nie wszystkie), w zasadzie możemy przyjąć, iż wyraża się w estetyce wolnych skojarzeń. Natomiast zawsze staram się, aby te skojarzenia w treści moich utworów tworzyły logiczne tło i były powiązane oraz uzasadnione. Tak jest i tutaj. Nie śmiem i nie chciałbym wkraczać w Pani (w Twoje) emfazy w kontakcie z treścią tego utworu, bo osobiste doznania są najważniejsze, czasem autor narzucając interpretacje zabija ducha swej pracy i spłaszcza doznania odbiorcy, dlatego staram się tego nie robić. Jednak skoro dopytujesz, przeprowadzę krótkie resume. Otóż, tak: "góra z brokatu" może być dowolnym komponentem w reakcjach podświadomych podmiotu lirycznego, np. paralelą do rozgwieżdżonego nieba, tutaj w treści mamy co prawda opis dnia (jest słońce), lecz wrażenie estetyki peela może kompilować w szerszej (rozciągniętej na osi czasu) jego reakcji podświadomej, albo wręcz dotyczyć jego nadświadomości (stanów frustracji lub euforii), lub nawet skojarzeń tych okołopandemicznych (treść jak słusznie zauważyłaś dotyczy koronawirusa - pośrednio). Na moment puśćmy wodze wyobraźni jeszcze ciut dalej: być może to wrażenie bardziej skomplikowane, przebiegające w zupełnie odrębnym wymiarze tematycznym, zauważ mamy tu telebim, łącza, ekrany, głośniki - w takim dystrykcie "góra brokatu" będzie zbiorem fotonów, albo wiązką elektromagetyczną?, reakcje peela równie dobrze mogą stanowić więź interaktywną czy wirtualną w tym monologu a nie zakres realnej obserwacji i konsekwentnego opisu zdarzeń. W końcu: "brokatowa góra" może być też rzeczywistym przekazem - zilustrowaniem jakiegoś wzniesienia (szczytu) obserwowanego przez peela, brokat będzie wówczas - blaskiem, fleszem, typowym zjawiskiem solarnym - np. efektem wschodu lub zachodu słońca na tle tej góry, wtedy "zagon lilaków" (który jest powiązany z górą w treści) może stanowić dla obserwatora wstępny punkt odniesienia, np. peel obserwuje przez okno domu konkretne wziesienie, ale przez perspektywę kwiatowego zagonu, "brokatowa góra" jest dalej a zagon bzu tuż pod oknem peela, etc. etc. etc. Możemy budować dowolne efekty odbiorcze, w zależności od percepcji czytelnika. Rozumiem, że merytorycznie dopytujesz o to dlaczego peel "uczy dosięgać do wrażeń", skoro to spacer pod: "górę z brokatu", więc jak rozumiem jest to w twoim rozumieniu konkretny stan dekadencki, mocno schyłkowy. Odpowiadam: nie koniecznie musi tak być, "góra z brokatu" w skojarzeniu z konstelacją z firmamentem (niebem) może stanowić źródło poetyckiego zafascynowania podmiotu lirycznego samą Boskością (może wkraczać w imperatywny ciąg emocji, albo akcentować tęstnotę za miłosierdziem Stwórcy), lub być stanem typowego poetyckiego zauroczenia, o którym jasno stanowi dalsza treść tego wiersza, wtedy będzie logicznym uczeniem się tego oto wrażenia, bowiem wszystkie wrażenia mogą stanowić immanentną cechę spójności teologicznej - relacji Boga ze stworzeniem (człowiekiem), a już na pewno kompilują z poetyckim zauroczeniem dosłownie każdego poety, twórcy, czy muzyka, aktora, literata, plastyka, malarza... dowolnie - itd. Nie chcę dokładnie wkraczać w stan mojej autorskiej wrażliwości co do tekstu, bo tak jak napisałem wcześniej, może ona niepotrzebnie przytłaczać czytelnika, niech każdy odczytuje treści po swojemu, poezja jest formułą głęboko subiektywną. Co najważniejsze i na szczęście wirus mnie nie dotyczy, a opis wrażeń w treści tego utworu ma zakres stricte abstrakcyjny, dodałbym, koniecznie że - że tu w treści - to bardziej stan świadomości zbiorowej społeczeństwa, które w naturalny sposób ma prawo odczuwać pewien dyskomfort w wyniku trwania tej pandemii, a wszelkie ludzkie wrażenia stanowią zawsze formułę pozytywnego odreagowania, i o tym w zasadzie opowiadam w treści. Dziękuję za komentarz. Zasyłam serdeczności.
