Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 529
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. Arsis

    Ambientalnie

  2. 16. 07. 1945 (Atomic! I: Jornada Del Muerto ― Manhattan) Pierwsza jest Trójca. Umieszczony na trzydziestometrowej, stalowej wieży ― Gadżet ― eksploduje z mocą 20 tysięcy ton trotylu w pobliżu miasta Alamogordo na pustynnym poligonie o nazwie Jornada del Muerto 1 w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. Test nuklearny o kryptonimie ― Trinity ― zostaje uznany za sukces. Dyrektor naukowy projektu Manhattan 2 i zarazem szef Los Alamos National Laboratory 3, Robert Oppenheimer, posługuje się cytatem ze świętej księgi hinduizmu, Bhagawadgita: „Jasność tysiąca słońc, rozbłysłych na niebie, oddaje moc Jego potęgi. Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.” Ptaki płoną! Spójrzcie, jak płoną… Jezu Chryste… Grzmot błyskawicy rozchodzi się, jakby całą wieczność… Odbija się od dalekich wzniesień… Złowieszcza chmura przesuwa się… ― rozprasza … ― znika… Zmieniona architektura piasku przechodzi w zupełnie inny stan… Zielonkawa, stopiona od żaru ― nabiera radioaktywności… *** Jornada Del Muerto (hiszp. Droga umarłego) – nieoficjalna nazwa pustyni w amerykańskim stanie Nowy Meksyk, niedaleko miasta Alamogordo, nadana przez hiszpańskich konkwistadorów. Manhattan – nazwa kodowa programu naukowo-badawczego i konstrukcyjnego z lat 1942-45. Jego celem było skonstruowanie min. bomby atomowej. Trinity (ang. Trójca) – nazwa kodowa pierwszego testu nuklearnego w ramach programu Manhattan, przeprowadzonego przez Stany Zjednoczone 16 lipca 1945 roku. Gadżet – nazwa kodowa samego ładunku 06. 08. 1945 (Atomic! II: Hiroszima) Little Boy, nie jest wcale taki mały. Eksploduje z mocą 15 kiloton, zrównując z ziemią Hiroszimę i zabijając od razu 80 tysięcy ludzi. Drugie tyle umrze w męczarniach. 5-letnia Maiko właśnie stoi w otwartym oknie swojego pokoju, obserwując szybujące powoli ptaki… Skłębione obłoki przypominają kłębki białej waty, rozrzucone po bezkresnym oceanie nieba… Motyle, kwiaty… Zagęszcza się wokół niej odurzający zapach dojrzałych, słodkawych woni ogrodu… Na żwirowej alejce słychać lekkie kroki powracającego do domu ojca… Niesie się wesoły śmiech jej młodszego brata, który przegania go żwawo na terkoczącym, trójkołowym rowerku… Właśnie chce wyjść im naprzeciw… …, gdy poraża ją błysk straszliwego, brylantowego światła, przenikającego ciało i kości… Wszystko w jednej chwili staje się negatywem, rentgenowskim zdjęciem… Widzi jeszcze spadające, płonące ptaki, ciągnące za sobą pióropusze ognia, jakby to był deszcz przedzierających się przez atmosferę meteorów… Traci równowagę, zapadając się w czarną otchłań… Uderza w nią po przebudzeniu straszliwa cisza szumiącym, gorączkowym piskiem… Nie ma nic, tylko niemi świadkowie świetlistej śmierci wpatrują się pustymi oczodołami ― w resztki ogromnego słońca… 09. 08. 1945 (Atomic! III: Nagasaki) Fat Man, jak na grubasa przystało, eksploduje z mocą 20 kiloton, zrównując miasto i zabierając do grobu prawie tyle samo ludzi, co jego poprzednik… Straszliwe, trupie światło! Potworny blask przeszywa zwiędnięte liście drzew… Zastygłe w swojej pozie zwęglone dziecko ― przy zwęglonej piersi karmiącej matki… Wystające z płonących wciąż zgliszczy patyki czarnych rąk… Plątanina, jakby jakichś korzeni, łachmanów, porzuconych tobołów… ― pokrytych potłuczonym szkłem, gruzem… ― białym, śmiertelnym pyłem… Świetna, inżynierska robota! ― krzyczy generalicja, a Los Alamos National Laboratory odbiera odznaczenie „E” (excellence) przyznawane przez Wojska Lądowe i Marynarkę Wojenną. Więcej! Więcej! *** „malec” (ang. Little Boy) – chodzi o nazwę kodową pierwszego na świecie ładunku atomowego użytego w warunkach bojowych przez Stany Zjednoczone 6 sierpnia 1945 roku. Bomba została zrzucona z bombowca Boeing B-29 Superfortress, o nieoficjalnej nazwie „Enola Gay”, która była panieńskim nazwiskiem matki dowódcy samolotu, Paula Tibbetsa. Nazwa bomby wynikała z jej charakterystycznego, wąskiego kształtu. Siła ładunku ok. 15 kiloton. „grubas” (ang. Fat Man) – chodzi o nazwę kodową drugiego ładunku atomowego użytego w warunkach bojowych przez Stany Zjednoczone 9 sierpnia 1945 roku. Bomba została zrzucona z bombowca Boeing B-29 Superfortress, o nieoficjalnej nazwie „Bockscar”, pilotowanego przez Charlesa Sweeneya. Nazwa bomby wynikała z jej charakterystycznego, pękatego kształtu. Siła ładunku ok. 20 kiloton. 