
Ja Centy
Użytkownicy-
Postów
205 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Ja Centy
-
My, studenci SGH
Ja Centy odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo, bardzo ciekawe! :))) Obserwacja uczestnicząca czy zapis frustracji trzydziestolatka? -
pochylony zadumaniem strapiony stoję spakowany wczoraj dom w kilka walizek dokąd nadać zapomniałem
-
Nie gniewam się :). A gdzie publikujesz? Tylko na P?
-
Za mało Ci liter?
-
Dialog dwóch kultur
Ja Centy odpowiedział(a) na Ja Centy utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
2 x Q! o Q! -
zamknięty w pokoju komputer dzieli świat na partycje
-
wtulony w ramię liczę włoski pod pachami filuternie mrugają kropelki potu walcząc z zapaszkami gryząc podkoszulek boleśnie w bicepsa wciśnięty pragnę głównej nagrody w konkursie za stówę
-
Dialog dwóch kultur
Ja Centy odpowiedział(a) na Ja Centy utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
brakuje słów właściwie ubranych na wysypisku zużyte prezerwatywy emocji obsikują psy wartkim strumieniem nieporozumienia -
Dzięki za dobre słowa :) Zapraszam do: http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=21439?
-
zakochałem się w zielonej papryce siedziała w kurtce w wielkie skórzane łaty a każda to zagadka samotna daleka ciągle mi bliska
-
zaczęło się w niedzielę odszedłeś ot tak tuż przed serialem bez zapowiedzi staliśmy na mrozie trąbka nokturnem pytała dlaczego nikt nie odpowiedział
-
to nie haiku bez zasad i bez sylab dydaktyzmu woń
-
Ale żenada. Aż nie chce mi się na to odpowiadać......blee
-
O, to ciekawe. Może pamiętasz u kogo?
-
nie piszę już wierszy bo i po co tworzyć obrazy zaklinać słowa w te kilka linijek nie piszę już wierszy nie piszę nic
-
Dzięki za uwagi :)) Plastusiowy Pamiętnik a Plastuś to dwie różne postaci chociaż też z bajek. Pzdr
-
Żebym w pełni mógł docenić ten komenatrz, proszę o wyjaśnienie jakie ma Pani kompetencje, aby stwierdzać, co jest a co nie jest haiku. Pzdr
-
Kończy się dzień, Wypita herbata, zjedzone kanapki. Telefony nie dzwonią, faxy nie piszczą… Pokoje opustoszały. Wstaję. Biorę teczkę do lewej ręki. Podnoszę i rozglądam się ostatni raz po pokoju. Puste biurko, wyłączony komputer i drukarka, przysunięty fotel. Zabieram zdjęcie stojące na komodzie. Z torbą w jednej ręce i zdjęciem w drugiej idę do sekretariatu. Stawiam torbę na krześle, otwieram i wkładam fotografię do środkowej części. Obok notesu, wizytownika i dzisiejszego wydania „Rzeczpospolitej”. Zamykam torbę. Z szafy wyjmuję szalik. Otulam szczelnie szyję. Mój czarny, wełniany płaszcz nie ma guzików pod szyją. Taki fason. Sprawdzam, czy szalik wypełnia dokładnie wszystkie miejsca między szyją i płaszczem. Nie chcę się przeziębić. W kieszeni znajduję rękawiczki. Czarne, skórkowe, z pięcioma palcami. Lekko zniszczone. Kiedyś zmieniałem w nich koło. Było zimno. Nie tak jak teraz, na wiosnę. Zielenią się drzewa, ptaszki ćwierkają, słonko przygrzewa. Zające podchodzą pod nasz biurowiec. Nie boją się nawet cystern kolejowych przejeżdżających tuż obok. Zakładam rękawiczki, chwytam torbę i idę do wyjścia. Po drodze sprawdzam, czy w pokojach nikt nie został. Pusto. I w księgowości i w dziale sprzedaży. Wszędzie. Otwieram, zapalam i gaszę światło, zamykam drzwi. Stukot drzwi niesie się echem po korytarzu. Przy drzwiach wyjściowych zatrzymuję się obok alarmu. Wpisuję kod i uaktywniam alarm. Czujka nad drzwiami zaczyna pulsować. Czerwonym sygnałem świetlnym. Mam piętnaście sekund na opuszczenie biura. Oglądam się ostatni raz i wychodzę. Zamykam drzwi na klucz. Taki duży, antywłamaniowy. Z dużą, prostokątną główką. Jeszcze tylko drzwi wyjściowe z budynku. Jestem na dworze. Przekręcam zamek dwa razy i odchodzę. Na parking. Jest tuż za torami. Kilka metrów. Od drzwi do parkingu jest trzydzieści osiem kroków. Moich kroków Tuż przed torami słyszę alarm. Zatrzymuję się, stawiam na ziemi teczkę i zawracam. Widocznie ktoś zostawił gdzieś otwarte okno. Otwieram najpierw drzwi główne, później do biur i sprawdzam pokoje. Otwarte okna są w ubikacji. Widocznie ktoś robił kupę przed wyjściem do domu i postanowił wywietrzyć. Zamykam i przekręcam dwie klamki. U góry i na dole. Mocno. Wracam. Alarm, drzwi i drugie drzwi. Patrzę jeszcze na okna, czy wszystkie zamknięte. Idę po torbę. Podnoszę ją i ruszam do samochodu. Wchodzę na tory. I nie chce mi się już nigdzie iść dalej.
