
ZORRO57
Użytkownicy-
Postów
813 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ZORRO57
-
==Ty jesteś dla mnie wszystkim
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak kocham cię, zawsze kochałem i będę zawsze kochał. A gdy Ty przestaniesz, to ja nie przestanę - mówić nigdy! Wówczas będziesz wiedziała kto kochał z nas najbardziej. Nie będę płakał, nie będę bił głową o ścianę, czy umierał. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, jak mnie w snach wołało! Gdy zaczęło w nas królować, ile może zmienić jedno słowo? Dwa serca w jednym bić zaczęło w dotyk, pocałunek i ciało. Będzie musiał Bóg nam pomóc, dla miłości którą stworzył. Nie odebrałem ci jeszcze dumy i godności, czy to za mało? A Ty jesteś, taka czysta i niewinna - jaki z Ciebie tam anioł? Kiedy będziesz wreszcie moja? Istnieje tylko jedno piękno. Każdy w sobie ma, jakieś wady i zalety, nie jesteś"Ideał?". On się kryje tylko w jedynym, tam gdzie słońce i to niebo. Pragniesz wejść do tego świata, ale czy ci drzwi otworzy? -
==Jak mi Ciebie nie kochać
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Do miłości trzeba dwojga - jedna tam rozmowa. Nie pytaj mnie o nic nie pytaj, bo cóż mi mówić? I brak mi słów, abym je mógł w całości ogarnąć. Co mi w duszy śpiewa, nie wyrazi żadna mowa. Kochanko Ty zawsze wracasz w moje to ramiona. Bez Ciebie mój świat byłby taki pusty bez uczuć. Aż mi serce pęka, jak zeschnięta ziemia, jak liść. Ale znaj swoje miejsce, naucz się być cierpliwa. Więc jak mi żyć? Kiedy jedno serce drugie woła. Nie sposób mi się Ciebie zaprzeć, aby nie kochać. Jak mam temu stawić czoła? I nie jesteś jedyna. Idę ślepą drogą, jak odnaleźć drogę, jak wyjść? Burza namiętności w grzech ciała mnie opętała. Ale jakże możliwe z własnym sumieniem się bić? -
Słowiańska Dziewanna
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W ciemnym ostępie w borze lasem głuchym mało bywał tutaj człowiek osobą z natury, wiatry w ten kąt błądziły tańcem w śpiewy ocierało tylko zwierzę śladem w znaki racicy wdepnie krzakami i potrąci wieki pajęczynie oddechem źródłem chlapnie w nurty życiem. Gdzie kwiatami z konwalii ścieliły się obrazy wszędzie ziołem pachniało majowym lilakiem. dziewanną i rutą z grzyba z runa idąc nozdrzy, czasem echo, tu wpadło wizycie dalekimi głosy. Koronami drzew obszyte liśćmi promień złoty, w porannej rosie łąkami łzę przetarło z twarzy. Powalone konary próchno w korzeń stęchliźnie wokół zabrzęczy z owada tam trel ptasi w nucie. Zbudzony motyl zbił się w lot w tęczy malowany w uśmiechu zaigrał ustom pięknej to Dziewannie. Ziemi niebem raju"anioł w bogini"żył tym gajem, w szałasie osobą karmiąc z ręki gołębie i sarny. Zielonzłote włosy wiankiem z ziół kwieciem głowie spływały falami plecom w giezło w woalnej szacie. Czasem na koń siadała i gnała w las w łuk cięciwie strzały śmigały grotom celą obranym niechybnie. Wszystkim wiadomym igrała idącym bają w famie, że boginią łowów bytowała w tej Florze i faunie. Kiedy czerwiec kwiaty czerwienił nabierała mocy w pełni księżyca wzrastała w energię potężnej siły. W blasku pochodni tańcowała żywiołom ognia i wody w orgiach Kupały,w Sabatach,w Nocy Świętojańskiej. Wszędzie ją widziano myślą w słowie z mitu legendy królowała w różnych w opowieściach leśnej baba jagi. Występowała głównie kwiatem jako magiczna roślina skutecznie leczyła wiele ludzkich schorzeń z tego zioła. Gdzie żyło państwo Lechitów dawniej, w te lasy i gaje uważana była głównie za matkę i boginię urodzajów. Utożsamiana z Dianą, Cererą, czy Marzanną w świecie cieszyła się szczególną czcią i kultem w nabożeństwie. -
Magnetowit R:a co to ma być? No tak"anarchia w ramocie".
