Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

WiJa

Użytkownicy
  • Postów

    2 921
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez WiJa

  1. Yoda Elektroda; stanisław prawecki; Dziękuję za ładne i rzeczowe komentarze. Cieszę się że wiersz jednak się podoba, bo wiersz ten raczej nie jest w moim stylu, a przynajmniej nie całkiem. Dlatego też zamieściłem go w tym dziale. A mój styl jest po prostu bardziej zawiły. I muszę powiedzieć, że nawet wolę jeżeli mój wiersz jest wywalany z Zetki do Przesunięć, bo w trudniejszym wierszu kryje się cała moja skomplikowana osobowość, jestem więc tam (poniekąd) wierny sobie. A wiersz powyższy, zawsze to jest (jakby) ułagodzonym wierszem. Jeszcze inaczej mówiąc, za dużo w tym wierszu jest oczywistości, choćby to miały być oczywistości tylko dla mnie. No i jeszcze, tyle oczywista, co nawet banalna jest ostatnia zwrotka, acz ma swoją wymowę, zwłaszcza ważną w kontekście całego wiersza, dlatego też z niej nie zrezygnowałem. Pozdrawiam P.S. Panu Stanisławowi gratuluję, nie da się nie zauważyć, bliskiego mi stylu. A Pani Yodzie gratuluję nadzwyczajnej interpretacji wiersza, nawet jeżeli nic mi się nie udało, tylko takie po prostu jest życie.
  2. dzie wuszka; Pomysł, czy wizję na wiersz miał autor, ja tylko interpretuję, czasami luźniej, czasami zwięźlej, co i jak odbieram, tyle z wiersza, co poezji. Gdybym ja komentarzem miał bardziej wyrazić to, co wyraża poezja, to co to byłby za wiersz. Niech więc zostanie na tym, że komentarzem moim, ja tylko spłycam, czy spłaszczam wiersz, acz niektórym czytelnikom moje komentarze nawet więcej wyjaśniają, niż komentowany wiersz (naprawdę mam takie odgłosy). A co do omawianego wiersza, to zapytaj autora, czy mój komentarz minął się z celem. Jestem gotów go wycofać. Pozdrawiam
  3. Już na pierwsze czytanie widać, że to jest znacznie inna (lepsza) poetyka (styl) od większości wierszy autora, z jakimi się s(po)tykałem. Po prostu te dwa wiersze nie są za liryczne. Owszem są, ale za dydaktyczne, za dociekliwe, co nie wszystkim musi się podobać, że tak bez wytchnienia i bez pardonu poruszają kluczowe kwestie, że tak powiem – światopoglądowe. Rozumiem doskonale tych, którym się to nie podoba, bądź ich nie interesuje. Bo wcale tyle nie trzeba wiedzieć, żeby żyć jak człowiek. Ale z drugiej strony patrząc na sferę ludzkich zainteresowań, to chyba normalne, że człowiek, jeżeli tylko chce, to dlaczego ma się nie interesować tym, co w końcu człowieka wzbogaca. Bez poezji też ponoć da się żyć, tylko po co, albo co to za życie. Dlatego tak, jak nie wolno nikomu odradzać np. obcowania z poezją, tak samo nie wolno negować niczyich zainteresowań i pasji (jeżeli tylko nie godzą w stan ludzki). Ale też te wiersze mówią o tym, że coś jest ważniejsze od czegoś, że to wybór należy do każdego z osobna. Że są rzeczy i wartości, od których się nie ucieknie, czy zastąpi innymi. Każdy jednak na swój sposób musi się zmierzyć nawet z tym, co tylko na pierwsze wejrzenie wydaje się, że go przerasta. Ale też, co by człowiek nie osiągnął, nie znaczy, że nie może więcej, chociaż tym bardziej nie znaczy, że jest takie coś (czy to mądrość), co człowieka stawia nad człowiekiem. Pozdrawiam
