Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Jan Paweł II-Papież. Odszedłeś Ojcze Święty-nasz, Na łono Abrahama. A Twa słowiańska mądra twarz, Spogląda w oczy Pana. Został na ziemi płacz i żal. Jak świat się z tym upora? Gdy cię już złożą z smutnych mar, Gdzie grobu twa komora. Została Twoja twórcza myśl, Jak sięgam mą pamięcią. Znając zaś ludzi nie od dziś, Na odwrót ją przekręcą. Dziś w sercach polskich nocy cień, Radości zawisł smutek. Chociaż dla Nieba nastał dzień, Tutaj widoczny skutek. Wyproś by Duch Twój, pośród nas, W codzienność każdą wchodził. W każdy przegrany życia czas, Brał w ręce Swe -przewodził. A w Poczet Świętych włączył Bóg, Gdyż Ci należna Chwała. Tak w prośbach naszych spłacim dług, Że Polska Ciebie dała. Józef Bieniecki 5.04.2005 rok
  2. Gdy w końcu przyszło za Nią lec, Staneli jednym murem. Najświętszą broniąc w życiu Rzecz, Choć czołgi grały chórem. Nic to przewaga,broni moc, Obrońców nie przestrasza. Krzyżacką odpierając noc, Obłudny czas Judasza. Lawina ognia i ryk dział, Dowodzą krwawe wodze. A polski żołnierz wiernie stał, Na barbarzyńców drodze. I było ciężko,siła zła, Tragiczne niosła chwile. Za obrońcami nazwa szła, "To polskie Termopile." Raginis Władek-dzielny wódz, Jak przysiągł tak i zrobił, Gdy się nie dało Niemców tłuc, Rannego siebie dobił. Józef Bieniecki W 70 Rocznicę bitwy pod Wizną
  3. To piękne wojsko,ułan- koń, Gdy szarża pędzi kłusem. A w ręku szabla,lancy broń, By tępić zła pokusę, Jakże czołgowi sprosta koń ? Niewierny by się spytał. Czy nie przeżytek-biała broń. I śmiechem ich powitał. To wola walki,a nie koń, Dyktuje wojny prawa. Hart i odwaga ,a nie broń Na polu walki stawa. Prysnęły mity,czołgów stal. Stał ułan na koniku. Wodze spojrzeli w wojny dal, I twarze przeciwników. Szybkie ,mobilne,wiatru moc, Kiedy z impetem wieje. Po oczach bije kurzu noc, Aż serce w nich truchleje. Przeszli jak burza.Czołgu stal, Ich ogniem się wypali. A wojska tego będzie żal. Śpiew słychać ich w oddali. Józef Bieniecki W 70 Rocznicę bitwy pod Mokrą
  4. Boże !Nasz hufiec w Niebie masz, Żołnierzy z Westerplatte. Wartość bojową wszystkich znasz, Przy Tobie mają wartę. To osobista Twoja straż, Już oni nie popuszczą. Przedmurzem będą w wieczny czas, Przed wszelkiej bandy tłuszczą. A prać umieją,ja ich znam, Z odwagą i fantazją. I skałą będą ,u twych bram, Nie zwijać się z okazją. Tam gdzie zburzono wojska dom, Umieli walczyć w gruzach. Choć broni mieli lichy złom, Symbolem są Przedmurza. Nie ważna śmierć,kalectwo ran, Los rzucą w życia kartę. Ważne jest serce,myśli stan, Zażartą wolą wsparte. Wszystkim poległym cichy grób, My nie ponieśli stratę. Mamy w historii wiele chlub, I wojsko z Westerplatte. Józef Bieniecki W 70 Rocznicę obrony Westerplatte.
  5. Ziemia przygasła ze wszech miar. A świat już nie jest taki. Maja już będzie inny czar, Smutno śpiewają ptaki. Inaczej winien mierzyć czas, Bo przeżyć nie podobna. Ciężarem smutku serce w nas, I wieczna myśl żałobna. Czas zapomnienia spłaci dług, Gdy ty już Świętym będziesz. Kiedy wieczności przejdziem próg, A Ty wśród nas usiędziesz. Puki nosimy życia dar, A smutek w nie kołata. Módl się za nami ze wszech miar , Aż do skończenia świata. Żałośnie płacze Dzwon Zygmunta, I serca Twych Rodaków. A w Niebo biegnie myśl pokutna, W milionach ludzkich ptaków. Co do dziś Papież nie podołał, W niemożność ogarnięty. Z Bożą pomocą tam dokona, Już jako Nieba Święty. Józef Bieniecki 5.04.2005 rok.
