Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kraft_

Użytkownicy
  • Postów

    1 737
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Kraft_

  1. cytujesz... ;))) ale nie myśl o Noblu ... ;) pozdr. K
  2. wiatr we włosach na nogach martensy i ten uśmiech co zniewalał byłem z ciebie taki dumny nie miałaś fakultetów ale potrafiłaś mnie leczyć lepiej niż najlepszy ordynator kardiochirurgii w oczach żar bił gwiazdami w których mogłem ujrzeć duszę finezja zmysłowość równiny zbóż falujących maki chabry aleje kasztanów smak ust niepowtarzalny i jedwab twojej skóry cała prawda o kobiecie szalona kochana jedyna pamiętam
  3. twoje subiektywne ... jest mocno nielogiczne ... cos czytelnik chciał, ale nie do końca umiał ... ;) pozdr. K Jeśli zarzucasz mi nielogiczność to wskaż chociaż w którym miejscu ten lapsus strzeliłem. Nie sztuka kwitować wszystko co się do Ciebie, szanowny autorze, kieruje - ironicznym uśmiechem. ironia ... to twoje drugie ja ... a strzelasz niesztuką ... ;) pozdr. K
  4. ......... Maxomatpsis ... witaj ... ;) życie całe usłane jest banałemi,o wiele bardziej bardziej niż różami ... i ganiają się fakt ... ale nie chodziło tu o rozpalanie Twojego ciała ... wcale a wcale ... może pomyliłeś strony www .... ;) pozdr. K a o cóż w takim razie chodziło, znaczy co szanowny Autor chciał uzyskać pisząc to dzieło? Ziewanie? No chyba, że zadaniem statystycznego czytelnika jest skrzętne odliczanie - róże - są, galopujące konie - są, dziki żar - jest, księżyc - jest ... Wszystko jest! Jeno wiersza ni ma :( :))) grunt, że jest .... Maxomatpsis, czy jak tam szanownemu czytelnikowi ... ;))) pozdr.K
  5. twoje subiektywne ... jest mocno nielogiczne ... cos czytelnik chciał, ale nie do końca umiał ... ;) pozdr. K
  6. ......... Maxomatpsis ... witaj ... ;) życie całe usłane jest banałemi,o wiele bardziej bardziej niż różami ... i ganiają się fakt ... ale nie chodziło tu o rozpalanie Twojego ciała ... wcale a wcale ... może pomyliłeś strony www .... ;) pozdr. K
  7. już zawsze do końca postaram się być i po cichu uchylę okno otworzę dni jak świtlistą zasłonę pod którą wszystkie swoje chwile zakwitłe tobą przesiąknięte zapachem twoich perfum i smakiem pomadki w kolorze karminu zaklęte w płomień co dzikim żarem rozpalał nasze ciała by niebo istniało a świat trwał i układał sny w finezję róż bedę ci szeptał o zachodach słońca całując usta przy blasku księżyca o północy w milczeniu rozchylę ramiona chociaż nie sięgną gwiazd wystarczą by objąć tę jedną przytulić marzenia idące brzegiem rzeki spojrzeń bez źródła i ujścia sprawiając byśmy byli bezpieczni nie myśl o rozkwicie drzew by zerwać owoce a nasze święto będzie trwało pójdziemy boso w wezbrania wód krusząc kamienie i skały co staną na drodze by móc dotknąć spełnienia i odszukać dom na zaciszu odkryć nieznane i poznać tajemnice otwartych okien by jabłonie przyszły do nas prosto z sadu a bzy mogły przykucnąć przy parapecie pełnym pelargonii i tak nie patrząc w zwierciadła przesiąkniemy rosą zatracimy się blaskiem porannych zórz galopem koni z grzywami pełnymi wiatru a z zaproszeniem od brzozowych liści odpłyniemy z uśmiechem w ptakowe gaje by słuchać trelu na dwanaście skowronków w uniesieniu do chwili gdy świat wstanie pierwszym promieniem oświetlając dwa ciała stanowiące jedność wtedy będę
  8. na siedem poziomów osiągnąłem piąty i wiecej nie chcę szósty to codzienność w siódmym jestem jak w klatce
  9. pierwszy znak trzy butelki dwa gramy uwięzionej duszy nic nie mam do ukrycia uśmiecham się tylko zresztą dość głupkowato drugi dotyk przytulam do ust fotografię zmian nie widać w takim razie polej to pojednanie u bram mojego psychiatryka sprzeciw pomieszany z pokorą spokojnie nazwę to jakoś tytuł nie będzie potrzebny
  10. bezradny tobą układam przezroczyste portrety z wczorajszych pragnień bez heppy endu cierpiących na różne formy postrzegania dalszą drogę wyznaczą serca ze szrotu nie usypiaj na powrót otrzemy się o myśli jak niegdyś skóra o skórę w czasach gdy robiliśmy testy na wiatr we włosach zbyt wiele ciebie na ustach zbyt wiele a drzewa nadal w transie szumiące o wygasłych gwiazdach które wciąż chcą świecić i o ptakach co na nowo sklejając skrzydła z niedokończonych rozmów uczą się latać
