Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ja Centy

Użytkownicy
  • Postów

    205
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ja Centy

  1. Przyzwoity tekst. Tchnie autentyzmem. Czyta się plynnie. Zaciekawia. Co do spoufalania się z czytelnikiem jestem przeciw. Marna maniera.
  2. Dzięki :))))))))))))))) Pzdr
  3. Weszli do sali nr 5 Multikina. Najpierw ona a później on. Rozejrzeli się po widowni. Spojrzeli na siebie. Wyciągnął z kieszeni bilety. Sprawdził miejsce i wskazał głową kierunek. Poszedł pierwszy. Ona trzy kroki za nim. Do XI rzędu. Stanęli przed miejscami 2 i 3. Ściągnęła kurtkę i położyła na siedzeniu obok. Miała na sobie sweter z kapturem, spodnie-bojówki i adidasy. On zdjął płaszcz i podał jej. Rzuciła go na swoją kurtkę. Wyciągnął z kieszeni spodni komórkę i sprawdził skrzynkę. Wyłączył i schował. Usiadł. Wyjęła komórkę z kieszeni swetra. Włączyła opcję milczy i włożyła aparat do kieszeni nad kolanem. Usiadła. Spojrzała na niego. Rozglądał się po sali. Popatrzył na nią, uśmiechnął się i spojrzał do tyłu. Z nimi siedział chłopak z dziewczyną. W prawej ręce trzymał torbę popcornu. Porcję Maxi. W lewej dużą colę ze słomką. Obok na kolanach dziewczyny leżała paczka chipsów – marki Bahlsen. Pili Colę na zmianę. Za nim przytulały się do siebie dwie nastolatki. Mówiły coś i śmiały się, co chwilę. Światła powoli gasły. Z drugiej strony rzędu nadchodziła grupa osób. Dwóch starszych mężczyzn i trzy panie w tym samym wieku. Usiedli cztery miejsca od nich. Rząd przed nimi był pusty. Poniżej siedziała grupa nastolatków. Każdy z puszką piwa. Światło zgasło. Zrobiło się ciemno. Tylko od drzwi wejściowych biła jasność. Wchodzili spóźnialscy. Wbiegali i zatrzymywali się oślepieni ciemnością. Ruszali dalej powoli. Pierwszy chłopak. Za nim dziewczyna trzymająca go za rękę. Szli powoli, potykając się o stopnie. Usiedli blisko schodów. Na pierwszych wolnych miejscach. Za nimi wchodzili następni. Zaczęła się projekcja. Najpierw reklamy. 10 minut, 15 minut, 20 minut. Koniec reklam. Czołówka filmu. Nadal pojawiali się kolejni spóźnieni. Wchodzili do rzędów i przeciskali między siedzącymi. Niektórzy wstawali, inni podkurczali nogi. Dochodzili do końca rzędu i wchodzili w następny. Zatrzymywali się i próbowali odczytać numer miejsca z biletów trzymanych w rękach. Mijali kilka pustych foteli, aż znajdowali swoje. Jakiś mężczyzna koniecznie chciał usiąść na miejscu, gdzie była rzucona kurtka i płaszcz. Musiała wziąć ubrania. Swojemu partnerowi podała płaszcz a kurtkę złożyła w pół i wsunęła za plecy. Komórka trochę uwierała. Poprawiła. Wszyscy już siedzieli i zamknięto drzwi do sali. Zaciągnięto kotary. Mogła skupić się na filmie. Na scenie z paryską knajpą, gdzie pracuje Amelia. Siedzący za nią napił się Coca-Coli. Schrupał kilka kawałków popcornu. Podniosła się i odwróciła do tyłu. Popatrzyła na jedzącego. Powoli odłożył chipsa do pudełka. Zrobiło się cicho. Amelia spotyka sąsiadów, robi zakupy, znajduje podarte fotografie, kupuje warzywa….