
Wanda Szczypiorska
Użytkownicy-
Postów
336 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Wanda Szczypiorska
-
dziwny świat
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na wiatrowa panna utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Strasznie nie lubię komuś podpowiadać, ale tu mnie korci przestawienie wersów. "W dole nuda. stoje na wieży by wzbić się w niebo paralotnią." A przegadany na pewno - nie. -
Paryż
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję. Tu jest możliwość poprawiania w nieskończoność, co zwykle czynię -
Psalm
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na giga darejko utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo dobry wiersz. Bezkompromisowy, że się tak wyrażę -
Paryż
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję Powyżej dodałam audiobook tego opowiadania. -
Paryż
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pod koniec roku akademickiego dałam ogłoszenie; absolwentka Akademii Sztuk Pięknych poszukuje pokoju pod Warszawą. Nie byłam jeszcze absolwentką, ale co tam. Marzył się stryszek na wsi i taki stryszek mi się trafił. Domek należał do państwa B. starszego małżeństwa o ambicjach artystycznych; on śpiewał, ona malowała. Piętrowa ruderka otoczona lasem była niegdyś domkiem myśliwskim, resztówką po dworku który im zabrano. Dlatego państwu B. tak bardzo zależało, żeby żaden z piekielnie zimnych pokoików nie wpadł w niepowołane ręce. Na dole mieszkał Bułgar, kompozytor. Mama, wiedząc o tym, że z Warszawy i tak i tak będziemy musiały się wyprowadzić ciułała przez dłuższy czas i teraz mogła państwu B. zapłacić za rok z góry. Nareszcie byłyśmy u siebie. Pokoik na piętrze, trzy na trzy, nie więcej, umeblowany był antykami. Łoże zdobne intarsją, stół z rzeźbionymi nogami, umywalka z marmurowym blatem i piecyk żeliwny z rurą, pięknie ozdobiony. Byłam radośnie podniecona. Gdzieś tam, za szosą lubelską podobno płynie Świder. To nic, że lato spędzę w samotności. Bo z Gabrielem rozeszłam się na wiosnę. Nie kłóciliśmy się, o nie. Nigdy się nie kłócę. Po dwóch latach było po prostu nudno. Zaczęłam sama chodzić do filharmonii i tam poznałam klarnecistę. Studiował, ale grał jazz. Dobry pretekst, żeby odejść od Gabriela. Muzyk na imię miał Rajmund, co obniżało nieco jego atrakcyjność i małą głowę co z kolei odbierało mi całą przyjemność z pocałunków. Nie ważne. Ważne co działo się z Gabrielem. A on cierpiał. Co gorsza, niczego nie rozumiał. Nie rozumiał, że z mojej strony to może był tylko gest obronny (na równi ze znudzeniem). Przecież tak bardzo chciał uciec do Paryża, a ja z nim nie ucieknę. Nie chcę. Ukradkiem śledził mnie w pracowni, wyglądał za mną na korytarz, śledził gdy wychodziłam na Krakowskie, ale już nie z tym klarnecistą, tylko z S. najprzystojniejszym w całym korytarzu. Lecz na na tym nie poprzestał. Potem zaczęło się dziać TO. Uczty, balangi, na które zapraszał do swojej klitki wszystkich kto popadnie. O tym, co tam się dzieje było głośno. Bardzo głośno. I nikt na pewno się nie dziwił dlaczego mnie tam nie ma, bo dla wszystkich, którzy pili na cudzy koszt było aż nadto oczywiste; porzucił mnie i odzyskał wolność. Potem wszyscy się rozjechali. Zaczęły się plenery. A ja na pięterku zaczęłam pisać scenariusz nigdy nie skończony. W zachwycie nad rzeką, lasem, nową sytuacją. Październik na ASP zaczął się od przygotowań do wycieczki. Paryż. Mnie to nie obchodziło wcale. Skąd miałabym wziąć pieniądze? Ale Gabriel był podniecony. To była jego szansa. Zostanie tam. Ucieknie. Wiedziałam o tym. Tylko ja. Musiało mu zależeć na tym, być może zależało również mnie, bo w przeddzień wyjazdu szliśmy przez całe miasto do jego klitki na Mokotów. Trochę się tam zmieniło. Łóżko stało przy innej ścianie. Widocznie bardzo tego chciał, a ja jemu uległam. Ale już bez emocji. Chłodno. Tak mi się wydaje. Pamiętam, że siedzę na tym łóżku już po wszystkim, wciągam rajstopy, a on na mnie patrzy. Patrzy na moje nogi, potem twarz. Wiedziałam; jest mi już obojętny, ale tego spojrzenia nie zapomnę nigdy. Wycieczka do Paryża wróciła po tygodniu bez Gabriela. Co się działo za kulisami nie wiem. Czy ktoś wyleciał? Pewno tak. I kto był przesłuchiwany? Nie wiem. Mnie nie pytano o nic. Zaczęła się mroźna zima, a ja musiałam dojeżdżać do Warszawy. Na nic nie było już pieniędzy. Nie miałam płaszcza ani butów. Kalosze wypychałam gazetami, by nie odmrozić nóg. Płaszcz dostałam od kogoś. Męski. Bo byłam niezaradna. Innym się jakoś udawało. Mnie nie. Tak było i pozostało. Lecz długo pamiętano o mnie. Pamiętano, że byłam parą z Gabrielem, a on mnie zdradził i zostawił. http://www.supershare.pl/?d=8833906C2 -
Bardzo piękny tekst.