01. 07. 1946 (Atomic! IV: Bikini ― Crossroads) Jest więcej. Able (w ramach operacji Crossroads) ― eksploduje z mocą 25 kiloton nad okrętami zakotwiczonymi w lagunie pacyficznego atolu Bikini na wyspach Marshalla. Załoga statków składa się tym razem ze świnek morskich, szczurów i kóz. Te, które giną od razu ― mają niesłychane szczęście. Ale trzeba ocenić zniszczenia na miejscu, więc wysłani zostają marynarze w krótkich spodenkach. Niektórzy wkładają do kieszeni stopione fragmenty żelaza. Dlatego zostaną pochowani już wkrótce… Gdzieś w oddali, zstępuje w swojej potwornej poświacie ― rogaty demon, skręcając w spiralę czas. Nie patrzcie w jego oczy! Nie patrzcie… ― zbyt wielki to blask, i zbyt ogromny wicher wieje na jego dnie… 25. 07. 1946 (Atomic! V: Bikini ― Crossroads) W zapasie jest jeszcze trochę zwierząt. Podczepiony do dna desantowej barki ― Baker ― eksploduje dwadzieścia metrów pod wodą z taką samą mocą, co Able. Chmura Wilsona 4 z początku zasłania wszystko, tworząc ogromny, biały bąbel. Zamknięte w kajutach i stanowiskach artyleryjskich zwierzęta ― skwierczą jak skwarki na patelni. Wyniesione w górę miliony ton wody opadają z ogromnym hukiem na powierzchnię laguny, przykrywając wszystko radioaktywną mgłą… Będą świecić wnętrzności kolejnym pokoleniom ryb, i kolejnym… Karykatury, wszędzie wokół karykatury ― przekształcone w groteskowe, niepojęte formy… *** Bikini – atol koralowy wchodzący w skład archipelagu Wysp Marshalla, na Pacyfiku. W latach 1946-1958 Stany Zjednoczone przeprowadzały na nim testy z bronią jądrową. Crossroads (pol. Rozstaje) – nazwa kodowa operacji wojskowej z lipca 1946 roku dokonanej przez Stany Zjednoczone, podczas której została przeprowadzona seria dwóch testów nuklearnych, o kryptonimach: Able – 25 kiloton (1 lipca) – ładunek o kryptonimie „Gilda”, zrzucono z bombowca Boeing B-29 Superfortress, o nieoficjalnej nazwie „Dave’s Dream”, pilotowanego przez Woodrowa P. Swancutt’a. Bombę zrzucono na zakotwiczone w lagunie atolu okręty-cele. Baker – 25 kiloton (25 lipca) – ładunek o kryptonimie „Helen of Bikini”, został zdetonowany w wodach laguny (27 m pod dnem desantowej barki USS LSM-60), w centrum zakotwiczonych okrętów-celów, ocalałych po wcześniejszym teście. Chmura Wilsona (chmura kondensacyjna) – krótkotrwałe zjawisko w wilgotnym powietrzu, zauważalne podczas wybuchów dużej mocy, zwłaszcza nuklearnych. 14. 04. 1948 (Atomic! VI: Eniwetok ― Sandstone) Atol Eniwetok na wyspach Marshalla, to piękne miejsce. Przynajmniej do teraz, ponieważ właśnie w tym momencie zostaje zdetonowany na wieży X-Ray ― o mocy ― 37 kiloton… Jakże prawdziwe jest to promieniowanie X! Jakże prawdziwe! Przenika każdy kamień, każdą grań… ― każdą komórkę ludzkiego ciała i nie tylko ludzkiego… 30. 04. 1948 (Atomic! VII: Eniwetok ― Sandstone) 49-kilotonowy Yoke – jest już gotowy do detonacji. Co się stanie jak wybuchnie? Wybucha! Każdy, kto nie odwraca się od wieży na czas ― niemal momentalnie traci wzrok! Kłębi się wszystko… ― kotłuje… Zapętla się dziwnie od nadmiaru światła strumień czasu. Skręca się wokół własnej osi, targany świetlistym huraganem potwornej śmierci… 14. 05. 1948 (Atomic! VIII: Eniwetok ― Sandstone) Zebra ― to tylko ― 18 kiloton… Zbyt mało… Za mało… Spazm… Przedśmiertny skurcz… *** Eniwetok (Enawetak) – atol koralowy leżący w archipelagu Wysp Marshalla, na Pacyfiku. W latach 1946-1958 Stany Zjednoczone przeprowadzały na nim test z bronią jądrową. Sandstone (pol. Piaskowiec) – nazwa kodowa operacji wojskowej z kwietnia i maja 1948 roku dokonanej przez Stany Zjednoczone, podczas której została przeprowadzona seria trzech testów nuklearnych, o kryptonimach: X-Ray – 37 kiloton (14 kwietnia), Yoke – 49 kiloton (1 maja) i Zebra – 18 kiloton (15 maja) Wszystkie ładunki zostały zdetonowane na 30-metrowych wieżach. 29. 08. 