
ZORRO57
Użytkownicy-
Postów
813 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ZORRO57
-
Wojownicy poezji słowa
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
anna rebajn:dobrze dałem spokój, jak na razie. Pozdr,b; J.L.S. -
Wojownicy poezji słowa
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
My poeci słowem litery rymu wiersza bardziej zranimy słowem, jak mieczem. Dla naszej prawdy - śpiewa głosem poezja my wieszcze, piewcy, bardy, wieczni czasem. Kto nas zatrzyma? - Żywioły lawy gorącej Co z duszy i serca myślą swą, nie wypowie. Dla, tej idei!...idziemy murem razem zwarci; tak husaria skrzydłami uderzała z tej kopii. Niech grają bojowe trąby, surmy rymami niech echem lecą z wiatrem z tymi wiciami. Niech biją sumienia po twarzy znakami słowa, co ranią, jak razy zadane ciosami. Bo duch w nas żyje, ten nieśmiertelny! proroczym głosem przemawia z tej wyroczni. Daje nam moc i potęgę, jak armii zbawienia. My wolni poeci w historii wiekami zapisani. Żyjemy i Żyć będziemy z krwi pokoleniach nikt? Nie zdało nas zniszczyć, z tej duszy? Żadna siła niezdolna nas w świecie pokonać! Boskich wojowników wybrańców nieśmiertelnych. -
W jakim my żyjemy Świecie o Panie? pytam się jeszcze raz w jakim? Po, co te wojny ta krew te słone łzy czy w naturze człowieka żyje zły wilk. Czy to prawo dżungli zwierzęcy żer; żeby silniejszy musiał siłą wygrywać - hańba i znieczulica innych narodów bije po twarzy egoizmu parszywa. Baczcie bicza Bożego z ręki Pańskiej wrzód ropiejący zbiera się w sercach. Spadnie na was, jak lawina gór tym głazem diabelskie nasienia z piekła rodem. Wy?, co potęgą straszycie cyrkiem areny narody podbijacie, bo są jakieś przyczyny. Mało wam jeszcze diabelskie piekła syny wara wam? - Precz! Z tej obcej wam ziemi. Dla jakich zasobów i idei bić narody Wy? Sprawiedliwi w niesprawiedliwości. Odwróci się kiedyś karta w tej historii proroctwa zapisane słowem idą już wyroczni.
-
Szczęście nawet zapłacze!
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dałaś mi wszystko - ja nie miałem nic? Ty jesteś moim białym aniołem, tym pałacem. O królowo z majestatu - jestem Twoim paziem, a Twoje bogate komnaty, cóż znaczą mi? Wszak miłość przekracza wszelkie mezalianse dla niej nie ma granic, nie ma - oj! Ty. Kochać, całować i pragnąć tymże ciałem dla serca, dla uczuć i tylko tak żyć. Tym ogrodem i szczęście - nawet zapłacze! Boże w te niebo - dodaj mi tych sił - z objęć Ciebie szukam - myślami obrazem. Bo cóż życie warte w to krótkie być. Wszystko to marność, choć jestem bogaczem lecz zdrowia nie kupisz, a warto jest żyć. -
Była sobie czapla pewna wielka dama bardzo piękna i wysoko dziób nosiła i nad inne się pyszniła. Bo wiedziała dobrze o tym, że ma zgrabne długie nogi i sylwetkę wdzięczną oka i że wielu się w niej kocha. Pewna siebie do przesady z charakteru samolubna dumna wielce arogancka, dla nikogo, nie przystępna. Aspirację wielkie miała chociaż czaplą zwykłą była godzinami czas trwoniła spoglądając w lustro wody. Nie lubiła towarzystwa więc stroniła, na ubocze, by oddawać się zajęciom, swym codziennym ulubionym. Chciała złowić większą rybę i nasycić żądzę głodu chętkę miała