Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

emil_grabicz

Użytkownicy
  • Postów

    733
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez emil_grabicz

  1. Agenturalna przeszłość Hanki Es. Hanko, dobrze, ja pierwszy do Ciebie napisałem maila, ale to Ty pierwsza ugodziłaś mnie strzałą gdzieś w plecy. Strasznie mnie pogięło po tym strzale. Myślałem już, że do końca świata będę chodził z lordozą popostrzelną (boże, a cóż ja tu za słowo wymyślił?) Kobiety, to takie istoty, w odróżnieniu od mężczyzn, które wiedzą czego chcą i jak chcą trafić, to, to już jest tylko kwestia czasu. Jestem Ci bardzo wdzięczny i dumny z siebie(kobiety mylą to z próżnością u mężczyzn), że tak doceniasz, przymioty mego intelektu. Szczególnie Ty, od której jeszcze wielu rzeczy w pisaniu mógłbym się nauczyć. Wiesz, jak się nie wygląda tak jak prawdziwy mężczyzna, a cechy płci widoczne są dopiero po zdjęciu spodni, trzeba czymś nadrabiać, żeby zbałamucić kobietę, zapatrzoną w przystojnych mięśniaków, których sama obecność czyni u kobiet, jak ja to nazywam, "efekt ociekającej meduzy". Ja, żeby doprowadzić kobietę do tego stanu muszę wysilić wszystkie szare komórki, wstrzymując niekorzystny odpływ krwi z mózgu do ciał jamistych. Ci goście, z tymi niskimi czołami i z rzędem białych zębów do samych migdałów, nie robią nic, robiąc potem wszystko, na co kompletnie nie zasłużyli. Niestety, kobietę jest bardzo trudno "wziąć" intelektem, bo w tych sprawach liczą się mięśnie, prezencja, tors zarośnięty jak u koczkodana(żeby kobiety mogły tam sobie lubieżne palce zanurzyć i bawić się tymi kędziorami), nierzadko kabriolet (za ostatnie pieniądze wypożyczony z wypożyczalni samochodów) i masywna kanciasta szczęka wyrzeźbiona dzięki testosteronowi, i wreszcie spodenki kąpielowe ledwie mieszczące "masywne genitalia", które po obnażeniu na ogół dowodzą znacznej przewagi objętościowej jąder nad penisem, bo dbałość o mięśnie doprowadza często do pomniejszania członka i nierzadko do bezpłodności. Ktoś taki jak ja, mający aż 17 włosów na klatce piersiowej nie może liczyć na wielkie sukcesy. Za to jakość doznań, która wymyka się panom z niskimi czołami, zaczesującymi swoje włosy do góry razem z brwiami, jest nieznana i ginie w "ryku spienionych ogierów", które padają obok, zostawiając osamotnioną partnerkę w jednym z jej najwspanialszych momentów, przed, po, lub zupełnie bez niego, co zdarza się nagminnie. Hanko, wracając do twojego pisania. "Wielkieś mi spustoszenie w mem mózgu uczyniła tą "ingrediencją" i kilkoma innymi sprytnymi "przynętami". No, ale jak już przeczytałem słowa "muśnięcie Kaliope", to miałem wrażenie, że koń mnie kopnął. Przepraszam, musnął. To budzi moje podejrzenia. Masz teraz doskonałą okazję do przyznania się dla kogo pracujesz. Skrzynki kontaktowe, pseudonimy, szyfrogramy i hasła. Dla kogo pracujesz i kto finansuje całą tę akcję? Hanko z jaką organizacją jesteś powiązana i dlaczego chcecie spustoszyć zasoby mojego mózgu? Czy ty jesteś kobietą cyborgiem z pozaziemskiej cywilizacji, czy kobietą z krwi i kości. I tu w tym wypadku nie ma znaczenia, czy więcej kości czy krwi. Ważne są organy- nie Hammonda oczywiście. Hanko, jeżeli to prawda, to ja Cię odnajdę. Przyrzekam. Twoje nazwisko musi pochodzić od Twojego maila. To może być... (ciach!) lub jeszcze inaczej. Nawet, żebym miał sprawdzić kadry we wszystkich firmach w Warszawie i chociaż jej nie lubię, to się tam wybiorę. Uprowadzę Cię u nieznanym kierunku i tam Cię sprawdzę. I gruntownie przeszukam. Prenatalnie. Ja wiem, gdzie agentki najczęściej pakują mikrofilmy. Jedynie szczere wyznanie może cię uratować... a zbadać, to i tak swoją drogą Cię zbadam. Obligatoryjnie. Narobiłaś niezłego bigosu, i zadymy. Oby się nie okazało, że będziesz za niedługo Hanką-zadymianką... W nagrodę zwolnię Cię siostro przeoranko z obowiązku trzymania rączek na kołderce. Spróbuj teraz lewą ręką delikatnie podnieść kołdrę, a prawą już od żołądka powoli, bardzo poowwoollii przesuwać na dół. Wciągnij powietrze, umożliwi Ci to wsunięcie dłoni pod gumkę bielizny, jeszcze troszeczkę, teraz powoli rozchyl nogi, które nie mogą się już tego doczekać, podwiń lewą nogę i... wszystko już czeka na ciebie - ta cudowna lampa Alladyna, która reaguje na każde dotknięcie i gotowa jest spełnić wszystkie najśmielsze i najdziksze życzenia... Dobranoc, nie spiesz się, a teraz zamknij te niebieskie oczy i otwórz lekko usta, przyda się to w momencie, kiedy będziesz potrzebować więcej tlenu...nie przyspieszaj, proszę! Stygnąca w trawach Hanczyny cytat: "Strachy na Lachy"! Jesteś dopiero w pierwszym kręgu, z dziewięciu. Do góry nie ma już możliwości, tylko na dół. Prosto do Piekła. Nie martw się, to czasami dobra droga do poznania Nieba, którego nie można obiektywnie ocenić bez poznania Piekła. I to nie o to chodzi, czy będę ja, czy może ktoś inny. Ty to zrobisz. To pewne. Nie wiem czy jesteś typem Bovary, która zniszczyła siebie i inną rodzinę, ale jesteś ciekawa świata, świata fizycznej rozkoszy, kogoś z kim będziesz bez końca rozmawiać, z kimś kto nie da Ci się nudzić, a jak na moment nie będzie wspólnego tematu, to wtopicie się w siebie drapieżnie, do bólu, do szału, do zapomnienia. A krzyk obłędu zawiśnie nad wami jak słońce, w blasku którego doświadczycie uczucia przynależności do świata zmysłów i pragnień. Czysty triumf rozpustnego ciała i duszy nieokiełznanej, szukającej nowych miejsc w sobie i w kimś innym. Cena, którą przyjdzie zapłacić, będzie dotkliwa i bolesna, bo piękne rzeczy są zawsze namaszczone cierpieniem. Hanko, te Twoje świetne paralele jak "stygliśmy w wysokich trawach", czy "miliony tętnic"- to jest coś niesamowitego- nie wiem ile czasu bym potrzebował, żeby to wymyślić. Zawsze mi się smutno robi na duszy, jak dowiem się, że gdzieś, jakaś kobieta "stygnie" beze mnie. Oj dolo, ty dolo jedyna... Hanko widać z tego, że nie jesteś taka zimnonosa sufrażystka, jak niektóre wykształcone kobiety. Cholernie nie lubię Kolosów z Rodos. I