  6. Hulaj dusza piekło jest, Póki człowiek będzie zwierz. A dla brata nie jest bratem, A szubrawcem ,często katem. Póki rządzi opcja zła, Będzie sięgać piekła dna. Piekło tu i piekło tam, Dzisiaj pukasz do ich bram. Nie miej żalu ,nie roń łez, Hulaj dusza ,z życia bierz. Piekło niesie ci orędzie, Piekła nie ma ,klawo będzie. A gdy zwiniesz świata kram, Pójdziesz sobie tu lub tam. Tam ci diabeł będzie grał, Otwierając piekła kram. Znów znajomki i znajome, Wymerdają ci ogonem. Tam też będzie wieczny" bal," Strasznie życia będzie żal. Krzyki ,piski,wycia,wrzaski, I bykowców suche trzaski. Będzie wieczny smutny "bal", Tylko życia będzie żal. Józef Bieniecki
  7. Jesienny liść, Zbrunatniał już pod śniegiem. Wiosenny czas, Już deszczu przyniósł łzy, Kos pierwszy ptak, Wśpiewuje się pod niebem, A pierwszy liść, Na łozie z chłodu drży. U nieba bram, Wiatr dmucha w nowe żagle. A wieczny czas, Nie liczy który raz . Historię snów, Choć pozamiata nagle, Pomieszał znów, Jakby był na świat zły. W poświacie dnia, Powraca zapach ziemi.. Podbiału kwiat, Ziołami dał już znać. A ula brać , Z siostrami, ze wszystkimi, W tanecznym kroku, Z rozkoszą przez świat gna. A Stwórca Bóg, Wersety wierszy pisze. W koleje dróg, Akwarel spływa czar. Jednego z sług, W śpiew świata wpisał ciszę. Abyś ty mógł, Odzyskać piękna dar. Józef Bieniecki
  8. Śmierć nadchodzi,klup,klup,klup, Trochę życia ,a już trup. Napisano:-"czas ucieka", Po klupaniu" wieczność czeka." Całe życie z Bogiem zżyma, Myślał ,że za nogi trzyma. Zaklupano,nie ma ciebie, Ciało -ziemia,dusza -nie wiem. Miałeś władzę i pieniądze, Popęd ,seks,noi ciągłą żądzę. A tu klup,już po tobie, Dusza nie wiem,ciało w grobie. Podzielili się na ludzi, Z pochodzenia,z małpy drudzy. Zaklupano,,noi jest, Człowiek -dusza,małpa -bies. Niejednemu będzie rzewnie, Po klupaniu, rzeknie pewnie. Nie wiedziałem o wieczności, I drugiemu pozazdrości. Winni będą zatem wszyscy, Nieznajomi,dalsi,bliscy. O klupaniu wprawdzie wiedział, O wieczności nie dowiedział. Józef Bieniecki
  9. -to całkiem możliwe że pani czytała ,jeżeli się przegląda strony z moją poezją j.b.
