Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Piotr Rutkowski

Użytkownicy
  • Postów

    754
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski

  1. Przerzuciłem twoją twórczość, i już szykowałem jakąś ripostę w swoim stylu ale się ugryzłem w język i przemilczę to...i napiszę tak, na pewno nie ty będziesz mi mówił co się nadaje a co nie a jeśli ulica kole w oczy to już nie moja wina... A jeśli chodzi o komentarz Marcina I S.H. , faktycznie rozpędziłem się z interpunkcją, poprawię , przekleństwa? no tak mówi stary gliniarz, w mojej głowie, no i tyle, jest prostakiem, ale myślałem że to widać...stereotypy? cóż, może faktycznie , naoglądałem się kryminałów? no sporo filmów obejrzałem ale akurat za tym gatunkiem nie przepadam, ale fabuła po dwóch sekwencjach, to trochę na wyrost nie uważasz? Aha jeszcze akcja za szybka? Hitschkok mawiał , że trzeba zaczynać od trzesięnia ziemi a potem napiecię ma rosnąć.
  2. Na podstawie niespisanego jeszcze w żaden sposób pomysłu na film pod tym samym tytułem. Wszystkie sytuacje, osoby są przypadkowe i żyją tylko i wyłącznie w chorym umyśle autora. ----------------------------------- MIASTO ZŁA 1 Noc przyszła zdecydowanie za szybko. Czarne, opancerzone BMW pędziło po opustoszałych poznańskich ulicach jak szalone. W środku silne dłonie opatrzone w białe, skórzane rękawice kurczowo ściskały kierownicę. Nikt nic nie mówił. Nawet radio milczało od dobrych dziesięciu minut, zupełnie jakby spiker uciął sobie drzemkę w reżyserce lub automatyczny odtwarzacz płyt odmówił nagle posłuszeństwa. Ludzie pochowali się gdzieś, jakby na złość, tylko nocny tramwaj dał o sobie znać wychyliwszy się zza rogu. Nic dziwnego. Tramwaje przecież nie marzną. Na Moście Dworcowym auto gwałtownie skręciło w prawo. Zapiszczały opony , odleciał kołpak. Z punktu widzenia bezdomnego, który bojąc się o własne życie walczył ze snem , sytuacja wydawała się co najmniej dziwna. Nikt ich przecież nie gonił a mimo to pędzili jak wariaci. Olbrzymie, czerwone cyfry na dworcowym zegarze wskazywały kwadrans po trzeciej. Chwilę później kierowca przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, odbił w prawo i kierował się w stronę Rynku Wildeckiego. Zbliżali się do ciemnej strony miasta. Wilda to jedna z najgorszych dzielnic Poznania. Albo wracasz do domu przed dwudziestą drugą albo nad ranem. Dębiec jest jeszcze gorszy. Przeskoczyli tam w kilkanaście sekund. Skręcili w jednokierunkową ulicę by po chwili dotrzeć do starej opustoszałej fabryki. Kierowca zaparkował przy samej fabryce. Wyłączył silnik i zgasił światła. Czerń samochodu doskonale wtapiała się w kolor nocy. Nie było gwiazd, księżyc też się gdzieś zawieruszył. Doskonały kamuflaż. Wewnątrz nadal panowała grobowa cisza. Może nie była to dobra pora na rozmowę a może zwyczajnie bali się otworzyć swoje parszywe gęby. Zadzwonił telefon i dopiero wtedy wysiedli z samochodu. Było ich trzech. Dwóch wysokich, spasionych i szerokich na pół metra każdy , trzeci zdecydowanie mniejszy i szczuplejszy wyglądał na szefa. Wszyscy byli elegancko ubrani, schludni i pewni siebie. Kierowca został w samochodzie na czatach a cała trójka weszła bez problemu na teren zakładu. Fabryka nie działała od lat. Nikt oto nie dbał , nie pilnował. Wielkie hale, magazyny, kotłownie stały tu bezużyteczne. Gdyby Lynch dowiedział się o istnieniu tego przemysłowego cuda, z pewnością nakręciłby swój kolejny film bez scenariusza. Panowie skręcili za rogiem i weszli do budynku drzwiami , nad którymi widniała cyfra 3. Szybkim krokiem przedarli się przez coś , co kiedyś musiało być halą produkcyjną. Dotarli do towarowej windy. Tam natknęli się na dwóch równie mało sympatycznych dżentelmenów, z tą jednak różnicą, że o ile w przypadku panów z czarnego BMV , patrząc na ich dostojne garnitury i krawaty można mówić o klasie i dobrym guście , tak tu, wszystko wskazywało na to, że ktoś pomylił się najwyraźniej i zamiast odprowadzić klientów grzecznie po meczu KKS Lech Poznań do domu, postawił ich z pełną premedytacją przy windzie, wcisnął im do ręki Uzi i powiedział : Warujcie! Dresy mieli pierwszorzędne, kupione na targu po dwadzieścia pięć złotych za komplet a tandetne, posrebrzane bransolety dodawały im uroku. Pomacali się po tyłkach, nogawkach, wsiedli do windy i ruszyli na górę. Mierzyli się wzrokiem. Pot lał się z dresiarzy strumieniami. Pewnie gdyby nie komfort własnego terytorium już dawno sraliby w gacie obaj. Zatrzymali się na trzecim piętrze. Tam oczekiwał ich Pająk - miejscowy dealer, szef firmy kontrolerskiej, cinkciarz