  4. o czym czyta Pan/i wiersz? Jaki Pan/i widzi w nim obraz? Ciekawi mnie Pozdrawiam :) Tyle widzę, co wyobrażam sobie obraz wszystkich straszydeł, że żałosne strzępki widziadeł wciąż leżą pod butem, że jakiś mały chłopczyk co tak strasznie płakał, to wielki jaszczur z językiem na trzy kilometry, itd., itp., a dokładnie to tak, jak sam autor napisał. Chociaż wcale nie mówię, że widzę i wyobrażam sobie dokładnie to, co autor. Pozdrawiam
  5. Jaki tytuł taki wiersz. Tzn. skoro tytuł jest integralną częścią wiersza, tj. skoro jedno wynika z drugiego, no to jest właśnie tak, jak ma być. A przynajmniej trudno sobie wyobrazić, żeby było inaczej. Zresztą inny wiersz (obraz/widok w wierszu) w stosunku do tytułu były zapewne nieszczery, a tak to przynajmniej jest prawdziwy. Inna sprawa, to rzecz gustu, czy(li) poczucia estetyczno-etycznego, i to zarówno autora wiersza, jak i czytelnika. Ale też w końcu nie ma się co dziwić, przecież takie brutalne, jak brutalna bywa prawda też jest życie. I ja osobiście nie widzę w tym nic złego, że się pokazuje życie (nawet jeżeli to tylko epizod) z innej (niż to w zwyczaju bywa) strony. Kwestia tylko w tym, czy w sposób umiejętny, czy nie. Dla mnie tak jest, jak powinno być; no i lepsze jest wrogiem dobrego. Pozdrawiam
  6. Jeszcze wczoraj nie ale dzisiaj tak - muszę się pogodzić z tym jaki jestem i się nie zmienię. Bo jak zmienić mam skórę swoją - bo ktoś tak chce a ja mam mu wtórować - wolę już się nie podobać. A co mam - jeszcze pogrążać się - czyż nie czyimś wzrokiem we własnych oczach. Bo ja sobie to wszystko jak nikt bardziej biorę do serca i głowy i nie mogę się z tym rozstać.
  7. Krótko i rzeczowo. Chociaż raczej nie koniecznie odkrywcza jest zwłaszcza pierwsza zwrotka, ale jeżeli potraktujemy ją jako wstęp do tego, co się ujawnia w drugiej, to ta pierwsza spełnia swoje zadanie. A dobre w drugiej zwrotce jest to, że bohater wiersza dostrzegł w lustrze to, co inni nie dostrzeli, chociaż wszyscy przecież codziennie przeglądamy się w lustrze. I właśnie największą sztuką jest dostrzec w oczywistości to, co wcale takie (jak się okazuje) oczywiste nie jest, a za to jest bardzo wymowne, a nawet przewrotne. Bo czyż nie wystarczy, przynajmniej jak dla kogo, spojrzeć sobie samemu w oczy, żeby odczuć to, co inni czują, kiedy patrzy się im w oczy, i vice versa. I to nawet jeżeli o tym wiersz wcale nie jest, ale pobudza do refleksji (głównie nad sobą, nad swoimi poczynaniami), każdego oczywiście na swój sposób. Pozdrawiam
  8. Satyra cięta, więc dobra. Acz nie przekracza granicy dobrego gustu, czyli gustu dobrego smaku. A poza tym (czyli poza świętymi, można mylić ze świetnymi) nikt nie jest święty. Ale najlepiej zawsze być, po pierwsze – przyzwoitym, po drugie – wyrozumiałym. Pozdrawiam
  9. Zmieniłem tylko w jednym wyrazie jedną literkę (zresztą o na a), i koniec na tym, czyli nic więcej. Pozdrawiam
  10. Dziękuję, poprawiłem. Pozdrawiam
  11. Pani Wando, a jeżeli za autorem kryje się (czyli przemawia jakiś poetycki) James Joyce, no to kto wie, czy tak nie ma być, i chyba nie można temu (utworowi) odmawiać racji bytu. Przecież Joyce’a utwory (przynajmniej niektóre) charakteryzuje „brak linearności i kontekstu, fabuły i harmonii”, i jeżeli nawet nie są czytelne, są jednak czytane, a nawet doceniane. Oczywiście, że przypominam o tym półżartem, ale też lepiej chyba podchodzić do powyższego wiersza z poczuciem humoru, niż ze śmiertelną powagą, tym bardziej, że poezja miała i ma swoje tajemnice (przejawiania się), to znaczy, nie zawsze ukazuje się kiedy chcemy, bądź powinna być, a ukazuje się kiedy się jej nawet nie spodziewamy. Pozdrawiam
