Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 533
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. @violetta
  2. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  3. @Somalija to było odnośnie mojego pobudzenia @Somalija cokolwiek to pobudzenie miałoby oznaczać
  4. @Somalija szukam natchnienia, aby Wiola nie czuła się zanudzona
  5. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  6. @violetta co? @Somalija cześć, Aga, to są ludziki, niedźwiedzie, czy wiedźminy?
  7. @Somalija lepię ludziki, ale z plasteliny mentalnej, plasteliny metafizycznej, w której zacierają się związki przyczynowo-skutkowe i logiczne następstwa wydarzeń...
  8. @violetta a co mam lepić innego? tak sobie lepię, aż do znudzenia
  9. @violetta ja z tymi ciasteczkami nie mam nic wspólnego też sobie lepię, ale ludziki z plasteliny
  10. @Somalija Wiola się nudzi ps. przeczytałem, że "jak sypiać, to z niedźwiedziem", ech chyba wzrok już nie ten
  11. @violetta komuś się, widzę, nudzi. a nudź się, nudź...
  12. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  13. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  14. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  15. Wiesz, tak mi jakoś. Za oknem deszcz stuka o blaszane parapety. Za oknem szumiący wiatr. Kwiaty w wazonie, miłe dla oka barwy. Na stole okruchy chleba raniące do krwi. Rozsypane resztki, porzucone wspomnienia. Krawędź filiżanki nosi ślad twoich ust, z której piłaś jeszcze kawę o poranku. Smutno mi, bo ty… Bo widzę cię teraz zamkniętą w krysztale ciszy, wśród chłodnych płaszczyzn wilgotnych ścian. Wilgotnych od łez, od samotnych, pustych nocy… Gdzieś tam, daleko. Gdzieś tam… Bo ty. Ty… Ty… Kocham cię. Ale chyba już o tym wiesz. Wiesz, prawda? Jedyna, moja. Kocham cię, bo tak, bo tak właśnie jest. Chodź. Przeniesiemy się w czasie, w głęboką otchłań nieistnienia. I będziemy tak. Będziemy zawsze. Powiedz mi… Wiem. Widzę w twoich oczach blask, ten oto blask. Ten blask, co jest jedyny taki. Ten właśnie blask… Nie musisz mi nawet nic mówić. Ja, wiem… Ja, wiem. Ja, wiem. … wiem… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-25)
  16. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  17. Arsis

