Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 534
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. Arsis

    Ambientalnie

  2. dobry wieczór, a co się tutaj dzieje?
  3. Ta kobieta, tak, to ona. Idę za nią od dłuższego już czasu ulicami pustego miasta. Słyszę stukot jej obcasów ginący, gdzieś między kamienicami. Chcę jej powiedzieć, chcę jej wyznać… Podążam, zatem — krok w krok, śledzę… Głupio mi, ponieważ czuję się jak szpieg, jak tajny agent w szarym prochowcu z podniesionym wysoko kołnierzem. Jak szpieg w mrocznym, czarno-białym kryminale noir z Humphreyem Bogartem, który dla niepoznaki czyta gazetę albo przegląda okładki ustawionych w witrynie księgarni książek. I przemyka chyłkiem pod osłoną nocy, bądź w jaskrawości świtu. Ale wbrew pozorom, ściga ją jako koneser piękna. Muszę jej to powiedzieć, przyznać się wreszcie do miłości. Widzę, jak rozgląda się, jak patrzy. Jak tonie w błękicie nieba, niosąc naręcza czerwonych róż, liliowego bzu, co omdlewa wonią melancholii i tęsknoty… — za czym? Za tym o czym od dawna marzę. A czy i ona marzy? Czy obserwuje mnie? Zerka? Staram się dojrzeć, usilnie dowiedzieć, lecz oślepia mnie jaskrawy refleks odbijający się od szyby w wielkiej galerii obrazów, kunsztownych fresków. Choć, teraz widzę, widzę wyraźnie. Przegląda się w słońcu, podziwiając swój jasny profil i spleciony warkocz swoich cudownych czarnych włosów. Widzę to, skryty w głębokim cieniu po drugiej stronie ulicy. I widzę ją całą w słońcu, w całej tej potędze upojnego lata… Wiem. Jerzy Pilch pisał podobnie, choć nie chcę się absolutnie do mistrza porównywać. Ależ skąd! Daleko mi do niego. Oparłem się tylko o jego tekst z pierwszego rozdziału „Pod Mocnym Aniołem”. Tylko, że on, to znaczy jego bohater, słuchał czeskiego saksofonisty tenorowego Feliksa Slováčka, ja słucham ambientu. Tak więc, chciałbym ją móc dogonić i zajść jej znienacka drogę a wtedy, skłoniłbym się szarmancko i ucałował jej dłoń. Choć nie wiem, czy lubi, kiedy się ją całuje w dłoń. Być może wyrwałaby ją z obrzydzeniem, podnosząc głos w ostrej reprymendzie, tak właśnie, kiedy się chce odgonić od siebie kogoś o podejrzanej proweniencji? Nie wiem. Być może aż nazbyt staram się przyozdabiać przedziwną metaforą o wielopiętrowej konstrukcji, doszukując się we wszystkim rozmaitych znaczeń i symboli. Nie wiem. Może trzeba bardziej zwyczajnie, bezpośrednio. Tak twarzą w twarz… Po prostu, kocham tę kobietę. Widzę przez okno szeleszczące liście starych dębów, kasztanów. Opływają mnie jakimiś tkliwymi szeptami, nostalgicznymi wspomnieniami. I ta dziwna tajemnica czasu w prześlizgujących się po drzewach drgających blaskach, w migocie słonecznych prześwitów. Widzę swoją twarz zamyśloną, odbitą w szybie profilem. Poruszaną przez ciepły wiatr, w którym strzępy słów toną w potoku szeptów i niedopowiedzeń. Jesteś tu jeszcze? Ja jestem i czekam w tym gwarnym żywiole samotności, co przepływa piskliwym szumem,. Co przepływa w odbijających się echach natrętnej, powracającej przeszłości. Kocham cię. Tak, po prostu, jak tylko mężczyzna może kochać kobietę. A czy ty kochasz? Widzę cię w słomkowym kapeluszu z niebieską wstążką. Widzę cię zakochaną w morzu, w wilgotnym pod stopami złotym piasku. To wszystko na próżno? Spójrz, nadchodzi szumiąca w swojej potędze fala, odpływa… I raz jeszcze. Po nieskończoność wdechów i wydechów ziemi. W oceanie powietrza biała smuga po odrzutowcu. Rozpływa się w powolnym prologu pędu i w milknących porywach silnika pierzasty wąż. Idziesz po piasku boso… Idziemy we śnie… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-08)
  4. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  5. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  6. @Somalija ... i widzieć nad sobą błękit przepiękny, rozwarte ramiona, skrzydła... Otwarte bramy Raju...
  7. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  8. Arsis

    Przeczytane, polubione...

  9. Arsis

    Testy

    1958 rok. Amerykański test atmosferyczny "Poplar". Detonacja w lagunie atolu Bikini, na Pacyfiku. Operacja "Hardtack I". 9,3 megatony.
  10. Arsis

    Przeczytane, polubione...

