-
Postów
11 409 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
29
Treść opublikowana przez violetta
-
jesteś zmysłowy. przypominasz tango, czasem spacer, nawet szept. od początku pachniesz dziką gonitwą wznoszącą się w przestrzeń. 'chodzę po twoim balkonie a kiedy nie patrzysz kwitnę w donicach' błyszczy rosa. zimne i mokre są moje stopy; wyszłam boso. całujesz mnie i mówisz: bardzo się nudziłaś, ani słowa więcej.
-
nawet w listach nie mogę ci o tym powiedzieć. chowam się za włosami, prosta w tanecznych. poznawać, jak twoje usta, zmiękczyć co istotne, przenieść w sobie więcej. lawendowe niebo i ciepły zapach nieustannie pulsują po podłodze na palcach. cicho wydmuchuję dźwięki na skórę, w szyję; wydobywasz ze mnie głębię. www.youtube.com/watch?v=Eta6a3Z-dvM
-
długo przeglądam się w sadzawce, później zanurzam usta. dotyk pierwszych barw spichlerza, ciemnoczerwony obraz /at the moulin rouge/ z rdzy. nie wyrzeknę się ani jednego z nierozważnych słów. odkładam jesienną bieliznę. kufry trudno wozić tramwajem. z nosem przyklejonym do szyby śledzę przyjazną jezdnię. w niej zawarta obietnica; nie wrócić do domu i nie zasnąć tam natychmiast.
-
po małych poprawkach: czerwone od zimna policzki wygładzają ściany. uśmiecham się przelotnie. przeszywa mnie wyczuwalny zapach prażonych desek, piachu, rdzawych szyszek tkniętych wiatrem; marznę. chwile opowiadają o miłości. latarnia pałaszuje zajączkami poniżej kolan. przypomina dłonie. marzę o cieple, o tańcu w cieniu. baleriny zostały w domu.
-
po uproszczeniach. myślę, że czytelniej: czerwone od zimna policzki, wygładzają ściany. uśmiecham się przelotnie. wyczuwalny zapach prażonych desek, piachu, rdzawych szyszek tkniętych wiatrem, przeszywa mnie; marznę. chwile przypominają o miłości. latarnia pałaszuje zajączkami poniżej kolan. przypomina dłonie. marzę o cieple, o tańcu w cieniu. baleriny zostały w domu.
-
trzecią chcę zmienić, ale nie wie czy powinno być teraz tak: "aż po rozłożone dłonie"? z rzęsistej latarni zajączek pałaszuje poniżej kolan, aż po rozłożonych dłoniach. marzę o cieple, żeby tańczyć w cieniu, bo baleriny zostały w domu.
-
www.youtube.com/watch?v=n2ZEGVUlOzI&feature=related
-
czerwone od zimna policzki sprzeczają się o krople rosochatej sosny. wygładzone nieco już przy ścianie, zostawiają przelotny uśmiech. wysuwam ramię - zapach prażonych desek, piachu, rdzawych szyszek. tknięte wiatrem nie marznie chwilą, opowiada tylko o miłości. z rzęsistej latarni pałaszuje zajączek, plewi poniżej kolan, aż po rozłożonych dłoniach. marzę o cieple, żeby tańczyć w cieniu, bo baleriny zostały w domu.
-
nowa wersja: wyglądam jak wróżka ze skośnymi oczami, przepędzona z bajki dla ciebie, kiedy pijesz z piersi - różowe bezpieczne wyspy. uzupełniłam jedynie wodniste i słodkie słowa. całe wydarte śpiewają w wiecznych wargach, nie gaszą, nie mieszczą się w spojrzeniu. twoje obrzeża przypominają gąbki, chłoną to, co otacza. wezbrane dotykają się pod wodą delikatniej. panujesz nade mną bezwolnie.
-
po poprawkach: wyglądam jak wróżka ze skośnymi oczami, przepędzona z bajki dla ciebie, kiedy pijesz z piersi - różowe bezpieczne wyspy. uzupełniłam jedynie wodniste i słodkie słowa. całe wydarte śpiewają w ustach, nie gaszą pragnienia, nie mieszczą się w spojrzeniu. twoje obrzeża przypominają gąbki, chłoną to, co otacza. wezbrane dotykają się pod wodą delikatniej. panujesz nade mną bezwolnie.
-
www.youtube.com/watch?v=fQ3wpjdYMqk&feature=related
-
wyglądam jak wróżka ze skośnymi oczami, przepędzona z bajki dla ciebie, kiedy pijesz z piersi - różowe bezpieczne wyspy. uzupełniam jedynie wodniste i słodkie słowa. całe wydarte śpiewają w ustach. nie ugasiły pragnienia, nie mieszczą się w spojrzeniu. twoje obrzeża przypominają gąbki, chłoną to, co otacza. wezbrane dotykają się pod wodą delikatniej. panujesz nade mną bezwolnie.