1949 (Atomic! IX: Semipałatyńsk ― Pierwaja Mołnia) Koniec żartów! Pierwaja Mołnia, czyli RDS-1 (amerykanie będą używać zdrobniałej nazwy Joe-1) jest kopią Gadżeta. Ktoś wykradł amerykanom plany: Klaus Fuchs, Ethel i Julius Rosenbergowie, David Greenglass…, kto jeszcze? Ale to wszystko w imię pokoju na świecie. Towarzysz Beria 5, po detonacji na radzieckim poligonie w Semipałatyńsku, skacze z radości w atomowym schronie. Nadzorował projekt, a eksplozja ratuje mu życie. Gdyby ładunek okazał się niewypałem, zostałby rozstrzelany przez Józefa 6, choć i tak zostanie niedługo stracony pod osłoną nocy, gdzieś w środkowej, skutej lodem Rosji... Zygzak błyskawicy zniknął, ale jeszcze kłębi się burzowa chmura, długo rozwiewa ją wiatr. Jest czarna jak bezgwiezdna noc i czarna jest pod nią ziemia. Zbyt wielki wiał wtedy wiatr, abym mógł wystać na niej, abym mógł schować się. Nie zdążyłem na czas, nie zdążyłem, a pędziłem, co tchu… Moje oczy, nie! ― przecież już nie mam oczu! Moje usta… ― rozsypały się w pył. I twarz moja sczerniała od nagłego żaru… Pozostawiłem po sobie ― jedynie cień… *** Pierwaja Mołnia, ros. Первая Mолния (pol. Pierwsza Błyskawica) – nazwa kodowa pierwszego testu nuklearnego przeprowadzonego przez Związek Radziecki, który miał miejsce 29 sierpnia 1949 roku na poligonie atomowym w pobliżu miasta Semipałatyńsk (dzisiejszy Kazachstan). Ładunek został zdetonowany na szczycie trzydziestometrowej wieży z siłą ok. 15 kiloton. Inna nazwa testu to RDS-1, ros. РДС-1 czyli Реактивный Двигатель Cпециальный (pol. Specjalny Silnik Odrzutowy) 27. 01. 1951 (Atomic! X: Nevada ― Ranger) Amerykanie stają się nerwowi. Widząc, że ZSRR odbiera im monopol na broń atomową, tworzą Nevada Test Site. W ramach operacji Ranger ― zrzucony z samolotu ― Able ― eksploduje z siłą ― 1 kilotony… Oczom moim ukazał się błysk. Lecz było to jedynie ledwie zauważalne uniesienie powiek, skrywających potworne spojrzenie samego Lucyfera. Poczułem na twarzy nikły powiew, jakby musnął mnie skrzydłami motyl. Ściskałem w dłoni mały, lśniący kamyk. Kiedy ją otworzyłem, skupił się na nim promień wschodzącego słońca… 28. 01. 1951 (Atomic! XI: Nevada ― Ranger) Fajerwerki nabierają rozpędu. Baker ― ma moc ― 8 kiloton. Rogaty demon otworzył nieco szerzej swoje oczy. Jego spojrzenie ― trzeba to przyznać ― jest niezwykle świdrujące. Nie ma przed nim ucieczki… ― nie ma… 01. 02. 1951 (Atomic! XII: Nevada ― Ranger) Easy ― 1 kilotona… Wzniesienia wokół równiny testowej stają się dziwnie fioletowe od nadmiaru promieniowania… Nagły błysk, nagłe ukłucie! Przejmujący ból targa moimi nerwami… 02. 02. 1951 (Atomic! XIII: Nevada ― Ranger) Baker II ― 8 kiloton. Zrzucony z samolotu ładunek długo spada na spadochronie, nim rozerywa się kilkadziesiąt metrów nad rozświetloną słońcem ziemią… Ból zdecydowanie większy. Przetacza się po ziemi podmuch z siłą rozpędzonego pociągu… Wybija mi wszystkie zęby… Ile jeszcze… ― Jezu Chryste… ― ile jeszcze… 06. 02. 1951 (Atomic! XIV: Nevada ― Ranger) Fox ― 22 kilotony. Samolot zbliża się nad wyznaczony cel, który jest wymalowany białą farbą na ubitym piasku pustyni. W stumetrowej średnicy okręgu widnieje krzyż. Dookoła porozmieszczano rozmaite pojazdy wojskowe, czołgi, samoloty oraz samochody osobowe, a nawet autobusy z siedzącymi równo, ubranymi jak ludzie manekinami. A dalej ― domy, zbudowanie solidnie z cegły i drewna, fragment kolejowego wiaduktu. A jeszcze dalej, umieszczone w specjalnych klatkach, unieruchomione szympansy w spawalniczych goglach… 3, 2, 1… ― i staje się światłość! Niewyobrażalna w swojej potędze światłość. Bucha, jakby z otwierającej się paszczy martenowskiego pieca ― straszliwy żar… *** Nevada – pustynny stan w USA, w którym mieści się poligon nuklearny NTS (ang. Nevada Test Site) leżący ok. 100 km na północny zachód od miasta Las Vegas. Ranger (pol. Komandos) – nazwa kodowa pierwszej kontynentalnej operacji wojskowej ze stycznia i lutego 1951 roku dokonanej przez Stany Zjednoczone, podczas której zostało przeprowadzonych pięć testów nuklearnych na NTS (Nevada Test Site), o kryptonimach: Able – 1 kilotona (27 stycznia), Baker – 8 kiloton (28 stycznia), Easy – 1 kilotona (1 lutego), Baker 2 – 8 kiloton (2 lutego) i Fox – 22 kilotony (6 lutego). Wszystkie ładunki zostały zrzucone z bombowców B-50 08. 04. 