Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Kaczeńce Zapłakane kaczeńce, Lgną przy brzegu wieńcem, I do słońca wpatrują buziami. Na podmokłej murawie, W modrej wodzie na stawie, Złote słońce maluje kwiatami. Ranne łezki,kropelki, Rosy wodne bąbelki, Zapłakane,a buzie szczęśliwe. Pewne swojej urody, W piękne ,brzydkie pogody, Ze łzą w oku spoglądają ckliwie. Letni wietrzyk poruszy, Łezki z kwiatów osuszy, Wtulą główki w zielone listeczki. I odbite na wodzie, Kwiaty w całej urodzie, Jak piorące przy studni dzieweczki. Cienie z słońcem odchodzą, Już po wodzie nie brodzą, Teraz kolej na żabie muzyki. Płaszczem nocy okryte, Żabim śpiewem spowite, W granie włączą wieczorne świerszczyki. Józef Bieniecki
  2. Tatry-Urwisko Bezdenna przepaść ukołysze, Nutkami głuchej ciszy. Słyszę ,nie słyszę,nic nie słyszę, Choć dzwoni w skalnej niszy. Żywiołem Boga okiełzana, Nie stanie ludzka noga. Żywiołem,czasem przeorana, Osłoni skalna droga. Po krzesanicach wiatrem spływa, Lub deszczem łez, strumyki. W studni urwiska wiatr zatrzyma, Zgubione chmur kosmyki. Na dolnej półce,nad urwiskiem, Szarotka uczepiona. Jedyny kwiatek jej siedliskiem, Dla świata skał stworzona. W głuchej przepaści- wieczne mroki, Wraz z ciszą wypełniają. Dziwne tajemne jej uroki, Na ścianach zawieszają. Jednako z dołu jak i z góry, Gdy spojrzysz świat kołuje. Te bezimienne Tater córy, W górzysty świat wpisuje. Józef Bieniecki
  3. Krzyżactwo. Idą Krzyżacy , wojska zaciężne, We walkach sprawne,zbrojne , orężne. W szyku chłopiska wielkie- ogromne, Takiej potęgi nie zna potomne. Srebrne pancerze ,ciężki rynsztunek, W tych wielkich łapskach staje piorunem. Twarz bez litości w stale zakuta, Zwycięstwa pewne-okrutna buta. Naprzeciw w skórach- chorągwie polskie, Czeskie,litewskie,żmudzkie i ruskie. Tarcze skórzane, dzidy i piki, A z oczu skier grożne sypali dzikich. Litwinów jazda prze nawałnicą, Piechota polska,żmudzka konnicą. Zbrojne rycerstwo, dobrzy szermierze, Są Matki Boskiej wiernym żołnierzem. Walka ,gonitwy i ciężkie boje, Masz li Krzyżaku za krzywdy moje. I gniew jak burza rozdarł pancerze, Mocą niezłomną kipiącą w wierze. Przeszli przez hufce i pułki zbrojne, Zastępy lekkie ludziami rojne. A śmierć skrzydłami zgarnęła ino, Krzyżackie zbrodnie- z ich buty winą. Józef Bieniecki
  4. Krzyżacy. Z Malborka i ze Szczytna, Szły wojska potężne. Przetaczały się światem, Jednostki zaciężne. Na pancerzach płaszcz biały, I krzyże złowrogie. Ogniem śmierci spluwały, Trupem siejąc drogę. Szczytne hasła Maryjne, Głoszące odnowę. W sercach mordu ohyda, Plemiona żmijowe. Na złowieszczych sztandarach, Ptaszyska ogromne. Czarne, grożą szponami, Od sępów potomne. Huczy basem pieśń wroga, Słowami wygraża. Nie ma nic wspólnego, Z Maryją w Ołtarzach. We łbach myśli złowieszcze, Myśli twórcza mieczem. Do niewoli nie biorą, Na miejscu usiecze. Józef Bieniecki
