Chciałeś dogonić wiatr strzały w locie,
tchu ci było brak w tym ogniu zapale.
Z błyskawicą iść i burzą grzmieć temu niebu,
to potrafiła twoja śmigła myśl - człowieku.
Samotny kozak stepów gnał na rączym koniu
tatarskim arkanom z pętli ścinał głowy złemu
Ataman tych ziemskich łąk oczami bezkresu
chrapą końskiego potu szedł w boje z tanu.
Ile trupów ścielą owe podoły w równiny
jęczące dusze z krwią w grzechy kością wory.
Ile jeszcze jęknie i plunie krwią w te trupy -
zaśnie wieki oczom mgłą śmierci z wyroku.
Dokąd gnasz na złamanie karku Ty? kozaku
grzeszna dzika istoto jeźdźcu bez głowy.
Bacz bicza bożego idącego cięciem z karku
dla miecza w cel łucznika zdradliwego grotu.
Opętał cię dziki szał pływasz w krwi czerwieni
bez sumienia zabijasz broniąc z idei wolności.
Gnała cię muzyka wiatru uszom z tego rytmu -
śpiewała pieśni wojenne idące echom ze stepu.
Poległeś zdradzieckiej strzale z oka łucznika
niechybnej wbitej ostrzu z bełtu ćmą sercu.
Ty? Atamanie zewu stepów duszo wolności życia
zamknąłeś, na zawsze księgę swoich łąk i swobód.
Po tobie szły szeregi innych braci z cieni ducha
w kroku kopyt w brzdęku stali bojowych surm ryku.
Tobie podobnych z krwi i grotu z miecza wichurą
teraz leżą i śnią kroniką wolności w wspomnieniu.