-
Wysoka Gorączka
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bywałam chora z miłości. Zwykle, gdy facet stawał się nieosiągalny tęsknota objawiała się bólem barku, a wtedy trzeba ja było leczyć serią zastrzyków z witaminy B. Ale tym razem jednak to nie ból, to była wysoka gorączka. I tylko ja wiedziałam, że to przez tego opozycjonistę P. P siedział wtedy z Białołęce wraz z innymi. Pojechałam do jego matki, zawiozłam jej torbę wczesnych jabłek z sadu i usiłowałam dowiedzieć czegoś o jej synu ryzykując podejrzenie, że mogę być uznana za donosiciela. Nie była chętna do rozmowy, ale mi powiedziała, że w więzieniu odwiedza go narzeczona. Wiedziałam o tej rzekomej narzeczonej, lecz kiedy się ukrywał u mnie, nie miało to znaczenia. Mieszkało u mnie trzech, i każdy trochę we mnie zakochany, ale dla mnie liczył się tylko P. Dziwny to był romans. Polegał na rozmowach i na wzajemnym podziwie i tylko raz, kiedy jechaliśmy samochodem, (my dwoje z tyłu tamci z przodu) przysunął się do mnie blisko i tak namiętnie przycisnął do oparcia, że prawie straciłam oddech. To był prawdziwy dreszcz. Mieszkali u mnie dwa miesiące, a potem przenieśli się gdzie indziej. Jesienią niewiele miałam o nim wiadomości, a 13 grudnia go zamknęli. Mieszkanie jego matki znalazłam sprawdzając listy lokatorów przy ulicy, o której mi kiedyś wspomniał. Zdziwiła się. Nie od razu mi otworzyła drzwi. Powiedziałam, ze znałam adres od tych, których ukrywałam, więc zwolna nabrała zaufania. Prosiłam o wiadomości, a ona opowiedziała mi o narzeczonej. Dziewczyna była żoną innego opozycjonisty, ale odeszła od tamtego i teraz kocha tylko P.. Matka, wydaje się, nie była zadowolona, a ja nie dałam po sobie poznać, jakim to było ciosem dla mnie. Nie pojechałam do niej przecież bez powodu. Chciałam być tam, gdzie on był, gdzie pozostały jego ślady i zazdrościłam jego matce, że go ma na co dzień. A teraz jeszcze to. Poczułam się odrzucona. To właśnie wtedy, po powrocie od niej dostałam wysokiej gorączki, a potem przez kilka dni nie mogłam się podnieść z łóżka. Kiedy gorączka spadła, moje cierpienie nie zmalało, ale potrzeba, żeby iść, szukać go, zobaczyć, jak gdyby zwolna stawało się nieistotna A potem przyszła wiadomość, że wypuścili ich z Białołęki, że są na wolności. Czekałam nie licząc na nic, a jednak pełna niepokoju. To znowu był ból fizyczny. Już jednak nie gorączka tylko tępy ucisk, a ja wiedziałam, że to oznacza rezygnację. Na nic nie liczyłam. Dlatego kiedy zjawił się pewnego dnia on i jeszcze drugi, serce na chwilę mi zamarło, a potem się rozszalało. Wizyta przyjacielska, towarzyska. Stan wojenny, to prawda, lecz poruszają się swobodnie. I kiedy rozmawialiśmy na tarasie o tym i o owym, może piliśmy coś (na pewno), ja bardzo skrępowana, powoli zaczęło docierać do mnie, że nie przyjechali tu bez powodu. To było śledztwo. Kto doniósł? Bo od niechcenia pytali o znajomych. I chociaż żaden z nich tego nie powiedział, stało się dla mnie oczywiste - ja także nie byłam poza podejrzeniem. -
Czy to tak trudno zrozumieć (nie tylko co do użalania się nad sobą)
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na WiJa utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Panie Wiesławie to jest kapitalny tekst kiedy czyta sie głośno jak monodram. Miałam wielką frajdę czytając w ten sposób. -
Zagajenie i odezwa
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na WiJa utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
O rany! WiJa ! Leksykon przysłów ludowych na zmienę z aforyzmami autora. I to wszystko skierowane przeciwko. Ale przeciwko komu? Czy ktoś z krwi i kości zalazł za skórę? (mówiąc językiem autora). Czy to tak , na wszelki wypadek? -