-
Przyjaciele lubią być zawsze wszędzie razem kochankowie, nie potrafią bez siebie nigdy żyć. To pragnienie tak silne z uczucia znaczy miłość ma moc potężną, która uderza z natury żywiołem. A czym dzisiaj jestem, czym twoim kochaniem coś pali mnie, od środka - mam się okłamywać. Spać mi nie daje po nocach - nawet oka zmrużyć, cóż mogę zrobić, co oszaleć - więc na co czekam? Lepiej ze mną nie igraj, dla Juli stojącej balkonem czujesz to samo, co ja! Kończy się moja cierpliwość. Szekspirowski Romeo w dramacie, ale masz problem, to odwieczny teatr, bawi z tej gry - sceną w namiętność. Ja nie trubadur błędnych dróg, czy prawy rycerz z mieczem, twoja marzenia maluje wyobraźnia - więc cóż mi mówić?
-
w karuzeli życie się kręci ciągle żadnych tu biletów nie ma kiedy wiatr nam wieje w te oczy gdy brakuje na ten bochen chleba raz mamy z górki raz pod górkę to co nam los przeznaczył i daje jesteśmy na wozie raz pod wozem idziemy tak drogami na rozstaje życiowe drogowskazy czas zabierze jeśli zdrowie w szczęście dopisuje wtedy będzie dobrze lecz w chorobie trudno jest o uśmiech to człowieka każdy by też pragnął czegoś więcej ciągle goni za czymś to ucieka Jakiś cel wybiera a gdy go osiągnie cóż dalej ma robić - szukać Boga. jedno i drugie zawsze bywa w parze my tylko jednostką małą w tych milionach cóż to życie jest warte - o mój Ty Boże dzisiaj jesteśmy a jutro nas nie ma więc cieszmy się każdą jego chwilką oddajmy z siebie wszystko to co dobre niechaj króluje miłość w te kochanie w tym życiu tak krótkim aż po koniec
-
Moja pierwsza wiosenna miłość
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szedłem sobie polną drogą Ty z przeciwka do mnie szłaś. Gdzie stąpnęła Twoja nóżka, tam pąki zamieniały się w kwiat. Ty byłaś pierwszą moją miłością pierwszą wiosną natury natchnieniem. Pierwszym kwiatem paproci zerwanym pachnącym gorącym zieleni fenomenem. Tam wśród łona natury łanów złotych zrodziła się - moja miłość do Ciebie. Gdzie hulał w tańcu polny wiatr majowy oddałaś mi swój - najcenniejszy klejnot. Najdroższy swój - skrywany skarb? Tak czysty jak źródlana zdroju woda. Upoił mnie ten smak pragnieniem utopi myślałem, że to sen - nierealna mrzonka? Zagubiliśmy się w tym uczuciu ostępu szukaliśmy drogi w blasku księżyca. Zatraciliśmy poczucie wszelkiego czasu jakby, nie istniał? - Tylko my! Wokół pustka. To było coś? Czego, nie sposób wymówić przełożyć, na papier - wyrazić słowami. Wyśpiewać tę miłość trelami słowika; kiedy Amor w moje serce trafił ze strzały. Tylko Bóg był świadkiem naszej miłości połączył nas węzłem