ubitej trawy, która leży stratowana, jakby stado bizonów przez nią przeleciało. Gdzie ja do cholery wtedy byłem? Hanko, proszę Cię nie mięknij mi tutaj jak pętelka kaszanki wielkanocnej. I proszę Cię nie fascynuj się tak moim "pięknym umysłem" i tym pisaniem. Tembrem głosu może tak, ale nie wiem, czy mnie kiedyś usłyszysz, bo o zobaczeniu to trzeba pomarzyć i tam już pozostać. Cieszę się, że tak mnie oceniasz, ale z pewnością przeceniasz. Mam w sobie siłę i energię, którą widać nawet jak śpię. Czuję czasami drugą osobę lepiej niż ona sama siebie, bo dar empatii jaki mam z powodzeniem zastępuje inteligencję, która czasami uniemożliwia kontakt. Bożę, jak widzę te stratowaną trawę, to aż mnie pod podbrzuszem mdli. I te cholerne motylki! Taki niepokój, gdy przychodzi czas na opróżnienie bukłaków życia. Boże, co za męka... A ta, od tych wysokich traw leży tam nago, bez gumki i stygnie. Nie, trzymajcie mnie, bo mnie rozerwie! Tobie są potrzebne egzorcyzmy. Ten szatan kolonizuje już nie tylko Twoje ciało, ale zaczyna dobierać się do duszy. Nie wiem dlaczego, ale w twoich tekstach jest w czystej postaci(to od Ciebie capnąłem) erotyzm. Szał i niespełnienie. Strach przed przemijaniem i strach przed normalnością. Strach bycia niczyim szarakiem. Masz taki staranny styl i wyszukany. Bogate słownictwo i pewną prześmiewczość. Autoironię. To wszystko jest takie delikatne jak jedwab w dotyku, jak miękka wiosenna trawka. Poczekaj ja Ci dam stygnącą w chaszczach! Nie staraj się nadrobić tego wszystkiego, co straciłaś u sióstr zakonnych. Nie dasz rady. Chyba dobrze, że tam byłaś. Tam odkryłaś swoją duszę. Pragnienia, tęsknoty i wartość. Ukształtowałaś bogactwo myśli i marzeń. Teraz możesz zająć się ciałem i nadrobić to wszystko, chociaż sceptycy mówią, że nadrobić to można, ale tylko bułki do mleka. Dawno już nie tańczyłem, ale została mi umiejętność tańca na dowolny temat. Taniec ma wiele wspólnego z seksem i podlega podobnym zasadom. Tylko trening z jedną partnerką prowadzi do sukcesów i mistrzowskiego poziomu. Masz piegi? Powiedz mi Złotko, jak Ty tam tak bez tych majtek wyglądasz? To znaczy, wiesz, corpus delicti. Zgrabna jesteś? Podobasz się sobie? W czym chodzisz najczęściej? W dżinsach czy spódnicy(może mini)? A teraz dobranocka. Wszystko to, co wczoraj, z małą różnicą. Wyobraź sobie, że ja tam jestem, czaruję Cię nieznanym Ci głosem prosto do ucha, które dotykam ciepłymi wargami, dmuchając delikatnie do środka (już powinnaś mieć gęsią skórkę na skórze głowy...) Weź teraz moją dłoń i połóż ją 25 cm w dół, od tego miejsca, gdzie nie ma gumki a powinna być. Rozluźnij się. Nie musisz tak szeroko nóg rozkładać. Resztę zostaw mnie i ...czekaj... cierpliwi, albowiem oni posiądą królestwo...Teraz otwórz te swoje ciekawskie, niebieskie oczy, to może zobaczysz kto to do Ciebie cały czas mówi. PS. Te wyższe sfery, to tylko taka kokieteria i ukłon dla stolicy. Hanka, gdzie te błędy, w którym tekście? Czy jest coś takiego jak "jakimiś"? Boże, ale jestem matoł! Gdzie to, gdzie? Kupię taką wielką kosiarkę do trawy i wszystko dookoła pokoszę. W Warszawie i dookoła! Już nie będziesz stygła w trawach. Co to, to nie! Ale podlec! Hanka, co nie chciała Niemca Haniu, wiem, bo już wczoraj zauważyłem, że stało się coś niedobrego jak przeczytałaś ten tekst. Epoka zlodowacenia to po prostu zwykły pikuś wobec tego tsunami, które zmierza w moją stronę. Albo cofa się ze wszystkim jak taśma z pewnej historii, o której nikt się nie dowie, że kiedykolwiek miała miejsce. Trudno będzie Ci uwierzyć, ale nie miałem zamiaru tego w jakikolwiek sposób kierować bezpośrednio do Ciebie, a wiem że coś musiało Cię zamurować. Nie porozmawiasz ze mną, chociażby pytając co autor miał na myśli? Piśniesz chociaż jedno słówko? Muszę chyba zabronić Ci czytać moje teksty. Reagujesz zbyt dosłownie i bardzo emocjonalnie. I wszystko tłumaczysz na opak. To, że tak teraz piszę, nie świadczy o tym, że z poczucia winy, ale Twoje milczenie jest wymowne i zacząłem się zastanawiać dlaczego? Tylko ten tekst mógł Cię tak tąpnąć. Twoje reakcje są dla mnie zagadką. Niepotrzebnie napisałem Ci o tym lisie, bo jak odpisałaś, że utrata łapy, to nie dużo jak za wolność, to aż się wystraszyłem... I nawet nie pytam, co autor miał na myśli. Dobrze, muszę ściągnąć od Ciebie wypróbowane metody i napiszę tak jak Ty: "zanim jednak padnie jakiekolwiek -do widzenia-chciałbym Cię prosić, o napisanie czegokolwiek". Nawet zwyczajnego -pocałuj mnie w "bułkę". A teraz zadanie domowe na dzisiaj, chociaż jutro też jest niepewne. Przykład tekstu do mnie(co by Ci ulżyło): Jak on mógł łajdak jeden coś takiego napisać! Ten cholerny grafoman, dyslektyk, erotoman, zboczeniec! Żebym ja musiała o takiego matoła cierpieć i łzy wylewać! Ale ja byłam głupia, temu pospolitemu oszustowi i babiarzowi tak zaufałam! Boże, jakiś ciul z Ponidzia, chyba sam Belzebub rozum mi odjął! Pan Bóg powinien pokarać go takimi wzwodami, żeby podczas erekcji penis zabierał mu kołdrę do góry i odsłaniał stopy, co by mu marzły ciągle( ten jego cholerny 40 nr buta! Gdzie on u kata kupuje buty ten kurdupel z Ponidzia! Chyba na dziecinnych stoiskach!) Nie, ludzie, trzymajcie mnie bo wykituje! Ten gościu do mnie startuje! Z krzesełkiem na randki niech zacznie przychodzić!. Ten lubieżny sylen na tych chudych jak dwa wykruszone sporty nunach! Przyjdę dzisiaj do Ciebie w nocy, ty,ty, nic, ty zero absolutne i opalę Ci opalarką do lutowania ten twój mizerny worek z tą, z tą, z tą Twoją ślepą rosówką, Ty impotencie, Ty wymoczku cholerny! Żebyś tak dzisiaj w nocy do ubikacji nie zdążył i w gacie narżnął, ty męski pomiocie, bezmózgowcu popaprany. Hanki mu się zachciewa. Marzyciel. A gruchę walić do końca świata, ty mydłku podstarzały, świerszczyki... i wio koniku, wio...furmanie ze świętokrzyskiego! Ale nygus bezczelny!. Te chamy z prowincji panoszą się jak zaraza jakaś! Mongoł znad Nidy! Tfu... No jak lepiej Ci troszkę? Powiedz co chcesz mi napisać, a zrobię to za Ciebie. m.