  5. Tatry-Akwarela Tatr A na turniach mechatych porosłych algami, Wokół szczytów spiętrzonych pomiędzy szczytami, Kują słońca promienie,które w nieba świcie, Ogarnia ogniem w wszechwładnym bukiecie. Snują marzenia, gdzie oko nie sięga, Przepada w otchłani mgielnych widnokręga. Złoto w siklawie puszystych strumyków, Sypie potokiem brylanty promyków. Na kaskadzie okala tęczą aureoli, By strumieniem jej włosów cudnymi kolory, Łączyć potok warkoczem.W pojedyńcze głazy, Bije pianą wzburzoną wymierzając razy. To się cicha przytula, gdzie zatoka z jazem, Chyli czoło żywiołem pochyłym upłazem. Wokół smreki wiekowe Reglem ku granicy, Limby wiecznie strzęgące,tatrzańscy strażnicy. Tuż pod Reglem dolina,na niej nocy szata, Ostatnimi śpioszkami stopy Tatr oplata. Pewnie w końcu ustąpi.Po smreków wiersyckach, Złotym włosem prześwita na mgławic promyczkach, Mgielnym snując tumanem w szmaragdowej łące, Łączy złoto z kamieniem, wszędobylskie słońce. Ranek życie obudził w pięknie przerażliwym, W młodych jodłach zanucił,wiatr wspomnieniem ckliwym. Rozbudzona przyroda w wiosennym powiewie, Podnieciła pogodą, kochliwe cietrzewie. I jarząbki wzruszone wesołością ranka, Poszukują gorliwie od dzisiaj kochanka. Orzeł, ptak nam życzliwy wiedząc ,że jest w godle, Na koronie Tatr usiadł,wyżnich szczytów-siodle. Potem uniósł się w górę, gdzie żaden nie sięga, Bo też jemu pisana królewska potęga. Nieba skłonem szybuje majestatu ruchem, Ciesząc wszystkich godnością,powagą ,posłuchem. Niezbadana pogoda,prawie w oka mgnieniu, Porwać człeka potrafi w podgórskim strumieniu. Rośnie z chwili na chwilę,wzmaga burzy grzmotem, Kładzie wiekiem zmożony drzewostan pokotem. Grożne ciska pioruny powiększone grzechem, Ciągłe głosząc pomruki powtarzane echem. Niebo rankiem pogodne w nawałnicy mocy, Szalem sadzy ogarnia rozhukanej nocy, Wije wężem błyskawic, od nieba ku ziemi, Na mgławicy kolorów i bezdusznych cieni. Sine zrazu,to znowu barwione fioletem, W tło błyskawic wpisane ponurym szkieletem., Jako zjawy w kapturach ,których pomruk dziki, Płynie chichotem nieba, obrócone w ryki. Łzą ostatnią już spłonął wyciszywszy struny, Gnane wichrem po niebie,wypalił pioruny, I już słonko ostrożne jak zwiewna pochodnia, Penetruje ponownie,powracając do dnia. Józef Bieniecki
  6. Tatry - Piętro lasów Zachwyca zawsze. Podgórza piękno, których szata ciemna, Wspina się w niebo, choć ciągle przyziemna. Mieszańce lasu. Smreki i buki, a także dębiny, Na piętrze kończą, u kosodrzewiny. Rodzynki lasu. Królewska limba, na granicy siada, W sporze o wszystko z wierchami przegada. Sosny krasnale. Kosodrzewina, ma swoiste zdanie, Na limby dyskurs i gór zadumanie. Stęsknione hale. Na piętrze muraw choć owiec nie pasą, Wiatr wyśpiewuje pradawnym juhasom. Pieśnią powraca. Halny pamięta i często przygrywa. Sabały śpiewkę czasami wyśpiewa. Na nieba skłonie. Po wierchach skalnych i ku orlim gniazdom. Tu tego piękna siedzib wiecznym gazdom. W cichej zadumie. Błądzę szczytem cicho, Gdzie księżyc bywa, a nie dotrze licho. Józef Bieniecki