  11. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  12. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  13. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  14. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  15. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  16. Długi korytarz. A w nim półmrok i cisza. Odległe echa szlochów i płaczów, dziecięcych nawoływań z przeszłości… Chemiczna woń szpitalnych odczynników. Nikły zapach woskowej pasty. Poruszane niczyją ręką otwarte okna. .. Pusto tu. Zamknięte drzwi na klucz, na klamkę. Na twoje imię… W wirującym kurzu plamy zacieków, zarysy czyichś twarzy. Czyich? Niepodobne do samych siebie płynące widma. Wydaje się, że coś mówią, szepczą… Opowiadają dzieje ze swojego zapomnianego życia… Próbuję się wsłuchać, zrozumieć, lecz odpowiada mi jedynie milczenie rzeczy, piskliwy w uszach szum. … Za oknami noc. Rozproszone światło gwiazd. Dokąd my idziemy? Nie. To ja idę w samotności, mroku. W nieskończoność wnikam nieznaną. Chodź… Weź mnie za dłoń. Uchwyć. Kochanie, powiedz, że chcesz, abym… Do kogo ja to mówię? Do nikogo. Jestem sam. Mijam namalowane na ścianach sny, w których krajobrazy, pejzaże. Kwiaty… W smudze światła ptaki wznoszą się do lotu. W jasnym snopie deszczu. W znoju oczekiwania, w tęsknocie… Jestem… Z kim ja idę? Sam ze sobą. Zatem, chodź, mój cieniu. Na trzeszczącej lekko podłodze księżyc. Przekrzywione prostokąty srebrnego blasku. Chodź ze mną. Pójdziemy w zmierzch. W tym ciągłym jeszcze szeleście czasu, co opada zewsząd łagodnym wiatrem, co łka. Spójrz, w kołysce dłoni mych blask obłaskawia mrok. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-04)
  17. @Somalija co mam wystawić?
  18. @Somalija nie podziękujesz? myślałem, że będziesz wniebowzięta, a tu nic, kompletnie nic... ech, chyba sobie pójdę pozwiedzać pełne pajęczyn rury w piwnicy.
  19. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  20. @Somalija twojego chłopaka, Chestera.... (???)... powiadasz, śpiewu?? ps. miałem ten mankament, że w czasach szkoły powszechnej (a było to sto lat temu) rzadko kiedy byłem przygotowany z prac domowych. Zamiast odrabiania, czy przygotowania się do lekcji nazajutrz, wolałem gapić się, gdzie indziej i stwarzać swój własny świat, a internetów w Polsce Ludowej jeszcze wtedy nie było, to znaczy były komputery z oprogramowaniem wgrywanym na kasetę magnetofonową (!), a i były jeszcze gry elektroniczne, takie na baterię, zegarki elektroniczne z melodyjkami (ależ to był szał!) względnie budy z grami automatycznymi po uprzednim wrzuceniu w nie piątaka
  21. @Somalija niestety, odeszła ich już cała masa, ich - tych wielkich, czy tych odrobinę mniej znanych, ale również ważnych i wnoszących ogromny wkład w szeroko rozumianą muzykę rozrywkową, że wymienić tylko tych z ostatnich kilku czy kilkunastu lat: Michael Jackson, David Bowie, Prince, George Michael, Joe Cocker, Vangelis, Kora, Czesław Niemen, Zbigniew Wodecki, Krzysztof Krawczyk, Edgar Froese, Klaus Schulze, Gary Brooker, Ornette Coleman, B.B. King, Lou Reed, Marek Jackowski, Whitney Houston, Donna Summer, Robin Gibb, Cesaria Evora, Gary Moore, Amy Winehouse, Ray Manzarek, Greg Lake, Mark Hollis, Marie Fredriksson, Jerzy Połomski, Tina Turner... itd. Można ich było lubić, bądź nie. ale zapisali się w historii...
  22. Pod twoją nieobecność, zanurzony w substancji czasu. W ekstazie oczekiwania, w nikłym blasku odległych mgławic… Sponiewierany wiatrem wirujących galaktyk, których ramiona, których rozproszone światło… Gdzie ty jesteś? Powiedz… Nie słyszę odpowiedzi. Jedynie kosmiczny szum omiata swoim tchnieniem, jak powiewy klarownego lata nad równiną łąk. Po co ja to wszystko piszę, do kogo, kiedy samotność miażdży ogromnym kołem, rozgniata? Opieram się rozpalonym czołem o chłodną powierzchnię ściany. Przywieram ściśle ustami, jak do pocałunku. Ocieram się policzkiem o chropowaty tynk, o te pęknięcia, mikroskopijne rowki… Powiedz, gdzie jesteś? Nie czuję ciebie, ani nie słyszę twojego oddechu. Nasłuchuję… Twoje ciało i moje, splecione, gdzieś w jakiejś niepojętej