Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Justyna Adamczewska

Użytkownicy
  • Postów

    6 866
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    73

Treść opublikowana przez Justyna Adamczewska

  1. Witam, W.M Gordon. Tytuł? Chodzi o powstanie - czyli zryw, np. z powodu chęci odzyskania niepodległości, wyzwolenia się. "Gęsie pióro" - ciekawie mi napisałeś, można różnie rozumieć. Jako coś przestarzałego lub, np. związanego z powiedzeniem "gaska" - czyli naiwna kobieta, lub też z głupotą. Dziękuję za komentarz, i za stwierdzenia (pozytywne), dotyczące mojego wiersza. Pozdrawiam serdecznie Justyna.
  2. Ithiel, z drewna, z którego zrobiono płot, kiedyś był zrobiony tron - stąd jego "bywałość" w świecie koron, gronostajów, salonów. Później tron - uznano go za niezdatny dla króla - wyrzucono, a prości ludzie zrobili sobie z niego płot. Nadal myśleli, że jest "niebywały" w sensie - cudny, a on spróchniał. Gwiazdy - te piękne, o których napisał powyżej Tomek, są złe na te ochłapy nieprzydatne ich zdaniem w kosmosie, stąd ich bunt, a raczej mamrotanie - można rozumieć, jako szemranie - ludzi, oczywiście, niezadowolonych z zastarzałej, niewygodnej dla nich, sytuacji. Kosmos jest tu Panem, Władcą, znane jest powszechnie powiedzenie - od starożytności, że np. "ludzie szemrzą", nie maja jednak odwagi powstać przeciwko Majestatowi, nie mają odwagi wzniecić buntu. Wtedy - proszą. Jak owe gwiazdy w moim powyższym tekście. Jeszcze raz pozdrawiam. J. Szemranie, narzekanie na zły los - zawsze ze wskazaniem winy innych. :)
  3. Tomku, wyjrzałam, wiem, ze kosmos to wolność, stąd znak zapytania w tytule. Dziękuję. Justyna.
  4. Prośbę, Ithiel? To raczej niezwykłe - taka prośba. Jeżeli chodzi o płot. Zrobiony on z drewna, z drewna są stoły, z drewna są kapliczki stojące przy drogach, np. Drewnem tez pali się w piecu, a spróchniałe? Wyrzuca się, aby pochłonęła je ziemia. Co do płótna. To płócienny obrus, płócienne okrycie, pacholę - przenośna - posłuszne dziecko. Gwiazdy nie mają matki, to wiemy, a że kolokwializm, no cóż, też są potrzebne, szczególnie w tym fr. wiersza, który mówi o zwykłym życiu. Kosmiczna skamieniałość? No cóż - kosmos się rozszerza, jak stwierdzili mądrzy ludzie, ale pełno w nim skamielin, których nikt nigdy nie usunie, bo jak niby? W kosmosie - poukładanym chaosie - dzieje się wiele i stąd gwiazdy - jego cząstka, mamroczą. Co do lektury wiersza, która zaburza, wg Ciebie funkcjonowanie "ustroju umysłowego" - tak zrozumiałam, może źle, nie wiem tego, to ma on na celu - wzbudzić emocje, poruszyć - i chyba cel osiągnięty. Wybacz zatem, że być może, poirytować jest w stanie mój sposób przekazu, nie piszę bez zastanowienia, piszę, myśląc, acz może czasami moje myśli "rozbieganymi się" wydają. Dziękuję. Justyna.
  5. Szarotko, piękne podsumowanie rozważań/przemyśleń/działań, ukazanych w wierszu. Dużo pozytywnej energii. Pozdrawiam Justyna.
  6. Miło mi, Szarotko. Pozdrawiam. J.
  7. Tego ja nie wiem, Ithiel. Dziękuję. J.
  8. Ithiel, no nie. Jest rzeczywiście: Tu mieszanka - jak słusznie zauważyłeś "pogańskich" i chrześcijańskich praktyk, że pozwolę sobie na takie stwierdzenie. Może się tak wydawać, ale to nie Longinus - setnik. Wędrowiec to postać fikcyjna. Dziękuję za komentarz. Justyna.