  12. Już tyle napisano przekomarzając się komentarzami, i to tak pięknie i (jak mniemam) tylko dobrodusznie o tym wierszu, a właściwie o tej piosence, że powiem, tyle od siebie, co powtórzę, że ten utwór jest dobroduszną satyrą o starych ludziach. A jeżeli jest coś z kpiny w tym wierszu, to tylko w tym sensie, że chyba kpią sobie czytelnicy, którzy nie odbierają dobrodusznie słów autorki. Ludzie starzy w końcu są cudownie prości, cudownie bezpośredni, cudownie naiwni, cudownie szczerzy… Inna sprawa, że te starcze cudowności, zwłaszcza dla młodych są, bądź wydają się upierdliwe. Ale nawet jeżeli są upierdliwe, to przecież są tylko cudownie upierdliwe. A to, że działania starszych ludzi są, czy mogą być upierdliwe, bądź tylko cudownie upierdliwie, wcale nie znaczy, że starzy ludzie są upierdliwi, a choćby i cudownie. A znaczy to, że starzy ludzie przez młodych ludzi są tylko (a przynajmniej najczęściej) najbardziej kochani. Pozdrawiam
  13. No właśnie, tak trochę dziwnie jest z tym wierszem, że się podoba, chociaż nie wiadomo dlaczego. Tzn. nie wiadomo do końca (całkowicie) dlaczego, bo coś tam zawsze można się doczytać, domyśleć. Ale z drogiej strony patrząc, wiersze również dlatego są dobre, bo są do końca nieodgadnione, bo zawsze więcej, a przynajmniej trochę trzeba sobie samemu dopowiedzieć. Ten wiersz więc (niewiele odbiegając od tematu) jest o jednym w przeciwieństwach (w „przeciwległościach”, w podzielności), albo też jest o dwóch stanach w jednym celu. Jeszcze inaczej mówiąc, to, co jest daleko od siebie, tak samo, a nawet bardziej łączy, jak dzieli to, co jest blisko, czy wręcz jest całością; jakoż dychotomia to też/przecież podział na dwie części, wzajemnie się wykluczające i uzupełniające do całości. Trochę jednak mnie zbijają z tropu ostatnie dwa wersy wiersza, chociaż może tyle zbijają z tropu, co wszystko wyjaśniają, że wszystkie podzielności są skutkiem jednej podzielności (jednego podziału). Ale też podzielność, najbardziej chyba jest po to, żeby się połączyć. Pozdrawiam.
  14. Coś ma w sobie ten wiersz, ale ma też czegoś za dużo (przynajmniej jak dla mnie). W każdym razie ten wiersz ma dobre momenty, ale niestety ma też (i to w większości) słabe miejsca, które nie wiem, czy można by było sobie darować, ale nie musiałyby, i nie mogą być takie wykwintne i przesadne, jaką np. jest wymowa słowami: „rozdzierał ją bólem / łamał cierpieniem”. I jest jeszcze sporo takich uwzniośleń, chociaż już tak bardzo nie rażących, ale jednak rażących, w końcu czuję i myślę, że nie tylko mój słuch poetycki. Ale też ten wiersz opowiada o pewnym pięknym przeżyciu i uniesieniu, no i zakończony jest celnym podsumowaniem, a to wcale nie taka łatwa sztuka. Pozdrawiam
  15. Można (a nawet trzeba) by się doszukiwać podobieństw, w Biblii czy nawet w Słowackim, ale nie w tym rzecz. A przynajmniej rzecz powinna być i jest właśnie w tym, co zapowiada tytuł (msza ku czci…), a niesie wiersz. Rzecz inna, czy ten wiersz nie jest, jak na dzisiaj trochę w przebrzmiałym stylu, ale też od razu zaznaczam, że na pewno nigdy w przebrzmiałej wierze i czci. Chociaż niektórzy czytelnicy mogą, i pewnie uważają, że ten wiersz grzeszy trochę nadgorliwością, co jest jednak wątpliwą sprawą (grzeszyć właśnie nadgorliwością), bo czyż świętości może być w nadmiarze. Pewnie nie. Ale kto tam wie, zwłaszcza jak dla kogo (różnie przecież może być, i bywa). Pozdrawiam
