Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wanda Szczypiorska

Użytkownicy
  • Postów

    336
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wanda Szczypiorska

  1. Ten sposób pokazania, cierpienia, żalu, zawodu, wyłącznie poprzez obraz, gesty bardzo mi się podoba.
  2. Ze snami już tak jest. Pasjonują tylko tego, kto śpi
  3. Jednym słowem autorka zasnęła siedząc przed lustrem. No cóż, mogło się zdarzyć, tyle tylko, że sny są bardzo intymną sferą życia człowieka i ludzi postronnych (wiem po sobie) niewiele obchodzą. Jeśli chodzi o przeglądanie się w lustrze, też to miałam. W domowym podobałam się sobie bardzo, ale w tych mijanych gdzieś po drodze... o! to było już znacznie gorzej.
  4. Trochę się wszystkim dziwię. Czy te duże litery są naprawde tak irytujace, (mnie ułatwiają czytanie) że nie daje się odczytać sensu wiersza? A sens jest.
  5. "jestem istotą społeczną tylko w grupie mogę przetrwać dłużej niż Ziemia grupa to największy wynalazek" Taaaak. Dopóki grupa nie zamieni się w sforę. Świetny wiersz.
  6. Skarga dźwięczy, ukryta, a jednocześnie pokazana przez metaforę. Stąd może to uczucie dwuznaczności. Dobry wiersz.
  7. Świetna historia. Zawieszona, niewyjaśniona, daje jej to wiekszy walor literacki. (autentyk, czy prawie autentyk?).
  8. Sen, czy tragiczna rzeczywistość? Raczej to drugie. Opisana tak, że budzi współczucie, żal. Niepokój? O nas samych? Przecież każdego może spotkać.
  9. Jestem pokonana i obezwładniona. Będę niecierpliwie czekać na następne.
  10. Ach! Gdyby to był chór trzech psów na pewno byłoby pięknie , szczególnie z akompaniamentem straży pożarnej, albo dzwonów kościelnych. (Wiem).
  11. To w tytule '..jak liść.. ' jest tu kluczowe, bo wiersz przecież o liściu i nie o liściu.
  12. Od razu daję plusa w biegu, bo bardzo mi się podoba
  13. Piękny wiersz. Przywraca wiarę... w poezję.
  14. Byłoby bardzo ładnie gdyby nie drobne wpadki stylistyczne (mówię to z przykroscią, bo bardzo nie lubie poprawiać kolegów po piórze). na 'mury', allbo na 'parkan' jedno z dwóch - uniknie sie dopełniacza. ,patrząc na natarcie. oddziały z kijem (?) umorusane błotem' 'nawet bez armii najemników' - chyba lepiej
  15. Dzięki. Pisząc coś tam załatwiam z sobą samą. Jakieś malutkie traumy
  16. Potknęłam się na dwóch pierwszych wersach i dopiero po chwili zorientowałam się o co chodzi, a przecież mogło byc zwyczajnie Moja babcia jest torebką boga Bóg wkłada do niej żale innych ludzi i zapomina czasami w pośpiechu nerwowo czegoś szuka itd.. itd.. po co dziwaczyć z przerzutniami?
  17. Zależność bardziej powszechna niż mogłoby się wydawać (szczególnie teraz, na portalach)
  18. Mieszkałam wtedy w pokoiku, które wynajmowałam za ćwierć pensji. Pokój był mały, zapluskwiony, ale miał duże okno z widokiem na ulicę Złotą. Ćwierć pensji to nie było drogo. Pracowałam w urzędzie, który zapewne od dawna nie istnieje, a który zajmował się dystrybucją filmów. Ja i dwóch kolegów gromadziliśmy fiszki i fotosy nie mając wiele do roboty. Obydwaj byli żonaci, obydwaj byli artystami, a zaczepili się tu z braku innego zajęcia. Jak na ówczesne czasy eleganccy, tą nonszalancką elegancją, rzadką w peerelu, jaką szczycić się mogli jedynie absolwent KULu i Filmówki. Ja zakochałam się w poecie, tym po KULu. W tamtych czasach utwory poetyckie, jeśli kogoś nie drukowano rozpowszechniało się z rąk do rąk. Publikacja to była rzadkość i oczywiście niebywały prestiż. Mój kolega wędrował po redakcjach, bez skutku, więc byłam jego czytelniczką pierwszą i jedyną. Sama pisałam scenariusze nie mogąc żadnego skończyć. W biurze czas spędzaliśmy na rozmowach, a nawet mogliśmy we troje pod byle pretekstem poszwendać się po mieście. Pamiętam szaleńczy śmiech, kiedy któregoś dnia, kolejno albo razem strojąc miny robiliśmy zdjęcia w automacie. Dam im imiona, byle jakie, będzie mi łatwiej opowiedzieć, a więc niech jeden będzie Wiesław, drugi Andrzej. Poetą był kolega Wiesław . Mieć tak blisko siebie z powodu ciasnoty w biurze mężczyznę atrakcyjnego i nie zakochać się było niemożliwe. Z żoną podobno się rozwodził, ona odeszła z innym, był sam w swoim obszernym jak na ówczesne czasy mieszkaniu gdzieś na peryferiach, nic dziwnego, że wokół niego kręciło się dużo kobiet. On też był mną zainteresowany, a