Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. @Migrena przypomniałeś mi przyrodników Simonę Kossak i Lecha Wilczka- bo taka miłość nie zdarza- a pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Zawsze razem dwoje przyrodników- a potem gdy jej zabrakło "Dziś mogę już rozmawiać o swoim życiu z Simoną. Jeszcze niedawno byłoby to niemożliwe" I cisza jak tu Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Piękny
  3. Warto się w każdym wieku zakręcić:)
  4. @Leszczym no w takim razie w mej opinii tylko refren jest ok; cóż wiem że AI (to w wersji za free) bywa złośliwe, ale tu po prostu za dużo słów, może w rapie by tego nie było słychać, natomiast z tą muzyką... Aczkolwiek przynajmniej wiem, że to Twoje, bez cienia wątpliwości, a nie AI. Mam nadzieję, że na portalu w przyszłości będzie jakaś zapora na te nieludzkie treści. Ale nie mieszam się, mnie tu już jakby nie ma🫣
  5. @Manek czasem się tak odlatuje:)
  6. 😁✌️miesiąc miodowy
  7. @violetta Wtedy chyba tylko we śnie.
  8. @Rafael Marius od poniedziałku do czwartku widzę się Zojusią:) będzie grała rolę:) zapowiadają mi się kolacje, znalazłam dwa fajne miejsca, będziemy sobie tam jadać. Bardzo lubi patrzeć na ludzi.
  9. Rozumiem, czyli to weekendowy wiersz.
  10. @Rafael Marius długo śpię w weekendy i poranek jest później.
  11. I nie chce Ci się spać?
  12. Dzisiaj
  13. @UtratabezStraty Michał służył w Służbach ABW, nie dopytywałam o szczegóły.
  14. Konkurencja zawsze potrzebna. Bez niej połów zbyt obfity, a nadmiar może się przejeść.
  15. @Rafael Marius ja bardziej delektuję nie jedzeniem, a chwilą poranka:)
  16. @violetta Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć smacznego.
  17. Tyle ile się razy zdrzemnie :)
  18. Tok zdarzeń Czas Po raz pierwszy Przebudził się Rano Nie wiedział Ile razy Do wieczora Zabłyśnie przemianą Marek Thomanek 23.08.2025
  19. Jestem Oceanem wspomnień Zaklętym w twoje łono Jestem Spazmami rozkoszy Które wychodzą z twoich ust Jestem Wielkim krzykiem Który nie da ci spokoju Jestem Nocą która nie zamieni się W dzień na twoje zawołanie
  20. violetta

    Odszedł Stanisław Sojka

  21. Nie ma to jak turkus morza:)
  22. @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja. Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.
  23. JWF

    *** (pustka peronu)

    biorę się za dłuższą formę, tzn. tanka, trochę będzie nowych, trochę będę uzupełniał stare haiku o dodatkowe wersy II. pustka peronu jakby wszystko uciekło z wyjątkiem dworca tylko kropki w zegarze wskazują że płynie czas
  24. Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...