    Neo-Prog

  18. Arsis

    Canterbury Scene

  19. Arsis

    Canterbury Scene

  20. Arsis

    Ambientalnie

  21. Arsis

    Ambientalnie

  22. Arsis

    Progresywnie

  23. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  24. Nuklearne popołudnie. Słoneczny skwar. Na ostatnim piętrze czteropiętrowego bloku przyklejona do szyby moja twarz. Melancholia i smutek. Nieustające odliczanie. Tykający w uszach czas. To koniec. Ten oto koniec. Ten koniec… Tyle tych końców mających nastąpić w krótkim unicestwieniu eksplodującej wodorowej bomby. W ryku budzącego się Lucyfera. Tykanie ściennego zegara. Chrzęst zegarowego mechanizmu. Kapiąca woda do przerdzewiałego zlewu w monotonni przeciągającego się konania. Ktoś tu umarł i umiera po raz wtóry. I umiera wciąż, mimo że już dawno umarł. Rozsypał się w proch. Ale to ciągłe konanie. Umierałem już tyle razy, to i mogę umrzeć po raz kolejny. Jedno więcej czy mniej, co za różnica. A czy to kogoś… A gówno to ich. Niech się bawią i gżą w głupkowatej choreografii niby-szczęścia. Napijesz się ze mną? Masz, pij! Wychyl ten kielich do dna, tę resztkę krwi. Marynarz tak pięknie się uśmiecha, prosi i kusi spod przystrzyżonego krótko wąsika, tego wąsika, ach, tego… Aż chciałoby się zaśpiewać na modłę Sempolińskiego. Wyrecytować te słowa Hemara. Spogląda na mnie zalotnie w nabitej błyszczącymi ćwiekami czarnej skórze. I zrobiło się momentalnie sado-maso, pejczowato… … świsty, batogi, rozkoszne jęki… Odwracam głowę… Kto tu jest? Na podrapanych drzwiach jakieś napisy, bazgroły pięciolatka… Klęczę albo stoję przed wielką planszą z kolorowymi kołami obrazującą spektrum autyzmu, bądź sam tylko Zespół Aspergera… Przed moimi oczami migotanie blasku i barw. Na liściach szeleszczących dębów, kasztanów kładzie się jaskrawa smuga. W lustrze zniszczona twarz od ciągłego otwierania i zamykania zapiaszczonych powiek.. Pod powiekami pulsujące obrazy czegoś, czegoś… Czego? Nacierają na mnie artefakty dawnego, chorego życia, wśród zrywających się do lotu szeleszczących gazet: Ponawiane z uporem maniaka kręcące się jak w starych, czarno-białych filmach noir nagłówki: Autism Spectrum Disorder, Asperger’s Syndrome… Asperger’s Syndrome! Asperger’s Syndrome! Asperger’s Syndrome! Atakują mnie. Napastują jakieś widziadła o stalowych dziobach i ze skrzydłami tnącymi warstwy atmosfer… Jestem tutaj i znowu mnie nie ma. Ale znowu jestem tu i gdzie indziej… To jakaś pracownia pozazmysłowego postrzegania rzeczy, choć w okrutnej scenerii absolutnego osamotnienia. * Jaki znowu wiersz! Czego znowu! * Jakieś nagłe wtrącenie i walenie łbem o betonową ścianę… * Za ścianą, za szafą, za fotelem o podartych oparciach od ciągłego pocierania dłońmi podczas epileptycznego umierania z pianą na ustach. Ktoś umarł. Czy to ja? Ktoś już umarł, ale żyje. Przecież żyje, tak jak w snach o moim ojcu! Ojciec przychodzi i odchodzi. Coś mówi. Porusza sinymi ustami jakie miał, leżąc w przycmentarnej kaplicy, w otwartej jeszcze trumnie. Asperger’s Syndrome — mówią wciąż widma o nieustalonych rysach twarzy. Takie to wszystko pod jedną linijkę, takie pospolite i bez wyrazu… Ha! Przechodzę dalej, przynajmniej staram się iść. W drugim pokoju łózko z pogniecioną pościelą. Tu leżała moja umierająca z kolei matka z utkwionym w suficie wielkim zdziwieniem. Ale zamknęła powieki. Sama, układając się do wiecznego snu. I tak oto śpi, śniąc razem ze mną, kiedy śnię o niej w sen zapadając się potrójny. O czym? Nie wiem. Ale zapewne… Zapewne… Kto tu jest? Dlaczego słyszę ciągłe drapania i szmery za drzwiami, za ścianą? Atak mięsożercy nie musi być nagły. Łasi się do mnie i przymila, udając kwilenie lecącego majestatycznie albatrosa. Ojciec już umarł. Matka też. Przychodzą zatem do mnie. Chodzą. Wchodzą i wychodzą oknem otwartym na przyszłość albo na ciągłe zapomnienie. I tak wylewa się ze mnie strumień świadomości. Wylewa się, przelewa. Brunatne zacieki na suficie, ścianach… Chodzę wkoło, czekając i trzymając się usilnie starych, żeliwnych rur, które ciągną się kilometrami Przezywają wszystko… Końcowe odliczanie na pustyni. Gong wiszącego zegara… Krzyki umierającej matki, umierającego ojca i mnie, kiedy miałem, kiedy mam 3 lata albo i mniej. Raczkuję po parkiecie pustego korytarza… W echach agonii, w kurzu, w apopleksji… Na ścianach jakieś obrazy, portrety przodków, co patrzą obojętnie na każde moje poruszenie. A więc znowu przeskok w czasie. Odrodziłem się na nowo, ale tylko na chwilę. Leżę twarzą do ziemi. Na zewnątrz samotnego domu. Wokół mnie skrzą się drobinki rozpalonego w słońcu kwarcu. Wypadłem z wózka? Widzę ojca jak wychodzi z domu i idzie po twardym piasku pustyni. Idzie, kulejąc na prawą nogę… Oddala się, malejąc na tle widnokresu, w rosnącym coraz bardziej słońcu…Idzie za rękę z matką, idąc powoli, powoli… powoli… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-21) https://mickchillage.bandcamp.com/track/pixels-iii-pt-1
  25. Arsis

    Melancholia, smutek, żal...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...