i zwykły kurwiarz. Nic wielkiego: kilka panienek ze wschodniego przemytu, bryka, kilku stadionowych oprychów u boku i wyłączność na to miasto. Siedział w ciemnym pomieszczeniu, przy starym, spleśniałym biurku, palił cygaro i oczekiwał gości. Drzwi otworzyły się. Z całej bandy wszedł tylko boss. Reszta została za drzwiami. Na jego widok Pająk aż podskoczył z wrażenia. - No kopę lat! Krzyknął do małego. Mały nie odpowiedział, nie odwzajemnił nawet uścisku tej wywłoki. Pewnie nie darzył go wielkim zaufaniem i nie szanował. Najchętniej sprzątnąłby go tu i teraz, ale zawsze trzeba myśleć najpierw o interesach. Nie owijajac w bawełnę położył czarną teczkę na biurku i jednym zgrabnych ruchem uwolnił ją z zatrzasku. Pająk widząc jej zawartość oniemiał. - Masz dwa tygodnie. Daję ci czterdzieści procent. To i tak dużo. - Wchodzę w to. Uścisnęli sobie dłoń. 2 Wiśniowe Mondeo zajechało na Most Teatralny od wschodu i stanęło w miejscu, gdzie żaden inny samochód nie mógłby się zatrzymać na dłużej. Było zimne , mroźne południe. Filip wyszedł z samochodu i stanął przy barierce. Był psem od dziesięciu lat. Przystojny brunet. krótko przystrzyżony, zadbane paznokcie, droga skóra, markowe dżinsy. No po prostu, kawał gnoja w dobrym opakowaniu. Wyjął komórkę i bezskutecznie próbował się z kimś połączyć. Partner Filipa był zupełnym jego przeciwieństwem. Gruby, łysiejący glina tuż przed emeryturą. Zawsze ubierał się w źle dobrane garnitury. Buli, bo tak na niego mówią w wydziale, zamówił hot-doga w zielonej budce i czekał cierpliwie w kolejce. Kiedy już nadeszła jego kolej chwycił długą bułkę i podszedł do Filipa, który dawno zrezygnował z dzwonienia. Spora porcja surówki spadła Buliemu na marynarkę. Serwetką zaczął wycierać plamę powodując jeszcze gorszy efekt. Po chwili zrezygnowany dał sobie spokój. - Nie jesz? - zapytał Filipa - Ten śmietnik nazywasz jedzeniem? - Co ty Filip. Mają tu najlepsze żarcie w mieście. - ... - Dawniej ... - przerwał na chwilę bo drobno posiekana marchewka weszła mu między górne jedynki ale i z tym problemem uporał się z tym dosyć szybko - .. przychodziłem tu z żoną. - Zabierałeś żonę w takie miejsce.? - A co w tym złego? - Ja zabrałbym swoją żonę na kolację do restauracji. - Odpierdol się może co? Lubimy tu jeść i chuj ci do tego. Z resztą, wtedy nie była jeszcze moją żoną. Byliśmy młodzi. Ona studiowała a ja... - w tym momencie wywód Buliego został przerwany przez radio policyjne. - UWAGA UWAGA! , do wszystkich jednostek. Napad z bronią w ręku w Starym Browarze. - Obaj spojrzeli na siebie niebędąc pewnym tego co usłyszeli. - Powtarzam, facet z bronią terroryzuje ludzi w butiku z damską bielizną. Wzywam wszystkie jednostki, to nie są ćwiczenia. Natychmiast wsiedli do samochodu. Buli wyrzucił hot doga przez okno, odpalił silnik i ruszyli z piskiem opon. Napad na centrum handlowe nie zdarza się codziennie. --- Młoda ekspedientka pakowała w pośpiechu pieniądze do papierowej torby, podczas gdy zarośnięty młokos w wojskowej kurtce mierzył do niej z dwururki. Kilka kobiet, które przypadkiem o tej porze znalazły się w sklepie z gaciami i cyckonoszami leżały na podłodze twarzą w dół. Swoją drogą to musi być niezła trauma. Wchodzisz do sklepu kupić coś nowego na dupę, a tu facet każe ci się kłaść na ziemię i siedzieć cicho. Na dodatek wymachuje gnatem większym od siebie. Wszędzie roznosił się niewyobrażalny strach. Bali się wszyscy. Kobiety na ziemi, które z trudem tłumiły krzyk, ekspedientka i napastnik. Na zewnątrz butiku. wszystko toczyło się swoim torem. Ludzie spacerowali, oglądali świecidełka na wystawie. Nikt nie przeczuwał, że w jednym ze sklepów dzieje się tragedia. Buli i Filip wpadli do Centrum jak tornado. Przepychajšc się między ludźmi wjechali na piętro ruchomymi schodami. Na piętrze rozdzieli się. Filip pobiegł w jedną stronę Buli w drugą Chłopak powoli tracił cierpliwość. - Pospiesz się Kurwo, bo ci łeb rozwalę! Rozhisteryzowana ekspedientka przyspieszyła ruchy. Ręce trzęsły się jak alkoholikowi. To się nazywa dopiero szok. - Szybciej kurwa mówię! - Dobra Amigo. Kończymy zabawę. Chłopak odwrócił się i na widok Bulego mierząego do niego z policyjnej dziewiątki szybko chwycił ekspedientkę, stanął za nią przystawił gnata do jej głowy. Dziewczyna straciła już zupełnie kontrolę nad swoją psychiką - Rzuć to albo ją rozwalę. - Dawaj Rambo. Strzelaj. Gówno mnie obchodzi ta cipa. Zastrzelisz ją a potem ja dobiorę się do twojej spoconej dupy co ty na to? - Nie prowokuj mnie tłuściochu! - Dobra! Spokój. Odkładam. Widzisz?....patrz