1951 (Atomic! XV: Eniwetok ― Greenhouse) Trzeba się przenieść w inne miejsce, ponieważ dotychczasowe musi ostygnąć. Na wypalonym do cna przez wcześniejsze testy pacyficznym atolu ― eksplozja ― Dog ― osiąga siłę 81 kiloton, przyćmiewając sobą wschodzące słońce… Niewyobrażalna jasność! To śmierć nadchodzi wielkimi krokami, przywdziewając królewską koronę o blasku jaśniejszym niż miliony słońc. Mikroskopijne drobinki radiacji pędzą we wszystkie strony, przeszywając boleśnie moje ciało. Śmierć idzie tryumfalnie, wyprostowana. Rozpala kobaltowe niebo… 21. 04. 1951 (Atomic! XVI: Eniwetok ― Greenhouse) Easy – 47 kiloton. Niewielka budka na szczycie dziewięćdziesięciometrowej, kratownicowej wieży lśni łagodnie w promieniach słońca. Na ziemi poniewierają się porzucone, rozmaite sprzęty. Kilka koparek opiera swoje łychy na niewielkich wałach wykopanej ziemi. Za nimi majaczą w drgającym, gorącym powietrzu sylwetki kilku spychaczy i wojskowych ciężarówek. Opuszczona, samotna wyspa, która za chwilę stanie się po raz kolejny piekłem… Straszliwe, trupie światło zalewa okolicę! Straszliwy żar! Śmiertelny w ustach posmak… 09. 05. 1951 (Atomic! XVII: Eniwetok ― Greenhouse) Żarty się skończyły! Od sześćdziesięciometrowej, kratownicowej wieży są odprowadzane ostatnie kable. Ich końce nikną w czeluściach przeciw-atomowego, żelbetonowego schronu, gdzieś na drugim krańcu wyspy. Człowiek przy wielkim zegarze odlicza sekundy. Przez megafony wybrzmiewa jego niski głos, który przepływa dziwnymi, modulowanymi dźwiękami wokół porzuconych koparek, spychaczy i ciężarówek… Jeszcze jedno krótkie spojrzenie na siedzące w nich manekiny o uśmiechniętych twarzach… Eksperymentalny ― George ― eksploduje w montażowym budynku z siłą 225 kiloton. Trzęsie w posadach, że hej! Ten błysk nie ma sobie równych! To Lucyfer pokazuje swoje prawdziwe, śmiertelne oblicze… Padam na kolana, modląc się do Boga, lecz nie słychać mojego szeptu, nie słychać nic, poza potwornym rykiem budzącego się demona. Moje oczy, skóra i kości wypalają się do cna od niewyobrażalnego, piekielnego żaru… 25. 05. 1951 (Atomic! XVIII: Eniwetok ― Greenhouse) Item – to tylko 45 kiloton! Żołnierze z brygady inżynieryjnej uwijają się jak w ukropie. Trwają ostatnie przygotowania, rozchodzą się po okolicy okrzyki. Dziwne konstrukcje wyrastają w jaskrawych płomieniach acetylenu, których blask odbija się w czarnych szybkach spawalniczych masek. Ciężkie spychacze wyżłabiają swoimi gąsienicami długie koleiny w gliniastej ziemi, niczym jakieś pradawne, powolne jaszczury…Ustaje wszelki ruch. Wszystko milknie, pustoszeje. Wszystko zamiera, jakby w jakimś oczekiwaniu. Na niebie mrugają gwiazdy, płyną leniwie pojedyncze obłoki… Naraz otwiera się na ziemi słońce, puchnąc w mgnieniu oka! I zalewa wszystko potokiem światła, i zalewa wartkim potokiem śmierci... *** Greenhouse (pol. Cieplarnia) – nazwa kodowa operacji wojskowej z kwietnia i maja 1951 roku dokonanej przez Stany Zjednoczone, podczas której przeprowadzono cztery testy nuklearne na atolu Eniwetok na Pacyfiku, o kryptonimach: Dog – 81 kiloton, detonacja na 90-metrowej wieży (8 kwietnia), Easy – 47 kiloton, detonacja na 90-metrowej wieży (21 kwietnia), George – 225 kiloton, detonacja na 60-metrowej wieży (9 maja) i Item – 45 kiloton, detonacja na 60-metrowej wieży (25 maja) 24. 09. 1951 (Atomic! IX: Semipałatyńsk ― Wtoraja Mołnia) Radzieccy towarzysze nie próżnują. Wtoroja Mołnia, czyli RDS-2 (Joe-2), to 38 kiloton umieszczonych na wieży. Poligon w Semipałatyńsku po raz kolejny jest rozświetlany nuklearnym rozszczepieniem. Chłopi w okolicznych wsiach dostają po butelce wódki i pęcie kiełbasy. Towarzysze radzieccy mówią, że jak będą pić, to nic im nie będzie. Zatem piją wszyscy na umór. Zalewają się, aby nic nie pamiętać,…ale i tak zapamiętają. Oślepia mnie jaskrawe słońce. Pojedyncze obłoki. Gdzie okiem sięgnąć – niekończący się, zielono-żółty step. Stoję samotnie w trawie, która kołysze się w powiewach wiatru. Patrzę przed siebie, oczekując czegoś, co się ma wydarzyć, albo raczej, co się już wydarzyło. Ptaki na niebie, gdzieś obok brzęczący owad… Byłem tu kiedyś, w poprzednim wcieleniu. Tak, pamiętam – cofnąłem się w czasie. Czas wciąż się dziwnie zapętla od przeszywającej wszystko potwornej radiacji. Boli mnie z tyłu głowa. Słyszę wciąż (jak w gorączce) piskliwy szum i chrobot uderzających w membrany moich uszu niewidzialnych cząstek… Znowu przeżywam ten sam atak choroby! Znowu bije mnie po oczach zstępująca, potworna światłość! *** Wtoraja Mołnia, ros. Вторая Mолния (Druga Błyskawica) – nazwa kodowa drugiego testu nuklearnego przeprowadzonego przez Związek Radziecki, który miał miejsce 24 września 1951 roku na poligonie nuklearnym w pobliżu miasta Semipałatyńsk (dzisiejszy Kazachstan). Ładunek został zdetonowany na trzydziestometrowej wieży z siłą ok. 38 kiloton. Inna nazwa testu to RDS-2 (ros. РДС-2) 18. 