apetyczną i zachciankę taki kaprys. Byle małe lekceważąc, na swe cele większe biorąc, aby zyskać większy kąsek, egzystencji byt zapewnić. Więc musiała, być przebiegła w swych mistrzowskich specjalnościach umiejętnych użyć chwytów, by osiągnąć cel w zamiarach. Zawodowo się oddając swym zajęciom ulubionych, by osiągnąć cel w zamiarach zysk potrzebę z owej ryby. Polowała z różnym skutkiem, bo nie zawsze ryba brała, raz się woda zamuliła, raz przybrała w stawie woda. Miała wielu wielbicieli, co za złe, to uważali, że tez trwoni czas, na ryby, ich zaloty lekceważąc. Znana była w okolicy gdyż! Jej wdzięki wychwalano, lecz ganiono ją za jedno i palcami wytykano. Iż oddaje się zajęciom, do przesady bez umiaru tymże ciągłym polowaniom, tak bez zmyślnie i umiaru. Swoją opinię dobrą tracąc autorytet poważanie, że też psuje inne czaple, które w ślady za nią idą. Więc zebrało się raz grono okolicznych wielbicieli uchwalili jednocześnie - tak? trzeba czapli na złość zrobić. Dobrze znając jej maniery i zwyczaje jej nawyki zaczaiło się, na czaplę i przebrało za zbójników. Gdy się tylko ukazała obskoczyli ja w około, tak ją z piórek obskubali do samego, też rosołu. Tak ja w trzcinach zostawili długo jeszcze tam leżała a gdy doszła wszak do siebie zrozumiała, co się stało? Z tego bólu i rozpaczy ledwie żywa zniewolona skryła w gęste się ostępy, by jej takie nie widziano. Od tej pory słuch zaginął? gdyż już czapli, nie widziano pewnie z piórek gdzieś obrasta w innej nowej okolicy. A morał z wiersza wypływa taki; Jak już gdzieś cię mają dosyć, to zmień lepiej miejsce pracy, bo z powodu swoich wad, możesz pióra stracić.
-
Do doktora, do doktora przyszła pewna babcia chora. Oj! Doktorze, oj! Doktorze, niech mi doktor coś pomoże. Tak mnie w brzuchu ściska srodze kuje w sercu, nie daj Boże głowa boli, od myślenia, bo choroba mnie ta wzięła. Doktor grubas niesłychany włożył na nos okulary - wąs podkręcił zmarszczył czoło zaczął badać babcię w koło. To po brzuchu babcie stukał to zaglądał jej do ucha, także w oczy w nos i usta zbadał tętno jak się rusza! Cały krzyż babci obmacał nawet garb, który się staczał Myślał dość przeciągłą chwilę! i zamyślił się w diagnozie, co też babci, być to może? wąs podkręcał swój zawile mars na czole znaczył ślady, że źle z babcią stoją sprawy. Schudła babcia znacznie w ciele diety, posty złe to cele - jest u babci stan zapalny to żołądek daje znaki puste kiszki grają marsza skręca babcie, jak to tańca. Co do głowy? - rzecz to pewna babcia mocno jest przejęta podejrzewam, że migrena, albo może z przeziębienia. Sam już nie wiem, co sie dzieje? z tym babcinym starym ciele - ciągle babcie boli głowa, to żołądek, to wątroba - to na krzyż babcia narzeka, to bezsenność babcie nęka - serca kłucie i nudności męczą babcię w kolejności. Radzę więcej witaminek jeść owoców i jarzynek - pijać mleko ziółka parzyć kleikami, też nie gardzić. Stawiam babci tę diagnozę choć się z czasem mylić mogę? chociaż lat leczę, nie mało z doświadczenia wiem to starość, gdyż organizm w takie lata zawsze jakieś figle płata. Jestem święcie przekonany, że nerwowe to ataki, gdyż leczyłem takie stany - i znam dobrze te objawy. Musi babcia czymś się zająć?