  17. graphics CC0 Życie w czasach zarazy. Obracam telebim do słońca, wszystko się może wydarzyć. Rzut plazmy. Zaćmienie na łączach. Odgrażam się chandrom i żalom. Hartuje się wredny zarazek, głośniki pulsują marazmem, kineskop wypala obrazy. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Ukradkiem uchyla się okno, wachlując płucoskrzydłami, uznajmy, że pokój to morze, już płynie na fali firany. Wybiegam przez czasoprzestrzenie do tkanki sumiennych nawyków. Me ciało jedwabiem. Selenem. Przenika przez blask morganitów. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Dusz smutek. Apatia. Znużenie. Uciekam pod górę z brokatu, ta rośnie i robi się duża, za oknem w zagonach lilaków. Kołyszą budynkiem rubieże. Wiatr zbliża do podstaw atomu, zarazek robi się cięższy. a świat unosi – za dronem. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Blask generuje energię, a słońce ubiera ją w słowa. Z arytmią szturmuje poezja, w reakcjach fuzji jądrowej. Tak łącząc jądra wodoru, uzbrajam jaźń słońca helem. Wyrzucam plazmę na forum. Zarazek uznaje – za wiele. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Przez formy tryby czy style przenikam do infradźwięków. Pastele słoneczne motylem sięgają aż firmamentów. Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń... ile się można jednoczyć? Żyjemy w czasach zarazy. -- * treść utworu – to abstrakcja literacka, nieosobista, w szerokim przekroju społecznym.
  18. Grzegorzu... uwielbiam panią. Chiara Ferragni jest tak śliczna, że nie mam wątpliwości, iż jest w stanie zawłaszczyć swoją osobowością dosłownie każdy azymut, dla mnie to też w pewnym sensie wzorzec kobiety sukcesu, i przede wszystkim matki i żony. Umiejętność pogodzenia show businessu, pracy zawodowej i udanego życia rodzinnego, tak przykładnego tym bardziej opartego o model tradycyjny godne jest uznania. Fajny link i dużo uczynił dobrego pod tym moim skromnym tekstem. Utwór jednak nie dotyczy pani Ferragni, ta blogerka ma korzenie z Piemontu, jej rodzina pochodzi z północnej Italii z Novary, ten mój tekst dotyczy (jak się oczywiście pewnie domyślasz) sytuacji problematycznej imigrantów i Włochów na Lampedusie, a moja Chiara jest po prostu fikcyjną włoską dziewczyną zatem hipotetycznie narażoną na (powiedzmy delikatnie) możliwość bardzo jej złego potraktowania ze strony tej "masy napływowej" (przepraszam za to określenie nie jest złośliwe, a bardziej techniczne) imigranckiej, bo jest to obecnie tam na Wyspach Pelagijskich dość poważny problem. Przeczuwając niejako, że domniemany czytelnik może mieć podobne do ciebie skojarzenia personalne zamieściłem wraz z tekstem didaskalia z informacją, iż utwór nie ma żadnych konotacji personalnych oraz innych, i tak jest i było od początku w rzeczy samej. Cieszy mnie twoje skojarzenie, masz prawo do własnych wyobrażeń i czucia tego tekstu. Rozumiem, (bo sugerujesz teraz), że podlinkowałeś tutaj artykuł o Chiarze Ferragni dla postawienia pozytywnego przykładu innej-alternetywnej osobowości mniej standardowej Włoszki - i bardzo dobrze. Chciałbym tylko dookreślić, iż fikcyjna bohaterka z mojego utworu nie jest dziewczyną o jakimkolwiek negatywnym zabarwieniu, wręcz przeciwnie, jest statystyczną osobą uwikłaną w zatrważającą rzeczywistość czasów współczesnych, powiedzmy że śmiało może pretendować do miana symbolu-alegorii niekomfortowej sytuacji rdzennych mieszkańców południowej Italii. To jest problem dość poważny, bo w zasadzie ja nie wiem jakby można było go rozwiązać, z jednej strony to problem natury moralnej, bo prawem człowieka, ludzi w ogóle jest wolność, rozumiem sytuację imigrantów oraz obowiązek ich (czasami nawet odławiania z basenu Morza Śródziemnego, straszne), jednak kompetencje życia rdzennych mieszkańców Wysp Pelagijskich obniżyły się zdecydowanie, czują oni zagrożenia, (przynajmniej tak sobie to wyobrażam) i w zasadzie o tym jest ten tekst, o cywilizacyjnym pacie w kwestii tematów okołoimigracyjnych. Bardzo się cieszę, że sytuacja bezpośrednio nie dotyczy Polski. Ogólnie jestem sceptykiem wiosny ludów dwudziestego pierwszego wieku, uważam, że pewne puzzle świata po prostu nie pasują do siebie i nie da się tego zmienić. Bo kultury mają odrębne priorytety. To zupełnie i identycznie jak z tymi dziś szeroko dyskutowanymi płciami, gdzie inżynieria genetyczna wkracza i stara się wyręczać naturę (dla materialistów), Boga (dla ludzi wiary), lecz robi to niestety nieudolnie. Skoro hipotetyczni czytelnicy zaczną sobie utożsamiać moją Chiarę z panią Ferragni po twoim linku, to nie mam nic przeciwko temu. Dzięki za link, jest dosłownie - fantastyczny! . Thx. za ślad pod tekstem. Pozdrawiam Grzegorz.