  16. Mam co do tego wiersza bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony podoba mi się ten wiersz; co by nie mówić, jest zbudowany według pewnych prawideł potęgujących obraz i nastrój, i to z pewną swadą, i oczywiście uwieńczony jest puentą. Tylko że… Właśnie, nie podoba mi się etyczna wymowa tego wiersza, po prostu ten wiersz godzi w moje poczucie przyzwoitości. Co wcale nie oznacza, że musi godzić w poczucie (czegoś dobrego) każdego człowieka. I nawet jeżeli estetyka z etyką być może są nierozerwalne, ja jednak wyraźnie doceniam wartości, tyle estetyczne, co pewnej estetyki tego wiersza. A przynajmniej znam wiersze, o wiele bardziej, że tak powiem – wyzywające, które jednak nie są tak dobrze (przepisowo, w pewnej mierze) skrojone. Tak więc ten wiersz jest swojego (a nawet nie tylko swojego) rodzaju sztuką, i pewnie/właśnie taki ma być. Pozdrawiam
  17. Jest to jeden z najbardziej rozsądnych, prawdziwych, jak wiec i dobrych wierszy autorki. Ale zamiast się wczytać w ten wiersz, niektórym czytelnikom wystarczy nazwać go jakimś, byle tylko najzłośliwszym epitetem, i sprawę oceny wiersza mają z głowy. Nie wiem jak inni sądzą, ale mnie uczono, żeby chociaż w miarę uzasadniać swoje pozytywne, a tym bardziej negatywne wrażenia i myśli. Widać, każdy ma takie doznania, jaki ma aparat doznań. Byle jak (powierzchownie), byle prędzej, a nawet byle najgorzej, to najbardziej przyświeca, jakimże to więc obiektywnym krytykom. Wystarczy samo to, że coś jest nie w guście oceniającego krytyka, i już zasługuje na przekreślenie; jakby różnorodność twórcza nie była nieocenionym bogactwem i wielką wartością ludzką. Ale też coraz bardziej jestem przekonany do tego, że dobry krytyk, to krytyk, który kieruje się rozumem i sercem, że więc sam rozum, ani samo serce nie wystarczy, ani do oceny wiersza, ani w ogóle do życia. Pozdrawiam P.S. Moje zdanie o tym wierszu wyraziłem kilka dni temu na Warsztacie.
  18. Nie ogarniam tego wszystkiego, co się z moim udziałem, bądź przy mnie dzieje. Bo to, co się dzieje beze mnie, bez mojego tak czy nie, a więc bez mojej akceptacji, czy negacji, to już ogarniam prędzej. Co by nie mówić - bliskość oddala, w takim sensie, że zniewala, a przynajmniej zasłania obraz. A z dalsza to zawsze można coś więcej zobaczyć, tyle więc wyraźnie, tyle całościowo, tyle w pełnym świetle, co to tak nie razi, nie boli, nie domaga się, nie wyprowadza z równowagi. Po prostu bliskość na mnie (osobiście) wpływa deprymująco. Gdzie bym więc nie był, czego i jak nie robił, jaki ja jestem niepewny, jaki niewiadomy, jeżeli nie tępy. A to po prostu mnie się nie rzuca na oczy, na umysł, na duszę, to, co się każdemu rzuca i narzuca. Ja tylko wiercę się (w miejscu), kluczę, szukam. I o dziwo, znajduję to, czego inni nie znajdują. A nie znajdują dlatego, bo wiedzą wszystko od razu i lepiej niż ja sam, i mało to innych. Ale my inni (każdy swoiście) możemy o sobie powiedzieć - swoi ludzie, nie koniecznie na swoim miejscu.