10. 1951 (Atomic! X: Semipałatyńsk ― „Maria”) Ziemia zatrzęsie się pod nogami pijanych. Gdzieś daleko, w szarej i pochmurnej scenerii atomowego poligonu nastąpi zrzut 42-kilotonowego ładunku. Kolejny, bohaterski wyczyn! Znowu eksploduje, któraś tam bomba… ― i któraś… „Maria, Maria” ― słyszę wciąż ten powracający, natrętny szept, słyszę go wewnątrz swojej głowy… Otwieram oczy. Spoglądam na brudne okno. Tylko szarość, tylko NIC. Niepodobne do niczego monstrum odbija się w małej szybce – moja zdeformowana twarz. Idę niepewnie, jak jakiś stwór z innego świata, który stara się przystosować do odmiennego ciążenia i składu atmosfery. Oddycham ciężko, coraz ciężej, kiedy tak przemieszczam się, przywierając całym ciałem do ściany ze starą, odpadającą tapetą. Wdycham smród wilgoci i pleśni, i wymiocin leżącego w poprzek, kompletnie pijanego ojca. Staram się przejść ponad tym bezwładnym ciałem. Ojciec próbuje mnie chwycić za nogę, bełkocząc nieskładnie i powtarzając wciąż: „Maria, Maria…” Przewraca się na stole pusta butelka po alkoholu, stacza się z niego i spada na podłogę, roztrzaskując się w drobny mak. Dostrzegam te lśniące kryształki, które mienią się i migoczą jak gwiazdy. Wyswobadzam się i idę dalej ― ku światłu… „Maria, Maria” ― znowu ten sam szept. Ona ciebie wybawi. Idź ku niej, wniknij w jej blask…” Kompletna cisza zalega wokół, zakłócana jedynie przez tykanie ściennego zegara i kapanie wody z nieszczelnego kranu do zlewozmywaka z rdzawymi smugami. Wychodzę na zewnątrz. Ogarnia mnie chłód. Moje nagie, zdeformowane ciało kurczy się w sobie, drży. Palą mnie krople radioaktywnego deszczu. W uszach słyszę przejmujący jęk jesiennego wiatru. Niekończąca się równina zielono-żółtego stepu rozciąga się ― jak okiem sięgnąć. Samotny, rozsypujący się dom. I ja ― gdzieś tam ― pośród traw i mgieł… Przelatuje nade mną z basowym pogłosem srebrzysty ptak. Znika w oddali i cichnie. Dudni mi w uszach, szumi w żyłach krew… Rozsuwa się na horyzoncie zasłona z szarych, skłębionych chmur. Zaciskam mocno powieki, bowiem oślepia mnie niewyobrażalnie gorący, śmiertelny blask… *** „Maria” – nazwa kodowa pierwszej przenośnej bomby atomowej, zdetonowanej przez Związek Radziecki w ramach testu RDS-3, na poligonie nuklearnym w pobliżu miasta Semipałatyńsk, 18 października 1951 roku. Bomba została zrzucona z bombowca TU-4 i eksplodowała z siłą 41 kiloton, 380 metrów nad ziemią. (Włodzimierz Zastawniak, marzec 2016 – czerwiec 2018)
  3. I Eniwetok 1 Uderzają mnie w twarz jaskrawe prześwity słońca, które wytryskują spomiędzy kołyszących się, palmowych liści. Drgają i migoczą. Tworzą efekt stroboskopu… Musiałem chyba dostać ataku epilepsji… Odzyskuję przytomność, ale w zupełnie innym miejscu i czasie… … Stąpam ciężko po rozgrzanej plaży… Tafla laguny jest tak przejrzysta, że widać najmniejszą muszlę, wygładzony weń kamień… - nie wiem, jak długo idę… Jarzy się w oceanie jakiś daleki odblask natury… Dostrzegam coraz więcej… ― nie wiem, jak długo idę…Otwiera się nade mną głęboki błękit, którego nie mąci nawet przepływ obłoku…Widzę przed sobą osmalone konstrukcje z betonu i stali... Dawne ślady jakichś ciężkich, gąsienicowych pojazdów ― skamieniały już przez te wszystkie epoki i lata… Żelbetonowe bunkry z pionowymi, rdzawymi smugami na ścianach… Setki manekinów w wielkim basenie bez wody… Wyciągają rozpaczliwie ręce, spoglądając na mnie pustymi, czarnymi oczodołami… Zdeformowane, nadpalone postacie z sennego koszmaru… ― tłum bezdomnych, porzuconych ślepców… Coś błyszczy w oddaleniu, jakby kawałek szkła, na który pada słoneczny promień… Radosne śmiechy mojej żony, naszej małej córeczki… Pogłosy echa na betonowej, przesyconej straszliwą radiacją, opuszczonej plaży… Zabawa w berka… Spostrzegają mnie, poważnieją… ― przystają, milczą… Przyśpieszam kroku... Biegnę, potykam się… Wykrzykuję ich imiona! Lecz