  10. Piękna nadziejo,ślę ci uwielbienie, Podana ludziom na Bożej patenie. Rankiem przedwiośnia z odwiecznym patosem, Drżysz rosy łzami i ptaszkowym głosem. W przedwiośnia stopniach dozowana skromnie, Życia iskierki rozpalasz przytomnie, I pieścisz w słonku pączki pędzi ziemi, By wolą życia zapłonąć z wszystkimi. Nieba drabiną ,wyżej,jeszcze wyżej, Jest ci do ziemi co raz,co raz bliżej. I bez pośpiechu przez Stwórcę pieszczona, W mistycznym pięknie spoczywasz ramionach. Na polnych bruzdach leżą fałdy śniegu, W ostępach leśnych,daleko od brzegu, Zimowym chłodem ścinasz stawów oka, Lodu koronką brzeg wąski potoka. Koło południa tafla lodu pęknie, Przy każdym takim przejmująco jęknie, By z czasem w końcu modrym wody okiem Spojrzeć na niebo,w bezmiarze głębokim. Tu bez promocji wiadomo kto Królem, Ojcowskim sercem ogarniając córę, Pełnią etosu,odwiecznej kultury, Nieba pietyzmem upatrujesz z góry. Gdyby w opiekę dać pseudoelitom, Błaznom rządzącym,wszelkim hipokrytom, Pory by roku zniesiono nakazem, Czczono Stalina brzydoty ołtarzem. Polska w ich rękach to zabawka ino, Dziwka z pobocza,wspólnoty dziewczyną, Do tego sklepy i transmisje z meczy, Aby od Boga ludzi odczłowieczyć. Kościół w nas żywy-to szajstwo odpycha, I daje wiosnę -tlenem pooddychać. Rząd jak jemioła z nas soki wyciska, Czyniąc dla świata centrum pośmiewiska, Zielony zawsze-z wiosennym uśmiechem, Ma tą partyjną zakłamania cechę, W lichwiarskich trybach wyciągnąć procenty, Z swoich klakierów czyniąc ludzi świętych. Jady wszczepiając w piękno i klasykę, Swą ideową wciska dialektykę, Ze sterootypem,tandetę koślawą, Panosząc w mediach ,obnosząc wystawą. Jednej z piękniejszej kultur tego świata, Grzechem niemocy skrzydła Jej przygniata, I bizantyjskim zatruwa badziewiem, Zamiast z pól naszych tradycyjnym chlebem. Śpijcie leniwi-zamiast słuchać ziemi, Z jej zasadami,prawami wszystkimi, Okaleczona i kłóta bagnetem, Rodziła mężów ,żołnierza -poetę. Dzisiaj medialnym zatruwana jadem, Staje parobkiem,własnym koniokradem. Nie na bagnecie ,a niosą na tacy, Żydzi ,Niemiaszki-inni byle jacy. Czas być Polakiem,niech wiosny nadzieje, Będą serc naszych dobrym czarodziejem. Obudzą Ducha w polskiej wyobrażni, Inaczej spalą nas za zgodą -w każni. Holokaust plemion dzisiaj dominuje, Swoich tajemnic medialnie pilnuje. O bieda,bieda,gdy słonko nad lasem, Rezurekcyjnym Bóg wita nas czasem, Swe panowanie w ręce Pańskie bierze, My zapomnimy-że Jego rycerze. Niech czas nadziei i wiosny wzrastanie, Duchem przemiany w polskich sercach stanie. Józef Bieniecki
  11. Całuję twoje zmęczone ręce, A łza się kręci w oku. Wdzięczności łzami załkało serce, W uczuciach mych potoku. Życia ołtarzem dzisiaj dziękuję, Twym kwiatem jest strojony. I tylko ja wiem,co serce czuje, Za piękne jego strony. Zazdroszczą pewnie ci aniołowie, Za dar matczynej troski. A żadne słowo nie wypowie, Bo Nieba przymiot Boski. Chciałbym znów żale swoje wylewać, Uścisnąć ci kolana. Po dziecięcemu trochę pozżymać, Rozumiesz ty kochana. Wrócić na książki dziecięcej strony, I baśni twej legendy. Pod płaszczem kryć się ,tarczę obrony, Szeptałaś iść którędy . Słowo dziękuję,trochę za małe, Przekroczysz wieczność,progiem, Rzekłem, nie będziesz za życie całe, Wstydzić przed Panem Bogiem. Józef Bieniecki
  12. Poszli do Nieba,kazał Bóg, Choć walczyć czym nie było. Zbrojny po zęby stanął wróg, Swą barbarzyńską siłą. Obok młodego stanął mąż, Nie ruszy go wróg wraży. Chyłkiem uderza niczym wąż, Oni wciąż szpicą straży. Chociaż Goliata grozi pięść, Nie boją się przemocy. Obok wolności,ważna cześć, Precz dla zaborczej nocy. Naboi brak ,granatów brak, Są ręce,pięści gołe. Obce im będą śmierć czy strach, Nie chylą przed nim czołem. Wróg już zaczyna żywcem piec, Nie daje polec w boju. Słowo poddaję-trzeba rzec, Na wieczny czas spokoju. Metod krzyżackich wrócił czas, Na Zaspie giną w lesie. Strzały mordercze słyszał las, Przez wieczne czasy niesie. Józef Bieniecki W 70 Rocznicę obrony Poczty Polskiej w Gdańsku.
