Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Patrzę do przodu, a wspominki, refleksje gdzieś tam wystawiają swoje głowy. Bardziej o nich myślą, jak sądzę, ci, którzy zmarnowali okazje, nie wykorzystali szans, czy popełnili błędy w ważnych sprawach życiowych i myślą, co by było, gdyby.... Pozdrawiam
  3. @Gosława ostatni wers, robi robotę ;)
  4. @Marcin Tarnowski Imieninowe pisanie na kolanie przy otwartym oknie, z którego widać Manhattan, mnie się podoba:)
  5. @Leszczym O.!? Hmmm …stawiasz warunki ? Teraz mnie zaciekawiłeś ! Odwagą ;))) jakie ? :)
  6. @KOBIETA Ależ zupełnie nie, proponuję wersję premium :) Ale pod zaistniałymi warunkami :)
  7. @Gosława Niczego już nie ma... co kiedyś, ale jeszcze masz namiastkę i dzisiaj wyjątkowy księżyc. Trzymaj się cieplutko.
  8. @Leszczym ;) rozumiem, że proponujesz wersję oszczędnościową?
  9. @huzarc i niestety, z czasem, dochodzę, do takich wniosków, że należy dbać tylko o własną dupę i o własne guziki, bo NIKT nie zadba o nas, jeśli my o siebie nie zadbamy
  10. @Amber mieszkam na obrzeżach dużego miasta Mam za domem las i nawet kawałek pola uprawnego i kurnik ale to nie to co kiedyś Nie ma tej przestrzeni i spokoju do jakiego jestem przyzwyczajona
  11. łatwo umiera się z zimna wokół wrzawa i ferment potem ciach - koniec ten spokój powiadasz błoga szarość… a tam euforia! i pocałunki! i lśniąca Bogini! płatki srebra złota usta nabrzmiałe secesją tu zaś noclegują żule żule i ci-jak-żule resztkami godności owijają ceglane podmurówki ciułają to ciepło ciepełko powoli oddają sączą - rybia krew Klimta nie będzie czerwieńsza
  12. @KOBIETA O to zdaje się i owszem, ale nie z autorem tego tekstu :) @violetta A to dlaczego, też ciekawe miejsce...
  13. @Gosława Mnie fascynuje choreografia szpaków, kiedy lecą chmurą. Reniu, mieszkasz w oazie natury i to ujawnia się w Twojej poezji. Pozdrawiam serdecznie.:)
  14. @iwonaroma Dziękuję. @Tymek Haczka Interesujące propozycje. Dzięki.
  15. @Migrena dziękuję 🙂
  16. O, jak ja dobrze Peelkę rozumiem :) Świetnie napisane :) A co do kwestii praktycznych to... takim "kłębkiem ciszy" mogą być słuchawki wyciszające, serio :) Genialny wynalazek odcinający od niepotrzebnych bodźców :) Pozdrawiam :) Deo
  17. @huzarc ja tylko z refleksją :) mój ojciec był wojskowym (z krwi i kości, choć w domu rządziła mamusia:P), miał wysoki stopień, pisał książki, wykładał na akademii, wychowałam się wśród ludzi z wojska, w duchu, obowiązków wobec ojczyzny, jakkolwiek to brzmi, ale nie wiem, czy dzisiaj mój ojciec, nie przewraca się w grobie, bo w tym całym przelewaniu krwi, chodzi tylko o kasę, władzę i interesy wpływowych ludzi, żeby mieli jeszcze więcej, a nam, mięsu armatniemu, się rzuca tylko jakiś ochłap, którym mamy się onanizować i za niego umierać, pod tytułem ojczyzna, który codziennie i w czasach pokoju, jest nam systematycznie zabierany poczyniłam nawet kiedyś erekcjato w tym temacie
  18. Cześć, widzę, że poruszasz istotny temat, trudny, rzadko poruszany. I chwała Ci za to :) Jednakże, pod względem literackim Twój tekst mnie nie przekonuje. Za dużo w nim patosu i krzyku, mówisz do czytelnika, ale nie nakreślasz obrazu, rzucasz hasłami. Sporo tu wyliczeń i powtórzeń. Sorry, ale moim zdaniem to nie jest dobrze napisane, być może pod wpływem chwili, z potrzeby serca i emocji tu pełno, ale takich wciskanych na siłę. Nie ma tu miejsca nawet na oddech, a co dopiero na refleksję, na poruszenie, głębię, odczuwanie somatyczne. Osobiście dałabym się temu wierszowi jeszcze wyleżeć w szufladzie, albo napisałabym nowy, inny, choć również poruszający tę tematykę, bo to są sprawy naprawdę ważne, warte zauważenia i opisania. I serio doceniam to, że o tym piszesz... Ale styl, język, forma - nie odpowiadają mi. Tyle ode mnie, mam nadzieję, że Cię nie uraziłam :) Deo
  19. @violetta Ja jednak uważam jak Pascal. Każdy ma z góry narzucony los i rolę. I nie może zmienić swojego przeznaczenia. To, że wydaje nam się że nasze wybory mają jakiekolwiek znaczenie w materii zderzenia z absolutem są mżonką w dodatku nieśmieszną. Człowiek rodzi się niewolnikiem czasu i doczesności. Tykający zegar zamyka go coraz ciaśniej w kajdanach nieuniknionej śmierci. Człowiek rodzi się tylko po to by umrzeć. I musi to zrozumieć. Chyba, że przyjmiemy wersję darwinowską, że człowiek to po prostu taka duża myśląca małpa i jej jedynym celem doczesnym jako zwierzęcia jest reprodukcja genów. Nic ponad to.
