
Katarzyna Brzezińska
Użytkownicy-
Postów
235 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Katarzyna Brzezińska
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10
-
Może to nie szczyt prozy, ale czyta się całkiem nieźle. Pozdrawiam Kasia Brzezińska
-
Ta jedyna w roku noc…
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Monique Rry utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Można by powiedzieć "klin klinem". Ale czy to dobrze? Nie wiem. Tekst czyta się z przyjemnością. Pozdrawiam Kasia Brzezińska -
Biciem serca minuty odmierzam...
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Sylvie 88 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przejmujące, przenikające, niebanalne mimo powtarzalności tematu. Kasia Brzezińska -
narodziny Wenus
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na justyna nawrocka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Piękne :) Szczęgólnie pierwsza część pozwoliła mi się rozmarzyć i popłynąć tym prądem myśli, prądem natchnienia... Dziękuję !!! Kasia Brzezińska -
Będę walczyć
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję bardzo :) cieszę się, że przeczytała Pani tekst i że się podobał :) -
Będę walczyć
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Odwróć się – słyszę nakazujący, męski głos. Przez głowę przebiega mi milion myśli. Rozglądam się wokół, próbując wybrać sensowny kierunek ucieczki. Ale wszędzie tylko śnieg, drzewa i ciemność. - Kobieto, czy ty masz problemy ze słuchem?! – teraz już nie każe. Teraz grzmi wściekłością. Nogi uginają się pod własnym ciężarem, czuję, że nie mam sił, by zrobić cokolwiek. Słyszę chrzęst jego butów coraz bliżej i bliżej. Siadam na śniegu i zaczynam płakać. Nie pyta o nic. Patrzy bez wyrazu. Jest wysoki, barczysty. Nie rozróżniam dobrze rysów twarzy. Zresztą nie widzę w tym już sensu. Sama jestem sobie winna. I nie ucieknę już przed niczym. Zrobi, co będzie chciał. - Wstawaj! – krzyczy. Ale ja nie robię nic. Nie będę mu ułatwiać sprawy. Odzywa się we mnie cień oporu. Jak tylko podejdzie o krok bliżej, rzucę się na niego jak lwica, resztką sił wydrapię mu oczy i ucieknę stąd jak najdalej! Mój plan to fikcja. Nie mam woli walki. Nie chcę żadnego zwycięstwa. Dążę podświadomie do jakiegoś bliżej nieokreślonego końca. Jest mi źle. Powoli zamarzam na tym parszywym śniegu. A ten stoi i czeka, aż coś zrobię. Sekundy zamieniają się w minuty, minuty w godziny. A może tylko mi się wydaje. Tracę kontakt z rzeczywistością, osuwam się na ziemię. * * * Ma czarne włosy i długą brodę. Jest silny. Mieszka w głębi lasu, w drewnianej chacie. Przynosi drwa na opał, rozpala w kominku i podaje mi różne rzeczy. A to sweter, a to herbatę z malinami, a to gorący rosół. Nie pyta o nic, niczego nie chce. Już nie wiem, czy cisza jest moim sprzymierzeńcem, czy wrogiem. Nie wiem, do czego zmierza. Poddaję się tej sytuacji zupełnie, nie próbuję pytać ani walczyć. Zbieram siły, by móc stąd uciec. A kiedy to robię, biegnie za mną, wykręca mi ręce do tyłu i prowadzi do chaty. Nie mam siły na to, by z nim walczyć. Staję się więźniem. Na odludziu, bez szans na ratunek. Nigdzie nie wychodzi, z nikim się nie spotyka. Nie wiem, skąd ma artykuły spożywcze i dlaczego mnie więzi. Jak kretynka siedzę przy kominku i czekam, aż zagrzeje się mleko. Paczka płatków leży na stole. A on? Siedzi nad książką. Czyta ją często. W zasadzie zawsze, gdy tylko zachodzi słońce. Ma nade mną przewagę, wie, że wtedy nie zdołam daleko uciec. * * * Daje mi zeszyt i