  13. Myślą sięgałem daleko, Iż się w Polsce zdarzy cud. Tu nad naszą Wisłą rzeką, Dziś daremny trud. Choć cud cudem, Życie trudem. Rząd dla siebie, A nie z ludem. Łza się w oku zawsze kręci, Gdy nie czyny,a są chęci. A gdy w drugą się kieruje, Nie zaczyna ,a już psuje. Uwikłani ,zaprzedani, Tylko w jedną,w drugą -ani. Spór z buławą gniecie wolę, Dla złodziei parasolem. Bieda dalej drąży świat, Idzie z ludżmi za pan brat. A władzunia po cichutku, Sieje grządki w swym ogródku. Strach pomyśleć co to będzie, Gdy się obcy tu dosiędzie? Dwa koguty w jednej grzędzie. Co to będzie? Co to będzie? Józef Bieniecki
  14. W cichych zakątkach naszych serc, Przyszedłeś na świat Panie. By w kochającym żłobku lec, Na nasze zmartwychwstanie. I nocy cichej korny szept, Usteczek Twych kwilenie. Mrożnego śniegu biały pled, Pasterzy wszech zdziwienie. Króli odwiedzi z dala trzech, Ci zechcą Cię ozłocić. Z serca wymieciem ludzki grzech, Zawita czas dobroci. Czasem wzrastania witasz nas, Nadziei kwitniesz kwiatem. Zmiękczając często serca głaz, Brat staje w prawdzie bratem. Choć oddech zimy razi nas, Twe przyjście wschodzi tchnieniem. Tak ubogacasz serca w nas, Na Boże Narodzenie. Niechaj łagodzi wieczny spór, Bo słowo Ciałem stało. I między piekłem stawia mur, Pośród nas zamieszkało. Józef Bieniecki
  15. Poszarzał dzień by płaszczem okryć nocy., A ptaki dnia już dawno poszły spać. Rola i łąki zamknąwszy ziemi oczy, Wiatrami traw, do snu poczęły grać. Na liściach drży ,patosu dzienna chwilka. Już sennie śpi gdzie dywan legł cotyny. I płynie noc, skrzydłami gdzieś motylka, Pociemniał staw ,nadbrzeżny pas wikliny. Na skłonie Bóg,otworzył nieba wrota, Gwiazdy posypał,wszechświata wieczny kwiat. A tęczą nocy poświatą legła złota, A wierny księżyc osrebrzył nocy świat. Po niebie wszerz przemknęła twarz komety, Ciągnąc za sobą ogona złoty pył. Pędzące w niebyt ,w ogonie jej dzianety, Ze smutkiem kreślą ,że on też gwiazdą był. Na fali snów już pewnie noc osiadła, Aby odwieczny porządek czynić znów. Choć miasta łuna tej nocy coś ukradła, Do ciemnych nocy, powraca starych snów. I szepta cisza,noc piękna i tajemna, A gwiazd miliony w odwieczny zmienia słuch. Podróżna w niebie, księżyca twarz przyjemna, W wszechświecie wprawia i ziemię naszą w ruch. Józef Bieniecki
  16. Tam pod lasem, zakopane, Chłopskie serce wierne. Polskie ręce spracowane, Silne ,choć mizerne. Pokolenie w ziemi leży Krzyż im przewodnikiem. Polsce się nie sprzeniewirzył, Choć miał życie liche. W polu deszcz go z wiatrem chłostał. Od dziedzica batem. I kuksańce życia dostał. A wróg zawsze katem. Wierny Bogu,Polskiej Ziemi, Słów nie zna - nie mogę. Chwyta broń wraz ze wszystkimi, Idzie w wojny drogę. Czas już spisał Waszą kartę, Polska jest z Was dumna. Przy mogiłach trzyma wartę, Bohaterów trumnach. Ziemia Matka-łzy wysuszy, Krwi przyjmując czarę. Bardzo płacze,często wzrusza, Przyjmując ofiarę. Józef Bieniecki
  17. W cichych zakątkach naszych serc, Przyszedłeś na świat Panie. By w kochającym żłobku lec, Na nasze zmartwychwstanie. I nocy cichej korny szept, Usteczek Twych kwilenie. Mrożnego śniegu biały pled, Pasterzy wszech zdziwienie. Króli odwiedzi z dala trzech, Ci zechcą Cię ozłocić. Z serca wymieciem ludzki grzech, Zawita czas dobroci. Czasem wzrastania witasz nas, Nadziei kwitniesz kwiatem. Zmiękczając często serca głaz, Brat staje w prawdzie bratem. Choć oddech zimy razi nas, Twe przyjście wschodzi tchnieniem. Tak ubogacasz serca w nas, Na Boże Narodzenie. Niechaj łagodzi wieczny spór, Bo słowo Ciałem stało. I między piekłem stawia mur, Pośród nas zamieszkało. Józef Bieniecki