i dał nam dziadki. Dziś jesteś moją wiosną owego poranku Aniołem, którego mi Bóg przeznaczył. Dziś wracam myślami do tamtych wzlotów. Pierwszej miłości - mojego uniesienia. Poznałem wówczas tę rozkosz z euforii - wzbiłem się do lotu, na szczyty nieba. Wiele już minęło wieczorów i nocy; od tamtego majowego gorącego poranka. Ty zawsze pozostaniesz - moją wiosną obrazem w pamięci - Kochaniem kochana. -
-- Jaka miłość taki grzech --
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Prawdziwa miłość, którą porzucisz nigdy nie powróci nie wiem, co mi gra, co gra we wnętrzu mojej duszy. Ale czasami gdy jestem sam - mówią do mnie ściany. bo nie łatwo przestać myśleć, gdy się jest zakochanym. A uczucie, nie potrzebuje słów, czynów aby je wyrazić czy ja jestem tego pewny, ja to wiem dla tej prawdy. Nie jestem zbyt wymowny - pewnie, nie raz zaskoczy kto wie?Kiedy i gdzie?Spojrzy w twoje oczy z tej magi. Z tego nagłego impulsu porwą cię wnet szalone wiatry w ten taniec ciał z objęcia i w słodkie pocałunki ustami. I ujrzysz swój goły grzech, Twój z duszy twarzą z szaty, wówczas zapomnisz o całym świecie z tanga zmysłami. Piekło i niebo w walce na miecze z żądzy ciała wrogie siły nic tu, nie wskóra żaden z nich. Odejdą z człowieczej woli. -
Gwałtownie żywioł uderzył falami z ręki Posejdona zakołysał morzem w piasek pianą rzucał bałwanami. W jasnych błyskawicach marsem z ostrzy trójzęba, jantarami w perły skarby skrywane ukazał oczyma. Wówczas obrazem wody z cudownego czaru zjawiska rafą złotej płetwy w piersi ryba w tęczy łun rozbłysła. W metamorfozie nieznanej ludziom w dziw zjawiska ukazało się dziewczę w kształty półnagie z bóstwa. Wianek z wodorostów głowę oplatał w złote włosy spływały stopą falami rozpływające gęstymi burzany. Z czarodziejskiej kitarze w struny dźwięku Orfeusza, zaśpiewała tak bosko, aż umilkły ptaki - żyjąca natura. Cudowny głos niósł się echem dalekim i serca porywał, każdy śmiałek duszę zatracał w nuty idącej oczarowany. Zwabiony żeglarz z rzadkim wyjątkiem życiu powracał bezwolnie objęciem szedł w kuszący śpiew jak "uniesiony". Morskie złego czyhało jedynego wyłącznie to człowieka - bezlitosnej zabijało śmierci w krew radym plażą z miecza. Bajdy chodziły wiciami z famy dziwom z owego stworzenia wymyślne historie porywały uszom wiatry w żaglu tańcowały. Może wiekami żyły słonymi morzami nadzwyczajne zwierzęta, które w naturze bytowały życiu - igrały z wyobraźni żeglarzy. Chwalebne sceny okrętom tutaj czas pokładom legendy z mitu czarowała ziemską ciemnotę opowieściami w tawerny w kielichu.