Hero Inn
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Rafal Bielan Wierzbicki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Obraz surrealistyczny, ale dobry obraz. Każdy z widoków wyodrębniony, widoczny, namalowany -
Zapaść
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Powinnam, panie Bogdanie zmenić narratora, wiem. Cóż z tego, kiedy ja pisząc załatwiam jakieś swoje osobiste traumy. Bardzo, bardzo dziekuję za czytanie. -
Abakus (pantum)
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Robin Son utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A ja się cieszę, że się panu Lecterowi podoba, bo to jest jak przybicie pieczęci (mnie się podoba już od dawna) -
Zapaść
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kochaliśmy się bardzo. Mieliśmy zamiar wybudować dom. Jesienią, z kupionej przez nas prawie za bezcen działki, poprzedni właściciele zebrali swoje kartofle i żyto, a my zaczęliśmy się starać o pozwolenie na postawienie domu na tej łasze piasku. Stasiek niedawno zarejestrował warsztat kowalstwa artystycznego, wygrał przetarg i zaczął produkować meble ogrodowe. Ja pracowałam w biurze i rano pędziłam na przystanek. Mieliśmy jedno dziecko. Syna. Chodził do podstawówki. Miał wakacje i ganiał po wsi. Stasiek zostawał w domu sam. No.., niezupełnie sam. Do cięższej pracy zatrudniał sąsiada pijaczynę. Robota szła szybko, termin oddania mebli był napięty. Ale w połowie lipca zauważyłam, że Stasiek zaczyna robić płot przy drodze, która prowadzi do nikąd, czyli nad brzeg rzeki. Poszłam tam po południu i widzę paliki, sztachety, a płotu kawałek tylko. Może dlatego grodzi, bo w zaroślach na brzegu rzeki zbierały się jakieś męty? Zarośla też należały do nas. Widziałam tam rudego psa, spaniela, a także kobietę z dzieckiem. Nie ogrodzony lasek, każdy może się tu rozłożyć. Przyjrzałam się kobiecie, dziewczynie raczej. Piękna, długowłosa. I nogi też długie. Tylko na jednej wklęsła szrama. Zrobiło mi się jej trochę żal. Wygląda na pozostałość po wypadku. Dziwne. Po południu tego samego dnia Stasiek zamiast spokojnie siedzieć przed telewizorem, nienaturalnie ożywiony zaczął rozprawiać o muzyce. To było dość niezwykłe, bo nie miał o tym pojęcia, a tu, ni stąd ni zowąd interesuje go polski zespół, raczej mało znany. Przerwałam te wywody i powiedziałam że na naszej działce siedziała letniczka z dzieckiem – ciekawe u kogo mieszka. Ucichł. I wtedy zauważyłam uśmiech i ten błysk w oczach. Od razu coś mnie tknęło. Już nie pytałam o letniczkę. Wiedziałam; on też ją widział. On też jej się przyglądał. Na pewno się poznali i rozmawiali. O muzyce? Poczułam lekki ból gdzieś tak powyżej żołądka. Czyżby niepokój? Pewno tak. Powinnam być teraz czujna. Kiedy syn zasnął, my poszliśmy do łóżka i kochaliśmy się tak, jak nie kochaliśmy się od dawna, namiętnie, długo, pomysłowo, zupełnie tak, jak wtedy, kiedy nie byliśmy małżeństwem. Domyśliłam się - w końcu nie jestem głupia, że tym razem on wcale nie spał ze mną. Pojechałam do pracy następnego dnia i poprosiłam o urlop od zaraz, od już, od dziś. Trochę było grymasów, ale się udało. Wróciłam autobusem i nie zachodząc do domu od razu poszłam w stronę działki. Byli tam oboje. On oparty o płotek, ona stała tyłem do wózka, odchylona, cała w błękitnym dżinsie, a rudy pies biegał po naszym polu. Nie, nie podeszłam do nich, a oni mnie nie widzieli. Nie widzieli niczego wokół, pochłonięci rozmową, która pewno nie miała większego sensu, ale była porozumieniem, czułam to, wiedziałam. Stałam. Widziałam jak się żegnają niecierpliwymi gestami z których można było wyczytać; „to na razie..”, a potem ona pchając wózek poszła w stronę