Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Barbara_Pięta

Użytkownicy
  • Postów

    1 171
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Barbara_Pięta

  1. Dzięki Stasiu. Ja lubię Twoje gadulstwo. Taka Twoja uroda, jak powiedziałaś i tak trzymaj. Mnie się podoba :-)
  2. he he he, dzięki Anko. Witaj w swojskim klimacie ;-)
  3. Dzięki za ciepłe słowo Anko. Komentarze czytelników powodują, że zaczynam patrzeć na swoje wypociny z innej perspektywy. Tyle jest przecież punktów widzenia. Akapit jeszcze nie został wywalony. Asher zasugerował pewne poprawki. Bez nich prawdopodobnie trochę mniej by się podobało. Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam cieplutko, choć za oknem śnieg... brrr!!! :-)))
  4. Witam. Mnie się podoba najbardziej druga strofa i ostatnia. Plusika wysyłam net-sprintem :-). Jakieś zmiany? Może i tak... ale sorki, ostatnio jakoś nie umiem skupić myśli. Nara :-) P.S. Chyba, że pierwsze dwa wersy - troszku oklepane, mimo to współgra z całością (moim skromnym).
  5. Dobry... kłaniam się skromnie i z taką nieśmiałością jakąś ;-). Ja bez szlifierki wprawdzie, ale przyszłam pobyć na chwilkę i pooglądać. Eh, cudowne klimaty, tęsknię za morzem. Biorę jeden uśmiech i jodu odrobinkę (przyda się). To będzie do kompletu - w wazonie mam jeszcze niedawno zerwany bukiecik nadziei :-))). Pa
  6. Kocico - dzięki za odwiedzinki. No widzisz... takie "tworki" tu u mnie powstają. A tak mówiąc szczerze: chciałabym się nauczyć pisać piękną, rymowaną poezję. Jak czytam utwory niektórych, to spuszczam nos na kwintę i klece takie cóś. Obaczym, co będzie dalej :-))). Pa.
  7. Dużo bólu fakt... no ale cóż różowe okulary stłuczone a u optyka chwilowo brak. Zostały tylko szaro-bure ;-). Trzeba by teraz zamówić kilka par, w różnych kolorach. Sama się przymierzam :-). Ślę plusa mimo to, mówisz o ważnym, tekst napisany poprawnie. Pozdrawiam.
  8. J.J. - widzisz jaka ze mnie gapa. Ja nawet u siebie zmiany stylu nie zauważyłam, he he. Łoj niedobrze ze mną hihihih... Dzięki i pozdrawiam z wieczorka :-)
  9. Wiesz co Jacek... ja to bym ten pierwszy mały akapit poprostu wypierniczyła. Nic tu nie wnosi, tak szczerze mówiąc. Może go wykorzystam w innym opowiadaniu, gdzie Rena spotyka nagle ufoludka z walizką pełną forsy, he he... coś trza pokumać. Póki co, czekam na Twoje słowo.
  10. He he he ;-), najpierw przeczytałam, potem się pośmiałam. Humorek Ci dopisuje. Spodziewałam się, że będą błędy. Tekst pisałam właściwie na gorąco wczoraj wieczorem. A u mnie to jest tak, że jak coś świeżego upiekę, trudno mi dostrzec błędy. Dopiero jak się z tekstem otrzaskam i zdystansuję do niego - potrafię wyciągnąć wnioski. Dzięki więc za rzetelne uwagi. Zara się biorę za poprawki. Cześć Wodzu :-))) No i daj znać oczywiście, jak Ci cosik fajnego do głowy wpadnie :-).
  11. no tak Wampirko, sorki coś ten mój umysł mało "lotny" ostatnio hihihi. Dzięki :-))
  12. Heh, niesamowita historia... teraz już nie wydaje mi się taka banalna i relaksująca. Dzięki za wyjaśnienia :-)
  13. Teraz sobie przypomniałam rozmowę ze znajomym o oczyszczaniu wątroby, he he. Temat generalnie ciekawy, tylko w dość mocnych słowach ujęty. Pozdrówka ślę ;-) i plusika małego. Tylko się zastanawiam, czy proza by z tego nie była lepsza...
  14. Witam ponownie. Muszę powiedzieć, że ten styl bardzo mi pasi (taki romantyczny), a i temat niczego sobie. Pozdrawiam :-).
