ciągle pamiętam jak to było,
kiedy się rozśmieliłam grzesznie
łąka w makowych sukieneczkach
pomiędzy czerwcem albo wrześniem
wijącą dróżką od niechcenia,
gdzieś między prawdą a kłamstwami
plotły się wianki rumiankowe
ze słów wstydliwych i nieśmiałych
pozazdrościłam wszystkim płatkom,
których dotknęły twoje ręce
i choć na chwilę zapragnęłam
daremnie, przecież wiesz, nic więcej
nic się kochanie nie zaczęło,
ale i nic nie pokończyło
cokolwiek chciałabym, nieważne
takie są wiersze, jaka miłość