na mnie Amigo!.patrzysz? odkładam ją. - Na ziemię kurwa. Rzuć ją na ziemię i kopnij w moją stronę. - W porządku.Już ją odkładam. - Zrobił to co musiał. Pistolet wylądował przy nodze napastnika. Buli wyprostował się i podniósł ręce do góry. - Puść ją teraz . Weź pieniądze i nie rób nikomu krzywdy. - Chłopak uśmiechnął się. Wymierzył w Bulego. - Teraz wiem skąd się biorą dowcipy o policjantach. - Skąd ? - Z waszej głupoty. Chłopak miał rację. Buli patrzył jak jego palec powoli zaciska się na cynglu i widział w tym pociągnięciu swoją śmierć. Popełnił błąd. Zabrakło dosłownie kilku sekund, może kilkunastu. Powinien go przetrzymać, negocjować, a teraz ? Może to i lepiej? BANG! Rozległ się wystrzał a echo zmieszało się z piskiem rozszalałych bab. Buli zamknął oczy ale śmierć nie nadeszła. Miał szczęście. Otworzył powoli oczy i zobaczył Rambo leżącego na ziemi z dziurą w głowie a z tyłu za plecami dziewczyny stał Filip z wycelowaną bronią. W powietrzu roznosił się zapach prochu. Proch , krzyk i życie ludzkie, cenne jak nigdy dotąd. W ułamku sekundy najcenniejsze. - Już po wszystkim ! Krzyknął Buli i uśmiechnął się... -- cd na pewno nastapi
  3. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ja piszę to co w danej chwili chcę powiedzieć. Nic nie udaję, czasem przemycam z życia ale to podstawa w tym co robimy, to nasze doświadczenia, nasz punkt widzenia a w życiu jak to w życu, nie wszyscy mogą być Wokulskim, wierzysz w coś ślepo i to cię rujnuje, idealizujesz, spadasz na dno, nie kochasz za wszelką cenę chcesz być kochany, i tak w kółko. Wilson w Ulicy Marzycieli napisał : "Są takie noce, kiedy człowiek dobiega trzydziestki a życie zdaje się kończyć ...(tu powinienem postawić kropkę ale polecę kawałek dalej) ...Masz wrażenie , że już nigdy go sobie nie ułożysz, że już nikt cię nie pocałuje... Facet wie co pisze, pisze o takich ludziach jak ja, o marzycielach, idealistach, ale ja w tej chwili nie czuje potrzeby idealizowania swoich tekstów. Wystarczy mi życiowy idealizm. Odczuwam potrzebę pisania o podobnych istotach , ale trochę odmiennym stylu bycia. Bardziej wyrazistych niż ja , fabularnych historii. Może to przez szkołę, gdzie wpajają ci do łba : Bohater, cel, konflikt, działanie, opowiadaj nie nauczaj, pokazuj nie mów...trudno mi naprawdę odpowiedzieć...Kiedyś może coś napisze refleksyjnego, póki co nie potrafię, Im więcej czytam, staroci, klasyki, tym większe mam wrażenie , że pisanie refleksyjne o sobie nawet dobrze zakamuflowane, przebarwione nie jest interesujące skoro moje życie jest nudne i szare. Może to stąd odnosisz takie wrażenie. Czy taka odpowiedź cię zadawala? p.s Obiecałem pewnej dziewczynie, że napiszę coś refleksyjnego i zbieram się, mam motywacji a;e brak mi w tym wszystkim szczerości, może wkrótce
  4. Rumianku nie czuję się urażony, po prostu nie lubię jak się żartuje z tematów biblijnych i tyle no, :)) nie należę do ludzi, którzy doszukują się dziury w całym ....Tak tylko zaznaczyłem i ani trochę nie czuję się urożony...idę przez życie z tą nauką, choć jest to skomplikowana sprawa ale nie jestem nawiedzony...ale to temat na dłuuuuższą dyskusję. Moja ocena była poprawna, powiedziałbym obojętna, nie powaliło mnie na kolana mieści się w granicach rozsądku w moim rozumowaniu. tyle .
  5. ???? Pan, widząc, że telewizor jest dobry, stworzył DVD i nazwał go odtwarzaczem. a co to ma do rzeczy? Piwo , powstało chyba przed kaczką, Mandaryna jest ok...to było nawet całkiem całkiem. p.s Jestem chrześcijaninem, i nie lubię jak z wykładni mojej moralności robi się pośmiewisko, a ten cały Babilon i tak kiedyś spłonie,
  6. tytuł adekwatny do treści. Co to ma być? O co tu chodzi? No i fakt lakierki do dżinsów to już kawał dobrego stylu nie ma co, koleś z pierwszyh stron gazet normalnie
  7. Czasem, wystarczy kilka zdań i widać, że człowiek potrafi pisać, tak jest w tym przypadku. Temat mnie kompletnie nie interesuje, historia jest płaska, banał goni banał. kipi życiem..Ale umiesz pisać i to jest pewne. Duży potencjał pisarski, a dobór odpowiednich tematów, bohaterów , historii przyjdzie z czasem, z natchnieniem....możesz być spokojna....Dobre dialogi, dobre skojarzenia, wyobraźnia działa...cóż więcej...tylko ciekawszych historii, które na pewno potrafisz opowiadać. Plus
  8. a wiesz, że James Dean był gejem???? dzięki, Urzędze - wszędzie ot tak wyszło i poleciało...ale zamierzone.....z premedytacją....:* p.s a pokój zwierzeń dlatego, że tam trzeba się tłumaczyć z tego co się w życiu robi w czasie nic nierobienia między robotą .