  7. Tatry - Od północy Hen wysoko. Po turniach gdy się księżyc wspina. We włosach srebrnych pnie kosodrzewina. Wpatrzony w one. Na starym zrębie skrzą granitów wrota, I dawnych legend zastygła tęsknota. Na krawędzi. Oczodół jaskiń ma diabelskie ślipie, Na tajemnicze opowieści łypie. Szemra cichutko. Turla potokiem okiełzuje głazy, Na progach skalnych rozbryzgując razy. W głębokiej wnęce. Na wiecznym śniegu historii czas drzemie. Jakby zmęczony niosąc jego brzemię Patrząc z góry. Zląkł się przestrzeni, doliny skrył siwą. Mgłą, która dzieli niebo między niwą. Bóg znalazł ciebie. Daleko w hali, ciszą śle ostrożnie. Żebyś się modlił w tej ciszy pobożnie. Podziwiam piękno. Choć widok rankiem urzeka tym samym. Cię zaskakuje, na tle nieba bramy. Józef Bieniecki
  8. Tatry - Od Spisza Dwa tysiące. Tu wyniosłe, jednym skłonem, Brył wzniesienia grzmią ogromem. Moc, potęga. Na Krywaniu legend chwała, Granitowy Gerlach, skała. W samotności piękna. Tater sławna baletnica, Samodzielna lśni Łomnica. Grad brylantów. Nad kotliną u Popradu, Spada deszczem wodospadów. Nieskończone wielkie. Choć urwiska u stóp kończą, Na koronie z niebem łączą. Chwała Bogu. W twórczym trudzie, Świat stworzyłeś w piękna cudzie. Patrz z daleka. Dziwne dzieła Twa potęga, Na granicy widnokręga. Józef Bieniecki
  9. Wisło Jesteś jak krew. W sercu Polski, Bijąc w miastach, każdej wioski. Dumna, wieczna. Czasem wieków nieskażona, Nieśmiertelna, nieskończona. Pieścisz z morzem. U twych źródeł na poranku, Od północy dwóch kochanków. Nieba bezkres. Na błękicie wód spisane. Sny historii nieskalane. Cicho nucisz. Hymnu wiecznie siostro wierna, Chociaż życia nić mizerna. Skromna, cicha. Mlekiem płyniesz Wisło rzeko, Miodem słodka, słodzisz wiekom. Piękna rzeko. Wszystkie słowa w ustach miękną. By wzruszenia oddać piękno. My żołnierze. Zaprzysięgli morza brzegom. Ciebie również wiernie strzegą. Józef Bieniecki
  10. Liścik Na płatkach róż, Napiszę liścik słodki. Stęskniony już, Scałuję ucz stokrotki. Z twych pięknych ust, Miód słodki kwiatu spiję. A pączków biust. Przytulę. Jak lilię. Na słodkim śnie, Marzeniem sennym wrócę. W nocy, we dnie. Tęsknoty rozstań skrócę. Wypełnię czas. Stracony by nadrobić. Więc włosów las, Chcę kwiatem przyozdobić. We wianek z kwiatów, Warkoczem włosy wplotę, Bławatów chabrem, I usta twe jedwabne. Już świta dzień, Nikt czasu z nas nie liczy. Bo wspomnień cień. Jedyny i dziewiczy. Józef Bieniecki
  11. Po stokroć precz Obetrzyj łzy, Twych oczu gniew. Żalu nie zgasi śpiew. W ramionach cnót, Historii trud. Z wiekowych wzrasta drzew. Na myśli cień, Nie gasi dzień. Na złotej zgłosce czci. Pamięci ród, Wspomoże cud. Gdyż każdy nowy chrzci. Tradycji głos. Pokoleń most. Kolejnych wieków ptak. Nie zwiewna mgła, Wyschnięta łza. Historii wierny znak. Nie zadrga brew. Gdy w oku gniew. A ręka dzierży miecz. Idź wrogu stąd, Dla ciebie won. Po stokroć radzę precz. Józef Bieniecki
  12. Honor Platformy Honor po Bogu- dumnym bywał słowem, W tradycji polskiej dla Polaków święte, Póki komunizm nie wniósł nowomowę, I w kąt tradycji zostało kopnięte. Cenili honor ,Ojczyznę kochali, Kraj miodem spływał ,a opływał mlekiem Póki rodzimi zdrajcy nie sprzedali, I wytoczyli z Polaków krwi rzekę. Dziś bez znaczenia wiążące wartości, Szlachetność nosi pazerności imię, Odpowiedzialność legła w uległości, Zaś patriotyzm- pod mostami drzemie. Odwaga jęczy pustymi hasłami, Imię zła nosi większość polityków. Farsę odgrywa,falszem i drwinami, Nie ma elity,a banda fircyków. Z