kocham pragnę
czy potrzebuję
wiem natomiast jedno
chcę cię trzymać
nagą w swoich ramionach
aż po widnokrąg
po wydanie owocu
po każdy świt
wykąpany w rosie
porannych kaw pitych razem
z uśmiechem na ustach
spojrzeniami w oczy
by szczęście twoich
nigdy nie zgasło
kiedy próbuję otworzyć
chwytasz nuty powyżej progu
naga tryskasz kobietą
z gorącym podbrzuszem
nabrzmiałością sutków
nadajesz rozchyloną wilgoć
pomiędzy uda a brzegi orgazmu
całe zło wstawiając bez tytułu
dzwonisz pośród bajek
o gaszeniu fragmentów nocy
opowiadając na dobranoc
rozebraną kołysankę
intymnie rozpostarta
drwisz kiedy cały pękam
świadomie profanując pożądanie
rozedrgana
czarownico
z grającego pudełeczka
nie dręcz mnie więcej
pragnąłem
brać cię na ręce
jeszcze w czasach
pamiętających grzechy ojców
patrzyłem jak radosna
na huśtawce
łapiesz w oczy każdy promień
byłaś słońcem
a ja
chciałem być tym która buja
teraz
ubieram pragnienia
w róże
które wtedy
chciałem wplatać w twoje włosy
miałbym o wiele prościej
spleść dłonie
kolejną wspólną wiosną
zakochaną
pójść na spacer aleją kasztanów
oddaniem
we dwoje
bez zbędnych gierek
bez ciuciubabek partyzantki
asów z rękawa
razem do końca
stawu karmionego chlebem
gdzie kaczki oddają wieczność
i z powrotem
bukiet z szeptów
wiatr kilku słów
zapisane myśli
w turkusową wolność
ptakami
szachów miłości
podróż za jeden uśmiech
w świecie niewiadomych
klepsydra światło i atrament
łamią parasole
by wpuścić
kilka kropel narkotyku
jesteśmy
wieczorową porą
kiedy siedzieliśmy przy kominku
pamiętasz
i chciałaś usiąść mi na kolanach
by przytulić
a ja wolałem
czytać przegląd sportowy
zapytałaś tylko
gamoniu jeden
co ty właściwie wiesz
o kobietach
tak chyba faktycznie ich nie znam
to znaczy nie do końca
i nie zawsze
ale przecież one same
czasami nie teges
wiem że są piękne
i takie jakieś inne
jakby uduchowione
no a ich uda
podbrzusze biodra piersi
to już istny majstersztyk
w wykonaniu najwyższego
a
no i oczy usta szyja kark włosy
tak właściwie to po całości
kiedy już w nich utoniesz
tak cały
czasami ciężko
zajrzeć im w głąb neuronów
ale co tam
i łatwo nadłamać
zapyziałym męskim ego
a jak gotują
przez żołądki do serc
mniammmm
sprawnie i smacznie
spodnie też masz zawsze uprasowane
i świeże skarpetki
żebyś nie waniał wczorajszym brudem
i dzieci
zawsze zadbane czyste
kurcze
a co ja wiem o facetach
wstyd mi jakoś
w takim wypadku
chyba wezmę się do galopu
i pokażę ci że też potrafię
podjąłem decyzje
męską
jutro skoszę trawę
zagotuję wodę na herbatę
i może naprawię ten kran
wiesz
ten który przecieka od roku
panowie
doceniajmy je
póki jeszcze chcą być
dla nas
błękitu
zapłaciłem łzami
ze tę miłość
większymi niż niepokalanie niagary
gdzie byłeś
kiedy błagałem krzykiem rozpaczy
o nią
wyglądająca przez moje okno
gdy trzymam ją na rękach
teraz
powiedz prawdę jesteś mi to winien
co dalej
z miłością złapaną za miłość
w zamknięte drzwi
wciąż pukam spod mokrych powiek
ślepymi źrenicami boże
ty wiedziałeś
że nigdy się nie poddaję
więc po co to
zobacz
niepokorny kalający duszę
jestem
to nie prawda
że nie mam imienia sam mi je nadałeś
gdzie jest
ta twoja tajemnica
ten twój sekret o miłości
na do widzenia
jestem tylko człowiekiem
oddaj mi ją
podjęłaś decyzję
i to kiedy
już na samym początku końca
oblicza prawdy
zatopione w bezsennościach
nie były jak rozlane mleko
coś się zaczęło i coś się skończyło
a może jednak
dobrze wiem
że śnisz jak ja
cóż
to takie nierealne
a wystarczyłby tylko twój błysk
gwiazdeczko
dla ciebie
chciałem przeturlać słońce
poza wszystkie wyobraźnie
wykraczające z tunelu pragnień
marzenia ponad normę
nie są mile widziane
w państwie skorumpowanych aniołów
nie potrafiłaś uwierzyć
zaufać teraz
drzewa rodzą suche kwiaty
to nie moja wina rozumiem
oprawione w ramy
niedoszłe oczekiwania
nie dały się namalować
już za późno
wiosna przyszła zbyt wcześnie
a sen
teoretycznie nierealny
mógł się ziścić