| w domu, jakąś lekką pracą - i nie myśleć o chorobie, bo to - źle wpływa na zdrowie. Robię wszystko, co w mej mocy mówię babci prawdę oczy niech się babcia, tak nie gniewa lecz ja, tylko podejrzewam? Musi babcia mieć nadzieję, że też, babcia wyzdrowieje. Babcia zła okrutnie chora rozdrażniona na doktora, że jej, takie wyrzekł słowa - palnęła laską o kant stołu. Ja!Wypraszam sobie acan abyś baczył w moje lata, ale wejrzał na chorobę, a nie kręcił to i owe? Co mi mówisz szarlatanie? znam ja, dobrze swoje stany - wiem, co boli, mnie co nęka, że po nocach, nie śpię stękam. Nikt, nie będzie mnie cyganił? bzdurne wpajał mi banały! - kręcił, paplał - bzdurne słowa wciąż mi wpajał, żem wiekowa. Strasznie babcia się przejęła doktorowi w twarz wyrżnęła! masz za swoje, coś zawinił, za twe kłamstwa,za twe winy. I ku drzwiom się skierowała grożąc laską mu machała - wyzywała od Judaszy, od oszustów łapówkarzy. Jeszcze w drzwiach słyszał krzyki, że na starość ma wybryki, że to rzecz jest niepojęta krzyżyk z babcią i na cmentarz, że, też babcia ciągle z nową - wciąż przychodzi, tu z chorobą. Ciągle w mawia sobie bóle, a z przejęcia serce kuje, że zajmuje czas pacjentom - bardziej chorym z większa męką. babcia sobie sama winna! hipochondria to babcina. Wyszła babcia od doktora zamiast zdrowsza bardziej chora kuśtykając ledwie żywa - szła do chaty swej babina. Z tego wiersza morał idzie taki kiedy starość, na nic leki? więc powiedźcie moje dzieci, czy ten doktor dobrze leczył?
-
Czasami na Łysa Gorę zlatują w sabaty grona całe diabelskiego nasienia. By oddać diabłu pokłony i hołdy samemu Królowi władcy piekieł. Samemu Belzebubowi z piekła rodem różne, tam przybyły poczwary na miotłach. Rozpustne bestie o północnej godzinie na domniemaną schadzkę czarownic. Wielki rozpalono ogień smoła wrzała nastąpiły wokół straszne ciemności. Pioruny z nieba błysnęły, jak muzyka otworzyło się piekło duszą grzeszników. Sodoma i Gomora rozpusta i tańce wszystkie diabły i diablice w objęciach. Czarty, Czarownice wszelka diabłu świta wirowała w tańcu ognia z wyciem wilka. Sam Belzebub śmierć porwał do tańca wirował i tupał, aż ziemia cała drżała. Łuna światła, z tej Łysej Góry biła wyciom i wrzaskom, nie było końca. Świat jakby zamarł w tejże chwili życia, aż nagle? kur zapiał i zaczęło świtać. Towarzystwo rozgoniła Anielska poświata zapadło się diablisko w czeluść piekła.
-
Kwakało kaczę kwakało na dolę swoją kaczą. Aż gęś to usłyszała nad uchem jej gęgała. Gęgalska jestem kwaczko dlaczego?wciąż, tak kwaczesz kuzynką moją jesteś więc wykwacz swoje żale. Gdy nagle żaba w stawie przerwała całą sprawę. Gęgacie i kwakacie mnie!Żabie przeszkadzacie. Odejdźcie troszkę dalej nurkując w stawu głębię, a bocian pan klekotnik klekotał zły na siebie, że jego dziś śniadanie; na pusty brzuch zostanie. I winił gęś i kaczkę, za łowy nieudane. Bo one swymi wrzaski spłoszyły jego żabę. Kłóciło się to wszystko o swoje środowisko. Gdy kogut złotopióry przechodząc brzegiem stawu, bo szukał swojej kury wypłoszył trójkę całą. Tym swoim kukuryku, że wszyscy się rozbiegli, a kogut dumnie kroczył, nie zdając sobie sprawy.