pióro. Stwierdza: - Każdy gdzieś musi przelać swoje myśli. Inaczej można zwariować. - A jeśli wolę rozmawiać z tobą, niż pisać jakieś brednie w zeszycie? Jeśli nie mam ochoty w ogóle go prowadzić? – pytam. A on z obojętnością odpowiada tylko: - Nie jesteś jeszcze gotowa. * * * Tak więc mam swoją część upragnionej wolności. Pióro i 96 kartek papieru, z którymi mogę zrobić, co chcę. Mam wybór – pisać albo nie pisać, podrzeć zeszyt albo odłożyć go gdziekolwiek i udawać, że wcale go nie ma. Postanawiam sprawdzić, po co to wszystko było. Rysuję w zeszycie chmurę. Taką zwyczajną, jaką chciałabym rysować kiedyś swoim dzieciom, gdyby mnie o to poprosiły. Nic więcej. Nie śpię całą noc, by sprawdzić, czy zajrzy do zeszytu. Ale nie robi tego. Jak zwykle zasypia w fotelu, z książką na kolanach. Gdy tylko wstaję z łóżka, otwiera oczy. I już wiem, że muszę z powrotem cofnąć się na posłanie. * * * Postanawiam pisać pamiętnik. Nic innego mi już nie zostało. Trzy kolejne ucieczki zakończyły się fiaskiem. Nie pomogło wyrywanie się i krzyk, obelgi, rzucane w trakcie szamotaniny. Tak więc piszę. Nie o tej chacie, o niczym, czym teraz jestem otoczona. Wspominam Michała, nasze wspólne życie, aż do czasu, kiedy wszystko stanęło wspak. Obwiniam jego, po trosze też siebie. Żal trwa, lecz jest osadzony coraz płyciej. Wszystkie dni są do siebie podobne i tak naprawdę wszystko mi jedno, co będzie dalej. Czuję otaczającą monotonię, spokojność każdej mijającej chwili. Wiem, że niedługo zapadnie zmierzch, a on zapali lampę, wyciągnie swoją książkę i w milczeniu będzie czytał jej kolejne strony. Wiem, że ogień wygaśnie za około godzinę, a wtedy lepiej być już w łóżku pod kołdrą, bo w chacie jest bardzo zimno. Wiem, że z każdym dniem przyzwyczajam się do tego stanu i boję się, co będzie dalej. I wiem także, że mimo tego, iż jestem tu więźniem, nikt nie chce mnie skrzywdzić. * * * Budzi mnie rano. - Ubierz się ciepło – mówi tylko. - Po co? – odpowiadam. I odkrywam, że coraz mniej się go boję. - Ponieważ tego od ciebie oczekuję! – krzyczy. - Nie chcę! – odpieram atak. - Dobrze, jak chcesz – burczy pod nosem i idzie na spacer po lesie. Serce bije mi szybko. Zastanawiam się, dlaczego zachował się w ten sposób. I postanawiam wykorzystać fakt, że mi uległ. Mam dosyć przyjmowania jego warunków. To w końcu moje życie! I nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! * * * Wchodzi do chaty, zdejmuje kożuch, nastawia wodę na herbatę. A ja zakładam kozaki, palto. Patrzy na mnie i nie mówi nic. Wychodzę, on za mną. I tak idzie, kilka kroków dalej. W pewnym momencie dobiega do mnie i mówi: - Dziewczyno, przecież ty idziesz w złym kierunku. - Jak to w złym? – pytam. - Chodź – bierze mnie mocnym chwytem pod rękę i prowadzi w stronę chaty. Boję się, że to jakiś podstęp, wyrywam się. - Zostaw mnie ty podły zwyrodnialcu! – krzyczę. A on puszcza moją rękę i wraca do chaty sam. Nie wiem już, co o tym wszystkim myśleć. Postanawiam nie słuchać go ani przez moment. Odwracam się i kontynuuję swoją wędrówkę. Ufam, że mam dość sił, by wrócić do własnego domu. * * * - Odwróć się – słyszę nakazujący, męski głos. Przez głowę przebiega mi milion myśli. Rozglądam się wokół, próbując wybrać sensowny kierunek ucieczki. Ale wszędzie tylko śnieg, drzewa i ciemność. - Kobieto, czy ty masz problemy ze słuchem?! – teraz już nie każe. Teraz grzmi wściekłością. Nogi uginają się pod własnym ciężarem, czuję, że nie mam sił, by zrobić cokolwiek. Słyszę chrzęst jego butów coraz bliżej i bliżej. Siadam