Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 534
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. @Somalija jak się miewam? kwiatek wręczam...
  2. @Somalija cześć!
  3. Arsis

    Love

  4. Okrywa mnie granatowy całun bezkresnej nocy. Otaczający zewsząd chłód. Chłód milczący tą cichością wirujących galaktyk, drgających gwiazd. Liści strzelistych topól trzepocząca zieleń. Gdzieś, wśród pól zapomnienia, echa zagubionych w otchłani czasu głosów. Gdzieś daleko. Nie wiadomo, gdzie… Przeszłych epok nawoływania i śmiechy. Rozterki i lęki. Złość… Szybujące ptaki kreślą skrzydłami ogromne koła. Ćmy wlatują w płomień świecy i giną. W nagłym rozbłysku — odbitym na krawędzi szkła — spalająca się puszystość miękkich ciałek. * Wracam w ciemności. W późnej godzinie. Gdzieś nade mną obłoki. Elegie powietrza… Szepty drzew niosą znaczenie, które mnie jednak przerasta, jak cień wydłużony w żółtawym świetle ulicznej latarni. Śnię na jawie sen nieomal ekstatyczny. W jakiejś rzeczywistości pusty pokój, otwarte okno… Blask księżyca posrebrza pajęcze nici, falujące anielskie włosy. Jarzą się przedmioty, rzeczy, okryte zakurzoną folią milczące, kamienne popiersia. Porzucone dłuta, młotki… Przeszyte pustką opuszczenia. Jakąś tkliwością nieostrą w swojej istocie. * Lecz oto, coś się zmienia. Majaczy… Odmyka się z cichym skrzypieniem ukryta w czerwonych różach furtka do ogrodu. Do ciebie. Duszne, gorące lato. Pełne melancholii i wspomnień z dzieciństwa. Rozgarniam gałęzie, łodygi… Stąpam ostrożnie po zatartych w połowie śladach. Drewniany konik na ganku… Coś zastukało w blaszanej konewce. Kwiaty w donicach. I wiatr, co szeleści, szumi, oddycha… Rozglądam się, zatapiam w przeszłości… Na ławce staruszka, maleńka. Ukryta w fioletowym cieniu. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-05)
  5. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  6. Arsis

    Testy

    1956 rok. Amerykański test atmosferyczny "Zuni". Detonacja naziemna na wyspie "Eninmen", na atolu Bikini, na Pacyfiku. Operacja "Redwing". 3,5 megatony.
  7. Arsis

    Soundtracks

  8. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  9. Arsis

    Love

  10. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  11. Arsis

    Przeczytane, polubione...

  12. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  13. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  14. Arsis

    Melancholia, smutek, żal...

  15. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  16. @Somalija znakomite...
  17. Arsis

