Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sebek..._

Użytkownicy
  • Postów

    392
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sebek..._

  1. zanim dotarłem na stację latarnie znów odmawiały światła strudzonym przechodniom nie jestem stąd wyraźnie to widzę stojąc w dworcowym szalecie odbicie na ścianie nie rozpoznaje twarzy uczę je nieprzerwanej litanii samookaleczania z antycznej galerii przedziału zabieram maskę by zakryć przed wzrokiem tubylców zmartwione oczy szmer to zbrodnia karana wykluczeniem z kręgu zabójców marzeń wychylam głowę wiatr pomaga opóźnić pościg złych myśli i on jeździec burzy z łatwością wyczuwam go pociągam kolejny łyk niezbyt duży muszę być gotowy
  2. :) i widział że to jest dobre... powiem ci że mi się podoba, strasznie przewrotna forma szczególnie gdy już rozkręca się gdzieś w środku aż do samego końca gdzie ostatnie trzy linijki troszeczkę zakłóciły rytm, ale to takie moje subiektywne zdanie pozdrawiam :)
  3. zazwyczaj czytam tylko notatki na marginesach ludzkich kart wyuczony leniwym skrótem synapsów z warkocza łopocze czerwona tasiemka powoli dobieram motywy czemu ją nosisz jadąc do pracy oglądam stopklatki zdarzeń gdy zdąże spytać czy miałem rację dostaje w pysk długo uczę się sztuki sarkazmu by powiedzieć co czuję w nagrodę zza półprzymkniętych drzwii oplują mnie słowem czasem któryś ujmie mnie szczerością pod ręke by przeżyć musisz nauczyć się kłamać jak my niestety brak mi instynktu przetrwania
  4. dziękować ślicznie, starałem się jak mogłem, lecz rzeczywiście chyba go pociąłem zbyt
  5. heh, tak proste i tego ostatniego zgrzytu można się pozbyć, już poprawiam dziekuję za lekturę, napisałem go ze dwa lata temu i przebudowałem teraz, będąc ciekaw czy już nadaje się do wstawienia
  6. została kochanką przeznaczoną być niespokojną tak pragnącą mego upadku siłą odblaskiem w oczach potrzeby nie niezrozumianej obietnicy nie wypełnionej myśl życia tętniąca i pulsująca tak prosta spisana językiem tak trudnym gdy żądza i pasja posiadły mnie moc ta żarem rozjątrzyła ranę wszystko chciałem już mieć! wszelkim chciałem już być! żar spopielił duszę i zrozumiałem niczego nie potrzebuję! niczego nie pragnę! wtedy zmroziło mnie gdzieś pośrodku w wahadle z czasu utkanym urodziłem się albo umarłem...
  7. dziwnie...piękne :) pozdrawiam
  8. moja wierność to dym wstrzymuję oddech by jej nie płoszyć dawniej mieliśmy siebie na własność teraz łapię cię tylko na chwilę nim usnę proszę, nie zamykajmy drzwii świata sztucznych zapewnień w kieszeni mam tylko na kawę lecz nie stać mnie na rozmowę
  9. zazwyczaj przezornie trzyma się z tyłu zbiera okruchy wspomnień które zostawiam na drodze gdy tylko przystanę by chwilę odpocząć lubi mnie nimi zadręczać nie gniewam się na niego zbyt długo by przeżyć musimy być blisko prócz niego, przecież nie mam nikogo wytrwasz nawet gdy już opuszczę powłoke przyczynę zmartwień spokojnie czekał będziesz na rozwój wypadków wychudniesz cienie robaków nie są mniej głodne w hołdzie Haruki Murakami za ,,Koniec świata i Hard boiled Wonderland,,
  10. pustka próbuje mnie znależć wyłuskać mi duszę z labiryntu osiedli i działek ulic bez imion i nazwisk tych samych kwietnych pól gdzie próbowałem złapać pijane marzenia teraz wytycza mi szlak dopada mnie łatwo bezbłędnie zastanawiając czy gdzieś na dnie to ja jej zimna pożądam kopię, znajduję całą autobiografię fałszu drobnym maczkiem grubą i ciemną jak noc przestaje