na śniegu i zaczynam płakać. Nie pyta o nic. Patrzy bez wyrazu. Jest wysoki, barczysty. Nie rozróżniam dobrze rysów twarzy. Zresztą nie widzę w tym już sensu. Sama jestem sobie winna. I nie ucieknę już przed niczym. Zrobi, co będzie chciał. - Wstawaj! – krzyczy. Ale ja nie robię nic. Nie będę mu ułatwiać sprawy. Odzywa się we mnie cień oporu. Jak tylko podejdzie o krok bliżej, rzucę się na niego jak lwica, resztką sił wydrapię mu oczy i ucieknę stąd jak najdalej! Mój plan to fikcja. Już nie chcę uciekać. Chwilę czekam, a potem wstaję, podaję mu dłoń. Opierając się na silnym ramieniu daję się odprowadzić do chaty. Wypijam gorące mleko, kładę się do łóżka. Przyjemne ciepło daje mi ukojenie. Zasypiam. A kiedy budzę się rano mam na stole termos z herbatą, swój zeszyt zawinięty w szary papier i list: „Kiedy cię spotkałem, nie chciałaś niczego. Twój opór był bierny, a oczy puste. Potem zaczęłaś walczyć, ale wciąż nieudolnie. Bo walczyłaś ze mną, zamiast walczyć ze sobą. Dzisiaj masz dość siły, by stawić czoło swojemu życiu. Chcesz je odmienić i potrafisz to zrobić. Idź prosto w kierunku przeciwnym do obranego ostatnio, a trafisz do celu”. Ubieram się i wychodzę. * * * Idę, a obraz staje się coraz bardziej mętny. Ciało odmawia mi posłuszeństwa. Kark robi się zesztywniały, nogi ciężkie jak z żelaza. W gardle sucho, boli mnie serce. I wszędzie jest tak biało, tak biało… - Mamo! Mamo! – dochodzą do mnie krzyki dzieci. Moich dzieci! - Kochanie… - mówi tylko Michał i czuję, jak jego łzy toczą się po moich dłoniach, które przytula i całuje. Nie mogę wymówić ani słowa. Wiem, pamiętam. Banda drani chciała, byśmy płacili im za ochronę naszego własnego sklepu. Nie chcieliśmy. Potem nachodzenia, straszenie, że zabiją nasze dzieci, podpalą sklep i mieszkanie. Chciałam wyjechać, rzucić to wszystko, ale Michał nie. Uparł się, że sobie poradzimy. Kiedy nie pomagały prośby, zaczęłam go straszyć rozwodem. Bardzo się bałam. Aż któregoś dnia przyszli, kiedy byłam sama. Zobaczyłam ich wzburzone, pełne nienawiści twarze, metalowe pałki, trzymane w dłoniach. Potem krew, ściekającą po ścianach. Nie wiem, kiedy zabrała mnie karetka, nie wiem, jak długo nie było mnie z rodziną. Ale tajemnicę mego snu wyjawię bliskim na pewno, nawet jeśli w nią nie uwierzą. Mam jednak siłę, by dalej stawiać czołu życiu! I na pewno dam sobie radę! -
Będzie lało
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Oczywiście, że wprowadza "je" w błąd. Dzięki, poprawiłam. A pomysł na całość był właśnie taki jak to widać w realizacji, ze wszystkimi plusami i minusami. Pozdrawiam Was i dzięki za komentarze :) Kasia -
Jonasz-sztama z Pinokiem
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Zuzia Zła utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tekst czyta się bardzo ciężko ze względu na grafikę. Ale zmobilizowałam się i przejrzałam go, stwierdzając, że historia całkiem fajna i godna polecenia :) pozdrawiam Kasia -
Będzie lało
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Będzie lało. Wiedziałam od rana. Przeczuwałam to, przygotowując dzieciom śniadanie, oglądając powtórkę mojego ulubionego serialu i szorując naczynia biedronkowym "Tymkiem". Na niebie gromadziły się ciemne, złowieszcze chmury... Kolacja miała być w "Malinowej". Nie byliśmy tam od lat. Specjalnie na tę okazję kupiłam nową sukienkę i dobrałam do niej odpowiednie perfumy. Po raz pierwszy od wielu miesięcy umalowałam się tak, jak lubisz. Chciałam wyróżniać się z tłumu, wyglądać wyjątkowo. W ten jeden