  9. Do autora: Wiesz...nie wiem co napisać...po pierwsze ciekawi mnie na forum takie zjawisko...jakiś facet , który próbuje pisać coś zabawnego ale mu kompletnie nie wychodzi ( chodż ludzie klaszczą i biją brawa, grafomańska apokalipsa do kwadratu) komentuje kawałek niezłego "życiowego" humoru i pisze: nic mnie nie rozbawiło. Nie udało się. A właśnie gówno prawda. UDAŁO CI SIĘ. Ciekawy gag, przy bardzo delikatnej przeróbce spokojnie mógłby funkcjonować na kabaretowej scenie...bo jako literackie opowiadanie nie. Napisałaś gagową scenkę komediową w Aptece, bardzo śmieszną i bardzo zabawną. Kofeina na sen? Myślałem, że po tymsie nie śpi. Bardzo dobry tekst.
  10. wow ...ehehehe, mam tylko jedno zastrzeżenie a właściwie pytanie....napisałeś historię z cyklu, przychodzi stefan do pracy a tam zonk positive czyli Dzień Dobry Charlie oto twój dom, i jest w tej prostocie, jeden fragment , który unosi mnie wysoko, bardzo wysoko oto on: W ciągu kilku sekund przed oczami przetoczyły mu się obrazy starej chałupy nad rzeką, twarzy rodziców, rózgi uzywanej przez nauczyciela matematyki, orzącego z pochylonym łbem konia, a nawet czerwonych podkolanówek takiej jednej Marysi. Czy nie warto było bardziej skupić się na tym dlaczego on jest robolem z fabryki, uzasadnić jego 40 letnią harówę? Tekst byłby dłuższy i bardziej wyrazisty, a tak jest tylko bajka jak stać się z robotnika kierownikiem (mam nadzieję, że dowiem się wkrótce czym jest tak naprawdę ta fabryka dla pana Stefana) w ciągu kilku sekund... Ładnie...
  11. Ja tam z założenia nie oglądam sequelli :P
  12. dzięki, ja zawsze za szybko kończę :P , ale tak na poważnie...w trakcie pisania rozpadł mi się pomysł...miałem problem z puentą stąd takie prostackie zakończnie...przepraszam najmocniej...
  13. już kiedyś pisałem o tym, że kiedy się pisze o gównie , trzeba pisać gówno a nie kupka...więc ta uwaga jest nie na miejscu...to się nazywa styl Pani Natalio. Wyobraża sobie pani Bukowskiego piszącego o pochwach, prostytutkach, agencjach towarzyskich i ludziach z problemamem alkoholowym? Nie, on pisze o cipach, kurwach burdelach i pijakach. Ja wiem, że ludzi , którzy uważają się za inteligentnych wykształconych taki styl razi i bulwersuje, niektórzy uważają nawet że stosowanie wulgaryzmów i uciekanie się do seksu to taki tani chwyt, zeby pobudzić emocje, zeby zadziało. Może się to komuś niepodobać To oczywiste. Ja jednak, powstrzymałbym się przed używaniem słowa "niepotrzebne" Co do tekstu : Podoba mi się, ale nie do końca....otóż z tekstu mam wrażenie że narator jest inną osobą podczas opowiadania a inną podczas monologowania. Wyrzuca ona z siebie złość, wściekłość, żal , natomiast gdy opowiada, snuje refleksje jest oszczędny za bardzo to się rzuca chyba w oczy...jest dystans 1) – niczym sperma pod ciśnieniem z twardego kutasa, potok słów wytryska z moich ust … uważam że to przegięcie pały. 2) - Wiedziałeś z kim się żenisz, Mam pokornie prac twoje zasrane gacie I czego ryczysz durniu - nie podobają mi się te zdania ale nie wiem czemu...moze sie czepiam gówien Czekam na dalsze fragmenty, oby trochę dłuższe... ciekaw jestem co dalej się wydarzy, a z tą wrażliwością Artura to zostałem postrzelony w głowę, chyba.......chyba nie pasuje...ale nie jestem pewien zobaczymy co bedzie dalej...co wymyslisz.
