Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Katarzyna Brzezińska

Użytkownicy
  • Postów

    235
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Katarzyna Brzezińska

  1. Postać Walentyny zarysowana tak karykaturalnie,że aż się uśmiać można na samo wyobrażenie.Rozwój sytuacji też zabawny.Koniec jest dosyć zaskakujący,aczkolwiek czytelnik od samego początku czegoś się spodziewa odmiennego.Bowiem sam ślub sprawiłby tyle,że opowiadanko zrobiłoby się nieco nudne. A tak ma swój (bardzo cenny uważam) morał. Dzięki Ci Jay za uprzyjemnienie i wzbogacenie Twoim tekstem kilku chwil mego życia Pozdrawiam Kasia
  2. Dzięki baronie de Charlus za miłe słowa i wrażliwość :) Pozdrawiam Kasia
  3. Dzięki asher :) Cieszę się, że jest choć jedna osóbka, której ten emocjonalizm choć troszkę przypadł do serca. Pozdrawiam Kasia
  4. hmmm... nad wpływem informacji telewizyjnych to mogłabym z Tobą podyskutować Bartku, ale to chyba nie jest dyskusja na forum. Dziękuję za wypowiedź Pozdrawiam Kasia
  5. Twoje zdanie tez się liczy! Pozdrawiam Natalio Kasia
  6. Moim zdaniem tekst jest spójny. Bohater zastanawia się nad sobą i otoczeniem, cieszy się z tego, do czego doszedł. A że większość z nas uzna to za idiotyczne i pozbawione wyższych wartości (bo czymże są pieniądze, jeśli nie ma przy nas ludzi?), to też rzecz oczywista. Tekst czyta się dobrze, na koniec osąd bogacza przez zwyczajnego, prostego człowieka jest osądem, jaki podarowałaby mu większość z nas. Pozdrawiam Kasia
  7. Napiszę tylko : WOW !! czekam na więcej Pozdrowionka Kasia
  8. Michasiu, opowiem Ci bajeczkę na dobranoc, otulę Cię kołderką. Zaśniesz głęboko, bezpieczny, wtulony w ramiona milutkiego misia. Nie zgaszę światła, nie bój się. Będę przy Tobie czuwać, dopóki nie usłyszę równomiernego, spokojnego oddechu. Jeśli przyśni Ci się coś złego, możesz krzyczeć. Nie będę zła. Nawet jeśli mnie zbudzisz, z radością przybiegnę, by móc z Tobą porozmawiać. Będę Cię kochać i potrzebować, bo będziesz dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. * * * Patrzysz na inne dzieci, słuchasz ich opowiadań o rodzicach i rodzeństwie... Jest Ci smutno Michasiu. Nie raz widzę, jak zapłakany chodzisz po podwórzu, jak chowasz się po kątach, by nie ujawniać emocji. Widzę, jak z żalem kopiesz leżące na Twej drodze kamyki, jak spuszczasz głowę, jakbyś nie chciał widzieć nikogo i niczego. Nie rozmawiasz z rówieśnikami w szkole. Może się wstydzisz, pewnie Ci żal. * * * Oni nie mają ojca pijaka i matki z chorobą psychiczną. Oni nie wiedzą, co to znaczy chować się pod łóżkiem, by przeczekać wściekłość ojca, chodzącego z pasem. Oni nie potrafiliby zrozumieć bezsilnych łez, które na przekór chęciom nawet poza domem często spływają po twarzy. Oni nie rozumieją, jak boli pocięta pasem skóra, jak boli naderwane ucho. I nie mogą czuć się tak, jak Ty się czułeś, gdy nikt nie stawał w Twojej obronie. * * * Chodzą na mecze piłki nożnej, na basen, na zakupy. Mają normalny dom, ciepłe obiady i kanapki do szkoły. Czują się bezpieczni i kochani. Gdy nie idzie im w szkole, tata lub mama nakrzyczą albo wytłumaczą, by przejść razem z nimi przez przeszkody, nauczyć ich życia. Kupią im wymarzone zabawki, ubrania i słodycze, zabiorą na wycieczkę za miasto. A u Ciebie jak było? * * * Opowiedziałeś mi, że byłeś sam. Mieszkałeś z nimi, w cuchnącym alkoholem domu, w którym nikt nie sprzątał. Sam przeciw ojcu, którego nie obchodziło nic oprócz tego, by Ci złoić skórę. Sam przeciw matce, która tylko krzyczała na Ciebie, ale nie potrafiła pocieszyć, zrozumieć. Sam jeden. Mały dziewięcioletni chłopiec, nie mający sił, by dalej walczyć. * * * Gdyby nie sąsiadka, w życiu byś się stamtąd nie wyrwał. Nie wiedziałbyś, jak to jest móc się najzwyczajniej w świecie wyspać, bez czuwania, kiedy nadejdzie chwila, gdy będziesz musiał wybiec z domu i spać w parku. Nie znałbyś chwil spokojnych, w których nikt nie krzyczałby Ci nad głową, nie wyzywał od głąbów i debili. Choć teoretycznie miałbyś dom. Nie taki, jak miliony innych dzieci, ale zawsze jakiś. Żyłbyś wśród tych, którzy powołali Cię na świat. * * * Michasiu, jesteś wrażliwy. Jesteś wspaniałym chłopcem. Masz zdolności matematyczne, pięknie malujesz i recytujesz wiersze. Potrafisz rozmawiać, słuchać, dawać rady. Umiesz wczuć się w czyjąś sytuację, pocieszyć. Michasiu, jesteś dla mnie naprawdę wyjątkowy. * * * Czy kiedyś przyjdzie czas, że będziesz się uśmiechał z radością, tak jak inne dzieci?