  19. Ten wiersz to już jest sięganie, sam nie wiem jak daleko i po co; ależ oczywiście, że wiem jak, gdzie i po co, tylko że wiem po swojemu, jakoż każdy (przynajmniej twórca) wie, albo mu się wydaje, że wie. Jest to więc wiersz z serii ars poetica, o pewnym uniesieniu, powiedzmy że twórczym, acz nie ma twórczości oderwanej od życia vel od codzienności, kwestia li tylko i wyłącznie w niecodziennym przeżywaniu codzienności, a więc poniekąd w widzeniu tego co można przegapić, i w odczuciu tego, obok czego można przejść obojętnie. W tym miejscu (poniżej) pozwolę sobie jeszcze przytoczyć swój wiersz na ten temat, bądź bardzo bliski temu tematowi, bo tak czy inaczej są to pokrewne wiersze. Pozdrawiam * * * pasą się konisie dosiąść by najbardziej narowistego i galopem nie tyle tam co stąd puścić się i by koń nie poczuł co to popręg wpić się w grzywę w skórę rekami zębami w duszę dziką co to ją ma koń a może człowiek mieć skrzydła
  20. Człowiek coś robi, jakoś/czymś żyje, a tu nagle okazuje się (bo człowiek się reflektuje /z takiego czy innego powodu vel poczucia /), że to jednak nie jest to, przynajmniej nie to, co by się chciało (żeby było). Nie mówię, że wszystko takie jest, jakie do końca nie chciałoby się żeby było, ale zawsze więcej jest tego, czego się chce; inna sprawa, że najczęściej i tylko do czasu dopóki tego się nie osiągnie, nie skosztuje, żeby się przekonać, że to jednak nie smakuje tak (dobrze vel smakowicie), jak się wydawało, że będzie smakować. Innymi słowy – mądry człowiek po fakcie. Takie to refleksje (nie koniecznie na temat) mnie naszły po przeczytaniu tego wiersza, wydawałoby się skromnego, bo ten wiersz faktycznie to jest nieposkromiony vel niepohamowany, na szczęście najbardziej marzeniami i poczuciem, że można (mieć) więcej i więcej, i że może być lepiej i lepiej. I to też jest piękne, sztuka jednakże w tym, żeby, jeżeli nie zawsze, to chociaż na zawsze. Pozdrawiam
  21. Co tu prawić, co to za poezja!? A taka właśnie, że to trzeba było przeżyć. Ale dzięki wierszowi to się przeżywa, i to nawet w dwójnasób. Bo relacja, a zwłaszcza refleksja (podsumowanie) tej podróży, czyli przede wszystkim dwie ostatnie strofy, dla mnie to bomba (jak jestem czy nie jestem trąba czy trombita). Pozdrawiam
  22. Do czego to może natchnąć sopel. Od razu narzuca się myśl, że zwykły sopel do niezwykłej, a przynajmniej przełomowej myśli (oczywiście dla pewnego stanu i pewnej wiary ludzi). Autorka zestawieniem (porównaniem) zasadniczo trzech słów i terminów: śmierci, srebrników i sopli przedstawia i wyjaśnia wers po wersie co widzi (oczami wyobraźni), a inni mogą sobie też wyobrazić. Ale nawet wyobrażając sobie coś, też trzeba znać się na znaczeniach symbolicznych. I tym to sposobem ten wiersz, który na początku wydaje się dość skomplikowany, na końcu wcale taki nie musi się okazać. Tym bardziej że powodów i przesłanek ku przejrzeniu wiersza jest wiele. Ale i tak każdy na swój sposób musi, albo i nie musi odbierać ten wiersz. Pozdrawiam
  23. Człowieku co byś mi nie dawał - czy dajesz z serca czy z nadmiaru czy na to zasługuję czy nie - nie mówię że mi tego nie potrzeba a nawet że mnie to nie uratuje i to przed śmiercią samą - dajże mi jednak uczciwie to co mi dajesz - a nie trap się więc(ej) czy dasz czy nie dasz za darmo.
  24. Ktoś myśli że to lew – jakby nie było – król w nim się budzi a to tylko małpa z niego wychodzi prawdziwa. Po ludzku mówiąc – czego innego po nim można się spodziewać niż tylko szyderstwa obłudy i podstępu. Ale kiedy już wszyscy są do niczego oprócz siebie – trzeba chociaż spróbować być tam żeby docenić to co jest tu.
  25. Nic podobnego, wiersz jak najbardziej zasługuje na Zetkę. A nawet jest tak, że wiersz ten w żadnym przypadku nie powinien trafić do działu dla początkujących, bo po prostu może zostać zbanalizowany, czy strywializowany przez lekkomyślnego czytelnika. No bo przecież ten wiersz, w sporej, a nawet przeważającej części jest wisielczym humorem, bądź czarną satyrą, co bardzo łatwo odebrać na opak, i/albo niesłusznie wyśmiać. A przecież ten wiersz porusza kluczowe egzystencjonalne problemy, ale o których lepiej już powiedzieć tak (w ten sposób), jak zostało powiedziane, i nie dyskutować o nich. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...