wtapiają się w coraz bardziej nieostre tło… Pozostawiają po sobie pustkę, tę właśnie pustkę, którą rozsadza od wewnątrz nieustanny pisk w moich uszach… ― huk wzburzonych gorączką fal… II Mururoa 2 Spieniona nawała naciera na ląd... Przemyka po wilgotnych, gładkich kamieniach słońce i zsuwa się w daleki odmęt zarys białego obłoku… Chłodny wiatr na twarzy, w rozwianych włosach… W nozdrzach intensywny zapach soli… Nieskończone falowanie w kobaltowym błękicie nieba… Zamyka się we mnie, tworząc jakąś nową rzeczywistość, nowe widzenie w migocie jaskrawych refleksów… Poza mną ― krajobraz skurczył się i poszarzał… Jeszcze do tej pory wyczuwam ten ruch cząstek, to wirowanie atomów, których blask tak bardzo oślepiał i palił… Wwiercał się do mózgu… Czuję wciąż ten ból, odnajdując trop swojego dawnego wcielenia… Zmieszane epoki, przeskakujące daty… Gładzę palcami zdeformowane przedmioty, popękane ściany betonowych bunkrów z rdzawymi, pionowymi smugami… Ciemno-brunatne bąble ― piętno nuklearnego piekła… Poskręcane, zbrojeniowe pręty… Zatykam instynktownie uszy, lecz ― to tylko huk pędzących fal, które załamują się na opuszczonym, nasiąkniętym radiacją nabrzeżu… Wszystko umarło, zapadło w sen wiekuisty. Stało się przystanią dla zagubionych duchów, przepadających w dziwnej substancji czasu. Więc i ja ― nie mogę być żywy. Od dawna ― nie jestem żywy… . III Malden 3 Nie słyszę ptaków… Zagłuszane przez powtarzający się w regularnych odstępach czasu huk nacierających fal ― szybują bezgłośnie… Gnana przez wiatr ciemna, pokreślona białymi kreskami nawała ― spiętrza się na brzegu, obmywa moje stopy i dłonie… Znowu się cofa, odsłaniając błyszczące muszle, kamienie… Łykam chciwie kęsy słonego powietrza, wypuszczam je powoli… Szarpią moją koszulą strumienie atmosfer, uderzają w twarz… Na horyzoncie wszystko się ze sobą łączy i jest nie do odróżnienia, uśpione snem wiekuistym… Nadciąga świt… Mżą przytłumionym blaskiem cząsteczki tajemnicy, wypromieniowując z siebie resztki czasu… W powolnym przepływie obłoków zawarta jest jakaś niejasność, w rozchwianej, wątłej trawie… Pradawne mury, naznaczone przed laty niewyobrażalnym żarem nuklearnego spięcia ― wydzielają chemiczną, śmiertelną woń rozpadu… Muskam dłonią te szczątki, całuję, jakby to były zimne usta martwej kochanki… Do tej pory przeszywają mnie rozpalone igły morderczego promieniowania… Boję się wschodu słońca… Boję się, że wzejdzie tak, jak wtedy ― spopielając ziemię, zagotowując ocean… ― rozpalając niebo… IV Bikini 4 Jaskrawe prześwity na mojej spalonej twarzy… Chwieją się w łagodnym wietrze liście kokosu… Wychodzę z cienistej smugi, wchodzę w kobaltowy błękit nieba… Rozgorzałe słońce… Rozkołysane, oceaniczne sanktuarium… Spienione fale obmywają moją twarz, kiedy padam na kolana ze złączonymi dłońmi w gorączkowym, piskliwym szumie dokonującego się misterium czasu i oczyszczenia… Otaczają mnie w tej pustce niewyraźne szepty, jakby modły klasztornych mnichów… Nabrzmiałe, sine usta, poruszające się w swojej nagiej martwości… Zamglone oczy nieboszczyków… Nabieram do płuc powietrze, te mikroskopijne, promieniotwórcze ziarenka, które od dziesiątków lat zmieniają ryby w niepodobne do samych siebie, pełne blasku groteskowe formy… ― od dziesiątków lat… (Włodzimierz Zastawniak, wrzesień 2016 – kwiecień 2017) ------ 1 Eniwetok – atol na Oceanie Spokojnym, w archipelagu Wysp Marshalla. W latach 1948–1958 był wykorzystywany przez Stany Zjednoczone, jako poligon do testowania broni jądrowej. 2 Mururoa – atol na Oceanie Spokojnym, wchodzący w skład Polinezji Francuskiej, w archipelagu Taumotu. W latach 1966–1996 był wykorzystywany przez Francję, jako poligon do testowania broni jądrowej. 3 Malden – niewielka, bezludna wyspa w archipelagu Line Islands, na środkowym Pacyfiku, wchodząca obecnie w skład Republiki Kiribati. W latach 50-tych XX w. Wielka Brytania przeprowadzała na niej (oraz na sąsiedniej wyspie Kiritimati) testy z bronią termojądrową w ramach operacji Grapple. Na wyspie tej znajdują się również ruiny tajemniczych megalitycznych budowli sprzed około tysiąca lat. 4 Bikini – atol na Oceanie Spokojnym, w archipelagu Wysp Marshalla. W latach 1946-1958 był wykorzystywany przez Stany Zjednoczone, jako poligon do testowania broni jądrowej.