wieczór. Tylko dla Ciebie. Wiem, minęło sporo czasu. Nasze dzieci podrosły. Już nie grają z nami w warcaby i badmintona. Nie zabiegają o to, by jeść wspólne obiady. Wpadają pędem do domu zaraz po szkole, szybko odrabiają najpilniejsze lekcje. Proszą o nowe piłki do kosza, do nogi. Mają telefony komórkowe i mp3, dużo wolnego czasu i mętlik w głowie. Nadmiar informacji ciągle wprowadza je w błąd. My nie mieliśmy tylu rzeczy, cieszyliśmy się z drobiazgów. Pamiętam, jak siedzieliśmy w parku oparci o drzewo i słuchaliśmy Beatelsów, połączeni jednymi słuchawkami starego walkmana. Nie było jeszcze komputerów i odtwarzaczy mp3. Nie mieliśmy telefonów komórkowych, a kiedy wyjeżdżaliśmy na dłużej, pisaliśmy do siebie listy. Pełne miłości i tęsknoty. Kolacja miała być w "Malinowej". Nie byliśmy tam od lat. Specjalnie na tę okazję kupiłam nową sukienkę i dobrałam do niej odpowiednie perfumy. Umalowałam się tak, jak lubisz, by wyglądać wyjątkowo. Tylko dla Ciebie. Ale na niebie wciąż gromadziły się ciemne, złowieszcze chmury. W końcu pojawiły się błyskawice i zaczęło lać. Kolację zjedliśmy w domu, przy świetle świec. Dzieci poszły do kina. -
Zielony słoń.
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Szugar utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
1. brak kilku przecinków 2. "zafascynowała mnie. Fascynacja niestety okazała się" - niepotrzebne powtórzenie, można było zastosować inne słowo 3. "Wprost niewiarygodne co się dzieję na tym świecie." - dzieje, nie dzieję (pewnie literówka) 4. "zobaczył bym" - zobaczyłbym 5. "dowidzenia" - do widzenia Tekst czyta się z zaciekawieniem. Podoba mi się narracja i pomysł. Stawiam + i polecam innym. Pozdrawiam Kasia -
Bla bla.
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Nieprzyjaciel utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pierwsza część ciekawsza, ale brak mi bezpośredniego połączenia z drugą. Troszkę krótki tekst, by napisać coś konkretniejszego. Bez dłuższej narracji jest to dla mnie niestety tylko tytułowe "bla bla bla". Chętnie przeczytam rozwinięcie. pozdrawiam Kasia -
Pachniałaś świeżo skoszoną trawą
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na V.M utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"kobiecą kobiecością" - brzmi nielogicznie. Końcowe zdanie zupełnie wycięłabym z tego krótkiego opowiadania (a może raczej opisu), zostawiając pole na tajemnicę i domysły czytelników. Całość bardzo podobała mi się, przeczytalam chętnie i polecam innym. pozdrawiam Kasia -
Letnia noc
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Peo niebieska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Powiem tak - narracja tych kilku zdań bardzo mnie zachwyciła i zdecydowanie czekam na ciąg dalszy !! :) pozdrawiam Kasia -
Krótki, ładny obrazek, ale zdecydowanie do rozbudowania. Sernik smakowity :)) pozdrawiam Kasia
-
Rozgrzane Kłamstwa
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na BlackSoul utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
półnagi, bladożółty, szlag, nie do wytrzymania, dwustustopniowa, spoza - tak pisze się te wyrazy. Dużo błędów, jak na tak krótki tekst. Czyta się przyjemnie, z ciekawością tego, co będzie dalej Płynna, fajna narracja. Podoba mi się :)) Pozdrawiam Kasia -
„z pogodą ci do twarzy”
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Emalka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fajne. Dużo treści w skondensowanej formie. Gratuluję pomysłu i pozdrawiam serdecznie Emalko :)) -
Pstrykając kicz.