  9. :D Siostra, no coment :D
  10. Nie gniewam się asher. Taką miałam wenę, więc takie coś powstało. I tyle. Pozdrowionka Kasia
  11. Bardzo ciekawy, pouczający tekst, uczący szacunku i zrozumienia dla drugiego człowieka i jego potrzeb. Choć życie ucieka prędko, carpe diem :) Pozdrawiam Kasia
  12. Dzięki Jay :) Nie wiem nawet, czy to opowiadanie, czy nie. Też taka trochę dziwna forma narracji jak na mnie. Ale chyba musiałam trochę na ten temat po prostu powiedzieć. Może się wyżalić, może kogoś skłonic do chwili refleksji.. I cieszę się, że mi się udało :) Pozdrawiam serdecznie Kasia
  13. to jest, owszem, tekst społeczny, może nawet bardzo społeczny pozdrawiam Kasia
  14. Kasia mieszkała w starym budownictwie, na osiedlu pełnym lumpów i tak zwanych początkujących ćpunków, czyli chłopców biorących kwasy i palących marihuanę. Jej sąsiadami byli głównie alkoholicy. Na piętrze, na którym mieszkała, dwóch pijaków zmarło. Jeden skonał, udławiwszy się własnymi żygowinami, drugi po przedawkowaniu. Ich kobiety długo nie obnosiły się z żalem, szybko znalazły odpowiednie zastępstwo. Jedna z tych kobiet to Agata, posiadająca kilkoro dzieci, które wychowywała jej matka. Agata była chora psychicznie, ciągle wrzeszczała, nie potrafiła odnosić się do nikogo z czułością i zrozumieniem. Rzadko nawet bąknęła pod nosem "dzień dobry". Kilka lat temu, po śmiercu swego męża, szybko znalazła pocieszenie u boku nowego faceta z nałogiem i zaszła w ciążę. Pech chciał, że facet mimo alkoholizmu dziecko chciał wychowywać w domu. I cóż z tego wyszło? Ano fakt niezwykły. Przez jakiś czas dzieciak jakoś rósł i rozwijał się. Miał czyste ciuchy i chodził na spacery. Kiedy płakał, matka darła się na niego, jakby był dorosłym, rozumnym człowiekiem. Ojciec dzieciaka zdawało się nawet kochał, ale nie przeszkadzało mu to upijać się i bełkotać. Faktem zainteresowała się kuratorka. Mała Magda zaczęła chodzić do przedszkola, nawet śpiewała pod nosem piosenki z repertuaru "Arki Noego", potem rozwydrzyła się nieco i na krzyk matki reagowała takim samym, zajadłym wrzaskiem. Do ojca zwracała się słowem "tatuś", bez krytyki patrząc na jego nałóg. Zresztą, cóż może wiedzieć o świecie kilkuletnie dziecko? Cóż może wiedzieć o celu codziennych wypraw ojca na korytarz, do meliny, która znajdowała się naprzeciwko mieszkania Kasi? Tak więc mała Magda rosła, nieświadoma tego, w jakim środowisku się znajduje. Codzienność. Druga z kobiet to Anka. Miała niepełnosprawnego syna Mariusza, i nowego faceta, także alkoholika. Czasem słychać było, jak na korytarzu wyzywają się od najgorszych, ale trwali wciąż razem. Mariuszek siedział w domu, rzadko kiedy ktoś znosił go na dół z drugiego piętra, by choć na chwilę mógł być na powietrzu. Dawnymi czasy tak bywało, potem stało się to czymś wyjątkowym. Facet Anki pił, wrzeszczał, bełkotał. A Anka z uśmiechem chodziła po osiedlu. Codzienność. Naprzeciwko mieszkania Kasi była melina. Kobieta, niezameldowany facet, by mogła pobierać zasiłek dla samotnej matki, i kilkoro dzieci w różnym wieku. Prąd na lewo, a pod drzwiami śmieci, bo mimo iż dzieciaczków bodajże sześcioro, to nie miał kto ich wynosić na śmietnik. Kobieta powiedziała od niechcenia "dzień dobry", chodziła zadbana.. Ale dzieci dobrego wychowania nie nauczyła. Tak więc Kasia czasem wychodziła na korytarz i wchodziła w kałużę moczu, pozostawioną przez psa sąsiadów, deptała po niedopałkach papierosów lub czuła zapach marihuany. Codzienność. A rówieśnicy Kasi z okolicy? Było ich trochę. Rocznik 1984 był chojny pod względem przyrostu