-
kapiący kran spalona żarowka w poszukiwaniu domu
-
„Słuchajcie, słuchajcie – krzyknęła Barbarka – miałam sen!” Ruch się zrobił. Wszyscy zerwali się z miejsc i pobiegli na środek pokoju. Każdy chciał być jak najbliżej. I Sierotka Marysia i Pinokio i Plastusiowy Pamiętnik, krasnoludki, Mały Książę. A za nimi równym krokiem Okrągły Stół bez Rycerzy i inni. Nawet Smok Wawelski strzyknął flegmą i spojrzał jednym okiem w kierunku Pszczółki Mai, przelatującej nieopodal. Tylko Ołowiany Żołnierzyk stał jak zwykle na parapecie i z góry obserwował zbiegowisko. Jak popychając się, depcząc, krzycząc, biegli na środek pokoju, gdzie stała Barbarka. I byliby ją zadeptali, gdyby z szuflady nie wyskoczyło Czterdziestu Rozbójników. Otoczyli ją kołem, wyciągnęli noże, zaświecili złotymi zębami i ryknęli: „Stać i słuchać”! Wszyscy zamarli. Słychać była jak nadlatuje, spóźniona jak zwykle, mucha Funia. Przysiadła na nosie Pinokia i spojrzała na stojącą Barbarkę. „Miałam sen – powtórzyła Barbarka – śnił mi się Piotruś Pan”. Teraz zrobiło się naprawdę cicho. Nawet Funia przestała machać skrzydełkami. Rozbójnicy zbili się w ciaśniejszy krąg i wyciągnęli po dodatkowym nożu do lewej ręki. „Byłam na łące, rano, tam gdzie Piotruś uczył nas zbierać rosę do słoików na zimę” – wszyscy pokiwali głowami – „Chciałam porozmawiać z Cieniem, jak wiadomo tylko o poranku jest to możliwe. Zaczęłam go przywoływać, ale zamiast Cienia pojawiła się mgła. Najpierw delikatne kłęby, później coraz więcej i więcej. Przestraszyłam się i chciałam wracać ale …. nie mogłam znaleźć drogi!” – krzyknęła i zapłakała. To już nie była cisza w pokoju. To był strach. STRACH. Każdy wiedział, co oznacza mgła i brak drogi do domu, do pokoju, na swoje miejsce. Jaś i Małgosia chwycili się za ręce i przysunęli do Wawelskiego Smoka, który czule otoczył ich skrzydłem. Stamtąd patrzyli na szlochającą Barbarkę, której łzy kapały na podłogę i tworzyły kałużę wokół jej nóg. Plastusiowy Pamiętnik zebrał się odwagę i spytał: „I, i co dalej, co dalej?” Barbarka podniosła wzrok, rozejrzała się dookoła i wytarła nos w apaszkę. „Biegałam tam i z powrotem, przodem i tyłem, raz jednej, raz na drugiej nodze, robiłam nawet fikołki…… I nic. Wszędzie mgła. I ta cisza. Przerażająca. Nawet drzewa nie oddychały, trawa kuliła się do ziemi a wiatr zawracał kilka metrów przede mną. Wiedziałam, że jestem zgubiona, ale nie miałam już siły walczyć”. Okrągły Stół zatupał nogami. „Wiem, wiem, trzeba walczyć do końca, ale jestem tylko Barbarką. Nie miałam już siły….” – odpowiedziała tłumacząc się Okrągłemu Stołowi – „…..i byłam sama….” Na to Czterdziestu Rozbójników uderzyło jednocześnie jednym nożem o drugi, aż Barbarka się uśmiechnęła. „Dziękuję wam” – powiedziała i obróciła się na pięcie, aby każdemu przesłać swój czarujący uśmiech. I tak czterdzieści razy, aby żaden z nich nie poczuł się skrzywdzony. Gdy stanęła, znowu posmutniała. „Usiadłam na trawie i czekałam. Wiecie, na kogo.” – spytała a raczej stwierdziła. „Nie mów, nie mów. Wiemy! Wiemy!!! – odkrzyknęli wszyscy a Jaś i Małgosia przysunęli się do siebie i zrobili miejsce