-
Pewien wilk zgłodniały włóczył się po lesie, był już bardzo stary przemęczony życiem. Marzył o śniadaniu brzuch mu pustka burczał kiszki marsza grały ledwie się poruszał. Myślał tak nad swoim wilczym życia losem młody już, nie jestem w biegu sapkę łapię - zgonić nic, nie mogę? - dech w pogoni tracę zęby wyszczerbione - ledwie żabę złapię. Byle głód oszukać, by odpocząć sobie i się w pełni wyspać, o brzuchu zapomnieć. Och! Mój wilczy losie, och! Ma dolo wilcza wył po całym lesie, aż go było słychać w okolicznej wiosce, jak! Wył do Księżyca. Nagle! Myśl mu przyszła - zbawienna z pomocą może by, tak lisa sprytem ukraść coś? Z kurnika, ale czy podołam, swoim wilczym sprytem lisem ja, nie jestem w tym zawodzie mistrzem. Jestem więc zmuszony przysmak ten docenić. Jak! Pomyślał, tak i zrobił ruszył cielskiem starym wyleniałym ciężko z nory, ze swojego legowiska, na wilcze łowy lisiego, to kąska zakosztować! Noc już ciemna była, gwiaździsta głęboka, jak ruszyło wilczę w kurnik zapolować kryły, go ciemności - sprzyjały pomocnie psa, nie było słychać w obejściu w zagrodzie Wpatrywał się wokół starym wilczym ślepiem, nie widział kurnika, który stał tuż bokiem, jak go mam odnaleźć? Pierwszy raz tu jestem - węchem się posłużę, ale zawiódł srodze - ślepiem ledwie widział, cisza głucha wszędzie - źle to obmyśliłem - myślało wilczysko! Jutro z rana przyjdę i obadam lepiej teren. I wrócił leniwie, ledwie człapiąc łapy do swej wilczej nory - głodny i zmęczony. Nazajutrz, nie przyszedł zdechł swej wilczej norze - kończąc wilczy żywot ze starości swoje. A morał z wierszyka wypływa wszak taki: Starość nie radość to ludzkie stwierdzenie, może to i lepiej zdechnąć w jakieś dziurze, niż po lisiemu kraść, tak truchła kurze.
-
Miłosna zadra serca
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
stokrotki w rosole:nazywaj to sobie Adelko, jak chcesz? Jak dla mnie...czasami mam już tego dość! Admin zabawił się ze mną "w kotka i myszkę". Nie mogę tego przeboleć i nie podaruję mu tego- nigdy w życiu. Pozdr.b; J.L.S -
stokrotki w rosole;tu mi dali bana, na drugim usunęli mi wszystkie wiersze. Szukam je po całym internecie, ale wszystkich, nie mogę odnaleźć. Tyle tytułów, że co jakiś znajdę, to szybko owego tu wklejam. Zamiast je pisać, to mam prze to ogromną stratę i czasu i wierszy. A przecież, na tym forum jako Lilianna, miałem ich około 700. Dlaczego? Ten Admin mi je zablokował, to jest niesprawiedliwe. Pozdr.b; J.L.S
-
Słowa ostrzejsze, od miecza
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie baczę na, jakieś wyszukane słowa ale, co dyktuje moja rada myśli. Ja!Piszę poezje, jak mi serce mówi a z duszy idąca i wyrazi mowa. Krzyczy do mnie! -Sonetami śpiewa pisze w te wersy literom wam poeci. Wy? Szukajcie nowych dróg dla poezji o błędni rycerze w słowie z tego miecza. Dla waszej to wołam!...wolności gdzie w sprawiedliwości, bije owa prawda. Wspomnie naszych sławnych wieszczy z idei. Co w naszej opiewają chwale w historii. Oni, walczyli piórem z wrogiem bez oręża, które bardziej zabijało, jak te kule śmierci. -
stokrotki w rosole;tak jestem, ale tak jakby mnie nie było? Pusto tutaj tak jest, że za własnym cieniem się oglądam. Ave! J.L.S
-
Miłosna zadra serca
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Spać mi nie daje myśli natrętna gnębi i wbija się szpilą wielką. Kuje po sercu głębiej się wdziera do żył dostaje do krwi dociera. Drży całe ciało - rani boleśnie pragnąłem wyrwać to żądło diabelskie chwytam targany - uczuciem wielkim, lecz wyślizguje się z mojej ręki. Kto, jest tą szpilą i zadrą serca? Kto, jak nie Ty? Dziewczyno piękna. Ty jesteś w sercu - moją udręką źródłem bijącym - zdrojem i męką. Kolcem mnie ranisz - o siło nieczysta nie masz litości, łaski, azylu. Oczy w łzy słone kroplami wylewam cierpię katusze, co rwą boleścią. Okrutna z czaru - diabelska z grzechu piękna bestio o anielskim wdzięku. Zabawiasz uczuciem - nadzieją swawolisz bezsilny jestem, dla tej miłości. Wyciągnij tę zadrę - oddal cierpienie ulżyj gorączce, na moje szczęście. Daj ustom wody w zdroju uschniętym ulecz balsamem - chorego z miłości. -