-
Komu serce moje oddam? To tylko jeden Bóg tylko wie. Tyle kwiatów wokół różnobarwnych kwitnie wianka łąki. A ja jestem jakby, ten wolny ptak skrzydłom w tym locie, tak mnie wabią w zapachy oczom w powaby, ich piękno kusi. Ile leciało już tych strzał Kupidyna z łuku o tym grocie odbijałem wszystkie z mojej tarczy dla łez w rany i męki. A zegar stukał przeklęty czas i zaglądał w moje sumienie - skończyły się bale, tańce i śpiewy, swawole z radej młodości. Samotny na tratwie walczę teraz o swoje przetrwanie krążę myślami w labiryncie błędnym z koła w karuzeli. Dokąd płynem z tymi falami pytam sam siebie w obłędzie? Tyle grzmotów i burz przeszedłem w życiu piaskami pustyni. Mój samotny erem ukryty w ostępie w kniei w duszy drzemie. Teraz słowo pisane literą przemierza pióro w ten rym poezji. a gdzie ja byłem wtedy gdzie? - Na wojennej dróg to ścieżce. Masz swoje trofea zdobyte wolny strzelcu tobie!..diabła rogi? Mówiło mi coś do uszu w naturze szeptały wiatry w tańcu polne. Spadającym oczom liść z drzewa obracał się zawirowaniom ziemi. Pachniały kłosy zbóż chlebem poczułem gwałtowny głód w ciele, ale inny z żądzy z rozebranych szat sercu razy pchnięć z myśli. Tasowałem karty do gry rozdawałem miłości ustom pocałunki stole. Blefowałem w ciemno straszyłem dla jednej nawet to marnej parki. Dziś jestem innym dojrzałym w rozumie i nie odwrócę czasy przeszłe. Dalej płynę pod prąd moją łodzią - ku otwartym oceanom przestrzeni
-
W Ciemności nocy błyskały grzmoty łuną Anioł z niebios spadł podołom ziemskim. Ziemia stękała drżeniu przeszyła grozą ślepia czerwień odbiła łunami odblasków. Anioł z nieba ognią w czeluście upadł z podciętymi skrzydłom z grzechu pychy Oprzytomniał myślą ciała w metamorfozie na Diabła się zamienił Anioł - o mój Boże. Strach potworny krążył wszędzie lichu zło toczyło błędnym kołem karuzeli złud Wszędzie panowała straszna wirom muzyka w tańcu wiatru porywcze tornado goniła zło Świat zamarł czas stał zatrzymał zegar Boska ręka szałem żywiołu biła Anioła. Siała spustoszenie falami ognia pędziła tornadem biczem smagała razami w krwawicy Szczytu sięgał huragan goniący potwora z marsem czoła twarzy gniewem poruszony Aż do kresów ziemi w otchłanie piekła do przepastnej czeluści złego wygoniło. Słychać jeszcze było ryku potworne echo jęczące bólom zagłady swojej mocy krwawo Dostało za przewiny rózgami kar z nieba łzą gorzkim grzechom-nagany wiecznością. Wszystko nagle ucichł jak przyszło z ciszą świat wrócił naturze swoje piękno czaru Zjawisko odeszło, jak przyszło żywiołu promień wschodzącego słońca bił z nieba. Anioł, co w diabła się zamienił zasnął z ranami krwawiąc w ziemskie ukrył kąty Bał się wyjrzeć oczom Bożego spojrzenia w piekielnych labiryntach skrył się ziemi. Na zawsze Ziemi pozostać banitą zła nie raz ukradkiem wychodzi nocą światu. Kamuflując swoją twarzy z maski i wygląd codziennie chodzi i spogląda w niebo płacząc Wie, że nie wróci już niebiosom rajskim gdzie, był Aniołem w krainie wieczności. Szczęśliwy jak nikt, a teraz płaci karą bo sprzeciwił się Bogu swojemu Panu.
-
Patrzysz na mnie, a mnie, nie dostrzegasz tak, jak na ten przezroczysty welon. Ty żyjesz swoim życiem, ja własnym celom, a to bardzo boli - gdzie uciekasz? Lata płyną, a Ty wciąż tylko zwlekasz już siwe włosy skronie moje bielom. Czego Ty chcesz na, co Ty czekasz? Niech w to niebo uderzy jasny grom; by kluczem serca drzwi niebo otworzysz. Gdzie ta prawda, ale cisza milczy echem. Boże kiedy manną życie moje osłodzisz ciągle tylko krzyże stawiasz drogami. Gdzie Twoja miłość, czy Ty mnie kochasz?
-
Nie należy wierzyć w mylne pozory "nie wszytko złoto, co się świeci". Tak, jak owoc niby piękny z wyglądu, ale skrywa z jadu robaka w środku. Zawsze bywa, że uroda z tego kroku również zwabia dla wdzięku i kusi. A ty, nie możesz się jej oprzeć człowieku piękno ciebie oczaruje otumani i zmusi. Życie to, nie bajka o królewnie i królewiczu ale już, tak oko w wyczulone w zmysły. Patrzy zewnątrz, a nie widzisz wnętrzu jaki charakter kochasz nawet, nie pomyślisz? Wiadomo, że -"ładna miska jeść nie daje" czasami wyjątkiem z tych, to milionów. Dwa w jednym, a nawet trzeci rozum przegrywa walkę bez żadnych wysiłków. Cóż uroda przemija zawsze z czasem jak kwiat zwiędnie i straci z uroku. A ty będziesz musiał z nią żyć zawsze jeśli, tak wybrałeś ołtarzem przy Bogu. Ale to Twój problem? I twój wybór? oczy to iluzja, a serce to uczucie. Uroda nie zawsze zdobywa podium - więc szukaj i błądź? W obrazy ułudzie.