  15. Witam. Rzeczywiście, kawałek prozy też by z tego był niezły. Utwór mnie urzekł, powiem szczerze. Pozdrowionka ślę popołudniowe :-)
  16. Dzięki Su, promyki słońca ślę :-)
  17. Oj tak Izo, czasem trzeba w stronę materii, tylko mi cięęęęężko bardzo ;-). Zmienił się tytuł, bo straszył okropnie, he he ("Rekonwalescencja" - brrr!!!). Tera chyba lepiej... Dzięki za odwiedzinki i fachowy komentarz. Bywa, że sama nie kumam, o co mi biega w wierszu;-). Dopiero rzetelny komentarz naświetla mi sprawę i... "eureka" Pozdrowionka :-))
  18. Niesamowita historia, końcówka bardzo mi się podoba, taka przewrotna. Wczoraj byłam tu ale na chwilę. Nie chciałam czytać po łebkach, więc dzisiaj wróciłam. Jestem pod wrażeniem, trzymasz poziom. Pozdro od tej co przeżyła :-)))
  19. przeprowadzka z warsztatu ;-)
  20. wypłakawszy nieopierzone wizje skłaniam się ku materii naukowe knowania fakt wystawiony na próbę czyn zakrawa na poklask nie utwierdzony w przenośni porównań bez liku mam w nosie ramy się kurczą stan ducha rośnie postulat wyszedł na prostą sztandar bez zmian
  21. Tego dnia miasto wyglądało inaczej. Wyczuwało się aurę jakiejś przychylności, zwiastun czegoś dobrego, mimo że warunki atmosferyczne stały z tym wszystkim w całkowitej sprzeczności. Bez przerwy padał śnieg, wiał ostry, przenikliwy, przepełniony wilgocią wiatr. Rena wyjrzała przez okno. Kilka postaci przestępowało z nogi na nogę, tkwiąc na przystanku w oczekiwaniu na spóźniony autobus. Wreszcie nadjechał. Zasyczały rozsuwane drzwi. Zmarznięci podróżni w pośpiechu wtargnęli do środka. Nie przepadała za zimą, tym razem jednak miała ochotę pójść na spacer. Odeszła od kuchennego okna, dopiła zimną herbatę i wstawiła szklankę do zlewu. Na grzejniku wisiał ciepły sweter, taki z owczej wełny. Przywiozła go z Żywca, jakieś dziesięć lat temu. Był już trochę wytarty, jednak miała do niego sentyment. Ubrała go. Sięgał prawie do kolan. Włożyła ciepłe skarpetki, po czym wsunęła stopy w wypełnione grubym kożuchem buty. Taaa... teraz na pewno nie zmarznie. Lubiła ten sportowo-luzacki styl, wygodny i dający poczucie swobody. Aha, krem – przypomniała sobie, że musi nasmarować twarz. Błyskawicznie wklepała odrobinę kremu, wytarła tłuste ręce chusteczką higieniczną, wzięła klucze i wyszła z domu. Dochodziła już prawie do rynku, kiedy odezwał się telefon komórkowy. Zdjęła rękawiczki i wygrzebała aparat z kieszeni. - Halo – odezwała się, wypuszczając z ust kłęby pary. W słuchawce dźwięczał melodyjny, odrobinę piskliwy głosik znajomej. - Cześć Renko, co porabiasz? - A... cześć. Jakoś leci, pomalutku. - Mogłabym wpaść dzisiaj. Pogadałybyśmy, co? - To znaczy teraz mnie nie ma, znaczy się jestem, ale w terenie – roześmiała się – będę później. Za jakieś dwie godziny. Pasuje? - Dobra, przyjdę. Coś ci powiem. Uśmiejesz się. A w ogóle to mam propozycję dla ciebie. Nara. - Nara – tyle tylko zdążyła powiedzieć, Bernatka się rozłączyła. Po chwili zapomniała o całej rozmowie pogrążając się w rozmyślaniach. Maszerowała równym krokiem, zostawiając w śniegu głębokie ślady. Mijała spieszących się przechodniów, co jakiś czas dostrzegając wśród nich znajome twarze. Uśmiechała się wówczas i pozdrawiała lekkim skinięciem głowy. Właściwie nie miała w Rybniku przyjaciół. Nie istniało dla niej coś takiego jak życie towarzyskie. Jakieś herbatki, wspólne, grupowe wypady do knajpy na małe z pianką – nic z tych rzeczy. Tu miała tylko sąsiada, z którym od czasu do czasu spędzała wieczory, ale też coraz rzadziej jakby. Każdy miał swoje życie i pilnował własnych interesów. Jonasz był zrównoważonym pięćdziesięcioośmioletnim wdowcem o sympatycznym wyrazie twarzy. Sprawiał wrażenie, jakby ciągle się uśmiechał. Dość