  20. @violetta idź pod wiersz Dominiki bo Ona chce Cię zabrać w kosmos.
  21. @KOBIETA a niech jedzie jak chce !!!! tylko jak ją znam to do sakwojarza napcha kwiatków. i jeszcze nas z tego kosmosu gdzieś wypierd.....to znaczy wyrzucą. póki co weź mnie pod rękę po za chwilę przekroczymy trzecią prędkość kosmiczną. pa ziemio :) nasza matko kochana. dioksynami i pestycydami pachnąca. i DDT lśniąca. o kiełbasie z pędraków nie wspominając. pa.
  22. Dawno, dawno temu, w czasach do których mało kto sięga pamięcią, w nędznej, drewnianej chatce żyło dwoje skromnych ludzi – Aniela i Michał. Nie mieli dzieci, zresztą – sami ledwie utrzymywali się przy życiu. Najgorzej było zimą. Zapasy żywności szybko się wyczerpywały, woda w studni zamarzała, a suche siano i gałązki krzaków sterczące na łące ledwie starczały na opał. Którejś z ciemnych, grudniowych nocy zdarzyło się coś, co jeszcze pogorszyło ich sytuację. Aniela zachorowała. Zbudziło ją przeraźliwe zimno. Naciągnęła na siebie kołdrę i dodatkowo okryła się grubą, lnianą tkaniną wiszącą u wezgłowia łóżka. Mimo to – wciąż marzła i dygotała z zimna zgrzytając zębami, tak jakby kąpała się w przerębli. Michał również się obudził i w świetle dogasającej świecy ujrzał bladą, wychudzoną i przemęczoną twarz swojej żony. - Michałku… - powiedziała drżącym, ledwo słyszalnym głosem Aniela – zimno mi. Dorzuć do ognia. - Michał nic nie mówiąc, posłusznie wstał i dorzucił do pieca szczuplutką porcję zebranych jesienią gałązek. - Anielko, kochanie moje, cóż ci jest?... – Zanim Aniela spróbowała zaczerpnąć powietrza i odpowiedzieć, przeszkodził jej uporczywy, suchy kaszel. Jej oczy napełniły się łzami, które w bladym świetle świecy zdawały się błyszczeć jak złoty, gwiezdny pył. Z sinoszarych, wyschniętych ust spłynęła ciemnobordowa strużka krwi. Michał, niewiele myśląc, przykrył swoją ukochaną jeszcze jednym materiałem, wlał rozmrożoną wcześniej nad ogniem wodę do kubka i postawił przy łóżku Anieli. – Jadę poszukać medyka – powiedział wkładając połatany płaszcz. - Do wsi jest parę godzin stąd, wiem, że to daleko, ale nie mamy innego wyjścia. Proszę, bądź silna, skarbie. Nie trać nadziei. I nie umieraj!...Gdy wypowiadał te słowa, głos mu się złamał. Wyszedł na zewnątrz. Serce podeszło mu do gardła, a łzy w kącikach oczu stały się sztywne. To była bardzo mroźna noc. A Aniela leżała sama w towarzystwie bladych ogników z pieca i ostatniej, dopalającej się świeczki. Bóg jeden wie, co mogła wtedy czuć i myśleć… W tę mroźną noc panowała dookoła głęboka cisza. Michał słyszał każdy swój oddech i każde uderzenie serca. Każdy krok postawiony na nieskazitelnym, błękitnym i skrzącym się śniegu zdawał się ogromnym hałasem. Na niebie nie było księżyca. Nawet gwiazdy świeciły słabiutko, jak oddalone ogniki dogasających świec. Mroźne powietrze było ostre jak brzytwa. Michał był jednak bardzo wytrwały. I miał cel. Znał drogę na pamięć, więc nie musiał kierować się wzrokiem, zresztą w takich ciemnościach i tak nie byłoby to możliwe. Szedł bardzo energicznie, wysokie hałdy śniegu pryskały pod nim jak bańki mydlane. Ale droga wciąż była trudna. Śnieg błyszczał mizernie w mroku bezksiężycowej nocy, a oczy Michała szkliły się jak lód odbijając w sobie ledwie widoczne na niebie gwiazdy. Gdy było już blisko… Upadł. Z gęstwiny ciszy i ciemności wyłoniła się jasna, błękitna postać – na wpół przejrzysta, jak cień płomienia. Miała bladoróżowe ustai turkusowe oczy