-
Jak dziwnie nastaje ta chwila, gdy serce się zrywa gwałtownie. Jak dziki rumak chcący z wiatrem się ścigać, lecz beznadziejne są jego nadzieje! Cóż, że mnie razi słońca spojrzenie i czuję ciepło, na ciele błogą. Kiedy nie mogę! - objąć, przytulić! zabrać ze sobą w zimne wieczory. Ja nie wiem? Doprawdy, co mnie opętało? Co mnie tak chwyta kurczowo za serce? Bo jest w Tobie coś, co mi spać nie daje, choć sen moje powieki - łóżko mi już ścieli. Niezakłócona cisza skłoniła mnie do rozmyślań poniosła, na skrzydłach uniosła w obłoki. Błądziłem w marzeniach w labiryntach krętych - myśli moje biegły uparcie ku Tobie. Tam gdzieś? W głębi serca drzemało uczucie budzące się do życia z rozespanych złudzeń. Bym poznał prawdę, co z serca i z duszy? Zbudziłem się zbyt późno, jak otworzyłem oczy? I nagle jak piorun błysnęła myśl skryta tajona w głębinach mojego serca raną. Wybuchła jak wulkan - niesiona lawina porwała w odmęty, potargała serce. Opętała z pajęczyny - wyryła w pamięci - wyrzuciła, na bezludną wyspę dla miłości.
-
Mojej jedynej miłości
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Więcej miłości serce moje pragnęło wołało! więcej miłości gorących uczuć i namiętności, kiedy uskrzydlony Amor w spragnione ciało wbił grot ze strzały - zjednoczył w jedności. Więcej cóż mówić, gdy zmysłami poruszyło, co moje zbudziły dla źródła, tejże namiętności, choć szczęścia w życiu mi, nie brakowało, dla jedynej jestem gotów! - stanąć do walki. Więcej miłości, co zerwie każde to pęto czym zakazana, tym bardziej cię kusi. Tak pożądane, nie wypowie żadne słowo? Więc, nie ucz mnie kochać o dziewczyno; bo znam wszelkie arkana z danej sztuki. Nie jesteś mi obca! I Ty! Kochana poezjo. -
Wróć w moje objęcie
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak mnie myśli miło pieści w delikatny jedwab głaszcze w słodki głos z Muzy zakołysze, moje rade czułe zmysły. Zabłądzą kosmosem poszybują w światłe gwiazdy nocy do ciebie Aniele myśl szybsza, od strzały słowa poniesie. Odnajdzie twoje usta odda pocałunki, tak słodkie i czułe aż przejdą ciałem niebywałe dreszcze z tej namiętności. Uczucie trafi prosto w serce, które ciebie obejmie, ozłoci ja, nie chcę żyć marzeniami wolę w realnym żyć świecie. W skrzydła dwa białe gołębi, jak daleko jesteś ode mnie, choć rozdzielają nas góry, lasy, a z fali wody jeziora i rzeki. Zawsze duchem jestem przy Tobie obecny, w tą telepatie. Wrócisz do mnie jaskółczym lotem z wiosną moja miłości do swojego gniazda z dalekiej podróży w domowe pielesze. Natura odżyje zabarwi w kolory majowe szczęście zagości. -
====Jesteś moim natchnieniem====
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przy Tobie na nowo oddycham serce inaczej w te rytmy bije. I muszę walczyć o własne szczęście bo mocno Ciebie, tak kocham, kocham. Sam się na sobie wszak przekonałem więc w żaden sposób zaprzeczyć sobie. Gdyż wyższa siła w uczuciach drzemie nie mogę odrzucić, choć próbowałem. Czy miłość moja, może być grzechem co w snach zagląda, do z myśli skrycie. Wszędzie obecna w piśmie, mówi słowem, nawet zmysłami przekraczam granice. A Ty?zawsze będziesz - moim natchnieniem; Weną w poecie idącym głosem w poezje. -
Wicher w moich myślach w sercu płomień pali. pragnienie, co męczy mnie bez żadnych granic. Mam swoje marzenia sny, co dręczą duszę zwalczam grzech pokusy i zwyciężać muszę. Lecz, jak długo jeszcze zew młodości woła szepcze mi do ucha serenady śpiewa. Rozpędzam tą burzę choćby była wielka myślę o czymś innym, by myśli pogrzebać. Wiem, że mnie coś dręczy czaruję i wzywa. z oblanym rumieńcem swoje oczy skrywam. Jakby jakaś siła przyciąga - odpycha. Może to jest miłość senna romantyka.