dla Pinokia z muchą na nosie. Nawet Smok Wawelski zadrżał. Tylko Ołowiany Żołnierzyk stal nieruchomo i wpatrywał się w Barbarkę. W jej oczy, jakby chciał wejść do środka i się rozejrzeć. „Siedziałam a wokół mnie mgła robiła się coraz gęstsza, coraz ciemniejsza, coraz bardziej duszna... Nagle przypomniała mi się piosenka, którą kiedyś śpiewałam Piotrusiowi na tej łące: Ogolony ostrzyżony łapie myszy za ogony Nie gadaj tyle, bo zjedzą Cię motyle A kto rano wstaje, ten leje jak z cebra ……………………………………………. I zaśpiewałam. Siedziałam tak i śpiewałam. Pierwszą zwrotkę, drugą, trzecią, przy czwartej coś się stało. Podniosłam głowę i obejrzałam się. Mgła w jednym miejscu robiła się rzadsza i jakby jaśniejsza. Zobaczyłam w głębi jakąś postać, która powoli zbliżała się do mnie. Elegancko ubrana, garnitur, biała koszula, krawat, lakierki na nogach” – tłumaczyła im. „Jakiś biznesmen” – pomyślałam – „Zbliżał się powoli a jego twarz ciągle była we mgle. Zatrzymał się kilka metrów ode mnie i wyciągną w moim kierunku rękę. Patrzyłam na dłoń i nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie już ją widziałam. Tę bliznę jak po haku. Potrząsnął ręką jakby chciał, żebym ją chwyciła, ale ja się bałam, bałam”!!! – krzyknęła i ukryła twarz w dłoniach. Spomiędzy jej palców dochodził szept: „Patrzyłam na niego, jak potrząsa ręką, jakby błagał o pomoc….W końcu, w końcu…. opuścił dłoń i patrzył na mnie…. Czułam te jego oczy w głowie… Bałam się… Po chwili zaczął się cofać…. krok za krokiem, gdy był już dalej powoli obrócił się… i wtedy mgła wokół jego głowy zniknęła. To był Piotruś!!! Piotruś Pan!!!! – krzyczała – „Piotruś prosił mnie o pomoc a ja…a ja …a ja…” – zanosiła się szlochem. Razem z nią płakali wszyscy. Tylko Ołowiany Żołnierzyk nie uronił ani kropli. Zeskoczył z hukiem z parapetu i ryknął: „Baczność, spocznij, baczność, spocznij, naprzód marsz!!!!!” Gdy już byli zmęczeni maszerowaniem, dookoła pokoju i Barbarki, zatrzymał ich i rzekł: „Piotruś potrzebuje naszej pomocy. Musimy obmyślić plan, jak sprowadzić go do domu. Tu jest jego miejsce! Wśród przyjaciół!!! Kto jest ze mną niech zrobi krok w moim kierunku.” Ruszyli wszyscy. I ci, co chodzili i co fruwali, pełzali i skakali. Każdy z nich należał do Piotrusia a Piotruś do nich. Nie chcieli już czuć się samotni. Pragnęli już być wszyscy razem na zawsze. W ich własnym pokoju.
-
zakatarzona żona męża nadweręża kona później ona i on kona i duma jego zraniona
-
zwykle umieram w ciągu pięciu sekund między jednym a drugim łykiem herbaty jak mam dobry dzień umieram w ciągu pięciu minut od słowa do słowa przechodząc nieśpiesznie
-
Nie wspominam, bo nie chcę wszystkie odkrywać przed czytelnikiem. A magia cyfr jakoś mnie nie zniewala. POzdrawiam, :))
-
Mój Stefanie czy Cię ranię?
-
Ho ho, czego to sie można dowiedziec o swoim utworze :))) A może? Nad morza brzegiem wśród piasku gdzieś nagietka pędziła biegiem? hihihi, ciekawy pomysł z nagietką, ale czy ona nadmorska? może ziarenka piasku chadzają, obmywając się falą? z ukłonikiem i pozdrówką MN Czy nadmorska czy z Pomorska zawsze przecież taka dworska. :)))