dzienników swołocz knuje i podpuszcza, To władza czwarta-byle gorzej było. A durna w pisma wczytuje się tłuszcza, Swołocz chce dobro, by się rozmydliło. Powódż nie zmienia poczucia dobrego, Jakby ta Polska nie była ich Krajem. Tragedia tamtych,a wina Kalego, Rządowym spędem rozkoszuje rajem. Już nie honoru ,a zwykłego wstydu, Za grosz nie mają z Platformy pijawki. Kraina cudów ,pijaru -niewidów, "ZGODA BUDUJE"-moc pijackiej czkawki. Janusz z Stefanem ,partyjne czyraki, We prymitywnym odstają chaosie. Partyjna swołocz,podludzie-ich wraki. Tusk wstrzymał oddech-kolesie przy głosie!! Józef Bieniecki
  13. Świętojańska noc Niebo strojne, pewnie Stwórca wiedział, Że na łące nieba będzie właśnie siedział. Gwiazd tysiące - bezkresne połacie, Srebrny księżyc w granatowej szacie. Masz odczucie z wyciągniętą ręką, Jakbyś nieba dotknął szatę miękką. Były tuż, tuż, są w twoim zasięgu, Nie wiszące w nieba widnokręgu. Słowik z dawna, wiecznie romantyczny, Wpisał w niebo swój talent muzyczny, Nie opuszcza jednej nutki z tonu, Muzykują dla Bożego Tronu. Skrzypeczkowa gra orkiestra polna, Pojedynczo, wirtuozi z wolna, W końcu gromko smyczkowa kapela, Pod słowika, muzyczką z wesela. Wiatr zawiesił wieczorne chimery, I podkładem posłużyły szmery, Które cichym i sennym potokiem, Pieśnie niosą otulone mrokiem. Świętojańskie małe świecidełka, Nocy letniej niebiańska perełka. Razem z gwiazdą, która z nieba spada, W pięcioliniach muzykę układa. Józef Bieniecki
  14. Tatry-Zza obłoków Mistyczną siłą zniewoleni, Idziemy w górę, wciąż do przodu, Mimo przeciwieństw jej spragnieni, Nie liczą trudu i zachodu. W łańcuchu górskim bloki skalne, Choć nieruchome ciągle żyją. Widne ,milczące i mocarne, Jakby baldachu dachem kryją. Chociaż okryte wieczną ciszą, Na górze słyszysz góry mowę. Tajemne szepty serca słyszą, I odczuwają ich odnowę. Chociaż z przepaścią zew wolności, Dodaje skrzydeł ku przestworzom. Już bez hamulców pęd możności, Chce z tobą płynąc chen ku morzom. Czy pociągają majestatem ? Czy zmogą burzę ,pory roku ? A może stoją ponad światem, I dają spojrzeć zza obłoków ! Józef Bieniecki
  15. Błądzenie Co myśl nie sięga,niech ogarnie serce, Bo dobrym duchem oświecone wielce, I to co czynem w brudny but obute, Ze rdzawej stali, w nowy oręż kute. Cierniowe drogi i niemiłe mowy, To czas przegrany-duchowej odnowy, To czas milczenia kiedy anioł płacze, Zamiast słać w niebo modlitwy śpiewacze. W ilu to grzechach w pokorze się schylę? Ileż to razy Bogu się przymilę ? Znowu powrócę tam na grzechu łono, Krzywdę uczynię, choć Boga zdradzono. Niech serce myśli w swej dobroci przędzie, By szły przede mną i sięgały wszędzie, Gdzie zło okrakiem siada na mej drodze, Kaleczy duszę,och kaleczy srodze. Józef Bieniecki
  16. Moja wybranko Miła czas minął, Byłaś dziewczyną, Dzisiaj już kwiatem-mą żoną. W tym samym świecie, Zdobisz pól kwiecie, W piękny świat kwiatów wtulona. Płatki korony śmieją do słońca, W kolorze kwiatów gorąca, Zapach odurza ,jak letnia burza, Burzą i kwiatem pachnąca. Pawik Rusałka na twoim kwiatku, Spija twój nektar słodyczy. Skrzydłami miżdży ,podobny bratkom, Piękno- aż w obu was krzyczy. Kwitnij mój kwiatku, Niech kwiat uroczy nie zazna nigdy jesieni. W mej wyobrażni,dawnych tęsknotach, Przyszłość zielenią uczyni. Niech w barwach tęczy świat nasz malują, Orzeżwia jutrznia dzień ranka. Uczucia moje tobie hołdują, Bo ty ma przecież wybranka. Józef Bieniecki