  18. Poszarzał dzień by płaszczem okryć nocy., A ptaki dnia już dawno poszły spać. Rola i łąki zamknąwszy ziemi oczy, Wiatrami traw, do snu poczęły grać. Na liściach drży ,patosu dzienna chwilka. Już sennie śpi gdzie dywan legł cotyny. I płynie noc, skrzydłami gdzieś motylka, Pociemniał staw ,nadbrzeżny pas wikliny. Na skłonie Bóg,otworzył nieba wrota, Gwiazdy posypał,wszechświata wieczny kwiat. A tęczą nocy poświatą legła złota, A wierny księżyc osrebrzył nocy świat. Po niebie wszerz przemknęła twarz komety, Ciągnąc za sobą ogona złoty pył. Pędzące w niebyt ,w ogonie jej dzianety, Ze smutkiem kreślą ,że on też gwiazdą był. Na fali snów już pewnie noc osiadła, Aby odwieczny porządek czynić znów. Choć miasta łuna tej nocy coś ukradła, Do ciemnych nocy, powraca starych snów. I szepta cisza,noc piękna i tajemna, A gwiazd miliony w odwieczny zmienia słuch. Podróżna w niebie, księżyca twarz przyjemna, W wszechświecie wprawia i ziemię naszą w ruch. Józef Bieniecki
  19. Odarto Cię z ozdobnych szat, By potem w oczy drwić. W łapska ohydne wziął Cię kat, By opluć Cię i bić. Obdartą szatę rozdarł w pół, Mordował metodycznie. Zniszczenia plany dalsze snuł, Uśmiercał Cię publicznie. Wdeptaną w błoto dalej tłukł, Tak zwierze by by mogło. I dość powiedział wszystkim Bóg I siłę dobro zmogło. Choć hydrom ścięto wszystkie łby, Odnowa jej odrasta, Bez wiary ,prawdy ,,cienia czci, Przeklęta zmora chwasta. A było rzucić w ogień precz, Na sposób nam żniwiarza. I starł by wroga w prochy miecz, By zło już nie powtarzał. W zatrutych sercach zło i jad, I całym krwioobiegu. Z Niemca nie będzie sąsiad ,brat, Teraz i w żadnym wieku. Józef Bieniecki
  20. Mój mały krzyż, Złożono na mych barkach. Nim wzniosą wzwyż. Przebierze bólu miarka. Przed bólem strach. W modlitwie mej ukorzę. Nim kości me, U Twego Krzyża złożę. Niech grzechów brud, Cierpienie krzyża kruszy. W ranach sumienia, Z podstawy świata ruszy. Brzydota zła, O pomstę piekła woła. Zło dobrze ma, Panosząc się dokoła. Twoja ofiara, Nie będzie w nas daremna. Odmieni serca, Pokorą kwitnie rzewna. Daj nam cierpliwość, Ludzkie udżwigać krzyże. Czas zmartwychwstania, By był nam coraz bliżej. Józef Bieniecki
  21. Zanurz się troszkę w polskiej wiośnie, Ku ziemi swoich przodków. I duszy,sercem patrz oczyma, W Jej dzieje od początku. W Ziemię Chrobrego,Jagielonów, Oręże,koni rżenie. I zygmuntowskie bicie dzwonów,. Rozbiorów upodlenie. W niwę pisarzy i poetów. Reymonta ,Sienkiewicza. W Krainę Wisły i nad Niemen, Tadeusz-Mickiewicza. Na Jasnogórski spojrzyj wzgórek, Oczyma spojrzyj wiary. Odwagę synów ,polskich córek, W Ołtarze ich ofiary. W Panią w koronie z gwizd dwunastu Na pielgrzymkowych szlakach. Dumnego w niebie pośród wielu, Bo królewskiego ptaka. Polskich kapliczek wieczne piękno, Jak oczka-modre miasta. W polach bitewnych morze krzyży, W mogiłach las wyrasta. Wśród nekropolii wiecznej chwały, Panteon sławnych ludzi. W Polskę wpatrzeni,Polsce wierni, Ojczyżnie życie trudził. Ziemio pachnąca Polskim chlebem, I w rzeki, mlekiem syte. Bałtyk kąpiący z polskim niebem, I Tatry nim przykryte. Józef Bieniecki