znaczna różnica wieku pomiędzy nimi nie stanowiła dla niej problemu. W końcu ona też nie była już nastolatką. Oboje zresztą nie wyglądali na swoje lata. Miasto pogrążało się w mroku, gdzieniegdzie rozbłysły uliczne latarnie, czepiając się śnieżnej bieli bladymi promieniami. Wieczór rozpoczął grę cieni, wypełzających z pobliskich , nieoświetlonych zakamarków miasta. Temperatura spadła poniżej zera. Ostre podmuchy wiatru smagały boleśnie odkryte części ciała. Rena zakryła usta szalikiem. „No nic, wracam do domu, zimno, jak cholera” – skwitowała w myślach i skierowała się w drogę powrotną. Po drodze musiała jeszcze wstąpić do sklepu. W domu nie miała już nawet herbaty. Dzieci wyjechały do ciotki na weekend, więc nie musiała robić żadnych specjalnych zakupów. Miała nadzieję, że ten wieczór spędzi w samotności, pisząc następne opowiadanie, lub wiersz. To był już stały rytuał od kilku miesięcy. Zamieszczała kolejny tekst, a potem cierpliwie czekała na komentarze. Pojawienie się jakiejś notki, opinii, nawet najbardziej krytycznej oznaczało, że po drugiej stronie znajdował się człowiek z krwi i kości. To już było coś. I w zupełności jej wystarczało. Wielką przyjemność sprawiało jej także czytanie tekstów innych forumowiczów. Liczyła dni i czatowała na pojawienie się kolejnych opowiadań, czy wierszy. Niektórzy z autorów wydali już własne książki. Zamówiła dwa egzemplarze i otrzymała pocztą po kilku dniach. Wchodząc do osiedlowego sklepu przypomniała sobie, że Bernadka zapowiedziała się z wizytą. Zupełnie wyleciało jej to z głowy. Kupiła więc jakąś tanią kawę rozpuszczalną i paczkę ciastek. W końcu to 8 marca, babskie święto. Na piwo już nie starczyło kasy. Zresztą miała małego doła i jedną podstawową zasadę: nigdy nie zalewała chandry gorzałą. Zapakowała zakupy do reklamówki i wyszła ze sklepu. Skierowała się w stronę bloku i weszła do klatki schodowej. Winda akurat była w ruchu. Ktoś zjeżdżał na dół. W drzwiach windy pojawiła się znajoma postać. Owczarek niemiecki przyjaźnie merdał ogonem i łasił się do Reny. - dobrze Rabcia, dobre psisko – powiedziała pieszczotliwie tarmosząc jej ucho. Jonasz uśmiechnął się przyjaźnie. Nadstawiła policzek do pocałowania. - cześć, wpadniesz potem? – zapytał kierując się w stronę drzwi wyjściowych. - No, cześć. Kurcze, nie wiem. Za chwilę przyjdzie Bernadka z jakąś sprawą. - Aha – mruknął zawiedziony – to stuknij później, dobra? Będę oglądał film do późna. - Ok. – kiwnęła – to pa. - Pa. – rzucił na pożegnanie i wybiegł z Rabą na podwórko. Ledwo zdążyła się rozebrać, a już zaterkotał domofon. Podniosła słuchawkę. - to ty Bernadko? Już ci otwieram. – zwolniła blokadę. Poczłapała do kuchni. Włączyła czajnik. Otwarte pudełko ciastek i małe czekoladki zaniosła do pokoju i poszła otworzyć drzwi. Z windy wysiadła uśmiechnięta, wysoka brunetka z zawadiackim błyskiem w oku. Weszła do mieszkania i z tajemniczą miną oświadczyła: - Renuś, mam propozycję nie do odrzucenia. Siadaj i słuchaj!
  22. Fajnie się czytało ;-). Relaksujący tekst, mniej porywający niż pozostałe utwory. Powiało czymś normalnym, trochę szarości dnia codziennego. Tylko to zakończenie mnie zastanawia. Czyżby nasz szanowny bohater "Ostrożny" był winnym tego karambolu? Coś ostatnio mało kumata jestem ;-) Oświeć szarego zjadacza prozy... Pozdro :-))
  23. Ale przewrotny tekst! Ubawiłam się setnie. Kłaniam się i pozdrowienia ślę wczesnowiosenne :-)
  24. Dzięki Ja Centy. Zgadzam się z Tobą. Tymczasem ślę pozdrówka zabarwione śladową ilością depresji (tak... żeby smak życia podnieść;-)), papa
  25. Dzięki Izo za wsparcie. Wywaliłam jednak, będzie lepiej. Pozdrówka ślę wczesnowiosenne :-)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...