  4. …jest w tym wszystkim zawarta – jakaś ulotna, niedościgniona rzecz, w tym nagłym zmaterializowaniu się na krawędzi rozpędzonej strugi światła, która w wyniku działania dziwnej syntezy pojawia się w jakiś niewytłumaczalny, magiczny sposób – w każdym miejscu i nigdzie, bądź gdziekolwiek, tuż obok, blisko, bliżej – i jeszcze dalej, bądź poza zasięgiem jakiegokolwiek widzenia albo w widzeniu, tym właśnie widzeniu, który jest jedynie zlepkiem kłębiących się, nieostrych wyobrażeń, albo tworzy się jedynie w jakimś innym kształcie, w jakiejś zupełnie innej czasoprzestrzeni, której struktura i forma odradzają się za każdym razem, ponieważ oślepiające, migoczące refleksy na rozszerzających się nieustannie, jakby wodnych kręgach, są tak naprawdę mikro-sekundowymi rozbłyskami na wyimaginowanej, zmarszczonej tafli jeziora, rozbłyskami pulsującej w krótkich odstępach czasu już dawno umarłej gwiazdy, lecz wciąż wyrzucającej w konwulsyjnych skurczach pradawne molekuły ze swojego ściśniętego do granic możliwości wnętrza, aby te, niczym meandrujące iskry, mogły wystrzelić przed siebie w całkowitej ciszy, w takiej ciszy, w której nie słyszy się już nawet słonecznego wiatru, bądź wydłużającej się w oddali cienistości wszechświata, którą, gdyby można było usłyszeć, to szumiałaby tak, jak szumią fale nacierające na piaszczysty brzeg, fale wzburzonego oceanu ze spienionymi, białymi pasmami, niosącymi intensywny zapach soli w chłodnym podmuchu rześkiego powietrza, bądź tak, jak szumią rozpędzone cząsteczki eteru, co przenikają obracające się powoli czasze i rozgałęzienia anten, i w których szum można by było się wsłuchać, przeprowadzając przy tym swoiste – Wielkie Misterium – przykładając ucho do membrany głośnika, próbując w całkowitym skupieniu odszyfrowywać tajemniczy szeleszcząco-chropowaty przekaz od nieznanych nadawców, oddalonych o dziesiątki, setki, tysiące, miliony, czy może nawet miliardy lat świetlnych, bądź nic nie próbować, tylko zagłębiać się w jednostajne echo wszelkiego stworzenia sprzed całych eonów, echo mikrofalowego promieniowania tła, które powstało, powstaje i będzie zawsze powstawać w niewyobrażalnym blasku, porównywalnym jedynie z jasnością spojrzenia istoty z niego właśnie zrodzonej albo nim właśnie będącej od zarania dziejów, istoty przedwiecznej, której nie ima się jakakolwiek forma znanego, mierzalnego czasu, ponieważ to właśnie ona stworzyła, tworzy i tworzyć będzie zapętlającą się wciąż nad-przestrzeń, w której zatopione są niezliczone, rozmaite wszechświaty, przypominające z tej perspektywy rosnące i pękające na przemian bąble w gotującym się wrzątku nieustannego cyklu narodzin i śmierci, istoty, która może stać się w każdej chwili nieskończenie małym, niemalże niewidzialnym, bądź niezwykle jaskrawym, kłującym punktem albo naraz straszliwym żarem Wielkiego Wybuchu z jeszcze straszliwszym natężeniem światła, istoty, która nie dąży już do niczego, ponieważ nie ma już do czego dążyć, która ma skoncentrowaną w sobie całość poznania, która nie odczuwa nadziei, strachu ani bezsilności, i w ogóle niczego nie odczuwa, poza absolutną obojętnością, która może jednocześnie być albo nie być i która może wszystko unicestwić w mgnieniu oka, albo stworzyć w tym samym mgnieniu coś całkowicie innego, odmiennego od tego co jest teraz i tak niepodobnego, pod każdym względem obcego, nonsensownego, abstrakcyjnego, niedorzecznego, absurdalnego, groteskowego… i to wszystko właśnie się znowu staje, pędząc bezustannie na krawędzi świetlistej fali, tej właśnie fali, co wytryskuje z każdej rzeczy w złączeniu i z osobna, i nabiera rozpędu ten świetlisty potok, i nabiera częstotliwości rozedrgań, i czegokolwiek, co tylko może się stać na samym, powtarzanym nie wiadomo ile razy początku, i powoli stygnie, pozostawiając po sobie scalające się, skupiające się w grawitacyjnym uścisku rzeczy, które wirują wokół własnej osi i wokół czegoś większego, i jeszcze bardziej masywnego, i powstaje zaczyn, z którego z kolei wykształca się niebo, ziemia, powietrze, woda… i cały ten świat – przeznaczony dla kosmicznych Amundsenów, którzy teraz, po miliardach lat ewolucji, są w stanie wyłowić nawet najmniejsze zniekształcenia w odbieranym i wzmacnianym przez gigantyczne radio monotonnym szumie, i chcą wciąż więcej zrozumieć, ale już przy pomocy coraz to bardziej skomplikowanych, matematyczno-fizycznych wzorów, dążąc nieodparcie do znalezienia jakiegokolwiek śladu owego, rozgorzałego spojrzenia, próbując nawiązać korespondencję z wymykającym się wciąż wszelkim prawidłom, niedoścignionym od zawsze światłem, wysyłając ku niemu zaszyfrowaną wiadomość, zamkniętą we wnętrzu złotego, lśniącego odbitym blaskiem dalekich gwiazd, uskrzydlonego – posłańca-cherubina, wodząc za nim uważnie oczami teleskopów, których wzmocniony wzrok przeszywa drżące od zimnego wiatru pęki atmosfer, straszliwy mróz próżni wszechświata, pierścienie gazowych olbrzymów, rozproszone warkocze komet… patrząc – jak ten wytwór laboratorium człowieka – zagłębia się coraz bardziej w przeszłość, żeglując coraz szybciej, aż do całkowitego zaniku wszelkiego kształtu, aż do całkowitego zaniku wszelkiego czasu… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-04-05)
  5. @Somalijaw bezdennych oceanach księżyców jowisza, np na io (choć ten jest raczej pozbawiony oceanu, ponieważ jest bardzo aktywny wulkanicznie z powodu zbyt bliskiej odległości od jowisza, który rozciąga go i ściska swoją grawitacją), ale już na europie, ganimedesie czy kallisto, tudzież saturnowych: enceladusie, czy tytanie... dlaczego nie... poczytaj sobie cykl powieściowy: "odyseja kosmiczna", arthura c. clarke`a... @Gosława i dobrze, ruch to zdrowie... czytałem niedawno "drogę przez mękę" aleksego tołstoja... znakomita epopeja z czasów rewolucji październikowej...świetnbe opisy opuszczonego petersburtga naprawdę robią wrżenie...