naturalnego, toteż zagęszczenie dzieci z tego okresu też było na osiedlu znaczne. Przeważnie młodzież ta siedziała na murkach lub schodach, paliła, co się dało, piła tanie wina, piwa, wódkę z mety. W wakacje zdarzało się niektórym pracować. Panowała tendencja do tego, by cieszyć się upiciem i najaraniem. Zwykle działo się "to co zawsze", czyli nic ciekawego. Niektórych kręciły gry komputerowe i hip hop. Codzienność. Tak więc Kasia wyprowadziła się. Kiedy? Któż to wie? Gdzie? Też nie wiadomo. I kto wie, czy jest jej tam lepiej. Fakt faktem Kasia nie stała się taka, jak jej okolica. Na szczęście miała normalny dom, trzeźwych rodziców, mądrego brata, fajnego chłopaka. Trochę się uczyła, trochę pracowała, czytała książki, pisała opowiadania i była odpowiedzialna. Z biegiem zwyczajnego czasu mijała jej zwyczajna codzienność.
  15. No smutne bardzo... całe szczęście, że to tylko przejaw chwilowej samotności i dołka, a nie wszystkiego, co się dzieje wokół :) Emalko, dziękuję za powrót :) Pozdrawiam Kasia Brzezińska
  16. Proste, pełne ciepła i ładne. Spodobało mi się :) Pozdrawiam Kasia
  17. W świecie od rana do nocy wypełnionym pracą, pełnych dzieciaków coraz więcej czasu spędzających przed komputerem, Twój utwór asher coraz mniej przypomina s-f, a coraz bardziej rzeczywistość. Ciekawe, dokąd ona zmierza?... Pozdrawiam Kasia Brzezińska
  18. Dzięki za komentarze. Czytam, staram się analizować błędy. Wasze wskazówki są bardzo przydatne :) Z pozdrowieniami Kasia Brzezińska
  19. Ani efekt inny od zamierzonego, ani Freney, tylko Jay. A opowiadanko jest stare jak świat i ma przedstawiać konkretnego człowieka i jego myśli. Nie wszystko, co się w życiu dzieje jest zaskakujące, nie wszystko musi mieć swoją puentę. Pozdrawiam i dziękuję za wypowiedzi Kasia Brzezińska
  20. "Nareszcie! Plaża, morze i możliwość pokazania światu, jakie doskonałe mam ciało. Jeszcze tylko poderwać jakiegoś przystojniaczka i naprawdę będę miała czym się chwalić koleżankom!" - myślała, wmasowując w swą naprężoną skórę kilogramy kremu do opalania. W gruncie rzeczy morze wcale jej nie interesowało. Woda była za zimna, a do tego słona, więc z pewnością źle działała na skórę. Jaki sens miało by wobec tego korzystanie z takich kąpieli? Jej wystarczało leniwe wylegiwanie się na mięciutkim ręczniczku i wystawianie swego uroczego ciałka na widok publiczny. Z radością dostrzegała, że mężczyźni przypatrują się jej kształtom i mówią do siebie: "Jaka laska!", pogwizdując pod nosem. "No! Skoro mam tu kogoś poznać, to chyba muszę na parę chwil ruszyć się z tego ręcznika" - pomyślała sprytnie. Wstała leniwie, przeciągając się jak kotka. Skorygowała postawę tak, by wystawić biust do przodu i wypiąć pupę, po czym z satysfakcją uśmiechnęła się do stojącego obok, przystojnego chłopaka. Mrugnął do niej oczkiem, więc uznała, iż może rozpocząć łowy. - Dominika - przedstawiła się krótko, wystawiając ku niemu ponownie swe perełkowe zęby. - Daniel - usłyszała w odpowiedzi. - Pomóc ci w czymś? "Jest nieźle! - pomyślała. - Zaczyna się łapać na mój doskonały wygląd. Można uznać, że pierwszy wakacyjny podryw idzie bez zarzutu!" Głośno zaś odpowiedziała, mrugając przy tym zdawkowo swymi długimi, podkręconymi rzęsami: - Gdybyś był tak miły i poszedł ze mną do budki po lody, byłabym ci wdzięczna. Nie chcę, żeby doczepił się do mnie jakiś typ. Ty wyglądasz na fajnego faceta... Spuściła wzrok. "To takie modne!Faceci uwielbiają nieśmiałe dziewczynki, którymi trzeba się opiekować" - podsumowała z radością, uznając, że mężczyźni są jednak bardzo naiwni. Z