  2. Wślizgnąłeś Waszmość w paszczę zielonego piekła, jak pingwin na lodowcu Beringa... szkorbutem myśli ogryzam słowa przydługie wnioski i pogmatwane trądem dotknięte jak pociąg szyną na każdej stacji prosząc o wodę... pozdrowienia :) jeżeli paradoks polega na heterogeniczności, to udało się. Chociaż dla mnie to typowa inkoherencja, ale jam maluczki we współczesnych zaklęciach, przeto nie umartwiaj się zbytnio. Pozdrawiam serdecznie przed oczami mojej duszy stojąc... :)
  3. Dnia: Wczoraj 23:48:53, napisał(a): f.isia Komentarzy: 372 F.isiu droga, masz rację, nawet genetycy biją na alarm! Boże, ale gdzie to zaprowadzi nas, mężczyzn! Z pewnością do bardziej intensywnej pracy w ogródku i "grzebaniu" w samochodzie, w garażu, bo gdzie indziej po prostu nie będzie potrzeby. A niech to szlag... i znowu trzeba będzie uczyć się tej ogranej melodii o koniku... O tempora! o mores! My, mężczyźni, nie jesteśmy egoistami, jak twierdzą często kobiety, dlatego z poczucia obowiązku i pluralizmu społecznego podaję adresy, gdzie można zamówić spermę dawcy o kodzie 48QAH, bezpośrednio do domu. www.donosiblingregistry.com www.spendersamenkinder.de Pakiet startowy spermy tego supermena, zamknięty w specjalnym boksie z suchym lodem, można już za 4000 euro otrzymać bezpośrednio pod drzwi mieszkania, za pośrednictwem firmy "Fertility 4Life" i przechowywać w domowej zamrażarce do czasu owulacji. Kobiety są na tyle sprytne, pomysłowe i oszczędne, że zakładają coś w rodzaju "kółek różańcowych" i dzielą się tym zestawem między sobą, co pozwala zapłodnić kilka kobiet.Instrukcja obsługi specjalnej strzykawki służącej do zapłodnienia w domu za pośrednictwem internetu(online), przy pomocy...kliknięcia myszką. Nie sądzę, aby zimna strzykawka była odpowiednim nośnikiem życia, F.isiu, chyba zgodzisz się ze mną... hahaha
  4. Oxy, wystarczy kilku mężczyzn. Tzw. hodowlanych. Jeden poczciwina, z jednorazowego spustu życiodajnych nośników, mógłby zapłodnić kobiety połowy Europy! Wyobraź sobie, że otwierasz książkę telefoniczną województwa świętokrzyskiego, a tu w spisie nazwisk ciągle jedno i to samo nazwisko się powtarza. Grabicz. Miliony Grabiczów. Może to i powód do dumy dla Grabicza, ale z pewnością nie dla połowy kobiet współczesnej Europy. Nie chciałbym sugerować, że chodzi o mnie. Absolutnie. Adonisa, super faceta, super reproduktora i dżentelmena w każdym...calu, w poszukiwaniu którego wiele kobiet wybiera się najczęściej na "urlop od męża", na Majorkę, już znaleziono. Panowie, to już koniec. To żaden z nas. To niejaki Matthew Niedner. Lekarz pediatra z Ann Arbor w stanie Michigan. Człowiek o nieskazitelnym kodzie Adama. Jego sperma, to światowy bestseller najznakomitszych banków spermy. Dawca bez skazy, z trzydziestodwoma śnieżnobiałymi zębami, lubiący muzykę Mozarta i mający silnie rozwinięty instynkt rodzinny. Zarejestrowany jest w bankach spermy pod kodem 48QAH. Banki "pompują" nieustannie jego spermę i przechowują na gorsze czasy ludzkości. Koniunktura na jego plemniki już od siedmiu lat utrzymuje go na pierwszej pozycji światowej listy dawców spermy. Jeśli każde z jego dzieci zostawi po sobie tylko dwóch przodków, za kilkadziesiąt lat doczeka się 500 wnuków! Jak ta tendencja się utrzyma, po 10 generacjach przyjdzie "po nim" 250000 osobników, a za 1000 lat, każdy człowiek na Ziemi będzie z nim spokrewniony! Mam nadzieję, że nie o to chodzi kobietom szukającym prawdziwego mężczyzny. Kobieta elegancko ubrana, to powód do dumy nie tylko dla niej samej. My mężczyźni, wolimy jednak kobiety rozebrane. Zdecydowanie. Marcjalis powiedział kiedyś, że "kobieta nawet kompletnie rozebrana nigdy nie jest dość naga". I tutaj, przy okazji golizny, rada dla niezdecydowanych panów. Nie całujcie nigdy nagich kobiet w rękę. To absolutnie niepotrzebna strata czasu. Nie zapominajcie też i o tym, że klaps w gołą pupę jest postrachem małych dziewczynek. W momencie kiedy już są dorosłe, staje się przyjemnością. Nie jest to żadna tajemnica, że najlepiej kocha się tylko te kobiety, które potrafimy uszczęśliwić. Pomóżmy tym kobietom zapanować nad nami. Kiedy zwycięzca upaja się glorią sławy, największe trofea pozostają "pokonanemu". Świat mógłby mieć zupełnie inne oblicze, przynajmniej w stosunkach damsko-męskich. Uwierzcie panowie, tak niewiele potrzeba, by zmienić przeciętną kobietę na wyjątkową. Wystarczy ją pokochać.