(„Głośne siorbnięcie”). Amelia idzie do sąsiadki, ogląda zdjęcia. („Odgłos otwieranej paczki chipsów”). Sąsiadka płacze. („Chichot nastolatek”). Popatrzyła na swojego chłopaka. Nie zauważył, zapatrzony w ekran. Zsunęła się jeszcze głębiej w fotelu. Kurtką owinęła głowę. Nic nie słyszała. Filmu też. Odwinęła trochę. („Chrupanie chipsów”). Zacisnęła zęby. Amelia pisze list. („Siorbanie Coca-Coli”. „Mlaskanie”). Podniosła się z fotela. („Może trochę ciszej będziecie jedli, co?!”) Sąsiedzi popatrzyli na siebie, na nią, na jej chłopaka. Zakłopotany, uśmiechnął się przepraszająco. Odstawili colę i popcorn na podłogę. Amelia jedzie do ojca, rozmawia z przyjaciółką, pisze listy…. („Siorbanie i chichot”). Z lewej ktoś wzruszony wytarł głośno nos. Wstała, zabrała kurtkę i wyszła. Poszła do pierwszego rzędu. Na sam środek. Kilka miejsc od niej siedział jakiś człowiek wpatrzony w ekran. Kolejny widz był sześć rzędów z tyłu. Rzuciła kurtkę i usiadła. Sama. Jej chłopak został na swoim miejscu. Obejrzała film do końca bez przeszkód. Odgłosy z sali były zbyt ciche. Koniec filmu. Napisy. Czytała nazwiska aktorów, kto skomponował muzykę, zrobił zdjęcia, kostiumy, słuchała muzyki. Zapalono światła. Wstała. Założyła kurtkę. Zmieniła opcję w komórce. Sąsiad z lewej szukał czegoś pod fotelem. Nie widziała twarzy. Poszła w kierunku wyjścia. Jej chłopak czekał przy schodach. Podeszła. Uśmiechnął się. Minęła go i poszła do wyjścia. Obrócił się i ruszył za nią. Po wyjściu z sali poszedł w prawo. Ona w lewo. Spotkali się przy schodach. Obok toalety. Weszła do środka a on oparł się o ścianę i czekał. Wyszła po pięciu minutach. Popatrzył na nią. Opuścili kino bocznym wyjściem. Niedaleko stał ich samochód. Wsiedli i odjechali. Po drodze zatrzymali się niedaleko rynku. Kupiła w Empiku płytę z muzyką z Amelii i pojechali do domu. Kłócić się.
  4. obudzony słowem z telefonu patrzę na mapę świata na suficie
  5. Przyzwoicie. Pzdr :)))
  6. wśród szlaku pustych spojrzeń pod ścianą płaczu konsternacji żebrząc o łaskę stygną ostatnie konwulsje dowcipu
  7. Las mieszany to taki, wktórym występóją drzewa liściaste i iglaste, tak forma pośrednia pomiędzy lasem liściastym i iglastym. Opowiadanko dobre. pozdrawiam No to juz nie ma "mieszanego".
  8. mżawka na szlaku kocher herbata z cytryną
  9. Mieszany różnymi gatunkami drzew liściastych. Dzięki z uwagi :-)) Pzdr
  10. Między słowami Kona cisza Bez szans na zmartwychwstanie Otulona iluzjami Zapomnienia Którego nie było
  11. Przede mną las. Liściasty. Błyszczy kroplami deszczu, śpiewa ptakami, szepce tajemnice.... Wchodzę do niego. On odchodzi. Robię krok do przodu. On jeden do tylu. Ja dwa on dwa. Niby idę do przodu ale jestem ciągle w tym samym miejscu. Krok przed lasem. Zmęczony siadam na trawie. Podrywam się. Coś mnie uwiera. Filiżanka. Siadam obok i podnoszę ją. W środku mieszka ślimak. Taki mały winniczek. Śpi jeszcze. Odkładam ostrożnie na miejsce. Kładę się i zasypiam. Budzi mnie szum wody. Tuż obok płynie potoczek. Woda spływająca z drzew. Nabieram ręką i piję. Smakuje jak poziomki. Las się zbliża do mnie. Obejmuje. Przytula. Wchłania. Rozpala. Woda spadająca z liści chłodzi czoło. Patrzę w górę. Nade mną wisi w powietrzu orzeł. Nieruchomo. Obserwuje mnie. Moją głowę, brzuch, ręce, nogi. Odlatuje. Wraca. Zatacza koło i odlatuje. Próbuję wstać. Nie mogę. Woda bulgocze w moich wnętrznościach. Mam dreszcze. Obracam się na bok. Przed oczami mam filiżankę. Widzę jak wychodzi z niej ślimak. Patrzy na mnie. Zbliża się do mojej twarzy. Podchodzi do policzka. Wspina się. Nie mogę się ruszyć. Tylko oczy mam sprawne. Sunie po policzku. Do nosa. Dociera do