zamyślenia wyrwał ją głos Daniela: - Do której? - Tej tam - wskazała palcem na najbardziej oddaloną od plaży, biało-czerwoną budkę. Już wiedziała, że przystojniaczek z radością pójdzie z nią po lody, a może nawet... sam za nie zapłaci. Cieszyło ją to bardzo! - Skąd jesteś? - zapytał, kierując się w stronę, którą przed chwilą wskazała. - Z Kalisza - skłamała, aby jeszcze bardziej nacieszyć się tym, jak łatwo go oszukać. - A Ty? - Ja mieszkam tutaj - odpowiedział spokojnie. - Mój ojciec jest rybakiem, mama nie żyje. Kiedyś miałem zamiar wyjechać na studia do Warszawy, ale nie mogłem zostawić ojca samego. "Cóż za nudziarz! - podsumowała w myślach. - Czy on naprawdę uważa, że interesują mnie losy jego rodzinki?! Ja chcę się dobrze bawić!" - Aha - mruknęła tylko, przyspieszając kroku. Daniel nie zamierzał jej gonić, więc ponownie zwolniła. - Długo tu będziesz? - usłyszała. - Jeszcze parę dni - skłamała z uśmiechem. Miała wrócić do domu dopiero za trzy tygodnie. - To wpadnij dziś na ognisko. Robimy ze znajomymi małą imprezkę. - Z chęcią! - odpowiedziała, udając zachwyt. "Nareszcie trochę odmiany od przynudzania!" - pomyślała. - O której? - O dziesiątej. Ulica Sosnowa 46. - Będę na pewno. Dzięki za zaproszenie! Dochodzili do budki, więc rozmowa na chwilę zawisła w próżni. Dominika miała rację. Daniel kupił lody i teraz niósł je ku stolikowi, przy którym usiadła. - Proszę - uśmiechnął się, podając jej przysmak. - Dzięki - odpowiedziała słodko, lekko wstając z krzesełka, po czym wzięła go za rękę. Nie zaprotestował, więc szli w milczeniu, oblizując lody. - Zrobimy sobie zdjęcie? - zapytała nagle, bo wpadło jej do głowy, że każdy podbój warto przecież udokumentować. - Jasne, jeśli tylko chcesz - zgodził się natychmiast. - Ale zaraz potem muszę lecieć. Zobaczymy się na ognisku, dobrze? - W porządku. Wyjęła z torebki aparat i poprosiła jakąś niską, brzydką dziewczynę, by zechciała nacisnąć przycisk. Wybrała ją starannie. Nikt nie mógł przyćmić jej uroku! Jeszcze tego brakowało, żeby coś odwróciło od niej uwagę Daniela! Przytuliła się do niego i promiennie uśmiechnęła, by mieć się czym pochwalić koleżankom. Wiedziała, że ma uśmiech gwiazdy filmowej! - To do zobaczenia! - podsumował Daniel i pocałował ją w policzek. - Będę czekał! Odszedł szybko, chyba był już spóźniony. "Poszło super!" - pomyślała Dominika, śmiejąc się z satysfakcją. Znów położyła się na ręczniczku i przyciągała uwagę, wmasowując w swe urocze ciałko kilogramy kremu. Z pierwszego podrywu była niezwykle dumna, choć jeszcze do końca nie wiedziała, czy ma ochotę iść na to ognisko. Dzień był jeszcze długi, a chłopaków mnóstwo!
  21. Skąd jestem? Z Łodzi. Podoba mi się poetyzowanie prozy, może dlatego, że mi też kiedyś coś takiego zarzucono ;) A na przyszły raz prosimy wszyscy o dłuższe utworki. Pozdrowienia Kasia Brzezińska
  22. Czy czepiają się? Raczej nie. Po prostu tekst jest krótki i przydałoby się rozwinięcie, by zaspokoić ciekawość odbiorcy. Pozdrawiam Kasia Brzezińska
  23. Z technicznego punktu widzenia zauważyłam tyle: - "w otchłań ogarniającą ją" - w ogarniającą ją otchłań - "Popijając swoją herbatkę" - bardziej pasuje mi w kontekście 'popijająca swoją herbatkę' - "pare dni" - parę dni - jeśli zaczynasz pisać "Księżyc" i "Słońce" wielkimi literami, rób to konsekwentnie do końca. Tekst podoba mi się. Jest oryginalny, nieco poetycki. Na pewno pełen wrażliwości i subtelności. Serdecznie pozdrawiam Kasia Brzezińska
  24. Dzięki asher :) Przesyłam pozdrowionka Kasia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...