  11. no, pociełaś ostro, prawie nic nie zostało ale nie gniewam się wcale, utwór na pewno bardzo kulawy napisany rozwlekle, chciałem aby każdy szczegół był łatwy do zrozumienia więc zostawiłem tak, być może go przerobię całkiem jeżeli w ogóle warto ;) dziękuje za atencje
  12. w sumie, dobrze powiedziane, ale dopiero teraz to dostrzegam :)
  13. prawdziwie bardzo napisane ahh te kobiety, tego jadu czasem zbyt wiele ;) choć czasem słusznie :)
  14. fajne, rzeczywiście, bardzo zwyczajnie, ale lekko i frywolnie ;)
  15. dzięki, i pozdrawiam ;)
  16. tak naprawdę biegłem do ciebie córko szpalerem posągów tych kupionych i złotych cielców tych co byłem spragniony dawno ostatnią łzę zgubiłem na miękkich poduszkach nierządnic znajomość co to poczucie bliskości pomiędzy ciepłymi udami czułem się taki mądry pewny swych racji swych potrzeb pycha świeciła mi w oczy tak, bym niczego nie dostrzegł teraz czuwam przy grobie twych marzeń czekając czy deszcz zmaże choć drobinę krwii z dłoni musiałby padać tysiąc lat wybacz mi córko szepczę w ciemności za póżno echo zabiera każde słowo
  17. dobry, rzeczywiście można wyobrazić sobie te łąki i lasy malowane nie rozumiem tylko dlaczego tego typu poezja, która nie przedstawia słów, a bardziej obrazy jest mniej lubiana, choć może sam wolę wizje bardziej surrealistyczne niż te realistyczne jak ta, jednak można zauważyć tu swego rodzaju piękno pozdrawiam
  18. pustka próbuje mnie znależć wyłuskać mi duszę z labiryntu osiedli i działek ulic bez imion bez nazwisk tych samych kwietnych pól wyobrażni gdzie próbowałem złapać pijane marzenia chichoczące córy szczęścia odurzone winem młodości teraz ta pustka wytycza mi szlak dopada mnie łatwo bezbłędnie zastanawiając czy gdzieś na dnie to ja jej zimna pożądam i strachu zalany łzami triumf gdy kopiąc znajduję całą autobiografię fałszu drobnym maczkiem grubą i ciemną jak noc
  19. ;) a wiersz ma cosik w sobie, kilka myśli którymi podąża człowiek więc piszemy listy o których gdzieś głęboko marzymy które rozlane czasami przynoszą nam chlubę czasem zmianę
  20. dziękuję, ślicznie, Nata nad kreśleniem tego typu szkiców muszę widać jeszcze poprawcować wizje być może za mało sugestywne jeszcze ;(
  21. a wiersz zdrowy? zdrowy dziękować, dziękować ;))
  22. lecz na kołnierzu jak czarny kruk siedzi też wróg wołają mu brzydko po imieniu tabu ma jedno i jeden kierunek na tyle zaciążyć na lewej stronie zmienić kolor twych oczu zatrzeć trochę blask wytrzeć spojrzenie jak stare dzinsy podobno wąż ma tak elastyczną szczęke że połknięcie kruchej duszy to dla niego pestka ;) pozdrawiam
  23. jest tu trochę chaosu końcówka pierwszej zwrotki zgrzyta najbardziej ale ma klimat, pozdrawiam
  24. Burza zrodzona nad morzem rozłożyła mżawe skrzydła by z ziemią rozładować seksualne napięcie po burzy przyszła wielbiona przez nas cisza natężenie lamp zmiękło blask rozmył w wilgotnym mieście mojej drugiej połowy tu nie ma w parnym powietrzu na skraju dachu zasneła śni przewrotne sny wspomnień niczym nieprzymierzając człowiek czasem marzy by tak gleboka noc jak ta nigdy się nie wybudziła póżniej omijam całe archipelagi kałuż z rozłożonym proporcem ogona boję się ich kojarzą mi się ze smutkiem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...