  6. @Gosława cześć, renia... pochmurno jakoś dzisiaj... @Somalija cześć, aga... wiesz, że łazik "perseverance" potwierdził istnienie jeziora i rzeki na marsie? oczywiście nie to, że rzeka płynie teraz, tylko, że istniała miliony lat temu. mniemam, że od życia aż się roi w kosmosie, przynajmniej na poziomie mikrobiologicznym...
  7. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  8. Stoimy w oknie pędzącego pociągu…― migające krajobrazy… drzewa, łąki… jeziora, rzeki… Wiatr we włosach, słońce palące twarz… Spójrz, jacy jesteśmy piękni, natchnieni urodą szczęścia… Usypiający stukot kół o łącza szyn… … pusty korytarz wagonu… Zamykam oczy, otwieram… … jesteś obok… nie ma ciebie… … znikasz w otchłani czasu… Jestem sam… … zagubiony… Nie ma ciebie… … jesteś… Przeszywam ramionami próżnię… Jadę do ciebie, gdzieś w głęboką Rosję… … jestem coraz bliżej twoich oczu i ust… Kołyszą się przemykające cienie, przekrzywione na podłodze prostokąty światła… Kolejne stacje z zielonymi frontonami… ― opuszczone poczekalnie… Moskwa… Wlodzimierz… … Niżny Nowogród… Kirow… Perm… Omdlewający zapach skoszonych traw, kolejowych podkładów, … która to już butelka alkoholu? Śpiewam pieśń a capella… „Ночь (Любит, не любит...)” Jekaterinburg… Tiumeń… … Omsk… Szare opuszczone wsie… … w oddali wre błękitne morze… Nie, to nie ja, więc, kto tak pięknie śpiewa? Omsk… Nowosybirsk… Jesteś? Powiedz mi, Jewgienijo, dlaczego płaczesz? Czemu masz spierzchnięte usta… Rozglądam się wokół… Jestem sam… Do kogo mówię? Do kogo kieruję tęskne słowa? Zginam, rozprostowuję palce, przykładam spocone czoło do chłodnej szyby… Kocham cię, słyszysz? … kocham cię… … która to już butelka po alkoholu? Gwiazdy nade mną, obłoki… słońce i znowu gwiazdy… Zginam i rozprostowuję palce, zasypywany pikselami samotności… … w oddali wre błękitne morze… … kolor twoich oczu… Jestem coraz bliżej… … jestem ― coraz ― bliżej… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-10-15)
  9. @Somalijawiem, że wyglądacie pięknie...
  10. @Gosława cześć, dziewczyny, a to, co? pokaz mody?? yves saint laurent, pierre cardin, jean-paul gaultier, czy może coco chanel?
  11. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  12. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  13. @Somalija ciasteczkami "amerykankami" i bombonierką?... a myślałem, że muzyką... ech...
  14. @Somalija ano rośnie...
  15. @Somalija i mewy krzyczą i statki płyną pod białymi żaglami, to chyba rybackie kutry... nie, te nie mają żagli, tylko kominy i strasznie kopcą... kwiatek, eee, jaki kwiatek? a, ten kwiatek... tak, podlany...
  16. @Somalija a jakie to ma znaczenie, plaża jest? jest, fale są? są... więc...
  17. @Somalija nad ocean, powiadasz?
  18. @Somalija lubisz węże??
  19. @Somalija aga, dla ciebie mam coś innego... choć również z posągami w tle... @Koziorowska dziękuję za zatrzymanie, pozdrawiam... a czy trafiam... bo ja wiem...
  20. W otchłani nocy drgają odległe neony gwiazd… Na szybie otwartego okna blask wschodzącego księżyca ― oślepia i rani załzawione oczy… … chwieją się na ścianie gałęzie drzew, kołyszą… Nakładają się cienie zapomnianych widm… Przykładam ucho do chłodnego tynku, słuchając szeptów przeszłego czasu, tych mikroskopijnych wzruszeń, ledwo wychwytywanych przez percepcję mojego umysłu… … przepływają przed moimi oczami drobinki kurzu, wirują… Mienią się w kamiennej ciszy posągów, niedokończonych popiersi, twarzy… … nieładzie zardzewiałych młotków i dłut… Wszystko okryte folią, zatajone przed światem… … królestwo ducha samotności... (Włodzimierz Zastawniak, 2021-10-13)
  21. @Somalija tutaj atakują z kolei inne skrzydlate kusicielki...
  22. @Somalija wojowniczką, powiadasz? zatem masz coś wojowniczego, czy celne i trafne?... niemniej jednak drapieżne (choć tutaj zamiast smoka występuje wąż-kusiciel)... na pierwszy rzut ucha wyda ci się bardzo metalowe, ale to wirtuozeria... taki odmienny mój wizerunek... doktor jekyll i mister hyde?
  23. Arsis

    Progresywnie

  24. Arsis

    Progresywnie

  25. @Somalija będę uważał, od tej chwili będę śnić wyłącznie o... pozdrawiam... a propos, ryba ma chyba wiele znaczeń... zatem, coś sobie wybiorę...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...