Odnajdę skrywaną prawdę
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wyszarpnąłem z duszy cierń w to życie odbiłem się statkiem, od Ziemi dla wody. Nabrałem wiatru w żagle i płynę szczęśliwy nie brak mi odwagi w sercu krew pulsuje. A myśl wybiega, ponad horyzonty dalekie wszędzie dookoła oceanem, z fali tańczy. I śpiewa żywiołem, w rytm kołysze z natury, przez zdradliwe rafy oczom ćmą skryte. Dla wszystkich ludzi wschodzi złote słońce. Świat w różowych okularach zagląda w sny tylko w innych wymiarach - idący w iluzje. Odnajdę te zatoki, jeszcze nie odkryte. Jestem już, tak blisko - owej tajemnicy wpłynę w nurt poezji, w ląd dziewiczej wyspie. -
W rejsie moich myśli
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dokąd gnają mnie wiatry ścieżki kręte myślą poety uciekają w duszą wnętrza w Bożą ciała ognia w iskrę w moje niebo. Jakże bliskie gościem bywając w osobie sercu w głębinę zaglądają okiem źródło czystej wody. Tam okrętem słowa pływają rejsem wersy w oceany gubią się z czasem w odmętach w krążące nieustannie burzą w żyłach w pulsie rzeźbią z nurtu ciała korytarze głowie rade wypływają słońca w promień błysną jasny. Otworzą bramy się ustom z głosem uszom z rytmu fale zatańczą zmysłom żywiołu pobudzą uśpione oku wiatry opadną kotwicą z łańcucha przybiją portu lądem w żagle. Wyjdą z pokładu wędrowcem z trapem ziemi łona natury staną chwiejnym krokiem w objęciach sercem spragnione strzepną łzy słonej morza kropli wrócą w dom utęskniony. -
Nie ma ludzkich ideałów człowieka? Ideał istnieje, ale jedynie tylko Boski.
-
Koszmarny omam senny
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Otulony płaszczem ciemnej nocy wyjący jak wilczę do Księżyca. Błądziłem w gąszczu uczuć moich snu w którym mnie dreszcz przeszywał. Opętany i zagubiony w ostępach grozy błądziłem w labiryntach mrocznej zmory. Otulony płaszczem ciemnej nocy zmagający się z siłami owych cieni. Koszmarnych omamach krwawej wojny przeraźliwych dźwiękach, szczęku broni. Błysnął miecz złoty w rękach moich zasłonił, moje ciało z tarczy Zeusa. Otulony płaszczem ciemnej nocy szukałem światła w ciemności. Walczyłem o duszę, ze śmiercią o życie w amoku żądzy szalonej paranoi. Mój! Anioł stróż, mnie ochronił, ze snu obudziła mnie!Anielska muzyka. Otulony płaszczem ciemnej nocy ujrzałem światło w tunelu i mój pokój. Cały zalany potem w urojonej gorączce wróciłem z tej orbity, na ziemię. Serce przestało łomotać żyłem niebem szczęśliwy, że to był senny tylko koszmar. -
Cyganka prawdę ci powie
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cyganka prawdę ci powie kabałę postawi w oczy twoje spojrzy z ręki wywróży w karty zaglądnie. Cyganka prawdę ci powie za dziesięć złotych skarb, nie duży wyłóż pieniądze wszystkiego się dowiesz. Cyganka prawdę ci powie widzę jak chowa spódnica do ziemi w kwiaty kolorowe kieszenie głębokie. Cyganka prawdę ci powie o twojej miłości, że na ciebie czeka o kochaniu i szczęściu - o ukrytych skarbach. Cyganka prawdę ci powie potrzyma za rękę w oczy spoglądnie - bredni słodkich naplecie że, aż dech zapiera! Cyganka prawdę ci powie wymyśli bajeczkę - bzdur na opowiada, żebyś odszedł szczęśliwy z uśmiechem na ustach. Cyganka... -
Samotność zabija serce upływa w biegnącym czasie zagląda wnętrzu bezlitośnie rani gorące ciało boleśnie. Spogląda w duszę - pyta siebie gorzki uśmiech w łzy słone krzyżem życia w cierpienie karą jakiegoś fatum zesłane. Samotny księżyc na nieboskłonie ścieli łożem w jedno posłanie kto w piecu napali i ogrzeje? roztopi lody w mroźne zawieje. Życie tętni jeszcze w porywie tylko przez sen tuli w kochanie, znam to uczucie miłości wołanie, ono jest blisko, tuż obok Ciebie. Ty marzeniami uciekasz w głębie zamykasz drzwi i tłumisz w sobie otwórz to okna w słońca promienie w ogrody pachnące w majowe kwiecie.