  17. Majowa modlitwa Bogurodzicy hołd zanośmy razem, Pieśni majowe w przestworzach szybują. Gorące serca darujmy obrazem, Wdzięczności nasze w modlitwie królują. Królowo Piękna,niech poranka rosa, Spłynie płatkami wzrastających kwiatów. Ścieżkami życia niech twa noga bosa, Kroczy po czystych drogach naszych światów. Czyste swe serca zanosimy Pani, Wzbogacaj darem Matczynej Miłości, Króluj nam wiecznie,jak w słowach litanii, I bądż Królową wieczystej radości. Majowe piękno niech serce odmieni, W zenicie słońca,niech oświeca jasno, Z życia wymiecie widmo naszych cieni, Bym z jasną myślą zawsze w wieczór,zasnął. Uczyń od dzisiaj życie wiecznym majem, Niech Twoje dzieci już się cieszą rajem. Ubogać serca ,by dusze w czystości, Zasnęły w Panu-a Twojej Miłości. Józef Bieniecki
  18. Tatry -Na górze Śnieżne turnie przede mną, Ciemną chmurą kryte, Nieciosane kamienie, Puchem zim spowite. Niepłodna bo bez ziemi, Nagie zimne skały. Niepłodne ,a tak wiele, Człowiekowi dały. To Dekalog- Bóg Stwórca, Na górze darował, Błogosławieństw udzielił, Do biednych kierował. Choć Przemienienie Pańskie, Wzrosło w sens w dolinach, Ale Boga przemienia, W skale na wyżynach. I Mojżesza ofiara, Wszystko co czyniono, W skalnym pięknie na górze, W surowość łączono. Spojrzyj na dół ,bo z góry, Widać wielkie, małe, Widać brzydkie i piękne, I wartości całe. To na górę się wspinasz, Z ryzykiem i wiarą. Kiedy szczyt już zdobędziesz, Mierzysz inną miarą. Józef Bieniecki
  19. Mgła o świcie Z Łysej Góry patrzę,widzę mgły bliżniacze, Góry łączą ,dzielą, Potarganą bielą. Otulone falami,oceanu mgłami, Jakby w brzegi pluskały, Z nagiej wyspy skały. Tu Naprawy wysepka, Skrawka ziemi, ociepka, Mgieł wodami po wierszyk zalana. To Lubonia mocarze, Zębolowe włodarze, Reszta wzniesień w głębinie schowana. Promień słońca omiata, Nim wysepki wyplata, Te do nieba błyskają świeżością. Mgły w podnóże spływają, Z rannym wiatrem zmykają, Obnażając swym pięknem, z radością. Jeszcze kilka kosmyków, Mgieł porannych,promyków, Goni słońce doliną potoka. Osuszone z wilgoci, Już widoków nie psoci, Spada senna świtania otoka. Józef Bieniecki Łętownia-Łysa Góra
  20. Leśne granie Smreki ,jodły z dąbrową, Pieśnie grają majową, Tylko wsłuchaj się w słowa radosne. Mało tego,że wiosna, Piękna świata Królowa, Przecież polska Królowa Majowa. Cicho szepczą modrzewie, Kto nie słucha ten nie wie, Bo zagubił muzykę w chaosie. Gdzieś w piszczałkach gałęzi, Smutne nutki też rzezi, Spłyną wspólnym majowym już głosie. W gołych kijkach leszczyny, Listki słodkiej brzeziny, Rozjaśniają majową zielenią. Swoje pieśni szeptają, Bo też życie kochają, I w soczystej zieleni się mienią. Lubię leśne to granie, Gdzie swe solo,śpiewanie, Leśne ptaki z muzyką mieszają. Lasem wiater przewodzi, Ptak swe solo zawodzi, Razem grają,śpiewają i grają. Józef Bieniecki Łętownia-Łysa Góra.