prawej dziurki. Patrzy mi w oczy. Chwilę się waha i wchodzi do środka. Czuję jak idzie wzdłuż nosa. Próbuję go wydmuchać. Bez skutku. Tylko smarki zostają na brodzie. Posuwa się naprzód. Dochodzi do mózgu. Czuję jak znikają moje wspomnienia. Dzieciństwo, lata szkolne, studia, pierwsza miłość, druga, trzecia, ślub, dzieci, komunia, praca… Nic już nie ma. Nie. Jest coś. Las. Tego ślimak nie dotyka. Najedzony wychodzi. Prawym uchem. Po szyi, kołnierzyku… Na łodygę maku. Później na ziemię i do filiżanki. Odpocząć. Dmucha w moją stronę i znika w środku. Przewracam się na wznak. Leżę i patrzę w niebo. Nadlatuje orzeł. Siada na mojej klatce piersiowej. Ostrymi pazurami wbija się w moje ciało. Pochyla nad moją twarzą. Spogląda w oczy. Płacze. Krople spływają po mojej twarzy na koszulę. Zlizuję z warg. Słone. Jak morze. Nigdy nie lubiłem wody. Zawsze wolałem góry. Szlaki. Długi marsz. Odpoczynek przy starym pniu. Kocher, woda, herbata. Zapach lasu. Spojrzenia turystów przechodzących nieopodal. Pozdrowienia. Słuchanie dźwięków szlaku. Orzeł odchyla się do tyłu. Szybkim ruchem dzioba wyjada mi lewe oko. Później prawe. Wyrywa język, grdykę, uszy… Nic nie czuję. Jestem lasem, jestem ptakiem, jestem wodą, jestem liściem, jestem ślimakiem…jestem
  12. w progu z bukietem frazesów jeszcze jedna szansa
  13. kosmyk świtu otula mgiełką śpiące marzenia w kuferku wspomnień układa równiutko gesty ostatnich chwil przeżyte wczoraj zapomniane jutro inicjały codzienności
  14. Pierwszy odszedł Mały Książę. Za nim Pinokio, Calineczka, Królowa Śniegu i pozostali. Został tylko Ołowiany Żołnierzyk – wierny towarzysz. Ostatni żegnał się z nim Piotruś Pan. Objęli się mocno a Piotruś Pan szeptał Ołowianemu Żołnierzykowi do uszka. „Żegnaj przyjacielu, wierny druhu… Nikt nas już nie potrzebuje, nikomu nie jesteśmy potrzebni….nikt za nami nie tęskni… Dorośli zapomnieli że byli dziećmi, dzieci chcą być dorosłe...Wszyscy chcą być dorośli. Nawet Kiwaczek poszedł do reklamy” – szeptał z goryczą. „Nawet ten pokój jest inny niż kiedyś…..bez duszy. Pamiętam, że jak odchodziła, spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i powiedziała: „wrócę, gdy ktoś o czystym sercu zapłacze na tym opuszczonym pokojem”. Ktoś taki jak Dorotka. Wtedy tego nie rozumiałem. Byliśmy jeszcze razem. Wszyscy: my, dzieci, kwiaty, ptaki, zwierzęta…” – Piotruś Pan cicho płakał oparty na ramieniu Ołowianego Żołnierzyka. „Muszę ją odnaleźć i namówić do powrotu. Wtedy wszystko się zmieni i będzie jak dawniej….A ty żołnierzu pilnuj domu i czekaj na mnie albo Dorotkę.” „Jesteś pewny, że się uda?” – spytał Ołowiany Żołnierzyk. „Wierzę w to. Tak mocno, tak mocno, tak mocno” – odpowiedział z wiarą Piotruś Pan, chociaż serce ściskało mu się ze strachu. Ostatni raz uścisnął przyjaciela i ruszył w drogę przez mysią dziurę szukać zagubionej duszy pokoju. Ołowiany Żołnierzyk stanął na baczność, zasalutował i patrzył jak odchodzi jego ostatni przyjaciel. Gdy stracił go z oczu pomaszerował do miejsca, gdzie w kącie mieszkał kiedyś świerszcz. Skulił się w sobie, przykrył starą pajęczyną i stał tak nieruchomo całe lato, jesień, zimę, wiosnę i znowu lato i zimę i lato i znowu zimę, aż otworzyły się drzwi i do środka wbiegła kilkuletnia dziewczynka. Ubrana w długą błękitną sukienkę z białym kołnierzykiem i sandały zatrzymała się gwałtownie