  14. mojej mamie Znów zostałem bez forsy więc poszedłem do Urzędu po zasiłek a tam, jak zwykle smród ludzki nie do wytrzymania. Minęły trzy godziny. Wszedłem do pokoju zwierzeń. Stara baba jadła właśnie kanapkę z salcesonem. Człowiek pracy nie ma , a tu emerytka w pośredniaku za urzędniczkę robi. - Przerwa! - Jaka przerwa? Przecież stoję tu już trzy godziny. - Nie słyszał? Przerwa! Wróciłem na korytarz. - Co jest? – zapytał mnie brudas w gumiakach. - Przerwa. Kwadrans jak z bicza strzelił. Zapukałem tym razem. - Nazwisko? - Rutkowski. - Imię? - Piotr, Paweł, - Moment…- sprawdziła papiery -…nie należy się. Następny! - Jak to się nie należy? - Normalnie. Następny! - Ale ja nie mam za co żyć. - Gówno mnie to obchodzi. Uczyć się trzeba było. Następny! Koszmar. Spojrzałem na tablicę ogłoszeń. Było tylko jedno i brzmiało następująco: Chcesz znać swoją przyszłość? Wróżka Estrella. Tarot, numerologia, horoskop partnerski, codzienny, tygodniowy, miesięczny, wróżenie z kart, horoskop chiński. Pierwsze spotkanie gratis. Na ogłoszeniu widniał jeszcze jej adres. - Witaj. – przywitała mnie Estrella. - Dzień dobry. Byłem właśnie w Urzędzie i… - …nie dostałeś zasiłku. Na tablicy znalazłeś moje ogłoszenie i postanowiłeś przyjść do mnie… - Dokładnie – odparłem – Skąd wiedziałaś? - Jak to skąd? Jestem wróżką. - Ta, akurat, a moja siostra ma garba na plecach i magazynuje w nim wodę na wypadek suszy i globalnego ocieplenia. - Twoja siostra myśli, że to garb, ale jutro lekarz ją uspokoi. To tylko zwykłe przemieszczenie kości. Zagotowało mi się trochę w czaszce i obleciał mnie strach. Skąd ona to wie.? Nie mogę dać się zwariować. Nie mogę dać po sobie poznać, że się boję. Wbrew temu co mówi moja matka JESTEM MĘŻCZYZNĄ! - Dobra Elwira. Słuchaj… - Estrella. - Estrella. Powiedzmy, że ci wierzę. Mam prośbę. Chciałbym coś zrobić ze swoim życiem.Nie mam co jeść, nie mam pracy, mieszkam z matką, nic mi się nie udaje. Nie wiem jak to się mówi po waszemu, ale mogłabyś mi udzielić jakichś magicznych porad? Nie wiem, wskazówki jakieś dać…skoro już tu jestem. - Oczywiście drogi przyjacielu. Weszliśmy do pokoju i znów poczułem smród, ale tym razem inny. Nie ludzki. Inny. Zmysł powonienia mam dobry, może nawet wyśmienity. Jak pies rozpoznaję zapachy. Wszędzie. W metrze, w autobusie w Urzędzie. Ludzie się pocą, rzadko myją i potem śmierdzi. U wróżki w pokoju śmierdziało inaczej - kadzidełka. Szybko się z nim oswoiłem. Kazała mi przełożyć karty i rozłożyła je na stole. Często grywam w karty, ale takich obrazków to ja jeszcze nigdy na oczy nie widziałem:, kościotrup, pies wyjący do księżyca, arcykapłan, którego początkowo pomyliłem z waletem szalek. Miał podobne ,rude włosy, ale w przeciwieństwie do dzwonkowego jupka ten czytał jakąś książkę. Po prostu źle skojarzyłem. - Jesteś słabym ,kruchym człowiekiem. Łatwo cię skrzywdzić. Masz dobre serce, i ludzie to wykorzystują. Twoja dobroć obraca się przeciwko tobie. Nienawidzisz swojej matki. - NIEPRAWDA! KOCHAM MOJĄ MATKĘ! - Paradoksalnie kochasz i jednocześnie nienawidzisz. Ma na ciebie zły wpływ. Nie pomaga ci, jest złą kobietą, gardzi tobą, gardzi wszystkim co robisz, nie chce cię zrozumieć, nie potrafi. Wciąż powtarza , że jesteś podobny do swojego ojca, że jesteś taki jak on. Egoistyczny, samolubny, zapominalski, spoźnialski bałaganiarz impotent z fiutem wielkosci Stuhra w King Sizie, a ty nie chcesz być taki. - Zamknij się! Nie chcę tego słuchać! Co ty o tym możesz wiedzieć? - Karty nie kłamią. - Jakie karty? Ta stara baba z koroną na głowie ma być niby moją matką? - Mnie nie oszukasz Piotrze. Jestem wróżką. - Nie wierzę ci. Nic o mnie nie wiesz. Rozumiesz? Nic o mnie nie wiesz. - Wiem o tobie wszystko Piotrze. - Jeśli jesteś wróżką, prawdziwą wróżką to powiedz mi, o czym teraz myślę? - Jak nie zobaczysz to nie uwierzysz? biedny Piotruś… - No o czym teraz myślę? Mów! Co siedzi w moim pieprzonym mózgu? - Przecież to proste. - Czyżby? - Chciałbyś mnie bzyknąć. Faktycznie Estrella miała jakieś niesamowite zdolności czytania w myślach. Nie miałem z nią najmniejszych szans. Zrozumiałem , że mam do czynienia z kosmiczną laską. Estrella była prawdziwą wróżką . To było pewne, bo myślałem o tym już na starcie, od momentu kiedy otworzyła mi drzwi. Te przezroczyste