  21. Tatry -Odbite piękno W niebo wklejone kopiaste szczyty, W turkusie skłonu wpisane, W lustrze jeziora obraz odbity, Pławią się -malowane. Gdy księżyc wzejdzie pogodną nocą, A srebrna poświata kryje, Ołowiem ciemne,w srebrnych obrysach, Drżą całe,duch gór w nich żyje. W zmarszczonej wodzie gwiazdki na fali, Wyrywa góry z bezruchu, Wszystko się dzieje w podwodnej dali, Olbrzymy w głębin posłuchu. W dalekim pięknie majestat ciszy, Boskie tworzy ołtarze, Rozmowę serca z przyrodą słyszysz, Usypia świata miraże. Boskiego Mistrza dłuto rzeżbiło, A pędzel wskrzesił potoki, Lustro jeziora tu powieliło, Wszech malowideł uroki. Wplątany w ciszę, w dal gdzieś odpływam, Wiszę w bezkresie świata. Z pierwszym promieniem słońca przybywam, Nowym mnie pięknie omiata. Złotą już lampę w niebie zawiesił, Bym Stwórcy dziełem się cieszył. I umiał Boga podziwiać w dziele, Myślą obłudną nie grzeszył. Józef Bieniecki
  22. Sierotka Mała sierotka losem skrzywdzona, Głodna i chłodna,wiecznie spragniona Rodziców nie masz,wspólnego domu, Uciekać musisz od życia gromu. Po drogach życia Pan Jezus kroczy, Mała sierotko, otwórz swe oczy. Otwórz swe oczy i otwórz serce, On ciągle czeka i kocha wielce. Oddal swe smutki,nadzieje ,bóle, On wciąż cię kocha,przytuli czule. Koleje losu Bogu oddane, Zastąpią serce,mamy kochane. I stąpać śmielej będziesz przez życie, Masz Boga Ojca,sami widzicie. A Matka Jego jest Matką twoją, Niech się wrogowie od dzisiaj boją. Józef Bieniecki
  23. Tatry-Korona Tatr Stoją wryte jak skała, Pomnik Tater i chwała, Wyrzeżbione przez Boga Artystę. Z każdej strony gdy patrzysz, Inne cudo zobaczysz, Pierwsze zawsze w tym dziele i czyste. Z wielu ścian zawieszona, Wisi Tater Korona, Dumna,wzrokiem ogarnia pół świata. Z miejscem zawsze złączona, Z wielu pereł rzeżbiona, Każdy do niej,nie ona to wzlata. Wiele szczytów perełek, Wziętych z nieba światełek, Małe świecą, uroku dodają. Ona jedna korona, Jednym blaskiem złączona, Pozostałe się tylko kłaniają. Stwórca dał jej urodę, Niby skałę,przyrodę, Proste bryły,lecz zawsze urzeka. Ręką Mistrza ciosana, W piękno nieba wpisana, Ckliwie wzrusza uczucia człowieka. Józef Bieniecki Łętownia-Łysa Góra
  24. Pani sroka Pani sroka, Czarnooka, Piękna, smukła, Bystrooka-sroka. Kilka zalet , W sobie nosi, Chociaż wielu , Ją nie znosi. Lubi szklące, Więc na złote, Pani sroka , Ma ochotę. To ukradnie, Kamyk szklący, Lub łańcuszek. Niewidzącym. Chyłkiem wpadnie, Do pokoju, Moment , Już jest po rozboju. W gnieżdzie, Skrzętnie skarby składa, Ze zdobyczy, Wielce rada. Mówi o niej, Gawiedż wszelka, Sroka nie ptak, To złodziejka. Józef Bieniecki
  25. Widzę Boga Stwórcę Czy widzisz Boga w błękicie nieba, Płynących po niebie chmurkach, Życiowe zdroje w złotych promieniach, I błyskawicą w jaskółkach ? W astralnym niebie miliony planet, W wszechświecie świat nieznany, A na nim księżyc pędzący dzianet, Bliski- daleki- kochany. W małych solistach gdy swoje trele, Dla Boga wyśpiewają, Orkiestry całe w lesie i polu, Muzykę ptasią grają ? Czy widzisz Boga w kwitnącym pięknie, W kwiecia bogactwie,łące, Tysiące grajków w małych owadach, W woniach łąki grające? Czy widzisz Boga w rwącym potoku, Kaskady wodą spada, W tęczowej mgiełce,zachwytem w oku, Pięknem w sercu osiada ? I w wierchach Tater spowitych ciszą, Na górze dotykasz Boga, Nad tobą ino anioły wiszą, Wraz z pięknem wokół trwoga? Gdy lata dzielą porami roku, Piszą czas życia krótki, Z wiosną ptaszkami,zimą wichrami, Przyrodę odziewa nutki ? Czy widzisz Boga w cedrze północy, Gdy kładzie się w śnieżnym puchu, Patrzaj i słuchaj,niech widzą oczy, Oddaj zmysłowi słuchu!!! Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...