uschnięta arizona rozkruszyła się na podłodze
bez rozwidleń rozmyte w kurzu szlaki
dawno temu a nie tak dawno w ameryce
spłonęły wieże babel
padły systemy zadrżało
czarne nagie ciała rażą bólem w ciemności
bez odpowiedzi
bezszelestnie
bez bluesa
spragniona przysiadłam przy płonącej drodze
z otępieniem patrząc w słońce
oczekuję słowa lecz słowa są jak domy
upadają bez ludzi
powinniśmy odejść lub chociaż zgasić światła
dziś nie zdarzyło się za wcześnie
gdybyśmy chcieli
gra w jakimś punkcie uwiera
sampler w wysokich tonach rani
to taka odskocznia synthpop
sex o poranku
wraca każde uderzenie choć
słowa szczelnie oblepiając ściany
zagubiły echo i nas
biję odchodzę wracam piję
czuję nie czuje a nie powinnam
nie zrozumieliśmy bluesa
niewygodnie
nawet wzrok rzucany o ściany uwiera
więc wdeptujemy w podłogę leniwe sumienia
podniecając się płowym romansem
śliniąc zmysł kawą jak brud z pierwszego prania
szmaty porozrzucane po drogach
światłem latarni
tuż przed świtem wyciągamy się z pralki
zaspanej podświadomości
wieszając się wilgotnymi palcami
by pociągał za sznurki
znoszeni czy przypaleni
z dziurą w kieszeni
lądujemy na dnie szafy
czekając aż zeżrą nas mole
czasem próbuję to zanucić, ale średnio to wychodzi, umiem z resztą tylko pstrykać palcami i nie gra to dobrze ze słowami;) a co do zaimków to coż, też nie jestem fanką, ale w tym wierszu nie dałam rady ich uniknąć, maybe next time:)
pozdrawima
klaudia
nie ułatwiasz mi dni
gdy mam puścić rękę
ty również
może gdybyście nie byli tak nadzy tak żywi
trzasnęłabym drzwiami szukając własnych ścian
tu wszystko co znam
krzyk o świcie
on pijany gra kolejny atak
ona pluje w twarz i modli się by żył
choć nie wierzy
nie ma sił wierzyć jemu i temu tam
od niebieskich zastępów
sucha ta miłość
suche gałęzie
w słońcu gdzie
każda iskra powoduje zapłon
nie uciekniemy nie chcąc
na suchym niebie znajdę kiedyś dom
cichy szum chudych lat
i was tam nie zabraknie
upadam pod twoim oddechem
dym uderza głębiej
drżącym ciałem wystawiam się na odstrzał
jesteś słaby
nie strzelisz
w momencie rozpiętym jak struna
na ramionach pat
64 pola do iluminacji
że będzie mocniej, lepiej
bang bang
niewiele zbrakło słów do zmartwychwstania
tym razem
muzyka nas nie uniesie