wdzianko, bombowe cycki pod nim, wisiorki, amulety, dodawały jej uroku. Była młoda, ładna gładka i pachnąca. Blondynka o niebieskich oczach . - Co mówi przyszłość na ten temat? – spytałem - Sprawdź. Sprawdziłem i jak boga kocham to było najlepsze ruchanie w moim życiu. Mijały tygodnie a ja wciąż nie miałem roboty. Chodziłem po fabrykach i błagałem na kolanach. Nic. Wciąż puste kieszenie i głód ponieważ matka zamykała przede mną lodówkę na kłódkę. Wszyscy już wyjechali do Angli. Kumple, znajomi, a co to ja gorszy jestem? Co to za różnica? Polski śmieć jest gorszy od angielskiego? Nigdy tam nie pojadę. Mój dziadek o wolność tego kraju walczył, przed niemcami na wschód uciekał a ja teraz za granicę mam wyjeżdżać i czuć się tam jak ci wszyscy Wietnamczycy, Ukraińcy i Rosjanie u nas na Stadionie?. Wierzę w ten kraj i będę wierzył. Kiedyś umrę i jak ja dziadkowi w oczy spojrzę? Z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Nieraz bywałem na dnie, ale tym razem sytuacja zaczynała wymykać mi się spod kontroli. Prawie codziennie widywałem się z Estrellą. Wizyty u niej wcale mi nie pomagały. Nie potrafiła mi pomóc. Chciała się tylko pieprzyć. Nic więcej. Aż pewnego dnia zaproponowała: - Mam dla ciebie propozycję. - Jaką? - Nie do odrzucenia. - Można jaśniej? Ja nie potrafię czytać w myślach. - Przeprowadź się do mnie. - Żartujesz? - Ani mi w głowie głupie żarty. Chcę cię mieć dla siebie. - Kochanie zrozum. Nie chcę ci siedzieć na głowie. Wystarczy, że jestem darmozjadem i chujowo się z tym czuję. - Potrzebuję kogoś kto zajmie się rezerwacją klientów, biurokracja, te sprawy. Gubię się w tych wszystkich zbędnych czynnościach. Muszę odciążyć umysł i ty mi w tym pomożesz Wybawiła mnie. Wreszcie jakaś porządna robota w księgowości a nie cieciowanie ,ankiety, czy magazyny za cztery złote na godzinę. - Nie wiem czy dam radę. - Dasz. - Skąd ta pewność? - Jestem wróżką. Nie zapominaj o tym. Przestałem być bezrobotnym na chwilę.
  15. Fajne zdania przeplatają się ze słabymi ale tych pierwszych jest zdecydowanie więcej więc w sumie pozytywnie. Dlaczego liczebniki piszesz cyframi, a nie słowami? "Tego uczucia którego doznał w czasie kiedy dotknął jej ramienia nie da się opisać. Przeszedł go zimny dreszcz i jeśli by nie fakt że obiecał właścicielce lokalu wypędzić niesfornego ducha, to odszedł by dając by zagubionej dziewczynie spokój." to dalo sie jednak opisac:)? ale czepiam sie pierdół....takie sobie poza tym to chyba opowiadanie grozy...a ja raczej sie zakochalem w duchu, niż przestraszyłem
  16. o reakapitulować, się zgodzę w znaczeniu, powtarzać coś w zwięźlejszej formie...to tak... wiem, na stówę, że nie wolno uzywac reasumując jako podsumpwanie w pracy tyle... A gronski to jest jazda nie z tej ziemi...Nikt tak nie pisze felietonów ! Nikt!
  17. no tak ale marnotrawić, to znaczy stracić coś w W WYNIKU ZŁEGO GOSPODAROWANIA... a może?
  18. czytałem kilka razy i starałem odnaleźć w tym związek między treścią a tytułem. Muszę stwierdzić, że nie ma żadnego...
  19. Proponuję, czasami zaglądać do słownika. ... dlaczego on sie nazywa marnotrawny? I nic tu nie jest banalne ani oklepane...Ciekawa i ciepla przypowiesc. p.s jeszcze jedno pytanie: dlaczego jego myśli są wzięte w cudzysłów?
  20. przyszlo mi pierwszemu.. to nie jest felieton...prosty język pozbawiony humoru (NIEZBĘDNY ELEMENT FELIETONU), ubogie refleksje, brak zaskakującej "strzelby" na końcu, brak anegdot, nie wysililas sie intelektualnie, malo literacki tekst (KOLEJNY NIEZBEDNY ELEMENT FELIETONU - paraliterackosc czyli cos z pogranicza literautry i dziennikarstwa) Bardzo bardzo słabo. Przykro mi. ps. Mój ojciec powtarza mi bardzo czesto - Nie używaj słów jeśli nie rozumiesz ich znaczenia. reasumować ndk a. dk IV, ~muję, ~mujesz, ~muj, ~ował, ~owany 1. zwykle w zwrocie: Reasumować uchwałę ;poddawać, poddać uchwałę już powziętą ponownemu rozważeniu, jednocześnie unieważniając ją w brzmieniu poprzednim; Reasumując niestety nie jest synonimem podsumowując, ale wiele osób popełnia ten charakterystyczny błąd. Już odsyłałem ale powtórzę. Jeśli chcesz pisać felietony czytaj Grońskiego, i to nie jest tylko moje zdanie...ten facet jest mistrzem, autorytetem dla wielu wybitnych dziennikarzy i felietonistów. Pozdrawiam