więc zaczęłam podziwiać jego wiersze. Wydawał się przy mnie wręcz onieśmielony. To lep. Jak złapie, nie popuści. Widziałam jego oczy, twarz, łowiłam jego spojrzenie, śledziłam ruchy... Był tuż. Jego biurko stało naprzeciwko mojego biurka. Przychodzili interesanci, przychodziły tu również one. Widziałam, że tę, czy tamtą coś z nim łączy. Coś miedzy nimi było, albo będzie, miałam nadzieje, że on je odtrąca, ale kiedy wychodzili razem załatwić rzekomo na mieście jakąś pilną sprawę, jedyne czego chciałam, to dowiedzieć się, gdzie są, co robią. I tak zwolna, niepostrzeżenie zagnieździł się we mnie przykry lęk. Szukałam oparcia w drugim, tym Andrzeju, ale wyłącznie jako przyjacielu. Bo nie zwierzałam mu się. Nigdy się nie zwierzam. To on mi opowiadał o żonie i o studiach, po których, póki co, nie ma propozycji pracy . Trzymałam się go kurczowo; podczas nieobecności Wiesława wypełniał czas oczekiwania. A Wiesław wracał do biura ożywiony. Zdarzało się, że wychodziliśmy razem wieczorami, ale to były spotkania towarzyskie. Miał dużo znajomych wśród poetów, a ja, onieśmielona podziwiałam jedynie jego erudycję, dowcip. W czasie tych spotkań, to w knajpie, to u kogoś, przytulał mnie i całował, ja oddawałam pocałunki, ale to było wszystko. Wracałam sama z głodem, jaki obudzić może jedynie mężczyzna – mój przecież, a tak bardzo, wydawało się, niedostępny, obcy. Nie wiem skąd mi się wzięło podejrzenie, przeczucie raczej, że ma kogoś, o kim nikt nie wie, nikt nawet się nie domyśla, kogoś, kto jest jego wielką miłością ukrytą tam, w mieszkaniu. A może gdzieś po za nim? A może gdzieś daleko? Być może byli rozdzieleni? Nie zdradzał się z tym, że cierpiał. A we mnie byle podejrzenie wywoływało atak płaczu. Lęk stawał się rozpaczą. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego. I niech się potwierdzą nawet moje podejrzenia. Uważnie przyglądałam się rzekomym interesantkom, śledziłam ich każdy ruch, spojrzenie, ale niczego nie dostrzegłam. To tamta jest przeszkodą, nieznajoma, za którą tęskni, której pragnie. Jednak o żonie mówił bez emocji. To nie ona. Gdzieś jest kobieta, która mu sprawia ból i o ten ból, ukryty głęboko tak, jak by nie istniał wcale, byłam zazdrosna. Czułam go gdzieś w sobie. Nigdy o tym nie wspominałam. A on niczego nie dał mi do zrozumienia. Wiem jednak, aż nadto dobrze; każdy człowiek ma jakąś swoja wielką tajemnicę, która boli. Czekałam nadaremnie, aż to nasze chodzenie razem doprowadzi nareszcie do zbliżenia. Pragnęłam wiedzieć o nim wszystko, mieć go. Wreszcie to się stało. Któregoś wieczoru, kiedy wyszliśmy z knajpy trochę spici, ale nie za bardzo, taksówka odwiozła nas we dwoje na daleki Grochów. Mieszkanie było rzeczywiście duże, ale dziwnie puste. Nie dostrzegłam kobiecej ręki, a może nie było zbyt wiele czasu, żeby się rozejrzeć. Krzątał się nerwowo. Było jasne, ze zaraz pójdziemy do łóżka. Rozłożył wersalkę, posłał. Nie zwlekałam ze zdjęciem sukni, ale on był szybszy. Już leżał przykryty kołdrą, rozebrany. Obyło się bez gry wstępnej. Widziałam, że ma wypieki i jest podniecony. Naprawdę nie było czasu na pieszczoty. Poczułam go, a potem usłyszałam jakiś dziwny pisk i ... było już po wszystkim. Kiedy się ubierałam nie spał. Zerkał na mnie. Wyczekująco? Może. Czemu? . Wracałam pustym tramwajem z pętli w stanie otępienia. Wiedziałam już; jej nie ma. Ona, czy może on, to była tylko moja wyobraźnia. Jest ich wiele. Za każdym razem pewno inna. Teraz wolna już od rozpaczy i spokojna, wrócę do swojej klitki. Jutro okaże się, być może, czy go kocham i czy on mnie kocha.
  19. Odkrywczy i prawdziwy. Świetny
  20. Przytulny erotyk. (to pochwała wiersza)
  21. Już się bałam, ze znowu dostanę po uszach, ale - nie. Dziękuje panie Kaziku.
  22. Proszę bez personalnych uwag pod moim adresem. Nie jesteśmy kumplami. To co ja lubię to moja sprawa. Literatury fantastycznej nie lubię, a Pan najwyraźnie nie orentuje się za bardzo, co to jest dzieło literackie. Wiekszość literatury fantastycznej to nawet nie wyobraźnia autora, a zestaw znanych klisz w różnych konfiguracjach. Zwykle jest to literatura klasy B lub C.
  23. Bardzo piękny wiersz.
  24. Coś tu sie pokićkało z tymi datami. Bo takiego terroru , to nawet wtedy nie było.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...