błyszczące złotawym blaskiem, niczym tafla jeziora w pogodny, letni ranek. Jej włosy i szata były jasne jak mleko i miękkie jak nasiona dmuchawców. Falowała na mroźnym powietrzu. Podeszła do leżącego i powiedziała: Michale! Wstań! Wiem, po co tu przybyłeś. Nie martw się. Twoja żona wyzdrowieje. Tylko chodź ze mną!...Słysząc te słowa Michał otworzył oczy, rozejrzał się dookoła i wstał otrzepując się z śniegu. Milcząc skierował swoje kroki tam, gdzie prowadziła go tajemnicza zjawa. Weszli razem do chaty Michała i Anieli. Zjawa zbliżyła się do wygasłego już całkowicie piecyka i powoli wydychając powietrze roznieciła w nim ogień. Potem zdarła kawałek swojej miękkiej, mlecznobiałej szaty i okryła nim chorą Anielę. Wreszcie – rozchylając swoje półprzezroczyste ciało w pobliżu serca – wyjęła z siebie kłącze ajeru, a z zamkniętych oczu spłynęły turkusowe łzy, które momentalnie stały się zgniłozielone, brązowe i czarne. Ostatkiem sił włożyła kłącze do ust Anieli. Wtem, nagle – wśród ciemnej jeszcze grudniowej nocy - nastała ogromna, oślepiająca jasność. Było lato. Słońce świeciło w okna ubogiej chatynki. Aniela wyjeła z ust zielę i obficie spocona, z widocznym na twarzy rumieńcem – oświadczyła: - Gorąco mi!...- po czym zrzuciła z siebie wszelkie okrycie i usiadła na łóżku. Nad sobą zobaczyła uśmiechniętą twarz Michała i Elenę – bo tak właśnie miała na imię zjawa, która teraz przybrała ludzką postać. - Jak się czujesz? – zapytał z troską i wzruszeniem Michał. – Już dobrze? - Już, już…tak, dobrze. Odparła nieco zmęczona i osłabiona Aniela. – Śniły mi się róże nad jeziorem, które śpiewały pieśń o tym, że wielka jest nasza miłość, Michałku… - A kim jest ta dziewczyna? - Jestem Elena, rusałka znad Turkusowego Jeziora. Kiedyś byłam zwyczajną dziewczyną, mieszkałam w pobliskiej wsi. Lecz pewnego dnia, chłopak, któremu się bardzo podobałam postanowił mi się oświadczyć. Miał na imię Edek, był biedny, więc podarował mi to, co miał najcenniejszego – naszyjnik ze słodkowodnych pereł i wiązankę tataraku. Zabiegał też o mnie inny – bogaty szlachcic, Korneliusz. Właśnie przechadzał się tam, nad jeziorem, z naręczem róż i misternie zdobionym pudełeczkiem. A ja…(Och, jak mogłam!) wepchnęłam Edka do jeziora!... Bo się wstydziłam, nie chciałam, żeby ktokolwiek nas tam zobaczył…Bałam się reakcji moich rodziców i sąsiadów, tego, co sobie pomyślą o mnie… W końcu jak taka urodziwa dziewczyna mogła przyjąć oświadczyny takiego biedaka? Nie potrafiłam go docenić… A przecież tyle się napracował tworząc ten naszyjnik!… Zbierał perełki, które wytwarzały małże i ślimaki z Turkusowego Jeziora i nadziewał je na lniane nitki. Chyba naprawdę mu na mnie zależało…A ja go utopiłam! Dlatego utraciłam ludzką postać. Turkusowe Jezioro nigdy wcześniej nie miało w sobie topielca… I nie chciało go mieć… Wzburzyło się, wiry wodne wyrzuciły dno na powierzchnię, a cięty wiatr rozdarł moje szaty i ciało. I wcisnął mi w pierś kawałek tataraku. Odtąd w moim sercu żyło kłącze ajeru – ziela umarłych. Wiatr i jezioro zmusiły mnie, bym co roku, każdej grudniowej nocy wyczekiwała człowieka w połatanym płaszczu kroczącego poprzez śniegi. I w końcu się doczekałam. Gwiazdy opowiedziały mi waszą historię. Gdy Michał oprzytomniał, wiedziałam, że powinnam z nim wrócić do waszego domku i dać ci to, co we mnie siedzi. Odzyskałam swoje ciało, bo uzdrowiłam twoje – Anielko. - W takim razie… Dziękuję ci, Eleno. – odparła Aniela. I w tej samej