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Jakub Sikorski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Lubię górskie wędrówki nie zakłócone pstrykaniem flesza i jedną fotkę, zrobioną z samej góry :) Rozumiem i pozdrawiam Kasia -
Jestem za pamiętnikami, bo pozwalają się otworzyć :) Pozdrawiam Kasia PS. Dlaczego właśnie wściekłopomarańczowy? ;)
-
Nerwica.
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Kasia_Kaisu utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Fajne, przewrotne. Brakuje kilku przecinków, ale całość przyjemna w odbiorze. Zaciekawia. Pozdrawiam Kasia -
Matka i syn
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Anastazja Nibek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"chorowała na raka w wątrobie"? chyba na raka wątroby Wyłapałam też kilka literówek, ale całość niestandardowa, zdecydowanie na dłuższy tekst. Troszkę miesza się punkt widzenia Jacka z punktem widzenia matki (zmienna narracja), aczkolwiek całość przyjemna w odbiorze. Plus za pomysł. Pozdrawiam Kasia -
Proste, ale ładne :) Pozdrawiam Kasia
-
z mojej spermy Janis Joplin
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ach jak miło wejść na stronkę poezji po tak długim czasie i przeczytać coś tak nastrojowego. Piotrku, wzruszyłeś mnie tymi wspomnieniami :)) Myślę, że każdy z nas ma w sobie obraz dzieciństwa, radości z drobiazgów, która tak często znika, gdy doroślejemy. Ja byłam dzisiaj na wycieczce rowerowej. Dotarłam do miejsca, w którym jeszcze nie byłam, co sprawiło mi ogromną radość. Słońce i wiatr pomogły mi odpocząć. Życzę Ci pielęgnowania w sobie pięknych wspomnień i szukania radości w drobiazgach :)) Pozdrawiam serdecznie Kasia -
Druga szansa
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Był wieczór. Uliczne latarnie rzucały nikły blask na pokrytą śniegiem ulicę. Szliśmy obok siebie, w milczeniu. Zimny wiatr chłostał zimnem jej nogi, ale zawsze chodziła w mini. Spojrzałem na nią i zastanawiałem się przez chwilkę, o czym myśli. Ale tylko przez moment. Przytulna restauracja wabiła swoim wnętrzem jej wzrok - wiedziałem, że lubi takie miejsca, ale zawsze mijaliśmy je bez słów. Nie chciałem robić z tego związku czegoś więcej, niż było w rzeczywistości. Zdziwiłem się bardzo, gdy złapała mnie za rękę i wprowadziła do środka, ale nie protestowałem. Usiedliśmy w rogu sali, naprzeciwko siebie. Zamówiliśmy po herbacie. Starałem się nie rozglądać wokół za długonogimi blondynkami I przez chwilkę było nawet przyjemnie, zwyczajnie, jakby to, co nas łączy, było bardzo ważne. * * * - Mam dla ciebie dwie wiadomości - stwierdziła. - Co to za zabawa? - powiedziałem z uśmiechem, starając się uciszyć swój niepokój, przemieniając rozmowę w żart. Znudzonym wzrokiem rozglądałem się po sali, szukając czegoś, na czym można by zaczepić wzrok. - Zabawa?... - powtórzyła jak automat. - Mów, o co chodzi, szkoda czasu - mruknąłem zniecierpliwiony, patrząc na nią bez wyrazu. Nie miałem ochoty zgadywać, o co jej chodzi. - Po pierwsze jestem w ciąży, a po drugie potrzebuję pieniędzy na zabieg. Skoro ty też się do tego przyczyniłeś, chyba wiesz, czego od ciebie oczekuję - wyjaśniła zwyczajnie, bez żadnych emocji, jakby mówiła o wyrzuceniu śmieci do kontenera. Serce zaczęło mi walić jak