-
Obrazy z głębin duszy
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jej serce zaklęte czarowało w pędzlach malowała kolorowe obrazy oczami duszy, jej głębia zmysłów, to piękno w objęciach zdolnym uczuciem miłości dzieła tworzy. Sztuka z aktu widoczna w akwarelach wypowiada ciałem przyciąga moje oczy oddaje z wnętrza przenika w myślach przelewa na płótno z ręki w artyzmy. Przemawia do mnie mówi w słowach emanuje światłem w wyrazie z natury z palety wyobraźnia odbija w widokach. W kamuflażach artystko astralne sny przejrzałem z lustra maską w twarzach odgadłem zagadkę twojego"ja"z tajemnicy. -
Ścigaj się z wiatrem myśli tańcząca gnaj przez te góry wysokim szczytom tam hen!...za morza lotami w skrzydła płyń wodami oceanów z fali bałwanom. Leć kochaniutka - moja wyśniona choćby dla Muzy dla tejże Weny - niechaj Orfeusz zagrał z kitary pieśń nad pieśniami w te Boskie nuty. Niech uśpi złego w jaskini ducha który mnie kusi w grzechy sumienia, a dla przestrogi w ten piorun Zeus uderzy z błyskawic zapuka sercu. Miłość zakwitnie w ten kwiat paproci z woli obudzi - moje anioły nieba. Jeden mnie zabierze i poprowadzi w te kręte ścieżki drogami życia. Kochaj mnie kochaj moja najmilsza choćby poetę, co wierszem śpiewa, bo on da Ciebie gotów na wszystko pokaż mu swoje sezamy skryte. Czas wciąż umyka w zegary szybko nie da nikomu się nawet złapać, któż go doścignie - zatrzymać zdoła? jeszcze się taki w świecie, nie znalazł.
-
Jak ja uwielbiam starą poezję ona jest we mnie, cóż mi mówić! Jakże ona jest piękna, tylko śpiewać tak mi jej żal sierotą zostawić. I tylko dla niej żyć i umierać ciągle ją słyszę i czuję sercem. Woła mnie inaczej się, nie da? muszę iść za tym wołającym głosem. Czasami w oczach łza słona stanie spłynie z tych kropli i wzruszy. Lubię się cofać zawsze w tym czasie w pożółkłe kartki zapasanych wieszczy. Tam myśli moja wpada w telepatię łączy się z głosem, który mi mówi. Gdzie w snach astralnych duchem odgadnie literą wersy przekaże z wyroczni. Gdyż dar, czy talent idą w parze wybija z tego źródła zamąci w głowie. Wnętrzu żyje dla tejże iskry i płonie odzwierciedla zmysłami oddając ciałem. Jest wszędzie obecna jakby pilnuje czuwa nad mną w anielskiej posłudze. Podszepnie do uszka z natury podpowie dla rymu wiersza w piękną poezję.