    Love

  18. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  19. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  20. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  21. Nie musisz mi się tak ciągle przyglądać. Wystarczy. W pokoju obok jakieś szyderstwa i kpiny. Stukania metalu o metal, chrzęst potłuczonego szkła… Kto tak do mnie mówi? W uszach piskliwy szum i ledwie słyszalne słowa, jakby mniszej modlitwy. Kto tak do mnie mówi? Dotykam palcami popękanych drzwi z kamienia, z drewna, z gliny…. Na drzwiach pognieciona kartka wyrwana z zeszytu z nieudolnym dziecięcym napisem: „taki już był”. Ktoś tu kiedyś snuł żałosne, samotne myśli, przechadzając się w tę i z powrotem. Drzwi zatrzaśnięte na wieczność pełne kurzu i falujących pajęczyn. Ktoś tu kiedyś żył, ale umarł. Rozsypał się w szary pył. Albo żyje wciąż, pomiędzy cieniami na poddaszu. Albo żyje wciąż w blasku słonecznej smugi, która pełznie wolno po ścianie. Tam coś wciąż żyje, mimo że umarło. Idzie powoli albo raczej płynie zatęchłym powietrzem i rozgarnia kłosy nieistnienia. Sprzecza się na głos z parszywą śmiercią. Wygraża jej palcem, stwierdzając, że wszystkie okoliczności są przeciwko niej. Powiedz mi, straszliwa melancholio. Powiedz mi… Czemu milczysz? Już wiem. To twoja postawa wobec mojej obrzydliwości. Wobec mojego ohydnego „ja”. Potworność niejako wryła się we mnie. Uchwyciła kark stalowymi szponami i nie puszcza. Wszędzie wokół stare, pożółkłe szpalty gazet. Zdjęcia kreatur, w tym i ja. Uchwycony, gdzieś pomiędzy. Pomiędzy czymś a czymś. Zatem zedrzyj mnie Vacu-blastem*. Ześrutuj. Zeskrob do żywej, czerwonej cegły. Nie może pozostać po mnie żaden ślad. Najwyżej zmartwychwstanę w postaci chmury gryzącego pyłu. Gryzącej brei wirującego kurzu. Nie trzeba. Już nie trzeba. Doprawdy, słuchając samby tulę się do powietrza. Otulam ramionami moje rozpalone do białości wnętrze. Wiruję jak samotna spiralna galaktyka, co przemierza lodowate odmęty kosmosu. Obracam się powoli. Tak bardzo powoli. Kto tu jest? Ach, tak. Nie ma nikogo. Choć wciąż mnie coś osacza i wchłania. Próbuje przyjąć w poczet odrażających osobliwości. Nie trzeba. Doprawdy nie trzeba. Albowiem przewyższam wszystko swoją nikczemnością błotnistej, cuchnącej kloaki. Zapadam się w sobie, ponieważ przytłacza mnie ciężar mojej własnej grawitacji. Nie mogę już znieść ciężaru życia. Rozpadam się stopniowo i nieubłaganie na miliardy lśniących drobin. Pękam na kryształowe fragmenty. Odrzucam zewnętrzne warstwy, które rozchodzą się promieniście jak oślepiający wybuch supernowej. Aby za chwilę przekroczyć Rubikon, zdusić się w swoim własnym wnętrzu sprasowanego do granic możliwości koszmaru. Stłamsić się. Zgnieść na miazgę. Na nic. Aż do absolutnego NIC, bez możliwości powrotu. A więc czytam te koślawe, napisanie nieudolnie literki: „taki już był”. Tak. Taki już był, bowiem już go tak naprawdę nie ma. W gazetach napisano o samoistnym zniszczeniu. O samoistnej nieznośności życia… … Tu musiałem przerwać pisanie, albowiem rozbolała mnie ręka w nadgarstku i głowa. Serce łomocze nieustannie od nadmiaru kofeiny (choć może powinna to być amfetamina jak wielu piszących to czyniło, czyż nie?) Od niej wizje byłyby bardziej zagmatwane, wariackie i deliryczne. Miałyby kształty ostre niczym naostrzona brzytwa z pulsującą wewnątrz czerwonawą poświatą gorączkowej maligny. Zatem, wsuwając nieśmiało dłoń w otulinę słonecznej poświaty, przyglądam się jej. Tej popękanej skórze. Tej żylastej powłoce o niezdrowym, chorobowym odcieniu, od której na sam widok robi się niedobrze. Przeszywa mnie konwulsyjny dreszcz, albowiem spogląda na mnie z drewnianego trema kamienny maszkaron. Zatrzymany w lustrze, w apogeum swojej brzydoty o wzdętym brzuchu. Wpatrzony nieprzytomnie w otchłań mroku, jakby chciał coś jeszcze usilnie powiedzieć. I nie mogąc nic wyartykułować przechyla się coraz bardziej. Zsuwa się coraz szybciej… Wreszcie spada z bardzo wysoka, rozpruwając ze świstem warstwy atmosfer krawędziami furkoczących skrzydeł. Mija po drodze jakiś w dole las, kamień, zbutwiały mur… Przelatuje przez smugę słońca załamaną wielokrotnie, wiedząc o sobie, że jest wyłącznie odpadem. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-23) *) Vacu-blast – marka śrutownicy, oczyszczarki pneumatycznej, piaskarki
  22. Arsis

    Przeczytane, polubione...

  23. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  24. Arsis

    Przeczytane, polubione...

  25. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

×
×
  • Dodaj nową pozycję...