młot. - Co powiedziałaś?! - warknąłem wściekły. - To, co słyszałeś. I nic więcej. Nie jesteś dzieckiem, żebyś nie rozumiał, jak to się stało - odburknęła chłodno. - Jak mogłaś powiedzieć, że usuniesz moje dziecko?! - Jak? - rzuciła zdziwiona. - A co, może powiesz, że chciałeś mieć ze mną dzieciaka, co?! może powiesz, że nie marzyłeś o niczym innym?! Nosiło mną, ale nie wiedziałem, co powiedzieć. To oczywiste, że nie chciałem mieć z nią dziecka. Nawet przez moment nie miałem co do tego wątpliwości. Rodzina, dzieci... Tak. Kiedyś. Ale nie teraz, nie z nią i nie w taki sposób... - Widzisz sam, że nie masz nic do powiedzenia w tym temacie. I dobrze. Dowiem się dokładnie, ile to będzie kosztowało i poinformuję cię. Chyba dasz mi forsę? Tyle możesz zrobić? - zapytała cicho, zajadle, zakładając na siebie króciutką kurteczkę. - Ubieraj się cieplej, bo chłód źle wpływa na rozwój dziecka - odpowiedziałem. - Niezła kpina! - warknęła i wyszła. A ja zamówiłem kilka kolejek wódki. A kiedy zawiany wróciłem do domu, padłem na łóżko i rozbeczałem się jak dziecko. Byłem w szoku. * * * Kiedy dzwonił telefon, dostawałem białej gorączki. Pierwsze słowa, jakie potrafiłem wydukać, brzmiały niezmiennie: - Paula? To ty? Ale to nie była ona. Nie odzywała się już od trzech tygodni. Nie wiedziałem o niej nic. To ona zawsze dzwoniła do mnie, umawialiśmy się gdzieś na mieście. Nie miałem pojęcia gdzie mieszka ani co robi, czy jest z kimś w związku czy nie. Nasze kontakty ograniczały się do wyszukiwania pokoju na kilka godzin, w którym mogliśmy poszaleć fizycznie. Nic więcej. W zasadzie prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. Zastępowały nam to namiętne pocałunki, picie wina, seks. Nic więcej nie miało prawa między nami być... Tak myślałem. Układ był niezobowiązujący i taki miał pozostać. Dlaczego stało się inaczej?? * * * - Paula? To ty? - Taaaaaak - odpowiedziała przeciągle, ze złością. - Gdzie jesteś? - Nieważne. Podam ci numer konta. Zapisz. - Co?! - To, co słyszałeś. Niczego więcej od ciebie nie oczekuję. Ale nie zamierzam się męczyć wychowywaniem twojego bachora! - Wychowamy go razem, nie rób tego, proszę! - krzyknąłem z determinacją. Nie chciałem, by moje dziecko przestało żyć. Nawet jeśli na razie było tylko rozwijającym się płodem. Odłożyła słuchawkę, nie chciała dalej gadać. Kiedy odezwała się po tygodniu, zapisałem numer konta i wysłałem pieniądze. Miałem ochotę coś sobie zrobić, ale stchórzyłem. Czułem się podle. * * * Nie widziałem jej przez dwa lata. Potem spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy. Chciała mnie minąć bez słowa, odwróciła głowę w drugą stronę, ale rozpoznałem ją już dawno. - Zrobiłaś to? - zapytałem bez żadnego wyszukanego wstępu. - Nie - odpowiedziała. - Jak to?! - Normalnie. Nie byłam w ciąży, potrzebowałam tylko forsy. Pobawiłeś się ze mną świetnie, więc wystawiłam ci za to rachunek. Należało ci się - podsumowała całe zdarzenie i minęła mnie, jakbym był zwykłym śmieciem, rzuconym na ulicę. Przez chwilę miałem ochotę pobiec za nią, wygarnąć jej wszystko, co o niej myślę. Ale przecież sam nie byłem lepszy. * * * Wróciłem do domu, położyłem się na łóżku, wyciągnąłem ulubioną książkę. Ogarnął mnie spokój. Mogłem zacząć od nowa budować swoje życie, wiedząc, że tym razem mi się udało. Nie zostałem ojcem, nie zabiłem swojego dziecka, nie będę musiał ponosić konsekwencji swej głupoty do końca swoich dni. Los nie odwrócił się do mnie plecami. Dostałem od niego jeszcze jedną szansę. -