plaży. Tego dnia chodziłam krok w krok za Staśkiem. Powiedziałam, że wzięłam urlop, żeby mu pomóc w pracy. Zapytałam go w pewnej chwili kim jest ta kobieta, a on opowiadał mi bardzo chętnie, jakby mówienie o niej sprawiało mu radość. Wiedział u kogo mieszka, wiedział, że mąż jest menadżerem, że jeżdżą w trasy zespołu obydwoje, a tutaj mąż przyjeżdża tylko na niedzielę. Był piątek. Pomyślałam, że to nie potrwa długo. Stasiek nie podejrzewał chyba, że jest pilnowany, a może czegoś się domyślał. Krążył po domu, po ogrodzie, działce. Trochę wypił. Usiłował się wymknąć, nie mógł i najwyraźniej się męczył. Wiedziałam, jak to jest, chce iść do niej, nie może, czuje że się dusi. Usiedzieć też nie może, nie wie gdzie się podziać. Patrzył na telewizor niewidzącym wzrokiem. Czuwałam nad nim do nocy, wreszcie poszliśmy obydwoje spać. Starałam się go przygarnąć, ale był zbyt pijany, a może tylko udawał? Musiałam się zdrzemnąć, bo nagle zauważyłam, że go nie ma. Poczułam strach i rozpacz. Byli umówieni? Wybiegłam i zobaczyłam go; otwierał właśnie furtkę ogrodową, tą od strony rzeki. A więc to tam, na plaży. Poszłam za nim. Był ubrany, no proszę, zdążył się nawet ubrać, ja byłam w koszuli. Doszedł do brzegu rzeki, rozglądał się, szukał czegoś. Nie znalazł. Rozejrzał się jeszcze raz i poszedł w stronę zabudowań we wsi . Trudno, jestem w koszuli, ale pójdę za nim. Wiedziałam do kogo idzie, nie było to zbyt daleko. Kiedy go zobaczyłam, stał tam wpatrzony w okno. To okno było ciemne, ale on stał i patrzył. Zbliżyłam się, podeszłam i powiedziałam – Chodź. W pierwszej chwili się jakby się żachnął, ale poszedł ze mną, być może samotność bez niej była jeszcze gorsza. Objęłam go a on trząsł się tak, jakby mu było zimno. Przytuliłam go jeszcze mocniej i tak objęci szliśmy w stronę domu. Następnego dnia starałam się nie spuścić go ani na chwilę z oczu, ale już nie chodziłam za nim, a on pokręcił się po warsztacie i poszedł w stronę działki. Na plaży za ogrodem jeszcze nikogo nie było, Stasiek leniwie i od niechcenia zaczął wbijać słupki. Patrzyłam na to z daleka i nagle zobaczyliśmy ich na drodze; przystojny facet pchał wózek, a obok ona w tych swoich błękitnych dżinsach. Rudowłosa. Widziałam, że Stasiek znieruchomiał, a ona przeszła obok zerkając zza pleców męża. Szli na plażę. Przez chwilę poczułam ulgę. Nie muszę pilnować Staśka, ale on jakby zszarzał, zmalał. Nie poszedł do domu ze mną, a ja nie nalegałam. Został tam. Plaża była po drugiej stronie rzeki, a on stał i patrzył. Tak boli rozpacz, ja wiem. Weszłam do domu, robiłam, co musiałam, stale będąc jak gdyby na granicy płaczu. I jemu współczułam też. Niemal fizycznie czułam, co przeżywa i jak się bardzo męczy pragnąc tej kobiety. Od kiedy ona tu jest? Tydzień? Może dłużej? A więc poznali się już dość dobrze. Jak dobrze? Tego nie wiem. Syn w ogrodzie miał namiot do zabawy, ale wolał ganiać po drodze z kolegami. Stasiek wrócił z butelką wódki i wlazł do namiotu. Nie chciał jeść. Zostawiłam go tam samego, niech się uspokoi. Kiedy po pewnym czasie zajrzałam do namiotu udając, że zaglądam tam przez przypadek, on leżał zupełnie goły, obnażony. Nie spał. I był pijany. Płakał. Jakoś minęła ta noc. Rano padał deszcz, na plaży w ciągu całego dnia nikt się nie pojawił. Od sąsiadów dowiedziałam się, że ci letnicy wyjechali. Stasiek też wiedział. Chodził ponury. Nie smutny, bo tęsknota to nie jest smutek, to coś dotkliwszego. Uczucie, które każde miejsce, gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli czyni niemożliwym. Wieczorem poszedł gdzieś. Niech idzie. Dowiedział się od gospodarzy (ja też się dowiedziałam), że wyjechali w trasę, ale to ani mnie, ani