-
"a" przed "w ciałach" niepotrzebne. bardzo piękny wiersz. magnetyzujący.
-
www.youtube.com/watch?v=7-AE50otuVA&feature=related
-
żeby już nie płakać, ściskam wrzosy. oszronione wyglądają jak królowa śniegu, nad nimi milczące słońce przetapia winy. gdybym była z papieru, spaliłabym sukienkę. sięgam ognia. przejeżdżam ręką po płatkach. wszystko, o czym kiedykolwiek pomyślałam, tkwi w moim ciele. zostaję z drobnym kwiatem i rosą, która nocą zamarznie na nowo.
-
szansonistka.wrzuta.pl/audio/aKKzYPQy8aW/morten_harket_-_burning_out_again
-
mruga do mnie więdnący cień, układając na włosach nagie liście. zamieszkał w gałęziach, kałuży, na palcach, w oknie samotnie rozdarty. o tym, czego mogę dotknąć, nie muszę rozmawiać. wyczekuję lepszej pogody, pod parasolem lub kilkoma. lubię cię w żywej śliwce. odwija ciszę. iskrzą oczy, nie potrzebują łez. nienaruszalne wdzierają się między drewniane owoce, nad kopułą łóżka a my już piętrzymy chęci.
-
lubisz kiedy kakao wyjadam palcami pod stołem. okno paruje. ma teraz swoje miejsce na ustach, dotyk gdzie indziej, robi się ciszej. pachną wrzosy i ty. rozgrzana nie zostawię najmniejszego wgłębienia w poduszce. wybujałam się po kolana. widzę chmury, daleką wodę, która przyciąga łokciem do ciebie, przerzuca strony, wzrok. płomień syczący za nasze jutro. po lekturze nie całuj pierwszy. nie, odpowiem.
-
www.youtube.com/watch?v=4Xe2Rft62Kg
-
pośrodku rozrastających się pokrzyw i skrzypu stoi kamienny mężczyzna? też był sam na spacerze. trawa urosła wyżej, ale wciąż jeszcze widoczny. dotykam nogawki, zimna od czerwonego granitu. jesteś w tym mieście u siebie. niedługo odnajdą cię miękkie kobiece usta. poczytaj mi książkę na wieczór - niewymieranie z tamtej strony, gdzie leży szron. nie pokrył twarzy, wyrysuję do-tej-pory ciebie.
-
poprawiony: niesforna sukienka ciągnie się za mną po parku. czuję się jak w domu; górują gałęzie drzew zmiatane czerwienią. zanim oczy same się zamkną, znam już zapach jarzębin - twoje myśli przykryję miękkimi ustami. sen od tej chwili stanie się twarzą, którą zrumienił jeden promień słońca. obok ciebie przykucam nieśmiało w balerinach, nadużytych porannym dygotaniem, zwilżonych nocą.
-
www.youtube.com/watch?v=V5Ay7TWxnK8
-
niesforna sukienka ciągnie się za mną po parku. czuję się jak w domu, nad którym górują przesłaniane czerwienią gałęzie drzew. kiedy znam już zapach jarzębin, nim oczy same się zamkną, miękkimi ustami przykryję twoje myśli. od tej chwili sen stanie się zarumienioną twarzą, którą rozświetlają pojedyńcze promienie słońca. w nadużywanych balerinach przykucam nieśmiało obok ciebie, między dygotem rano a mżeniem nocą.
-
kocham cię od chwili, kiedy połykałeś tajemnie suszone jabłka. kąciki ust odpływały w stronę równika. wchodziłeś w siebie, by ukształtować mnie w dźwięczny fragment, półodkrytym biodrem. nie miałeś w głowie jeszcze nic niewłaściwego. oczami sortowałeś spojrzenia a rozebrane gałązki nabrzmiałe w ślady ściskałeś osobno, jak ornament kwiatów. spoglądałam na rozdwojone końcówki włosów przez kontury ciebie, dnia i powstało pragnienie, bez słów, ściśle złączone. za nim spokój. ostatnie słońce w kutym oknie, wypełniło się wiatrem.
-
bezdroże. piję dzikie wino, a pragnęłabym z tobą i uśmiechać się przez maciejki, usłane przy stole. jak na deszczu wysławiane łzy - chodź ze mną o zmierzchu ujrzeć fioletową łąkę z lotu ptaka, która w chłodnym blasku stałaby się świętem. a dalej za mgłą wszystko, co można sobie wyobrazić. spójrz. fruczak gołąbek przysiadł na twojej dłoni, żeby nagle zaistniała cisza, i miesza oddech z moim. z lekka wyczuwalny dotyka obłok - usłyszę cię. jeśli chciał nas znaleźć, musiał przejść przez to samo.