No i proszę S. Lilianna
niczym z tego drzewa panna
choć nie zwisa lecz biadoli
gdzieś na tyczce od fasoli
albo może w grochowinie
bo Lilianna z tego słynie.
Wymieszała groch z kapustą
robiąc ze mnie żabę tłustą
jako przysmak dla bociana
więc ja krótko proszę Pana
(bez urazy i bez żalu)
będę kumkał na portalu.
Chociaż zagrzmiał ksiądz z ambony
i owieczki chciał strofować
nie pomogło, bo tych owiec
nie potrafił upilnować.
Rzekłbym raczej (bo to trafniej),
że tu chodzi o baranów,
i że ksiądz nie upilnował
napalonych (kilku) panów.
A panowie rzecz wiadoma
drzewo, owoc zakazany
poszli stadem do tej Heni
a dlaczego? Bo barany!
Drzewo było niskie,
taki większy krzaczek
gdzie z wiotkich gałązek
zwisał nieboraczek.
Zwisał jak należy
i wedle natury
czyli głową na dół
a dupcią do góry.
Znów nasz Hendryk, jak piękny jest
i wzdłóż i wszeż, i w świat i kąt
pisze imeryki wspaniałe, owocne
rady jestem, i kto wszelako - nie!
Szkoda, że nie o mnie
Tomaszu romanie
napisałeś takie
bardzo piękne zdanie.
Chociaż gdy wymażę
albo „d” wyrzucę
to wtedy z Henrykiem
do twych rymów wrócę.
Chodzą plotki o tym zwisie …,
sam jej rzekłem, oddaj mi się
lecz mi Henia powiedziała,
że nie będzie się puszczała
no i dalej sobie zwisa
niczym ruda kita lisa.
Cóż znaczą skrzypce i drzwi skrzypiące
skoro mój sąsiad ciągle na trąbce
trąbi i buczy jak stado słoni
i nie chce trąbki wypuścić z dłoni
a ja choć może będę żałować
to muszę w trąbę mu przyfasować.
Wielkim przybytek był ów „zerowy”
skoro do niego czterokołowy
samochód wjeżdżał jak do garażu
i zamiast setki to dla kurażu
połykał zapach choć był morowy.
Muza rzekła cóż za gorąc
potem z krowy przykład biorąc
gdzieś na łące w trawie legła
i nim biedna się spostrzegła
pan artysta bez swej weny
sprzedał obraz za pół ceny
po czym w knajpie pił do rana
gdyż go wena ukochana
opuściła i w nieznane
poczłapała z innym panem.