Staśkowi nie przyniosło ulgi. Zaczął teraz wyjeżdżać do Warszawy, rzekomo coś załatwiać. Ale niczego nie załatwiał. Znał jej adres. Na pewno znał. Na pewno stoi pod jej domem. Czeka. I wciąż wydaje mu się, że ją widzi. Biegnie, dogania, to nie ona. A co by zrobił, gdyby ją nagle spotkał? Nieelegancki. Bez pieniędzy. A jednak z czasem wszystko wróciło do normy. Pod koniec sierpnia już nie jeździł. Nie musiałam się o to martwić. Z miasta przyjechali po zamówione meble. Ktoś inny chciał ogrodzenie. Będą pieniądze na dom. Wydaje się, że obydwoje byliśmy dobrej myśli. W grudniu listonosz przyniósł kartkę. To ja ją znalazłam w skrzynce. Pocztówkę. Bez koperty. Życzenia od niej i dopisek, że czeka na telefon. Dałam Staśkowi kartkę, a co miałam zrobić? Patrzyłam, jak ją czyta. Bez emocji, a nawet jak gdyby z gniewem. Przez chwile nie wiedział, co zrobić, a potem podarł kartkę i powiedział – Kurwa. -
wiersz bez sensu
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na JacaM utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
może >jednoznaczna z obu stron Androny nie androny, ale na pewno nie do taktu. -
czy mnie już nie pamiętasz
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na janusz_pyzinski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Trochę za ładniutki, czyli inaczej mówiąc przeestetyzowany -
nie nie nie nie nie
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Fly Elika utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziwactwa niezamierzone chyba. Wypskły się w sposób niekontrolowany -
tremens tremolo
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Rafal Bielan Wierzbicki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo dobry wiersz. Wystarczy to stwierdzić, nie trzeba uzasadniać. Trzeba natomiast bardzo uważnie kilkakrotnie przeczytać -
Rozliczenie
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Te dziwaczne metafory są pozbawione autentyczności. One są tylko po to, żeby imitować wiersz. -
[niedzielne połyżwiarskie adagio]
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Maciej_Satkiewicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo to jest dobry wiersz. Niczego nie cytuję ponieważ wiersz powinien być całością i on taki jest. -
na odwrocie
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Dawid D. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Są przecimki (co prawda - gdzie popadlo) i jedna kropka, a więc mamy zdanie złożone, ale... niech sie tym zajmą poloniści. Mnie ręce opadły . -
Puciszka
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Wanda Szczypiorska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
A tom rada (o psia kręćka, znowu kolokwializm). Serio. Jestem wdzięczna panie Kamilu. Dzięki Panu zajrzałam do środka i poprawiłam zdanie, które się pokićkało podczas przeklejania -
Pies Japończyka
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na jacek_krajl utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
współczuję (panu Konarskiemu) -
Pies Japończyka
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na jacek_krajl utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Aż dziw, że można być tak głuchym - to do pana Marka Konarskiego. Początek jest wyśmienity, a potem jest jeszcze lepiej -
Pies Japończyka
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na jacek_krajl utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fantastyczny. Ogromna przyjemność. Robi sie rażniej na duszy, kiedy się czyta wiersz napisany z taką inwencją. -
szadź
Wanda Szczypiorska odpowiedział(a) na Rafal Bielan Wierzbicki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dzieje się coś niepokojącego i to się czuje