  5. :/ i całe szczęście, że nie doczekała, bo najchętniej by Cię zarżnęła ew. ci urżnęła, żebyś już nie miał problemów...mężczyzno a potrafisz być taki subtelny... no to sobie pogadaliśmy. Jezdem subtelny... ale to niekoniecznie potrzebne jest podczas rżnięcia... hahaha Do uwielbiania, to zupełnie co innego. Ale samym uwielbianiem daleko się nie pojedzie... hihihi Bądźże pozdrowiona św.Madgaleno :)
  6. I Ty Brutusie też przeciwko mnie?! O czekaj Ty faryzeuszu jeden. Jak Ci dałem "kawalątek" do przeczytania, toś nicponiu w spódnicy napisała: "piękny", a teraz ble, ble? Ja się wezmę za Ciebie i w końcu zrobię Ci chłopaka, co byś mu dała na imię... Ale mnie wystawiłaś na muszkę, huncwocie jeden zatracony! A tu okazuje się taki gniot! Już Cię nie posłucham, przyrzekam... hahaha Masz szczęście że masz Magda na imię. Przez wzgląd na moją Muter, daruję Ci te grzechy... W te niedzielę masz iść i wyspowiadać się księdzu... Ludwikowi... hihihi :) Poczekaj, ja Cię dojadę w tej Warszawce. Tam aż roi się od moich ludzi. Przyprowadzą Cię przed moje oblicze i nie ręczę, że będę Cię uwielbiał... hahaha Pozdrawiam Jawnogrzesznicę i tak trzymaj. Wszyscy mówią, że zetki już nie ma, więc wstawiłem tam wiersz, z czasów, kiedy F.isia miała 4 latka i dwa złote kucyki uznając, że to miejsce jest dobre na takie wiersze. Boshe, jakże się myliłem. Aż się zagotowało, jak od piranii w dorzeczu górnej Amazonki, ale dziękuję wszystkim za komentarze i obiecuję poprawę... hihihi
  7. pomięty zeszyt w plamach po kawie to moje życie i duszy tchnienie pożółkłe kartki strzępów papieru zroszone łzami serca milczenie i nic już więcej nie chcę od życia buty wędrowca w sakiewce wiatr łyk zimnej rosy i piętka chleba z chmury zmartwienie z ulewy żart a wszystko po to by wstać o świcie i poczuć w sobie kawałek duszy by wieczne pióro łzami nasycić i kogoś jak ja czasami wzruszyć
  8. Pięknie to napisałaś, Bernadetto. Leciutko, jakby na palcach, tańczyły słowa tutaj walca... Na przekór temu, co zwyczajne przypalam słowem serca ludzi by żarem jakby od niechcenia zimowe kwiaty ze snu budzić Trafiłaś mnie głęboko strzałą poezji... pozdrawiam :)
  9. "Ciemność, widzę ciemność! Ciemność widzę!" "Żeby chłop nie mógł z gołą babą w windzie..." "Wiem! Wiem! Sfiksowałyście boście chłopa dawno nie miały! Chłopa wam trzeba! Sam siądę!" Świat być może obejdzie się kiedyś bez mężczyzn, ale póki co obowiązuje inny porządek, a po nas choćby koniec świata! Najważniejsze, żeby nie mylić uwielbiania ze rżnięciem Niektóre kobiety są po to, by je uwielbiać, inne-żeby bzykać. Problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugimi, zapominając, że wszystkie i tak kiedyś będą zerżnięte... hahaha Pozdrawiam Magdę, co nie doczekała... :)
  10. Zuźka, chciałaś polatać? To lataj sobie: jump in the line z zapartym tchem lecę nad ziemią a bezmiar szczęścia pompuje koszulę jak balon na skrzydłach wolności i ponad chmurami przeszywam przestrzeń okrzykiem radości dziki i wolny jak jastrząb na zwiadzie z łopotem serca w potoku adrenaliny w słodkim niebycie z wiatrem swobody upojony zachwytem w szalonym odlocie sunę nad otchłanią jak kometa radości przenikam z impetem w kosmate chmury miękko i z wdziękiem jak duch przez ściany przede mną obłęd z szybkością światła a za mną wesołe tumany szału w tunelach marzeń chłostany wiatrem obracam ziemię w ramionach mozolnie jak woda młyńskim kołem jak pan nieskończonego wszechświata czuję jej oddech sól morza i piętno znoju w kolorach szczęścia w potokach radości wiruje zalotnie jak plażowa piłka i łasi się do mnie zielenią dywanów duża ogromna coraz większa i większa wtem nagle zawisłem w powietrzu jak boski Achilles z wyroku olimpu za piętę trzymany błękitnym zygzakiem czasu przeszyłem powietrze jak piorun świetlisty marzeniem ulotnym ścigany Przepraszam, skoczyłem w siebie na chwilę i zaraz wracam. To przecież tylko jump in the line, a ja, cóż, powstałem z nieprawdy, jak bajki dla dzieci i dobrze mi tam.
  11. Magdo, zabieraj ale o mnie nie zapomnij... hahaha :) Dzięki za odwiedziny. Zaraz poczułem w ustach truskawki i mydło lawendowe na policzkach. :) Oxyvio, nie jestem, jam zwykły człowieczyna w berecie z antenką, ale czujny, jak ważka w zwiadowczym locie... Dziękuję Ci ogromniaście za poczytanie i komentarz, pozdrawiam :) Marcinie, masz rację, można i tę wersję wstawić. Dziękuję za wizytę prozowego czarodzieja-merlina. Pozdrawiam :) Aniu, Ty, Wielka Marzycielka, umiesz docenić marzenia. W rozmarzonym ciele przygód wiele. I tego Ci życzę. Pozdrawiam, a błędy... masz absolutną rację. Cieszę się, że tylko tyle, bo mogło być więcej. Pozdrawiam marzycielkę nieboskłonu Nieba Północnego... :) Kamertomko, powiadam Ci wstań z kolan i pójdź do mnie. Amen! Pozdrawiam Twoje samobójcze geny. Te mi się wyjątkowo podobają. Idą w bój ostatni, bez puklerza i miecza, jeno z łukiem. Są jak strzała puszczona z łuku, która szuka celu. Powodzenia :) HAYQ, dziękuję Ci za komentarz wprawnego prozaika. Ryż jest ryży, ryż jest zły, ryż ma bardzo ryże kły... Masz rację z tą ryżością. Kobiety o włosach w kolorze cegły podwójny max, są bardziej odporniejsze na ból, co po badaniach neurologów zostało udowodnione. Specjalna dawka chormonów(być może też ryżych, hahaha) uśmierza ból skuteczniej niż u innych karnacji. Czy uśmierza też ból skołatanego ryżą miłością serca, tego naukowcy jeszcze nie wiedzą, ale z pewnością są ogniste, jak młode dzikie klacze z ryżą grzywą rozwianą... hihihi. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