Wigilia
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pamiętam to jak dziś. Zmrok zapadł bardzo szybko, nie zdążyliśmy nawet przygotować do końca odświętnej kolacji. Razem z siostrą ubieraliśmy choinkę, w radio rozbrzmiewały kolędy. "Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem..." Było ciepło, rodzinnie, spokojnie. Tradycyjnie, jak co roku. Nigdzie nie spieszyliśmy się. Ani do pracy, ani do szkoły, mogliśmy być razem i wspólnie oczekiwać, aż zabłyśnie pierwsza gwiazda. Biały obrus na stole, pod nim nieco sianka, kolorowe lampeczki na choince i własnoręcznie wykonane ozdoby, symbol naszego dzieciństwa. Wspaniale! Odczytaliśmy fragment Pisma Świętego, podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia i zasiedliśmy za stołem. Nikły płomień świecy oświetlał nasze twarze, zrelaksowane, radosne i pełne spokoju. Nagle usłyszeliśmy dzwonek. - Tata? - spytałem zdziwiony, otwierając drzwi. Nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje już od ponad dwóch lat. Odszedł, nie zostawił nawet listu, żadnej informacji, nic. O jego decyzji świadczyła tylko pusta półka, na której niegdyś przechowywał swoje ulubione książki. Pamiętam, jacy byliśmy smutni, otępiali, zaskoczeni. Z dnia na dzień ojciec, który był wspaniały, kochający i serdeczny, pozostawił po sobie jedynie dobre wspomnienia i drążący ból. Sto razy dziennie pytaliśmy samych siebie dlaczego odszedł, co się stało, szukaliśmy go wszędzie, gdzie tylko mogliśmy, marzyliśmy, by było jak dawniej. Ale tato nie wracał. W końcu przywykliśmy do szarych, podobnych do siebie dni, potem do jego nieobecności. I staraliśmy się cieszyć z tego, że mamy jeszcze siebie. Ojciec uściskał mnie serdecznie, podbiegł do mojej małej siostrzyczki, wziął ją na ręce. A potem uklęknął przed mamą na kolanach i z łzami w oczach wyszeptał tylko jedno, króciutkie słowo: - Przepraszam... Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Nikły płomień świecy oświetlał nasze twarze, kiedy siedzieliśmy całą rodziną przy wigilijnym stole. Mama nakładała kolejne potrawy, ojciec mówił niewiele, my z siostrą nadawaliśmy jak najęci, starając się zapełnić ciszę. Po kolacji prezenty, krótka historia o Świętym Mikołaju, opowiedziana przez tatę, zupełnie jak dawniej. Poszliśmy z siotrą zmywać naczynia, rodzice zostali sami w pokoju. Ciekawość była jednak o wiele silniejsza niż obowiązkowość. Na zmianę przykładaliśmy buzie do uchylonych drzwi. Rodzice rozmawiali bardzo długo, cicho, spokojnie. W głosie mamy było dużo żalu, ojciec był smutny, pokorny. Jak przybity pies błagał o wybaczenie, starał się przekonać mamę, że już wszystko będzie dobrze. I chyba mu uwierzyła, bo dojrzeliśmy, jak stoją przytuleni w nikłym blasku świecy, a z ich oczu toczą się łzy. "Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem... " -
Ciepłe oczy.
Katarzyna Brzezińska odpowiedział(a) na Anna Słoneczko utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ciepłe, wzruszające. Duzy + Pozdrawiam :)
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10