koegzystencji. Oto właśnie wyciągają się ze ściany czyjeś zimne ręce. Nie. To moje dłonie, moje palce ściskają lodowatą próżnię, jakby bryłę lodu. Płonę w piekle zaśnieżonych, niekończących się równin. W gorączce tęsknoty, w bólu oczekiwania… Spójrz, oto moje ręce. Chwyć mnie za nie. Pociągnij ku sobie w otchłań o tysiąc mil od nadziei. I od ogrodów, tych właśnie, w których dżdżownice spulchniają ziemię. I wychodzą na powierzchnię, stając się pokarmem dla ptaków. Błądzimy… Nie. To ja błądzę w potędze nicości. Ciebie tu chyba nigdy nie było w tej przestrzeni o przelśnionym wnętrzu. Ale jesteś. Jesteś na zawsze, nie będąc wcale. Czemu milczysz? Mówię do ciebie, piszę. Pełzam bezradnie. Wiję się w sobie. Moje blade usta, jak śnieg, jak biel ściany… I twoje usta…. Krew uciekła z nich w niepamięć. Milczysz. Wciąż milczysz. Kochanie, umierając… Kto umarł? Wszystko umarło. W wielościanie powietrza, w natłoku niczyich szeptów … Jakaś drżąca esencja światła przenika tajemnicę, kiedy gładzę twoją twarz zamkniętą w strukturze kryształu. Jesteś? Ja jestem. Tutaj i nigdzie. Spójrz na mnie. Poprzez moje jestestwo ujrzysz głębię poznania. Choć istnieję już tylko w strzępach krajobrazu, we fragmentach jedynie. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-01)
  23. @Somalija jasne, rybka nie mająca głosu i z wiecznie zdziwionym spojrzeniem rybich oczu... ale, że jestem rybą? nie przypominam sobie. ps. wiem, że sprawa przy słoniu wygląda inaczej, nie musisz nawet przypominać
  24. Zimne widma samotności stoją w szeregu, przygotowane, jakby do odmarszu. Kiedy indziej zawsze były niebieskie, względnie błękitne. Tym razem przybrały odcień, gdzieś pomiędzy ultramaryną a kobaltem. Intensywne i wyraziste. Ostre w swoistości przekazu. To niebywałe, że znowu piszę o tej pustce, o tych lodowatych otchłaniach opuszczonych dawno miejsc. To niebywałe, ale byłaś tam, niemalże od początku do samego końca. Pojawiłaś się olśniona blaskiem, to znowu w niewidzeniu. Paradoksy wykluczających się nawzajem zdarzeń mżyły na krawędziach promieniowaniem czasu, jakimś wewnętrznym pulsowaniem, jakby rozgrzanej do czerwoności stali. Przepływały chronologicznie albo zdecydowanie nie po kolei te zmiennokształtne zmory niedopowiedzeń… Tak oto wiatr porusza skrzypiącą furtką do dusznego ogrodu, kiedy idę wzdłuż skrzywionego płotu, na którym wiesza się wieloziele bez woni, pędy, liście, poskręcane korzenie… Ach, i znowu ta liryka niepotrzebna nikomu. Bo i na cóż ona, kiedy nie ma ciebie. Dla, kogo? Jest. Nie jest. Znowu nic nie ma. Na podłodze stare gazety, plakaty, zdjęcia… Obłoki kurzu. Pokrywający wszystko szary pył zapomnienia… Trzeszczenie drewnianej podłogi, stropowych desek, gdzieś nade mną, obok… Od czyich kroków? Na pewno nie moich. Więc, twoich? Wiem, jesteś tutaj, nie będąc wcale. Przemykasz cieniem na ścianie, spopielana blaskiem gwiazdy albo nikniesz księżycowo, srebrnie w potędze nadciągającej jutrzni. Z korytarza chłód idzie jesienny, w przeciągu kamiennych schodów. Skąd ta jesień? Przecież dopiero było upalne lato… Skwar dusznego sadu, łąki upstrzonej kunsztownie kwiatami… Plączą się i snują imaginacje chorego umysłu. W epileptycznej ekstazie dostępują wniebowstąpienia, w czerwonych błyskach stroboskopu. Pełne udziwnień i wiary w pozazmysłowe postrzeganie rzeczy. Pełno ich a najpełniej we wspomnieniach z dzieciństwa, gdzieś w przebrzmiałej epoce, w której słychać stuknięcie w blaszanej konewce, brzęczenie pszczoły. I czuć zapachy ognisk, co idą z dymem od szczerego pola dalekim śpiewem, w popiele. Między glinianymi garnkami na żerdziach drewnianego płotu, rozwieszonymi płótnami słońce prześwieca jaskrawą pomarańczą zachodu. Na szybie otwartego okna, na ganku błysk światła padający z ukosa. Zamknięte w krysztale wspomnienie uśmiechniętych twarzy moich dziadków, których już dawno pochowała ziemia… To znowu jezioro przede mną rozwarte szeroko, szkliste. W nostalgii nadciągającego cicho zmierzchu. W migocie blasku, w pomarańczy… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-02)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...