  11. kiedy złamałaś serce trafił na oiom odzyskał przytomność przeprosiłaś za chorobę zapomnienia płatkami niezapominajek wkładając w butonierkę piżamy w paski jak więzień zakuty w kajdany pragnień tylko patrzył na krzyż wiszący nad głową mówił coś o potędze zmartwychwstania kiedy na odchodne rzuciłaś krótkie bóg z tobą z miną ateistki podając czas w pigułce aby zagoił rany nadziei mało ale są perspektywy więc myślę a przynajmniej tak mi się wydaje że po zdjęciu gipsu i kompleksowej rehabilitacji będę już kulał normalnie
  12. spragniony lata wymyśliłem cię na wiosnę byśmy jesienią mogli zapalać chłody zimy w pokoju z widokiem na miłość grałaś ballady o majowym wietrze powoli bez utopii oswajając światło każdym porankiem wpadającym przez szczeliny w poszyciu przybywam incognito
  13. świadomość przez sen skromność powtarzam raz jeszcze tam jestem nie ja jeden w oszołomieniu czekający na kosmos szamanterie piórem w czasach kiedy wszystko spierdoliłem a jednak coś w tym jest najwyżej krzesła i taborety będą latały jak coś na kształt pocałunku którego nogi nie potrafią utrzymać przyszłość w tym tkwią demony skrzydlate konie które nie chcą latać wdzięk życia co pewny na umieranie a ja idę wciąż idę twoim śladem bo nikt nie podpuszcza jak ty nie chcąc ugrzęznąć w tunelu piszę listy do biednych i bogatych o strasznej bajce na wiosennym bazarku ku przestrodze nowalijek Love You zakwitłych lękiem po szarej stronie światła idziesz po przeciwnej tęcza
  14. nastawia pranie że też teraz o tym pomyślałem pochylona prześwietlam pod sukienką wrzuca ostatnią skarpetkę zaraz się odwróci i zobaczy moje oczy
  15. z ciszy twoich ust snuję refleksje na temat bezsenności jutro postaram się przywitać dzień inną nogą ale dzisiaj jest wczoraj pustka światła to cierpienie kiedy mogłaś być poematem najbliższą rzeką w której chciałem zgiąć kolana teraz na poddaszu literowych rozważań od nowa uczę się latać przy świecach gdzie ćmy palą skrzydła pozostawiając cień zgryzoty już bez dzikiego chciejstwa wspominam ostatni smak ciszy twoich ust
  16. przyszła na świat urodzona bez czepka biedna ta której heppy end nie zapisany na urodziny niebo zrobione na szaro gorzkie refleksje na dzień ojca świat dramatów połkniętych w pigułce kiedy krzyk do samotności zagłusza nawet lato w zenicie w czarnej sukni za młoda żeby umierać z błyszczącymi oczami za stara na powiew wiatru ciszą w domu bez okien smutek rozpostarł skrzydła posępne chmury jak sępy triumfują złowieszczo szyderczym uśmiechem na suficie gdzie uschłe drzewa szumią łzami nie śpiewa ptak wykuty z kamienia pazurami wczepiony w duszę tylko zagubione miejsce na ziemi fontanną niechcianych róż usiadło lekko na sercu jak kolorowy motyl który jeszcze lżej odleciał ot napracował się bóg a siódmego dnia odpoczął
  17. zgasłaś są dni że zamykam okna tylko że wtedy słońce pragnie wcisnąć się przez komin idę w te zamknięcia bez końca jednak miłość nie zna granic kocham cię to nieuleczalna choroba na którą nie potrafię umrzeć bo śmierć nie korzysta z nas tak chętnie jak my z niej w poszukiwaniu bezpiecznej przytani z przyczyn bliżej nie określonych piszę listy które potem drę na strzępy potem dzień jest jak noc a noc staje się dniem wtedy słońce nagle gaśnie tylko żal który gdzieś się przyplątał odsłania księżyc
  18. nagle zgasło świecy jak na lekarstwo a chciałem obejrzeć TV poczytać radio też milczy tylko cisza zaprasza ciemność zakrada się szczelinami w poszyciu jestem wkurzony a ty z drugiego pokoju przerażona krzyczysz że się boisz że pająk wsadził rękę do ucha że COŚ porusza firanką rany można zwariować telefon odbierasz i coś tam mamroczesz podchodzę na macanego kto dzwonił z elektrowni pytali czy wolimy światło czy prąd o boże
  19. :))) tak się leci na księżyc ;))) pozdr. K :*
  20. błękitny kot przebiegł ci drogę poprosiłaś o teraz i to wystarczyło żeby stado czarnych jak spod ziemi rozkraki zakonnice i diabeł wie co jeszcze zobacz kupiłem ci bluzeczkę z mnóstwem guziczków włóż ją jutro zaprosiłem kominiarza na obiad pamiętaj nie przez próg
  21. wiadomość na którą czekam nosi znamiona odrobiny luksusu takiej nadziei zmieszanej z niedowierzaniem kiedy nie stoisz przy mnie chociaż wciąć trzymam twoją dłoń wiem wiem te sny są spłowiałe ale jednak ciągle moje nie przejmuj się drobiazgami to tylko wyobrażenia takie zwyczajne z cicha pękł a na tej poczcie ciągle mają przerwę śniadaniową i list pokryty kurzem na zapomnianej przez boga półce
  22. :))) okok ...;) niech będzie czuprynka :)))
  23. kiedy mówisz woda na młyńskie koło poruszasz emocje moich zbóż słucham wzrastając chlebem nakarmiłaś pozwól teraz ja
×
×
  • Dodaj nową pozycję...