-
Skradzione uczucie
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ciągle w ramionach jestem Twych objęć o całym Świecie zapominam w kochaniu Straciłem już rachubę czasu dni i nocy a Ty mnie kochasz z gorącym żarem. Nikt, nie kochał mnie nigdy tak jak Ty; tak do szaleństwa w obłędnym pragnieniu Ja już bez Ciebie, nie mogę tak żyć do serca klucz skradłaś mojego sezamu. Dla Twoich miody słodyczy ustom nektary w niewolę serce - moje porwałaś w jasyry Twoje ciało magnetyczny pociąg siły Twoje ciało we mnie rozpala pożary. W tym tańcu Słońca w rytmie aktu walca uleciałem obłokom skrzydlatego Ikara. Wzbiłem się w zloty szczytom w niebiosa upadłem z rozkoszy wyspy w łonie ciału. Ukołysany falami bezwolną namiętnościom ugodzony złota strzałą miłości Amora. Kochałem i byłem kochany z wzajemnością takiej miłości szukałem ze świeczką -
Takie jest życie temu światu człowiekowi w żyłach krew krąży w te pulsy tylko uderza. Liczy i liczy, tak bez końca w krew śpiewa czas zegarem ciało rani, aż w sercu zaboli. Tylko słoną łzą z czary zadławić rade potrafi Już w głowie się kręci obłędna ćmą karuzela. Bezdźwięczna monotonia grą życiu zaigra ale jeszcze się podnosi ogień z iskry wskrzesi. Życie o życie rodzisz się i umierasz dla śmierci. Dokąd podąży rade z duszy, do piekła, czy nieba tam kosmosem Bóg patrzy! - spogląda oknami. Co kroniką zapisane złotymi literami świeci. Ale Ty walczysz z wyrokami przeznaczenia tak będzie zawsze, gdy odlecisz w ciemności.