chwili, chylące się ku zachodowi słońce oświetliło twarz Eleny, która mokra od łez zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy, a złoty promień słońca osiadł na jej piersiach czerwono prześwietlonym bursztynem. Złocisty blask rozlał się po całym jej ciele, a ona sama lśniła miliardami gwiazd i barw. I jakaś niewidoczna, wielka siła uniosła ją w niebo. Natomiast Turkusowe Jezioro rozstąpiło się. Ciemne muły denne rozświetliły się złotymi migotami, zaczęły się poruszać i formować w grudki, aż wreszcie przybrały postać człowieka. Edek powstał z misy jeziora. Cały i zdrowy. Jedynie na jego przedramionach widniały wytatuowane zgniłozielonym tuszem kwiaty tataraku. Zapadł zmierzch. Aniela z Michałem – w końcu szczęśliwi – położyli się spać. Następnego dnia, o świcie, w ich izbie znalazł się chłopak dzierżący w dłoni ognisto-złoty, perliście mieniący się kamyk. – Kim jesteś? – -spytała zaskoczona i nieco przestraszona Aniela. Michał zbudził się… - I co tu robisz? – zapytał. – Mam na imię Edek, jestem chłopakiem, którego Elena wrzuciła do jeziora. Teraz, po tym, co zrobiła, mogę wrócić do świata żywych. Kłącza tataraku, które wszyły się w moje ciało po śmierci, na zawsze już ze mną zostaną – stąd te znaki – powiedział, odsłaniając przedramiona. Kłącza powiedziały mi, że znajdę szczęście w waszym domu. I gdy wstawałem z dna jeziora, podarowało mi ono ten kamień – przybliżył otwartą dłoń do twarzy Anieli i Michała, by mogli go obejrzeć – to ognista perła jeziorna, bardzo rzadki minerał. – Możemy na nim sporo zarobić i żyć razem w wygodzie. O ile oczywiście pozwolicie mi z sobą zamieszkać… - No, to chyba…pozwolimy, prawda, Michałku? – Pozwolimy! – powiedział z uśmiechem Michał. – Będziemy cię traktować jak syna. Wkrótce okazało się, że kamień przyniesiony przez Edka ma naprawdę wysoką wartość, kupcy prześcigali się w jego licytowaniu. Osiągnął tak ogromną cenę, że ilość złotych monet, jaką otrzymali Aniela, Michał i Edek po jego sprzedaży wystarczyła im na życie w luksusach. Żyli więc od tej pory szczęśliwie, radośnie i wygodnie, wdzięczni losowi za wszystko, co się wydarzyło. KONIEC
  23. Dzisiaj
  24. @jeremy Masz tu bardzo ciekawy rdzeń: moment nagrania kobiety w kawiarni, „przechwycenie” jej niepokoju i uwięzienie w obrazie, którego nigdy nie pozna. Ten fragment działa – jest konkretny, etycznie niekomfortowy, zostaje w głowie. Finał z pytaniem o zapalniczkę też jest dobry, bo pokazuje, że łatwiej nagrać niż się odezwać. Dużo słabsza jest pierwsza część: marihuana, parking pod Żyrardowem, Tinder, „milion euro obrotu”. To brzmi jak lista haseł z social mediów, bez jednego wyraźnego obrazu czy sytuacji – raczej rozbieg niż coś, co naprawdę pracuje na późniejszy kadr z kawiarni. Zastanowiłbym się też nad „poziomem kwantowym” i „nieśmiertelnością” – to już pachnie pustym ozdobnikiem. Bez tego tekst byłby bardziej uczciwy i mocniejszy. Gdybyś przyciął początek, wyczyścił kilka takich „mądrych” słów i zostawił oś: nagranie – uwięzienie – niewypowiedziane pytanie, dostałbyś dużo gęstszy, naprawdę mocny wiersz o współczesnym voyeuryzmie. Oczywiście to jest imho
  25. Deonix_

    Gra w skojarzenia. :)

    napakowane
  26. @Berenika97 cudowny opis ciszy, jej pragnienia- subtelny i czuły. I niecodzienny - bo : ten fragment wybitnie mnie urzeka. I juz wiem, ze też dokładnie takiej ciszy pragnę. Zostawiam podziw.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...