-
Moja Matka Ojczyzna
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Polsko Ojczyzno bojowniczko sławiona rodzona matko i ziemio ty moja, jakaś ty słaba umęczona i chora, któż cię uleczyć z tych ran kiedyś zdoła. Ilu już synów wyszło z twego łona, co z twojej piersi czerpało męstwo w bojach, kto?zliczy szeregi odwieczne twoje ofiary, co w twojej obronie swoją krew przelewali, nie brakło im męstwa, ani hartu odwagi zwyciężali dla ciebie za ciebie umierali. Gdy wróg po kraju bezkarnie grasował gwałt zadawał tobie godności ujmował, ty nie zawsze przebóg się obronić mogłaś, przed silniejszym wrogiem, co cię napastował. Na zew twój!Ojczyzno spieszyły hufce zbrojne, by krwawo pomścić krzywdy poniesione, od Mieszka, po ostatniego Króla Polski zrywało się polskie rycerstwo w zloty, jak te białe orły. A w godle im biały orzeł w czerwieni powiewał na chorągwiach łopotał do boju zagrzewał i wznosił się wysoko ów! Symbol polskości w herbie naszym polskim jak naród nasz wieczny. W blasku ognia i salwy, w dymie brzdęku hartowanej stali w kurzy w pyle i w pocie w krwi szły polskie sztandary. Nieśmiertelna sława zrasza orędzie twych pokoleń krwawicę twego miecza ojczyzna, nie zapomni. Z bojowej pieśni rycerskiej Bogurodzicą na ustach, prowadziły hufce twoje zbrojne upadków do zwycięstwa. Już cię zmazywano z mapy tego świata? na zawsze wykreślić chciano ojczyznę polaka, lecz"Macierz"droższa im była nad życie, dla żołnierzy białego orła, dla narodu biało czerwonej. We krwi już to mieli z dziada i pradziada świętym obowiązkiem było i cnotą, każdego polaka głosem serca, co wzywało do walki o honor! by pohańbioną godność ojczyzny pomścić pokrzywdzoną. Tak w późniejszych latach i ojców zwyczaje żołnierz szeregi swoje formował i zbierał je w armie. Morze już krwi wylała ta ziemia waleczna; nie raz rozszalała w domowych rebeliach, lecz zawsze potrafiła walczyć o swoje prawa zwady wzajemne zapomnieć urazy bratem się stać dla brata. By w godzinach śmiertelnego niebezpieczeństwa, wystąpić z obronnym honorem, takim był zawsze Polak w zaraniu odwiecznych pokoleń. Bo wiernych miałaś synów bohaterskich wojów najlepszych na świecie żołnierzy niezawodnych w boju, tych, co na obczyźnie walczyli i w kraju, o wolność niepodległość i wiarę. -
Majowa Bogini Rusałeczka
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Księżyc jaworom wody z cieniem rzucał ziemi świętymi koronami drzewom, co liśćmi zieleniły w głębi ostępu łonem z natury konarem gałęzi siedziała piękna naga licom dziewica oka krasy, jej piękne włosy kręconymi burzanami z tej fali plecom jasności kolanom długimi złotem opadały, w majowych barwach jasnej niebem nocy w pełni czarujący uszom śpiew z echem lasem serca kołysały, tak czarujący, że aż dech zapierało piersi człowiekowi wstała przywlekła się suknię białą w szaty niewinności zaczęła tańczyć w kuszącej atrakcji w transie rozkoszy wianek z kolorowych kwiatów oplatał głowę z obręczy, bosym nogą w rosy z mgłą oparów idących tumanem rzeki, jak baletnica zwinnymi ruchami, jak łabędź w te majestaty nagości kształty powabne prześwit zaigrał wirom zmysłami, ten kto to widział własnym obrazami urodziwy oku myśliwy, który w ten ostęp osobą zabłądził tropiąc jelenia z ranami znakami posoki w ślady idąc ujrzał cudowne zjawisko polany, w zapachu konwalii i lilaku w ciszy harmonii