  21. Tytuł bombowy, treść prawie mu dorównuje ale umiesz pisać, to się czuje... Duży plus.
  22. * Spotkanie na Szczycie. Nowy Świat. Ulica bogatych dziwek w sztucznych futrach i wyżelowanych frajerów w drogich garniturach. Wygórowane ceny, świecidełka, luksusowe knajpy. Szukałem tego zasranego kasyna i nikt nie chciał mi pomóc. Oto cała Warszawa: Studenci, turyści, żule, stare baby i dojezdni. Nikt, nic, kurwa nie wie. Podszedłem do faceta ubranego na czarno. - Przepraszam, gdzie tu jest Royal? – zapytałem z amerykańskim akcentem, wyraźnie oddzielając Ro- od - yal - Przykro mi ale nie mam zielonego pojęcia. – odpowiedział mężczyzna. - Pan Gembacz? - Tak to ja. – odpowiedział facet. Uśmiechnął się, stanął przy krawężniku i zaczął wypatrywać wolnej taksówki. - Widziałem wszystkie pana filmy. - Przepraszam bardzo, ale śpieszę się. - Ale ja pana uwielbiam, kurwa. Za ten egzystencjalizm. Pan czuje dramat, naprawdę. Uważam, że krytycy niesłusznie zjechali pana, za Zostawić Grażynę. To był taka sentymentalna rozprawa z romantyzmem, zakpił pan z Wajdy, z Polskiej szkoły filmowej. Mam wrażenie, że pańska wrażliwość odzwierciedla się w pana twórczości. Porusza się pan w dramacie egzystencjalnym jak ryba w wodzie. - Naprawdę pan tak uważa? - Dla mnie jest pan geniuszem, innowatorem, świetnie pan adaptuje literaturę i przekłada ją na dzisiejszy obraz świata. Pana język jest twórczy i oryginalny. Kocham pana twórczość. - Dzięki. - Da się pan zaprosić na szkocką? Weszliśmy do pubu i usiedliśmy przy barze. Barmanka przyjęła zamówienie. Gembacz był trochę spięty, ponieważ czuł na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Za plecami słyszał ich szepty i pomrukiwania : To on, to jest on. To ten słynny reżyser. - Tak się cieszę, że zechciał pan ze mną porozmawiać. - Daniel. – podał mi rękę. - Piotr – odpowiedziałem i uścisnąłem jego dłoń. –Wie pan... wiesz, w dzisiejszych czasach, to rzadkość spotkać na ulicy kogoś sławnego z pierwszych stron gazet, kogoś kto ma tyle do powiedzenia. - Nie będziemy chyba rozmawiać o moich filmach. - Pewnie, że nie. Nie bój, nie jestem pismakiem. Właściwie , jak już tu jesteśmy, to chciałem cię zapytać o zdanie. Wiesz Daniel, piszę scenariusze. Mam ciekawy pomysł na film, i chciałem się poradzić, chcę się dowiedzieć co o tym myślisz? - Dzisiaj co trzeci człowiek pisze scenariusze. Wiesz ile ja tego gówna czytam codziennie? Wszyscy przysyłają mi scenariusze. Agenci, wydawnictwa, scenarzyści. Nawet gdybym chciał, nie przeczytałbym wszystkiego. - Mój film jest o wolności. To historia pewnej młodej dziewczyny. - Co ona robi? - Śpiewa, zajebiście śpiewa, ale nie może się wybić. Pracuje, jako kelnerka, ma swój zespół i chce coś osiągnąć. Nic jej się w życiu nie udaje. Ciągle marzy i śpiewa. - No to masz postać a gdzie ta historia? - Jeszcze dokładnie nie wiem. Najpierw jej codzienność: Bar, mieszkanie. Ona ciągle się spóźnia, to taka dziewczyna co zawsze się spóźnia, nigdy nie może wyrobić się na autobus. Mam taką scenę otwarcia ... - Ale gdzie jest jej cel? Co ona chce osiągnąć? - ...No chce być sławna ale nie za wszelką cenę. Nie dla niej splendor, paparazzi. Ona ma w sobie talent, i chce być piosenkarką, ale nie za wszelką cenę. - Słabe to jest. Musisz nadać jej nadrzędny cel, motywacja jest najważniejsza. Bohater musi działać, coś musi robić. - No mówię przecież. Mam taką scenę otwarcia. Dziewczyna śpi naga na łóżku... - Na początku filmu chcesz ją już rozebrać? Szybki jesteś. - ...no bo jest atrakcyjna, od razu walę z grubej rury. No więc śpi, budzi ją dzwonek do drzwi. Właściciel mieszkania przychodzi po pieniądze. Ona go nie wpuszcza pod pretekstem swojej nagości. Rozmawiają przez zamknięte drzwi. I facet stawia jej ultimatum. Ma dwa tygodnie na zapłacenie wynajmu inaczej wyjazd z mieszkania. Rozumiesz? I to ją zmusza do działania. Laska potrzebuje kasy , i idzie do Idola. Konflikt wewnętrzny , pierwszy punkt zwrotny początek drugiego aktu. No i tam spotyka kolesia, piosenkarza i zakochują się w sobie ale potem on ja zdradza z blondynką i to drugi zwrotny będzie. Rozpędziłem się chyba? - To jest kiepskie - Wiem , czuję, że mówię chaotycznie. Postaram się jaśniej. - Nie w tym tkwi problem. Pomysł jest słaby, choć z tym programem, to mogło by chwycić, ale czemu spłaszczasz tę historię do minimum? - Jak to spłaszczam? - No ta historia jest prosta. Nie wiem , może siła tego pomysłu tkwi w jego prostocie właśnie. Zadzwoniła jego komórka. Opróżniłem szklankę i poprosiłem o następną kolejkę dla mnie i dla słynnego reżysera. - Co?... – zdziwił się reżyser – ...Jak to odwołane, nie rozumiem?... Jaki ważny wyjazd?... Nie możemy sobie pozwolić