na środku pokoju. Jej warkoczyki lekko się kołysały, gdy zdziwiona rozglądała się po pokoju zadzierając wysoko głowę. Na stojące pod ścianami regały. Puste. Na wiszące na ramy bez obrazów i doniczki bez kwiatów. Na stół bez krzeseł, wieszak bez ubrań i okno bez światła. Nagle zawarczały werble i dziewczynka znieruchomiała wystraszona. „Wisząca w kącie pajęczyna poruszyła się i na środek pokoju ze stukotem wymaszerował ze swojego kąta Ołowiany Żołnierzyk. Zatrzymał się przed nią, podniósł głowę do góry zasalutował, strzelił obcasami i spytał: „Czy ty jesteś Dorotka?” „Nie, mam na imię Barbarka” – odpowiedziała dziewczynka. Ołowiany Żołnierzyk zasmucił się, opuścił głowę i znieruchomiał. Obserwowany przez Barbarkę stał tak zamyślony przez kilka chwil. Naraz poderwał głowę i spytał jeszcze raz: „Czy ty jesteś Dorotka?” „Nie – odparła Barbarka – A kim ty jesteś, żołnierzyku?” Ołowiany Żołnierzyk nic nie odpowiedział tylko zasmucił się jeszcze bardziej. Zrobił w tył zwrot i ruszył na swoje stare miejsce. „Żołnierzyku, żołnierzyku nie odchodź! Nie odchodź” – krzyczała za nim Barbarka. Żołnierzyk nie reagował. Doszedł do swojego kąta i zniknął za pajęczyną. Barbarka popatrzyła za nim i zapłakała. Szlochała a łzy spływały po jej sukience, nogach na podłogę. I znikały między szparami. Ołowiany Żołnierzyk usłyszał szloch i wyjrzał ze swojej kryjówki. Szybko podszedł do dziewczynki i spytał. „Czemu płaczesz Barbarko”? – spytał Ołowiany Żołnierzyk. „Och, Żołnierzyku jesteś taki smutny – odpowiedziała Barbarka – Tylko nie wiem, co jest bardziej smutne: ty czy ten pokój.” Gdy to powiedziała z podłogi tam, gdzie spadły jej łzy, zaczęły wyrastać kwiaty. Mnóstwo kwiatów, białe, czerwone, kolorowe, duże i małe, pachnące i bezwonne i rosły i rosły…. A gdy dotknęły regałów, pojawiły się na nich książki, przez okno zaświeciło słońce, krzesła stanęły przy stole a obrazy wleciały do ram. I w końcu pojawili się dawni mieszkańcy. A na końcu Mały Książe. Tylko Piotruś Pan nigdy nie wrócił. Zagubiony gdzieś w świecie między dorosłymi. A Ołowiany Żołnierzyk codziennie stoi na parapecie i wypatruje go między promieniami słońca.
  15. Wystawił głowę Rozejrzał się i przeciągnął Zmiótł go wiatr Po nogach brzuchu szyi Podnosząc kąciki ust Wrócił Do domu Uśmiech mój Dawno pożegnany
  16. Ciekawa wariacja :-). Jednak moja jest mi nieco bliższa.
  17. Smutek żyjący W zakamarkach oczu Melancholijnie kiwa głową Ustom wydarte Resztki uśmiechu Rdzewieją od łez Słowo upadłe Żebrze u stóp człowieka O nowy początek dnia
  18. Milczenie łez Płynące po twarzy Wita zagubionych Strumykiem bólu Obmywa ciało W miłości uśpione
  19. Siedzę przy stole Jak piąta noga Nikomu niepotrzebny
  20. Dziękuję za komentarz. Wiersze do mnie przychodzą i odchodzą....Staram się je zamieszczać na poezja.org. Może się nazbiera 20-30.... :-) Pzdr
  21. Zgubiłem oddech Gdzieś po drodze Koło trzepaka Albo w pociągu W przedziale drugiej Klasy życia
  22. zapach kawy czekoladka humor wraca
  23. Zbite spojrzenie Jak pies Szuka domu Błądząc nad dachami Nadziei
  24. Miasto przemysłowe Kominy dymią Zmierzch zapada
  25. Ugryziony cieniem Przykrywam serce Pociętą ceratą Pakuję życie Do worka wspomnień Moich przyjaciół Po cichu, cichutku Z dźwiękiem oddechu Znikam za rogiem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...