  12. Druhna Zuźka u mienia? Niech żyje harcerski stan. Dzięki za wizytę i próby bicia rekordu przepłynięcia wpław. Czy to możliwe, że Zuzię zainteresowało coś innego oprócz pisania o pisaniu? Te druhny w tych czasach są niezwykle nieobliczalne. Ale to dobrze. Pozdrawiam, wycinając na korze brzozy finką Twoje imię. :)
  13. naturalnie, że chodzi o rodzaj męski, który sprinterską wspinaczką po puchar ambrozji, pozbawia kobiety podobnego szaleństwa, będącego jego udziałem. Kobieta została pomyślana przez naturę w sposób szczególny. Mężczyźni, to tylko taki dodatek do priorytetów prokreacyjnych świata. Chromosomy "y" kurczą się i maleją z roku na rok. Po prostu znikają. Natomiast dwa "X"-y żeńskie samodzielnie uzupełniają wady w budowie genetycznej, czego cherlawy "Y" nie robi skutecznie. Za około 120.000 lat prawdopodobnie mężczyzna zniknie z powierzchni ziemi, bo w wyniku partenogenezy, kobiety własną tkanką, z której podczas obróbki laboratoryjnej uzyskano chromosomy X, będą mogły się zapładniać, lub już to robią. Z takiego działania urodzą się tylko dziewczynki i o to właśnie chodzi kobiecie, bo natura chociaż też zadbała o hedonistyczne zachcianki mężczyzn, nie wzięła pod uwagę zemsty kobiet, pozbawionych prawdziwych orgazmów. Kobiety nie są tak wspaniałomyślne, jak Natura. Zadowolona? Pozdrawia Cię cherlawy "Y", "mąż czy nie mąż, ale sprawca kilku ciąż..." i wszystkie żeńskie :))
  14. czyli taki typowy posokowiec, ociekający zemstą wobec rodzaju męskiego, który nie sprostał wymogom penetracyjnym... hahaha A zatem przyjemnych łowów Diano z łukiem Amora... hahaha :)
  15. krew ma taki smak, ale tylko wtedy, gdy kapie z noża... Magdo, Ty nie śpisz jeszcze? Te romanse ukrwawione poślą Cię do piekła namiętności... hahaha Dzięki za wejście smoka i pozdrawiam myślą, bez czynu... :)
  16. Hm, powoli nadchodzi czas na rozwiązanie tej inspiracji z mojrą w tytule. Dawno temu mieszkałem w dużym mieście. Wynajmowałem mieszkanie na dziesiątym piętrze wieżowca, w pewnym typowym blokowisku z wielkiej, komunistycznej płyty. Wydarzenia, które rozegrały się pewnego dnia, krótko przed zmierzchem, nie zapowiadały tragedii, jaka miała się wydarzyć pół roku później... Osiedle zaalarmował przeraźliwy krzyk. Okazało się, że na krawędzi wieżowca, vis a vis mojego bloku, stała dziewczyna w letniej sukience, machając rozpaczliwie rękami. Krzyczała do kogoś na dole. Żeby jej uwierzył, że go kocha, że nie ma nikogo innego, że nikogo nigdy nie kochała, jak jego. Młody chłopach stojący w otoczeniu szybko gromadzących się gapiów wołał, żeby wróciła na dół. A ona ciągle krzyczała, pytając z determinacją, czy jej wierzy... bo jeżeli on tego jej nie powie, to skoczy. W pewnym momencie, ten chłopak na dole zaczął głośno ją zapewniać, że wierzy, że kocha. Błagał ją o zejście. Po chwili wbiegł w klatkę i schodami dostał się do suszarni na ostatnim piętrze a przez wybite tam okno wszedł na dach. Stali tam dobre pół godziny przytuleni do siebie. Wszyscy odczuli wielką ulgę, bo wyglądało to poważnie i desperacko. Po kilku tygodniach zapomnieliśmy o tym incydencie. Chłopak regularnie spotykał się z dziewczyną Pół roku później, jak wszyscy w osiedlu przypuszczali, nękana scenami zazdrości młoda dziewczyna zmęczona szaleństwem miłości pełnej gwałtowności i podejrzeń, porzuciła chłopaka. Przyszedł jednak się pożegnać, jak opowiadali jej rodzice. Przed klatką, pod blokiem doszło do szarpaniny między nimi. W pewnym momencie wyrwała mu się i podeszła pod wejście na klatkę schodową. Ruszył za nią i wtedy pchnął ją nożem. Precyzyjnie i mocno. Oparła się o niego. Podtrzymywał ją w ramionach, trzymając nóż za jej plecami. Coś mu zdążyła powiedzieć, zanim znieruchomiała, bo dostał szału. Położył ją na trawniku, nieruchomą i szukającą milczącymi oczami błękitu styczniowego nieba. Kaleczył się na oślep tym nożem i całował ją na przemian po głowie, włosach, i dłoniach. Ktoś już w między czasie zawiadomił pogotowie i milicję. Lekarz na sygnale podjechał pod klatkę karetką. Ktoś inny, przytomny, kopnął nóż w trawę przyprószoną cienką warstwą śniegu. Nie chciał dopuścić lekarza. Był cały zakrwawiony, jakby wyszedł z maszynki do mięsa. Prawdopodobnie instynkt samozachowawczy nie pozwolił mu na głębsze zranienia swojego ciała. Kiedy wkładali ją do ambulansu, rozpędzał się i walił głową z całym impetem w karetkę. Miał szał w oczach i cały był umazany krwią. Swoją i jej. Za niedługi czas przyjechała milicja i po krótkiej szamotaninie obezwładnili go wrzucając do suki, jak worek ziemniaków. Niestety, dziewczyna nie żyła już w momencie, kiedy wkładali ją na nosze, ale tego nie mógł nikt wiedzieć, gdyż pośpiech lekarzy był jak najbardziej uzasadniony. Według relacji szpitalnego anatomopatologa , o czym dowiedzieli się rodzice po obdukcji, był to cios dokładnie w samo serce i śmierć dopadła ją w kilka sekund. Miłość wyrywa się czasami spod kontroli naszych namiętności, posyłając nas nierzadko prosto do piekła, w którym po niewczasie szukamy pięknej Beatrycze. Nie wszyscy mają tyle szczęścia, ile miał Dante. W piekle nie ma po prostu nic. Tylko ogień, który trawi resztki tego, co po nas zostało. Trudno teraz ustalić, czy ludzkie życie jest tak mało cenne, czy miłość była taka ogromna. Tak daje znać o sobie zielonooki potwór zazdrości. Miłość, to nie tylko szczęście i motylki w brzuchu, to czasami cios w serce i pogrzeb. Miłość ma tysiące twarzy, a ja ciągle podążam jej tropem. To echo z jej ust spłoszone, dotarło do mnie dopiero teraz, jak twórcza wena, krwią poplamione. To tyle o nożu, bez którego na co dzień nie jesteśmy w stanie się obyć. Czasami jest również narzędziem zbrodni. Dziękuję wszystkim za dociekliwość i dylematy interpretacyjne. Miło było mi poczytać Wasze komentarze. Pozdrawiam.