  9. Czy to już powstanie? Gwiazdy mamroczą: - Dlaczego nas moczą w tym kosmicznym sosie? - Czujemy się jak łososie, lub jakieś starocie wiszące na płocie. Takim spróchniałym, już nietrwałym, jednak wszyscy mówią, że nadal niebywałym. Choć bywał on w salonach, na tronach, w koronach, gronostajach, a jego miejsce na rozstajach dróg, przecież! - O nasz ty Wszechświecie, pomocy wzywamy, choć nie mamy mamy, która by obroniła, ochroniła, i do tego z uśmiechem postawiła talerze pełne jedzenia na stole przybranym w płótno niczym pacholę, posłuszne, ładnie ubrane, ale niekochane. My chcemy miłości, radości, wolności, a nie kosmicznej skamieniałości! Justyna Adamczewska
  10. A ja na to - odlatuję, he, he (oczywiście z zadowolenia). Pozdrawiam. Justyna.
  11. I super, musbron. Wiersz powala. He, he.lubię te Twoje 3msie, itp. Np. ludziki. Pozdrawiam serdecznie. Justyna.
  12. Polman, pozwól, że zacytuję w tym miejscu J. Tuwima: "Nie znajdziecie na żadnej z map tajemniczej ojczyzny poetów..." JUSTYNA.
  13. musbron, ciekawią mnie te numery przy poszczególnych strofach, a raczej nad strofami. Czy to sugestia a' propos ilości zgłosek w wersach? Trudny wiersz. I to: Wiersz sugeruje, że Peel, ma wyrobione zdanie, dlaczego jest ono tylko "skromne"? Pozdrawiam Justyna.
  14. Taaak, zapewne, ale czy dojrzała była, tego nie wiemy. Dorosły, nie znaczy dojrzały, jak wiemy, Marlett. :) Dzięki. J.
  15. Czarku, tak ciekawe. Peelka nie wie, co dalej z Hanką. Poszła w świat ;). Dziękuję i pozdrawiam Justyna. :))
  16. Waldku, ja b. lubię czytać Twoje wiersze. Z archiwum? Może masz tam jeszcze jakieś perełki? Ciekawam bardzo. Czołem -Waldku. :))) Justyna.
  17. Marlett, nie wiem, ile wiedzą inni o wilkach, nie wiem też, zatem, czy ja więcej wiem od innych o owych lub owamtych wilkach. Wilkołaki mnie też interesują, tak, jak zmierzchołaki.;) Też dziękuję :) Justyna.
  18. To b. smutne. Wiersz pełen goryczy, Maćku. Cóż, ludzie ranią, czasami mówią, obiecują, a co innego robią. Ostatnia strofa zaniepokoiła mnie. Pisz dla siebie - to terapia, jeżeli w ogóle mogę coś poradzić. Mam nadzieję, że nie uraziłam. J.
  19. Cześć Waldku, Tak, czas jest nieubłagany. Kruszy nie tylko nas. Jemu poddaje się wszystko. Dalszy ciąg wiersza b. ujmuje. Nie można zakłamywać, ze czegoś nie ma, jeśli to coś jest - czymkolwiek jest. Podoba mi sie Twój wiersz. Spokojnego dnia życzę, J.
  20. :)) Pozdrawiam, Wiktorze. Wyobraźnia uskrzydla wzrok. Justyna.
  21. To dopiero zagadka, Wiesławie? ;)
  22. To mój tekst o Wędrowcu, wiem, ze wymaga poprawek, ale zacytuję, w związku z Twoim powyższym wpisem. "WĘDROWCA" Trzeba "dopieścić, to jeden z moich pierwszych tekstów. Wędrowiec Szedł długą drogą. Miał do pokonania wiele kilometrów. Był sam. Czas nie istniał dla niego, choć funkcjonował w rzeczywistości. Żył przecież. Ale nigdy nie miał się zestarzeć. Umrzeć tak, ale nie zestarzeć. Był przestrzennym Wędrowcem. Mijały go mknące minuty, godziny, wieki, a nawet tysiąclecia. Wędrowiec trwał, pokonywał przestrzeń, która dzieliła go od poznania tajemnicy wiecznego istnienia. Miał świadomość, ona wyznaczała cel jego wędrówki. Wiedział też, jak się do niej przygotować i był bezpieczny. Czuł się chroniony. Wizja tego, co napotka na końcu drogi pojawiała się często w jego głowie. Idąc, podziwiał cud stworzenia, obserwował krąg życia. Miał oczy przystosowane do odbierania piękna i dobra. Jednak wiedział też, że istnieje zło. Skąd to wiedział? Ano zdawał sobie sprawę, że cały Wszechświat opiera się na przeciwieństwach. Inaczej nie mógłby w ogóle istnieć. - Kosmos to genialna