-
Panowie i Panie Poeci
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jestem jak ten Zawisza Czarny z mieczem obusiecznym - sam jeden, aby honoru nie splamić rycerskie trzeba mieć serce. Walczyć, choć śmierć patrzy w oczy! Serce moje takich się nie zlęknie choćby mieli mnie nawet zabić, wytrwam lub zginę, albo zwyciężę. Bitwa się toczy o sławę i laury jeden na drugiego podnosi rękę - biją się obelgami - plują słowami, krzyczą na siebie w głuchą ciszę. Idą przekleństwa - uliczne slogany, wszyscy przekraczają swoje granice. Panowie i Panie, już bez przesady kupą możesz tutaj usta wytrzeć. Wszyscy geniusze nad geniuszami znaleźli się tutaj dla wiersza chwały, lecz gdzie jest ona? - kotu buty liże, a Ty? możesz tylko pomarzyć. Takie wierszyki leżą tu śmietnikiem, czasem kot po nich przegoni myszkę. Czy to poezja śmieje się lwa rykiem z wyścigu szczurów w tym labiryncie? No pisz wiersze w tym atramencie który już dawno wyparował ławce. A gdzie są Ci poeci nasi Mickiewicze dawno zapomnieli - wieszcza poezje. Nauka w głowach porobiła zamieszanie jeden chaos w tejże nauce chlupie? Dokąd pójdziemy? - puszczać latawce, albo z balonów spuszczać powietrze. Nikt już nie patrzy, tylko pisze, pisze, aby słowem nacieszyć - byle wersem. Czasem to do wiersza nie podobne, ale jeden drugiego chwali obłudnie. Kto tu mądrzejszy - nikt nie zgadnie wszyscy przecież mienią się poetami. błędów, nie robisz - jesteś geniuszem brednia Ty? mądry, a jakie beztalencie. Czym się tu chwalić w swojej ramocie jeśli wiersz serca, nie ma w słowie. Musi mieć coś w sobie, jakieś przekazy, a nie urywek paru wyrazów w absurdzie. Jakie przesadne wybujałe ćmą metafory nielogiczne, na zdrowy rozum w obłędzie. Czasem jak czytam, taką nijaką poezję - jedynie, można zapłakać - Panowie i Panie. -
Bajda z podmuchu diabła
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zły duch upadłego anioła w słońcu cieniem się schował w błoniaste skrzydła nietoperza kopnął z końskiego kopyta w zarośla w ogon w rogi kozła ostre kły nos w dziób, jak u sępa spiczastymi uszami zwierza z ciężkim młotem w rękach. Pilnie rozglądał się po okolicy w ślepiu czerwień zabłyszczy spieszył na sabat czarownic, w ogień Łysej Góry w taniec, nie przypadek nim kierował czarcią duszą z kart tasował zawodowy szuler i oszczerca sam Belzebub rodem z piekła. Nogami niecierpliwie przebierał jedną stopą ludzką, drugą z konia, drugą twarzą miejscom pośladka, służyła poddanym do pocałowania nagle!Krzakom rozegrała się scena piękny urodziwy wyszedł młodzian, jak myśliwy w zielony ubrany kubrak wypatrywał zwierzyny w perspektywa. Choć w nocy pełnej twarzy chadzał dzisiaj przybrała się w diable miarka, skwary parzyły ogniami z tego nieba, ale żądza ćmą silniejsza złego kusiła gotowała smołę ciału, aż dusza skakała, w smokach i wężach w ton lwa ryczała, kiedy stąpał ziemia drżała w posadach, wiatr tłuk szyby w oknach po chatach. Gwałtem blask słońca przykryły chmury z dnia zrobiła się ciemna nagle nocy, on szedł w błyskach piorunów i burzy rady z żywiołu z uśmiechem na twarzy uderzył ogonem - kościelne zabiły dzwony ludzie myśleli, że,na mszę im dzwoni, ale gdzie?w taką burzę groza szła w koły, może coś się stało?może coś się pali? Paniczne lęki rozbudził się u ludzi gdy z Łysej Góry łuna odbiła w poświacie księżyc się zrobił, jak krew czerwony włosy z jeżył strach zbladły twarze Wiatr rycząc szalał niósł odgłosy jękliwe ziemia się cała kołysała w posadach ludzie się modlili myśląc! - koniec świata? wszystko ucichło, jak przyszło świtaniem. -
Zawsze gonimy w tym życiu gdzieś dla własnych celów. Czas ucieka z każdą chwilą nawet, nie zostawia śladów. Jest obecny w każdym ruchu duchem dla ciała i z myśli. Bije w pulsie naszym sercu wdechu i wydechu i milczy? śmierć zabiera - życie rodzi od zarania zło i dobro światu. Ziemia swoje skarby płodzi Boska króluje natura żywiołu. Człowiek także jest stworzeniem Bóg wie z skąd?- może z kosmosu. Choć w tej faunie bije rozumem nie zdolny zatrzymać, tego czasu. Nieśmiertelny we wszechświecie wiecznie panuje i krąży wokoło. Jest wszędzie w każdym miejscu niepokonany władca Bóg w to niebo.