  17. "by wygładzić pod moją dłonią lęków nastroszone futro..." Lubiem takie nastroszone futra, ale żeby zaraz lęki? Otwórz solfeż z nutami, a ja zagram spiccato, ardente, mosso, dolce delicato, barbaro, accelerando adagio, amoroso, con pasione, con moto, con variazioni, a potem poczekam spokojnie na frullato, tutta la forza! Koniecznie obudź się przed czasem i pamiętaj, "nie dzwoń do mnie kiedy będę stary... " hahaha Wierszyk o jutrzence, cichej i nieśmiałej spodobał mi się. Dlatego jestem tutaj i dobrze mi z tym. Erotyki piszesz niezwykłe... Pozdrawiam serdecznie rozedrganą Kamertonkę. :)
  18. Nie powiem, że miód w Gębie, bo lecisz na skrzydłach sukcesu "jedynki", ale jakby tu trochę poskubał i odszyfrował wytrychem autora, to może... ? "słuchaj, ja - wkochaj się w to moje bujanie, patrz barytonem ale o nic nie pytaj, jeszcze nieostrożnie opowiem ci prawdę: ostatniej są czarne, jakby mniej śmiałe, śmiertelniej powabne" W te trzy linijki niestety nie mogłem się "wbujać" i "wkochać". Umówiłem się z nią na dziewiątą, około w pół do siódmej... Pozdrawiam i Gębę i Niebo. :)
  19. Wyszło zupełnie przyzwoicie. Z czasem przyjdzie większa naturalność w słowach, bo momentami trochę przedawkowane intencje wymaganej czytelności, jak np. "Kiedy organizm zaczął się bronić i funkcje życiowe wracały do normy usłyszał." Bogaty wachlarz słów i prawidłowo dawkowana akcja. I malutka korekta. Nienagannie powinno być razem i z podwójnym "n". A tak poza tym okej. Pozdrowienia :)
  20. Pierwsza wirtualna muza w cyberprzestrzeni, czyli niekoniecznie nieprawdziwa cybernetyczna randka Wygląda na to, że zamiast Ciebie, ja sam rozbieram się bezwstydnie na kawałki. Mężczyźni popełniają poważny błąd nie doceniając kobiet. One są nierzadko inteligentniejsze od mężczyzn i co najważniejsze, żaden tam testosteron nie pustoszy im mózgów erotycznym fantazjowaniem. Podobnie rzecz ma się z diabłem, którego największą sztuczką było to, że ludzie uwierzyli, że diabeł nie istnieje. Zrezygnowałaś tak szybko z pierwszeństwa do wypowiedzi, które jest i powinno być przywilejem dla kobiet jak wszystkie inne? Nie miałem pisać na portal, bo tłamszą tam kilka niezłych moich tekstów. Co tam Mała Su wyskrobała tą swoją małą, delikatną, zuchwałą rączką w tytule maila tyczącego Małej Su i Wielkiej Zagadki... bo dostałem tylko rząd roztańczonych cyfr i liter? Podczas gdy Ty, w dezabilu, spałaś smacznie w ramionach swojego męża, ja, do 3 nad ranem smażyłem nowy materiał, bo nie chcę Cię zamorzyć głodem oczekującego konsumenta. Szkoda, że nie chcesz już publikować swoich tekstów. Czytałem ten Twój materiał kilka razy. To wszystko nie daje mi spokoju. To tekst z niezłym potencjałem pewnej magii, właściwej ludziom, którzy potrafią dokładnie opisać stan swojej duszy i przelać na papier to, o czym inni nawet nigdy nie pomyślą. Na Boga! Co i kto się za tym kryje?! Twoje niesamowicie galopujące kawalkady pytań zakurzyły mi biurko, a kurz, który się uniósł, zasłonił mi tak rzeczywistość, że nawet przymrużone oko, z filtrem moich na pół twarzy rzęs, nie mogło przebić się przez te tumany niepokoju i ciekawości. Moje pierwsze wrażenie, jak dopadłem do twojego maila, podpowiadało mi, że siadłaś do pisania cokolwiek zziajana. Czyżby długi spacer z psem? A może zadecydowało twoje poczucie obowiązku (a już udowodniłaś, że takowy masz silny) umieszczenia korespondencji do mnie tuż przed północą, bo po 12, złe duchy opanowują twoje grzeszne ciało? Gdzie jestem?... Jestem nad Jeziorem Bodeńskim, niedaleko miejsca, gdzie IV Rzesza graniczy ze Szwajcarią. Niemiecki porządek i uroczy kawałek malowniczych krajobrazów, gdzie kamień styka się z wodą, a w pełni lata, przy dobrej pogodzie widoczne są białe, śnieżne czapy potężnych Alp. Tu pracuję, ale takie moje ukochane miejsce na świecie, to niewielkie osiedle pod lasem, na Ponidziu, gdzie w pewnym domku mieszkają najważniejsze osoby mojego życia, dwa koty i owczarek belgijski-jasnożółty z czarną, groźną, ale sympatyczną mordą, a i jeszcze chomik, Gryzelda, który uwielbia bawić się z kotami(!). Całość akcji rozgrywa się gdzieś w świętokrzyskim. Dom, w którym prawie wszystko jest wolno, a przede wszystkim to kochać, płakać, śmiać się, złościć, przytulać, całować, pieścić i cieszyć się życiem póki trwa. Feministą jestem raczej z nadmiaru żeńskich hormonów w domu, a nie dla Women Liberation Movement. Chciałabyś wiedzieć jak z pisaniem...hm... Pisanie u mnie jest jak czuła kochanka, którą dopadam o każdej porze dnia i nocy. Najczęściej w nocy, bo noc jest najodpowiedniejszą porą na miłość. W czasie pracy robię dyskretnie notatki, bo boję się, że nie utrzymam do wieczora nawału myśli. Czasami wystarczy kawałek starej tekturki i ogryzek ołówka stolarskiego i tak tworzę podwaliny pod temat, który siedzi we mnie jak drzazga, a efektem ejakulacji myśli jest tekst, który potem starannie dopracowuję. Kto to czyta oprócz ludzi z portalu? Czasami wąskie grono ważnych dla mnie osób, które nie zawsze rozumieją po co to robię. I oni znają tylko mnie. Grabicz, to dla nich pojęcie niezrozumiałe, ale akceptują to wszystko, bo czułe serca nie znają gniewu. Pasję do pisania mam od dziecka, od zawsze. Jest to dla mnie jak czynność oddychania, podczas której zamieniam tlen na dwutlenek węgla. Muszę cały czas oddychać, bo się duszę. W podobny sposób zamieniam swoje myśli na słowa. U mnie to prawie jak fizjologia. Szlag chce mnie trafić, bo często nie mogę nadążyć zapisywać swoich szybkich myśli. Potem mam problemy z odczytaniem tych bazgrołów, z których powstają takie teksty, że zdarza mi się łzę uronić lub śmiać samemu w głos. Wtedy wiem, że to jest dobre. Nigdy nie pisałem miernych tekstów, bo wiem, że to do mnie nie pasuje i stawiam sobie wysoko poprzeczkę. U mnie tekst musi mieć pewną harmonię, melodię i akcję. Cały mój kunszt wkładam w kilka zdań zakończenia i to jest ta ostatnia kaskada przed wielkim, gwałtownym wodospadem wniosków, mądrości i pytań, pozostawionych celowo bez odpowiedzi. Takim zakończeniem budzę najczęściej tych, którzy nie czytają dokładnie moich tekstów i zmuszam ich do ponownego czytania. Jak nie teraz, to kiedyś tam... To ma być jak nowotwór mózgu, który toczy potem podstępnie niektóre umysły, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Moja praca... Muszę pracować dużo, długo i nierzadko ciężko, i czas, który mam na pisanie jest znacznie ograniczony. Jestem pracownikiem