układanka – Zaświtało mu głowie. Pojawiała się też w niej wizja tego, co napotka na końcu drogi. Miał wrażenie, że otrzymał dar od losu. Był nieprzemijający, podobnie jak Stwórca rozszerzającego się ciągle wszechświata. Cieszył się także wolnością, mógł znajdować się wszędzie jak wiatr. Czuł jedność z naturą. Rozumiał ją, znał mowę zwierząt, roślin, wody i gleby. Przypływy i odpływy, opady deszczu lub śniegu, zmiany pór roku, równowagę ekologiczną. Z tymi cudami był zżyty. Trochę niepokoiło go istnienie gór, ponieważ milczały. Tak, gór nie pojmował. Może nie był to lęk, ale zaczynało mu przeszkadzać pewne ograniczenie, wkradające się do jego istnienia. Brak całkowitej wolności nie pozwoliłby mu na spotkanie Inteligencji, która panowała nad tym, co miliardy lat temu, stworzyła i uformowała. Skrępowanie było murem ograniczającym pojęcie „Bez Skazy”. Jak Wędrowiec mógł zobaczyć i zrozumieć Ideał, skoro sam przestawał być idealny? Zmiany następowały szybko. Upodabniał się do ludzi. Tracił cechy nadprzyrodzone. Los go oszukiwał. Odporność, która dawała mu wcześniej, przewagę nad wszystkim, co istniało, zniknęła. Przestał czuć się bezpieczny. Zawładnęły nim destrukcyjne uczucia. Smutek, rozpacz i strach. To królowało teraz w jego wnętrzu. I… samotność, niesamowita samotność. Przestawał rozumieć naturę. Już nie tylko obawiał się gór, niepokoiło go wszystko wokół. Blask Słońca oślepiał. Ta idealnie kulista gwiazda, powodowała omamy. Męczył się. Czuł, że zostanie niedługo zamknięty. Będzie więźniem - herosem przykutym do skalnej ściany Kaukazu. Cierpiącym nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Stawał się małym, ograniczonym człowieczkiem. Najgorsza rzecz, czas go objął swoimi mackami. przestrzenny Wędrowiec zaczął się starzeć. Miał wrażenie, że otaczają go lustrzane ściany. Widział w nich swoje odbicie. Kadr za kadrem mógł śledzić etapy degradacji swojego organizmu. Twarz nie była już młodzieńcza, włosy posiwiały, skurczył się. Garb zaczął wyrastać na plecach. Paznokcie u rąk i nóg szybko rosły. Wpijały się w jego palce. Nie mógł zrobić kroku, odczuwał ból. Był już karykaturą, nawet nie człowiekiem. - Dlaczego?! – krzyknął przerażonym głosem. Wiedział już, że nigdy nie nawiąże kontaktu z Istotą Idealną. Jego skarlałe, zgarbione ciało prochem, dosłownie się rozsypywał. - Pytasz dlaczego, Wędrowcze? – Dotarły do jego zniszczonego mózgu słowa Stwórczej Inteligencji. Jeszcze zachowywał świadomość, zapragnął śmierci. Ale przecież naznaczony był piętnem nieśmiertelności. Niedawno tak bardzo się z tego cieszył. Oj przewrotność losu! - Tak pytam, dlaczego? - Bo to ja cię stworzyłem, prowadziłem tysiące lat przez życie. - Obdarowany zostałeś szczodrze, jednak nie spełniłeś moich oczekiwań. Rozmawiałem z górami, powiedziały mi, że nie potrafisz nawiązać z nimi kontaktu. Wyczuwały nawet twój kiełkujący lęk. Okazałeś się być zwykłym człowiekiem, choć obdarzonym nieśmiertelnością. - Tego przywileju ci nie zabiorę – Mówił dalej odwieczny głos wszechświata. - Może jeszcze mi się przydasz.. – Dlatego staniesz się prochem, bo z niego powstałeś. Znasz przecież historię stworzenia. Jednak będziesz czuł, widział, cierpiał, ale nigdy nie umrzesz. To ogromna moja łaska, doceń. Stwórca odchodził. - Nie żal Ci mnie – Wyszeptał w ostatniej chwili Wędrowiec, i stał się kopczykiem ziemi. Czuł, widział, choć nie miał oczu, dostrzegał prawdę, a nie mamidła. Wędrowiec trwał i rozmyślał: -Jeśli kiedykolwiek zaczną pojawiać się we mnie emocje, będzie źle. Justyna Adamczewska.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...