  22. Poskładane ze złomu archaiczne stwory, Bóstwa czasem przelękłe,anioły, amory. Wystrugany w drzewie ,okiem wieczność chłepta, Zapatrzony z wdzięcznością,w pomyśle adepta Inną bezsens potargał,w klice hołubioną, Stoi w świata marażmie,niczym nieskończona. Póki kornik nie stoczy lub nie stęchnie sama. Porzucona,opluta,staroświecka dama. W muzealnym haremie,daleka od sztuki, Humorystą określą,wnuki i prawnuki. Śmieciem myśl potargana,dwoi się tłumaczy, Aby widza przekonać,co to wszystko znaczy. Stoi stworek pokraczny,jak myśl człeka chora, Nie wiadomo czy ludzka,czy inna potwora. Huśta łbem w obie strony,nie widzi dlaczego, Pewnie nie chce ją pojąć,,widzi coś chorego. Na cokole postawił nieznane straszydło, W dzień -po nocy straszy,umysłu powidło. W próżni merda człowieka ogonek nie skory, Stąd i chore pomysły,niewidy-potwory. Józef Bieniecki
  23. Mój mały krzyż, Złożono na mych barkach. Nim wzniosą wzwyż. Przebierze bólu miarka. Przed bólem strach. W modlitwie mej ukorzę. Nim kości me, U Twego Krzyża złożę. Niech grzechów brud, Cierpienie krzyża kruszy. W ranach sumienia, Z podstawy świata ruszy. Brzydota zła, O pomstę piekła woła. Zło dobrze ma, Panosząc się dokoła. Twoja ofiara, Nie będzie w nas daremna. Odmieni serca, Pokorą kwitnie rzewna. Daj nam cierpliwość, Ludzkie udżwigać krzyże. Czas zmartwychwstania, By był nam coraz bliżej. Józef Bieniecki
  24. Zanurz się troszkę w polskiej wiośnie, Ku ziemi swoich przodków. I duszy,sercem patrz oczyma, W Jej dzieje od początku. W Ziemię Chrobrego,Jagielonów, Oręże,koni rżenie. I zygmuntowskie bicie dzwonów,. Rozbiorów upodlenie. W niwę pisarzy i poetów. Reymonta ,Sienkiewicza. W Krainę Wisły i nad Niemen, Tadeusz-Mickiewicza. Na Jasnogórski spojrzyj wzgórek, Oczyma spojrzyj wiary. Odwagę synów ,polskich córek, W Ołtarze ich ofiary. W Panią w koronie z gwizd dwunastu Na pielgrzymkowych szlakach. Dumnego w niebie pośród wielu, Bo królewskiego ptaka. Polskich kapliczek wieczne piękno, Jak oczka-modre miasta. W polach bitewnych morze krzyży, W mogiłach las wyrasta. Wśród nekropolii wiecznej chwały, Panteon sławnych ludzi. W Polskę wpatrzeni,Polsce wierni, Ojczyżnie życie trudził. Ziemio pachnąca Polskim chlebem, I w rzeki, mlekiem syte. Bałtyk kąpiący z polskim niebem, I Tatry nim przykryte. Józef Bieniecki
  25. Wiatr uderza smętnie okiennicą, Jakby musiał tu w tym miejscu wiać. Pokłóciwszy się z wieczorną ciszą, Przeciw sobie ma przyrody brać. Na kominku iskier sypie deszczem, Przywołuje rozognioną myśl. Czy w twym sercu pozostaję jeszcze,? Chociaż myśli ogień płonie dziś. Serce w rytmie okiennic uderza, Każe spojrzeć,tam, w księżyca dal. Wraca wspomnień myśl kochana ,świeża, Niezgłębiony tamtych nocy czar. Miłość w ogniu, czasu nie da stopić, Zapomnienia rzuci szary cień. Będzie z sercem latami się droczyć, Wracać każdy przeżyty nam dzień. Wróć z podróży dalekiej kochana,, Niech usłyszę aksamitny głos. Bym przy boku obudził się rana, I połączył w nierozłączny los. Wiatr jesienny wspomnień falą płynie, Chcę powiązać rozerwaną nić. Ślę tęsknoty kochanej dziewczynie, Trudno miła wspomnieniami żyć. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...