budowlanym(przepraszam, ale jakoś Słowo – robotnik - nie może przejść mi przez gardło), ale śmiało i bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że jestem najlepszym robotnikiem wśród poetów na budowie, i największym poetą wśród robotników. Umiem wszystko i uchodzę tutaj za cennego fachowca, bo uczę się wszystkiego szybko i skutecznie. Śpię i wysypiam się dobrze już po 5 godzinach. Snów często kolorowych (z efektami zapachowymi jak na jawie), w których fruwam ponad ludźmi chcących mnie koniecznie złapać, ale nigdy im się to nie udaje. Są piękne kobiety, odrobina horroru i wszystko co surrealistyczne. Mój numer popisowy, to skok do basenu z wodą, z takiej wysokości, że jak patrzę na wodę z góry, to daje to kwadrat 2x2 cm. Wtedy skaczę i lecę bardzo długo. To, że jeszcze się nie zabiłem, to cud. Debiut... Tak, ithink, to jest debiut literacki, biorąc pod uwagę audytorium i jego wielkość. Piszę czasami do niektórych gazet, ale coraz rzadziej. Czy jestem sam... Nie jestem sam na świecie i nie chcę być. Mam wszystko to, o czym mężczyźni mogą jedynie pomarzyć. Wielką miłość o niezwykłej urodzie, żonę, matkę moich dzieci, kochankę(3w1), seks dziki, gwałtowny, wyuzdany i... czuły, przypominający grę na harfie. Mam kilka osób, które nie mogą żyć beze mnie, a ja bez nich. Inspiracje... Inspiruje mnie do pisania moja głowa i mój największy dorobek-triumf fantazji i marzeń niedościgłych, które zawiązuje jak sznurówki na butach podróżnych, a one i tak same się rozwiązują, bo są tak samo krnąbrne jak ja. I kocham to wszystko w sobie, co mnie wyróżnia od innych ludzi. Moją wielką inspiracją jest muzyka(sam gram na kilku instrumentach, amatorsko i coraz rzadziej). Muzyka, którą lubię, koi mnie i pozwala mi zanurzać się w nieskończoną krainę marzeń, z której coraz trudniej powracam do kończącej się rzeczywistości. Napęd? Głównym motorem jest... seks, który uwielbiam(myślę, że nie jestem odosobniony i inny niż cała reszta spienionych rumaków), i którym ciągle nie mogę się nasycić. To moja siła, karmiąca moją muskulaturę i intelekt. To wiecznie czynny wulkan, którego erupcja wymyka się spod kontroli. To ten cholerny i cudowny testosteron, który, co prawda, nie pozwoli mi żyć dłużej, tak jak kobietom estradiol, ale daję mi siłę bawoła. Do pracy, do miłości i do pisania. Jestem mistrzem nastroju. W sposób łatwy, prosty i naturalny zmuszam do płaczu, śmiechu i gniewu. I nierzadko muszę potem przepraszać cały świat za zuchwałość i moc, której czasami nie jestem godny, której nadużywam jak jakiegoś przywileju zarezerwowanego jedynie dla mnie. Wycofuję się z tego szybko tylko po to, by dać szansę innym na podobne przywileje, a potem ruszam ponownie do ataku z jeszcze większym impetem. Moje myśli są jak konie w galopie, piękne, szlachetne, szybkie i dzikie! Myśli, których nie można dotknąć i które zamieniam w słowa i mądrości, ale na papierze stają się już jak... ujeżdżone mustangi, mokre od potu, rżące radośnie i przyjazne. Można je wtedy do woli dotykać, poklepać, a wrażeniami nasycić bukłaki podróżne dla innych wędrowców, szukających miejsc podobnych do tych, gdzie Pegaz uderzył kopytem w ziemię i wtedy tryskają one jak Hipokrene na Helikonie, con pasione, rubato. Zalewa mnie wtedy ogromna fala szczęścia, która jeży mi włosy na rękach i czyni ważnym na świecie. Pisząc o skype wiedziałem od razu, że to będzie niemożliwe. Zdjęcie to już coś jest. Możesz? Tylko mnie nie cygań! To nie może być zdjęcie twojej koleżanki ze studiów, młodszej siostry czy atrakcyjnej sąsiadki. To ma być Mała Su. Postaraj się wybrać najbrzydsze zdjęcie jakie masz. Tak będzie lepiej dla Ciebie. A najlepiej, gdybyś była brzydka, zezowata i z piegami. Mile widziana olbrzymia brodawka na nosie, jak u Hogaty ze Smurfów. Nie mam dużo pytań do Ciebie a to tylko dlatego, żeby zostawić Ci swobodę i dowolność wyboru. Mimo, że jestem raczej bystry, jak górski potok, do końca nie rozumiem metafory z tą świecą i tego cudzysłowu. Dla kogo i po co buzuje ta świeca? Kto zna jeszcze hasło do twojego adresu? Nie wiem czy wiesz, że jak używa się ciągle tego samego komputera(tak jest u mnie) wyświetla się adres z gwiazdkami hasła! Ktoś obcy po prostu klika i... Kiedy piszesz i skąd? Gdzie mieszkasz i gdzie pracujesz? Piszesz swobodnie do mnie, czy się ukrywasz? Gdyby ktoś mi drogi, dowiedział się co ja tu piszę, miałbym się z pyszna. Jak Ty to robisz, pomijając równouprawnienie, że stać cię na taki mały sekrecik? A może piszesz jakąś pracę doktorską z socjologii i potrzebna Ci jest żywa tkanka do badań? Jest mi miło, że, gdzieś, tam daleko, może 1500 km jest taka Mała Su, która targa mi myśli i czesze, targa i czesze... i niewątpliwie jest lub będzie moją pierwszą wirtualną muzą na pożytek nasz i całego kościoła świętego... Amen! ha, ha, ha. Mam pewne wyrzuty sumienia, że tutaj jestem i piszę do Ciebie, chociaż nic się nie dzieje. Mam wszystko, co może pragnąć mężczyzna i sam nie wiem po co tutaj jestem i co ja tu robię. Popatrz na objętość mojego tekstu. Nie opylaj się i zrób mi wykład. Nie próbuj omamić mnie kilkoma zdaniami, Mała sprytna Su . I niech Cię nie uśpi przyzwolenie na dowolny wybór odpowiedzi. Dobrze wiesz o co chodzi. Jeżeli będziesz ściemniać, dostaniesz pokaźną serię, ale już konkretnych pytań. Emil pozdrawia Cię, Pierwsza, wirtualna muzo w cyberprzestrzeni Prawdziwa cnota nie daje głaskać kota... Hanko, nie siedź tak długo po nocy! Co Ty tam robisz? Dlaczego Twoje, oczy w kolorze lazurowej laguny błyszczą tak podejrzanie?! Słyszysz, przestań. Proszę natychmiast wyjąć ręce spod kołdry! Eh, szkoda, że to nie ja mogę dokończyć... boże, ale egoistka. Hanko, nie patrz na to, czy po równo jest, czy nie. Sprawiedliwości nie ma i nie było. Ale ty jesteś sprytna. Tak mi się wykłada na tej tacy, że jak chcę ją dźgnąć na widelec, to tak jakbym wodę nabierał. Liczą się fakty, a nie kto ile powiedział. Ważne też, co. Zamieniasz się w słuch, już to widzę. Lepiej, gdybyś zamieniła się w moją nocną podkoszulkę, przynajmniej nie spałbym sam. Hm... Hanka-podkoszulanka. Nieźle. Ale bym Cię wytarmosił, za wszystkie sprytne triki, których nie sposób już zliczyć, a którymi dzień po dniu dobierasz się do mnie z konsekwencją godną pozazdroszczenia. Odnośnie seksu i intelektu, to bardzo mnie rajcuje taki stan, (proszę Cię wybacz mi nieparlamentaryzm), jak ona do mnie mówi tak cicho, miękko i prawie prosi, łasząc się nabrzmiałymi