kelnerzy gasili świece
orkiestra grała swingującego walca
oparłaś głowę na moim ramieniu
poczułem delikatny powiew oddechu
a ta chwila wytchnienia znaczyła wiele
stając się na mikrosekundę
TĄ chwilą
by przerodzić się w napięcie
i nienaturalny uśmiech
wskazówki zegara
nieubłaganie rozdzielały nas
odsuwając od siebie
mała klimatyczna kawiarnia
szepty intymnych rozmów
przygaszone światła
kreślę kilka słów
na skrawku serwetki
tu spotkaliśmy się pierwszy raz
poparzyłem się wtedy zieloną herbatą
często odwiedzaliśmy ten stolik
patrząc w oczy świec
zastanawiam się co byś zamówiła
o czym byśmy rozmawiali
i tłuką się po głowie nieustannie te dwa słowa
dlaczego
tęsknię
nikt nie odpowie
serwetka zwyczajowo spłonie z krótkim sykiem
nie próbuj ujarzmić złych myśli
niech odpłyną
deszczem niespełnionych pragnień
aż zostaniesz całkiem sam
z nachalną nutą szepczącą ten refren
dlaczego w listopadzie tak łatwo się pisze
gdy to co miało łączyć dzieli
a płomień który grzał gaśnie
nie dopuść do tego
by ciemna woda zassała cię na muliste dno
mglisty szary poranek
fragment ulicy pod arkadami
dziewczyna prowadzi rower
rozdaje karmelowe uśmiechy
nieświadoma że nagły skok endorfin
może wywołać u mnie udar
...
mimo to jestem jej wdzięczny
jestem patronem medialnym
opowiadań które snujesz
w długie powolne wieczory
przy rozpalonym kominku
przemyśl i powiedz
jak to jest
być w stanie idealnym
zbyt ciężko
napisać tych kilka słów
które klinem między nami
niewypowiedziane od lat
w niewygodnej pozycji leżymy
okrywając się kołdrą zwątpienia
kwestia smaku i zapachu
nie wchodzi w grę
miejscowość agroturystyczna
wokół las i rwący strumień
szara kropla spływa z twarzy
po rynnie twojej dłoni
fiołki w wazonie szeptem planują
całkiem niezły początek kapryśnego przedpołudnia
jestem sam na sam
z ciemnymi myślami
umysł mam przeżarty marzeniami
karmię słowami
nadgryzioną dumę
brudnymi palcami
gorączkowo przewracam
kolejną kartkę
czarne kruki siedzą na parapecie
odwracam głowę
nie mogę patrzeć
jak wydziobują resztki ciepłych gestów
z uwertury życia
popatrz synu
tak pachnie poezja
porcja świeżych kartek
w sosie z twardej oprawy
jedz i się rozsmakuj
nabieraj sił by tworzyć
by żyć pełniej
możesz być pierwszym
któremu się uda