  19. graphics CC0 gwałt na Lampedusie. koczujący po molo Bejowie Tunisu. współczesne tsunami w obozie karapaksów. bydlęce odruchy w chuci animalnej. gamety żółwi w dołach. tu zachwyt budzi młodziutka Chiara pelagijska piękność z plaży królików. wiklinowy koszyk założyła na głowę. boldem z letnim deszczem wytłuszcza szyldy włoskich pensjonatów. cholera leje. a ona przechodzi obok ośrodka azylantów. pulsuje rapem audio-Terraferma. spokojnie. niebawem w jej rów mariański spuszczą batyskafy. na samo dno rapu. melorecytując z diagramów o waginowej pogodzie. wówczas grzeszna aż lepka niczym lasagne'a z Napoli odruchowo wpadnie w tumany sprośnego kurzu... i zbełta z farszem cały ten samczy świat plemiennych absmaków afrykańskich żądz. to będzie walka freestyleowa na którą notabene nie podpisała żadnego kontraktu. – * tekst fikcyjny, w charakterze tylko imitowanym. Wszelkie ewentualne podobieństwa do wydarzeń, osób czy sytuacji będą więc zawsze przypadkowe. * tytuł utworu jest zaś humorystyczną onomatopeją tytułu znanego niemieckiego kryminalnego serialu, choć treść wiersza nie jest w założeniu groteską.
  20. Konkludując, ponieważ jednak najważniejsze jest to co napisałaś, cytuję niżej: To jestem pewny, że twój wykład co do aktu Miłosierdzia Boskiego względem nas - ludzi, i naszej zwrotnej Miłości do Boga oraz Jezusa, poprzez Ducha Świętego i każdego bliźniego - ma uzasadnienie. Twój prosty przekaz wzajemnego otaczania się Miłością jest postulatem, którego zwłaszcza my ludzie wychowani w katolicyzmie powinniśmy się trzymać, i to realizować. Powoli będę kończył dyskusję, ponieważ wczoraj napisałem, że na razie nie będę szeroko dyskutował i komentował w tym uroczym miejscu oraz publikował przez jakiś czas tutaj własnych tekstów, zatem i powoli czas realizować to zamierzenie. Ludzie nie za bardzo mnie tolerują, (mam tą świadomość), za dużo "paplam" to znaczy piszę i szczegółowo analizuję, gdy ktoś wrzuci jakiś jeszcze komentarz to odpiszę, ale ograniczę się już do ewentualnych odpowiedzi tylko pod tym utworem. Trzymaj się Valerio, pozdrawiam wszystkich Państwa, tych którzy zahaczą przypadkiem o komentarz. Dobranoc.