piersiami, zakończonymi wielkimi, jak bożonarodzeniowe rodzynki sutkami, i mówi: proszę cię, zerżnij mnie wreszcie, bo odchodzę od zmysłów. Nigdy nie powiedziałem – NIE. Mężczyzna, który chce zadowolić kobietę, musi na krótko poczuć się jak zwycięzca. Dostaje szału i dokopuję się do wszystkiego. Kobieta nie musi mieszkać w siódmym niebie. Wystarczy jej tam pół minuty, jak śpiewa Basia Trzetrzelewska. I od niej tylko zależy, ile razy tej nocy chce się tam znaleźć. Niestety, muszę to skończyć, bo widzę, że te wielkie bożonarodzeniowe rodzynki znowu garną się do światła. Panie, Który Niesiesz Światło, proszę cię odejdź. Jezu, Hanka, dwiema na raz! Bój się Boga!... Twoja szkoła Hanko, to bardzo dobra szkoła. Ale Ty musisz być dobra... Nie widzę u Ciebie żadnych błędów w pisaniu. U mnie mrowie, ale Ty jesteś dyskretna i delikatna. Nic nie mówisz, a czasami mam takie byki. Proszę Cię prostuj mnie mówiąc: „masz w tekście np.2 byki, poszukaj sam i zgłoś się do mnie z mailem”. Taka korekta pomoże mi wyeliminować moje błędy. Zaczynam się Ciebie bać, Hanko-korekcianko. Hanko, tak na dobrą sprawę jeszcze wcale się przede mną nie otworzyłaś. Jak będziesz tak zwlekać, muszę się dobrać do Ciebie i sam Cię otworzyć. Takiego Ci maila-erosa poślę, że nie zdążysz meduzy donieść do łazienki! O boże, co ja wygaduję. Ale te chłopy to świnie! Hanko, wybacz, żadnych adresów, pseudonimów i nazwisk. Mów na mnie Be, a fuj! Możesz mi ufać-spoko. Hanko, ale Ty masz pomysły z tym spiritus loci. Ładnie to się nazywa w wyższych sferach. U nas, na Ponidziu, mówimy trójkąt. To dobry pomysł. Spytam żony. Jak powie tak, to jadę do Ciebie, do Warschau i pobawimy się troszkę. Cholera, że też ja na to nie wpadłem. Będzie. Jeszcze dzisiaj wyślę do Ciebie moje curriculum vitae. Może byłbym pasował do waszej firmy, przynajmniej miałbym oko na Ciebie, Ty intelektualna kokietko. Nie ma potężniejszej broni, jak nieprzeciętny intelekt kobiety w połączeniu z jej nieprzeciętnie niezaspokojonymi żądzami, za którymi kryje się najczęściej ten Tajemniczy Trójkąt Bermudzki, gdzie wszystko przepada bez wieści. AHHHOJ. Proszę Cię nic nie poprawiaj w tym ostatnim słowie, a już w żadnym wypadku jakiejś kreski nad "O". Trzym się cudnie i śpiewaj dalej. Przesłuchanie się nie skończyło. I rączki proszę grzecznie trzymać na kołdrze, dobrze? marcenty
  21. Jacku, coś Ty! Nie narażasz się absolutnie. Sam czytałem swoje wiersze lepsze. Nie co dzień zajadam się łososiem i kawiorem. To poezja codzienna. Jacku, oczywiście, że może chodzić o namiętności, ale tu, w tym wypadku, to zbrodnia z zazdrości, która była silniejsza niż miłość. To przestroga ta tych, którzy niszczą wszystko mając tak wiele. Pozdrawiam serdecznie. :)
  22. Oxy... Ten pożar, to właśnie krew. Miłość ma dwa oblicza. Rewers, to zazdrość. To paskudne szaleństwo donikąd. Dziękuję, że zechciałaś poczytać i pozdrawiam serdecznie rzadkiego gościa... :)
  23. Hanibalu Lekterze, tak się cieszyłem, że ma Pan już te swoje czerwone taczki, myślę, dzięki bogu. Ale Pana ciągle gdzieś do mnie ciągnie. Wydawało mi się, że już Pana ułożyłem w mojej Alei Umarłych Poetów, a Pan z martwych powstał i ciągle te same komunały powtarza. Czy ja Panu wypominam Pana taczkomanię? Nieeeee, i nie mam zamiaru. Nastaw Pan już inną płytę, bo posądzę Pana O brak wyobraźni i ubogie słownictwo. Taczki się jednak na coś Panu przydały. Po serii Pana komentarzy u Anny B. wywiózł się Pan sam na taczkach ze świadomości wielu ludzi, jako osoba chorobliwie krytykanctwem dotknięta. Jedno mogę Panu obiecać. Pochowam Pana znowu w Alei Umarłych poetów, ale tym razem głębiej i z taczkami. Zaopatrzę się w kijek osikowy, bo czerwień taczek wyraźnie wskazuje na Transylwańskie powinowactwo. I proszę Pana, nie zachodź Pan już więcej do mnie. Tak Pana ta moja grafomania interesuje? Bo mnie Pańska, absolutnie nie. Żegnam się symbolicznym ząbkiem czosnku. Adieu. Panie, "tańczący z taczkami". Basiu, dziękuję Ci za kurtuazyjną rewizytkę. Ale nie łam się, dołóż mi, ja to naprawdę lubię. Zasyłam serdeczności i cmokasowe cymesy. :) Jolanto, to zbrodnia, która wydarzyła się naprawdę. To dzieło zielonookiego potwora zazdrości. Strach jest straszny, ale ludzie jeszcze bardziej. Dziękuję za zajrzenie i komentarz. Pozdrawiam :) Almare, staram się, jak mogę, wiesz przecież. Nie trafiłem dzisiaj w Twój target, ot co. Może następnym razem. Pozdrawiam serdecznie :) Bea, cóż, nie przejmuj się. Z prawdziwych koszmarów czasami rodzą się rzeczy godne uwagi, a że nie dzisiaj, trudno. Może to był poród kleszczowo-pośladkowy? Niekiedy i świetny Homer zadrzemie... Pozdrawiam i do poczytania :) Bernadetto, cokolwiek próbuje powiedzieć, staje się wierszem. Lubię rymy, jak koń marchew. To przecież nie jest tajemnicą. Pozdrawiam Cię serdecznie. Może innym razem? :) Magdo, powtórzę za Piłatem: "com napisał, napisałem". Cieszę się, że Ci się podoba, bo mnie również. Opowiem Ci może kiedyś kwiatami, jak Cię lubię i to wcale nie za Twój miły komentarz. Czy ten, który tak się o Tobie wyraził był, to sam "tańczący z taczkami?" Pasowałoby mi jak ulał. Pozdrawiam Cię i przesyłam serię cmokasków, zawijasków. :) F.isiu droga, chciałem zaprezentować się Pierwszej Damie z Szachrajewa z jak najlepszej strony. Cóż, nie udało się. Nie masz czego żałować. Twoja intuicja po raz kolejny nie zawiodła Cię. Dzęikuję Ci bardzo, za pchli skok na moją stronkę(rzadko bywasz u mnie) i pozdrawiam. A wiersz o pstrągu w sosie, kiedyś jeszcze Ci usmażę. Nie zapomniałem. Bądź pozdrowiona :)
  24. Może to nie wina słuchawek, może stroiciel fortepianów zaskrzeczał fałszem... hahaha Hm, więc już niczym Cię nie zaskoczę, bo głos to jedyna rzecz, którą mogę się pochwalić. Ciepły baryton okazał się sopranem koloraturowym eunucha z chóru Stuligrosza... hihihi Nic się nie martw F.isiu zrobię sobie kurację z jajek, Ty załatwisz odpowiednie słuchawki i się obada, ale chyba mi biada... cha, cha, cha. Pozdrawiam pierwszą szelmę z Szachrajewa. Pchłę Szelmiankę... 3msię :)
  25. jak sznur kropelek po szybie mknących spływam po tobie w tańcu donikąd moknie na deszczu uśmiech drwiący odchodzi wolno Cygan z muzyką światłem się bawię tańczących cieni i tonę w tobie jak błyski noża stoimy jeszcze ciągle zdumieni pomiędzy nami szkarłatny pożar dotykam echo z twych ust spłoszone usta otwarte a jego nie ma czmychnęło oknem krwią poplamione i gna po świecie jak twórcza wena
×
×
  • Dodaj nową pozycję...