w zakątku kniei, ów młodzian pchnięty bezwolnie z jakieś nadludzkiej mocą siły szedł prosto w objęcie pięknej Rusałki sercem w bezmyślności, ona go ujrzawszy spłoszonej sarny krokiem wymierzonej strzelby postacią w impasie z ruchem stanąwszy oczami przeszyła miłości czar sercu rzuciła rozkochała w uczucie - nagłe gwałtem z mocy, zaczął tańczyć z bajeczną boginią z wabiącymi ciała ruchami, nie wiedział! Czy to jawa, czy sen go opętał z mirażu w koszmary - porwany walcem z kroku i rąk zapomniał o bożym świecie ziemi - w jakimś amoku z ćmą uniesiony młodzieniec zmysłami owej żądzy napawał się kochaniem gorącym, aż słodyczy pływał w błogości zaćmiła wszystko wokół rozpływała ujściami z euforii w ekstazy, ukołysany w śpiewie z tańca w jakieś hipnozie stracił tło myśli magnetyczny księżyc z jasnej poświaty plamił z krewi czerwony, coś onego popychało ręki brzegiem wody tataraku w trzciny głębi, nagle skoczył fali wirom z objęciem z ukochaną poniesiony do wody słychać było jeszcze, tylko pluski, jakieś krzyki lamentu w ciemności w rozbitej głuchej ciszy opadło dna i zamilkło życiu śmierci w toni wody. -
Roztańczył się wiatr pognał liście błysk błyskawicy przeszył niebu serce. Grzmot targnął serią salw w grzmoty łamały się drzewa trzaską zapałki. Z dnia zrobiła się ciemna czarna nocy wirowało wszystko w błędnemu koły. Z wyciem pisków echem odbiciu złu krążyło złowrogo diabelskim lichem. Dreszcz lunął kropidłem umoczył łzą Kroplami odbijał fontanny po twarzy. przeszedł szybko gwałtownie ucichł schował ostre, jak brzytwa swoje pazur Nagły szok gwałtownie poranił ciało zmył grzechy z ściekł po duszy całej. Bojaźń ustąpiła w promieniu Słońca tępa, głucha cisza uśpiła zjawisko. Było słychać pomruki tej bestii złego oddechy sapania jakby snem głębiny dniu Wiatr zelżał odleciał w inne kąty polom kopnął chmury szarości światło odsłonił Wszystko odżyło z tego amoku żądzy świergot ptasich treli muzyki nutą grał Choć wszędzie ruiny, zgliszcz powaliny natura wróciła Światu tętno i harmonię.
-
Miłości też potrafi ranić
ZORRO57 odpowiedział(a) na ZORRO57 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wykradłaś mi chwilę szczęścia zgwałciłaś moje czyste uczucia odebrałaś marzenia duszę i ciało skradłaś nadzieję na lepsze jutro posiadłaś serce, które tobie biło opętałaś myśli moje dziewczyno. Przeżyłem ciężkie z tobą chwile zraniłaś moje wszelkie ambicje zamiast miłości czuję pogardę wielką moralną poniosłem stratę. Bawiłaś się tylko moim uczuciem igrałaś z miłości i moim życiem. Dość!Już miałem,twoich kaprysów wielkich cierpień i prania zmysłów. być w twoich rękach, tą marionetką sługą bezwolnym zwykłą kukiełką. Rozum i głowę pomału już traciłem, serce, bez sumienia było kamieniem. Namiętne żądze błądzą w siłę ja ciebie kocham i nienawidzę raz jesteś słońcem, raz księżycem złego diablicą - dobrym aniołem. Ty jesteś zdolna do wszystkiego oddaj mi wolność i moje ego. Muszę się wyrzec tej miłości co mnie tak rani, co mnie tak boli. Nie mogę dłużej grać takiej roli - ty się zabawiasz dla swawoli. Wiem, że jesteśmy przysięgą związani ty na nią plujesz depczesz nogami. Wiem, że mam z tobą wielkie problemy tylko rozsadek w kłamstwie nas łączy, a ja, nie pójdę w twoje ciemne ślady, bo jako wróg będę tobie straszny. Bóg tylko może, tobie to wybaczy wszystkie grzechy z przewiny i zdrady.