  21. Rozumiem, że pytasz mnie o potencjalnego człowieka-dowolnego, którego napotykasz przypadkiem na swojej drodze życia, albo gdzieś na ulicy, gdziekolwiek i że wyrażasz pogląd, iż nie masz powodu by powiedzieć złego słowa o nim, (o napotkanym człowieku), bo sam Jezus go kocha i umarł za niego na krzyżu, choćby ten człowiek żył w roku 2020, bo Zbawienie Chrystusa ma charakter ponadczasowy. MASZ RACJĘ, ROZUMIEM TO, dlatego właśnie, że mam tą świadomość - to w jakimś sensie cierpię, a cierpię, bo czuję swoją słabość i płytkość ludzkiej egzystencji w jednoczesnym i równoległym Majestacie tej Łaski Chrystusowej. I nie jest to świadomość tak dokładnie naszej ludzkiej więc i mojej ułomności w realizacji tych Boskich imperatywów Miłości czy Miłosierdzia, ile świadomość własnej oraz ogólnospołecznej pychy, którą uważam za problem odwieczny. Twoje zasady są jasne i czyste, co z tego jeżeli pycha przysłania nam uniwersalną Boską prawdę. Ludzie nie chcą przyznać się do pychy, wymyślają sobie środki zastępcze, szukają demotywatorów - uważają np. że sztuka jest nadrzędną prawdą, albo, że forsa jest najważniejsza w życiu, lub że ego odpowiada za nasz brak równowagi wewnętrznej, że świat jest schematyczny i niesprawiedliwy a nie oni sami. A to najzwyklejsza ludzka pycha - przedporcie piekła. I ja też zaliczam się do tego niezacnego grona - raczej chyba. To niepochlebne dywagacje. Ty za to masz swoją Łaskę, skoro wyzwoloną jesteś owieczką od pychy. Gratuluję i zazdroszczę. Zabrnęliśmy w nazbyt poważny temat. Wiesz jaka jest różnica pomiędzy ego i pychą? Ego jeszcze oscyluje wokół ludzkiej godności, najwyżej każe człowiekowi utrzymywać się w peletonie poprawności społecznych mód, trendów, pycha jest formą egocentryzmu, który niszczy każde potencjalne napotkane dobro, bo ma oblicze upadłego anioła.
  22. @Nata_Kruk Tak. Pamięć zwłaszcza ta historyczna jest ważna. Dziękuję Nata, pozdrawiam.
  23. Ja to rozumiem, i oczywiście też ufam Bogu, nie ufam natomiast sobie. Chociaż może i ty masz racje, bo co to za zaufanie moje Bogu, skoro na wszystkie strony człowiek powystawiał tarcze obronne. To za duże obciążenie, abym próbował wyjść poza to, nie wierzę w ludzi, nie mam prawa osiągnąć łaski o której dowodzisz. Ale przynajmniej zło rozpoznaję i o tym jest też ten mój utwór pod którym komentujemy.
  24. W dekalog jednak wierzę, nie mogę, nie mam przekonania i pewności, że wolno mi traktować przykazania wybiórczo, albo zastąpić je jakimś osobistym wrażeniem subiektywnym. Inna sprawa, że często się do nich nie stosuję. Nie potrafię nad tym zapanować racjonalną konsekwencją. Rozumiem, że Chrystus wyniósł przykazane Miłości nad inne. Może tego właśnie doświadczasz, skoro o tym jesteś przekonana, nie wiem. Mam nadzieję, że to u ciebie nie urojony sektyzm? Przynajmniej czyta się ciebie dość wiarygodnie. Wierzę w Boga, wiem, że istnieje, że przenika przez inne i nasz wymiar życia, przez duchowość i dokładnie przez wszystkie stany materialne wszechświata, jestem przekonany o Jego Istnieniu, Miłosierdziu, Majestacie i Nadrzędności, wiem i wierzę w prawdziwą Miłość Boską i Jego Chrystusową misję na ziemi, wiem, że Miłość jest najważniejszym przykazaniem człowieka wobec człowieka, wierzę w stany uduchowienia personalnego w Miłość utylitarną do wszystkiego co nas otacza czyli w stany uduchowienia jakie ty na przykład odczuwasz, o których pisałaś wcześniej, uważam to za cud i wielki dar dla wybranych ludzi szlachetnych i namaszczonych nimi przez Stwórcę, może do nich należysz, jednak nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego, czuję przyziemność, i mozół, a miłość reglamentuje wybiórczo dla Boga i tylko dla najbliższych mi osób, najbardziej doceniam u innych ludzi miłość macierzyńską i ojcowską, uważam ten jej rodzaj za najszlachetniejszy. Ale dostrzegam słabość gatunku i siebie w tym uwikłaniu i to nie jest tak pozytywne afirmacyjne jak u ciebie. No po prostu może u mnie to znacznie gorsza jakość tej eudajmonii wyższego rzędu. To tak w kilku zdaniach, i ogólnie.
  25. Wiesz, może masz rację. Jednak zażyłość o której piszesz (do rozmów), realizuje się u mnie głównie wirtualnie. Nie jestem wzorem do naśladowania, mam mnóstwo wad charakterologicznych. Ale w Boga wierzę prawdziwie, nikt tego ze mnie nie wyruguje - NIGDY! Natomiast z realizacją dekalogu u mnie jest problem. Wiara szczera autentyczna to nie wszystko, ba, to prawie nic, albo jeszcze gorzej, bo jesteś świadomy a sobie folgujesz. Bardzo, bardzo mnie to martwi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...