na przerwanie zdjęć. Jutro znów ma padać śnieg. Kiedy ja nakręcę tą scenę?... Zadzwoń do niego i powiedz , że jak jutro nie będzie go na planie to mu nogi z dupy powyrywam Skontaktuj się z jego agentem i załatw to. Powiedz, że zerwiemy kontrakt. Postaw ich pod murem bo inaczej będą z nami grać w ten sposób... No dobra, ale co dalej? – wyłączył telefon. - Z czym? – spytałem wyrwany z zamyślenia o dupie Maryni a właściwie o tej dupci za barem. Kręciła tak słodko tyłeczkiem, że najchętniej wskoczyłbym za bar, zabrał na zaplecze i dymał przez resztę wieczoru. - Z twoim filmem? - A na czym skończyłem? - Prawdę mówiąc jeszcze nie zacząłeś. Przechyliłem całą szklankę na rozluźnienie. Zapaliłem papierosa. – Musisz nad tym popracować. – powiedział reżyser -Więcej przeszkód w drugim akcie. Konflikty i przeszkody. Na razie to jest zwykły zarys. - Wiem. Pracuję nad tym. - No i ona musi się zmienić. - Ale właśnie to dziewczyna, która nigdy się nie zmienia. Zawsze jest sobą, nie ulega presji, podąża wytyczonymi szlakami. - To musi coś zrozumieć, wynieść z tej historii jakąś naukę. Póki co nie widzę w tym tematu na film. Zamówiłem kolejną kolejkę ponieważ pan reżyser też opróżnił już swoją szklankę. Barmanka uwinęła się błyskawicznie. Zorientowałem się, że nie mam już więcej pieniędzy. Zastanawiałem się nad tym co powiedział i wydarzyła się rzecz niesłychana – przycisnęło mnie sranie. Kurwa dlaczego właśnie teraz? Nie mogę wstać i wyjść do kibla, bo mi ucieknie. Chyba się zorientował, bo moja twarz przybrała dziwnego wyrazu. Pojawił się na niej taki grymas bólu i bezsilności. Cholera no. Czemu właśnie teraz.? Byłem przekonany , że jak tylko wejdę do kibla, gość zniknie i z mojego pomysłu nic nie będzie. - Zbladłeś coś. – stwierdził czujnie. - Nie, nie. Chwilowe załamanie. Myślę, nad tym co powiedziałeś. - Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Jest w tym jakiś potencjał, ale w tej postaci całość nie trzyma się kupy. Kupy? Kurwa, czemu on to powiedział? Na samo słowo kupa, dostałem takiego ścisku jelit, że aż głowa boli. . Poczułem ukłucie w odbycie. Tak mocno jakby ktoś dźgnął mnie tam wielką szpilą. Wyprostowałem się natychmiast i zacisnąłem zęby. Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie popuścić. Druga taka szansa, może się nie powtórzyć – beznadziejny pomysł. Już widzę ich twarze: co tak śmierdzi? co tak śmierdzi? ALE DLACZEGO WŁAŚNIE TERAZ? Widać gówno rządzi się własnymi prawami. Wstałem i wybiegłem do kibla. Wpadłem tam jak tornado, zamknąłem za sobą drzwi od kabiny na zasuwkę, podniosłem klapę od kibla, usiadłem na sedesie rozległ się potężny huk, i gówno wypełzło z mojej dupy. Potem jeszcze puściłem kilka dosadnych bąków i poczułem ulgę niesamowitą. Ktoś śmiał się wniebogłosy a ja miałem to gdzieś.. Najważniejsze, że już było po wszystkim. Podtarłem się i wróciłem na salę. Spierdolił mi kutas jebany, ale to było do przewidzenia.Rzuciłem wzrokiem po sali z nadzieją, że może gdzieś się biedaczysko zawieruszyło. - Tutaj tutaj! – krzyknął do mnie. Siedział w loży z dwiema panienkami. Panienki były z górnej półki. Twarz jednej z nich widziałem kiedyś na okładce CKM’u. Podszedłem i usiadłem obok tej właśnie. Na samą myśl, że siedzę obok bogini, w moich gaciach zrobiło się mokro. Przez moment, przyszła mi do głowy myśl, by wrócić do kibla i zgwałcić się, ale zdrowy rozsądek przypomniał mi cel mojego pobytu w tej knajpie. - Daniel, to jakie masz sugestie? Co proponujesz? - Z czym? - Z moim pomysłem - Nie teraz człowieku. Baw się, relaksuj. Rozmawiaj z paniami. Bogini położyła rękę na moim kolanie. I szepnęła mi do ucha: - To wy się znacie? - Jak to rozmawiaj z paniami? Kurwa! Pytam się co mam zmienić, żeby było dobrze – zapytałem reżysera. - Piotr. Twój pomysł jest do dupy. Odłóż go na jakiś czas, prześpij się z nim. Jak już pozbierasz wszystko, napisz treatment i wyślij mi na mejla. – Odpowiedział reżyser i zatopił się w pocałunku z piękną panią, która siedziała obok niego. Wkurwił mnie. Zapraszam go do baru, stawiam wódkę, a ten chuj mówi mi, że jestem do niczego i zamiast udzielić mi jakiś konstruktywnych uwag, zabawia się z jakąś lalą. Podniósł mi ciśnienie straszliwie. Bogini rozochociła się i przesunęła swoją rękę z mojego kolana na fiuta. - Jesteś reżyserem? – spytała mnie czule. Chwyciłem kufel od piwa i całą zawartość wylałem mu na ryj. Publiczność zamarła. Reżyser podniósł się z kanapy. Poczęstowałem go prawym sierpowym a, że trenuję na co dzień boks z pewnością poczuł moją wkurwioną ambicję. Upadł na ziemię. Podniosłem go za szmaty i przyparłem do ściany. Widziałem łzy w jego oczach i strach. - Przeczytasz? – zapytałem - Przeczytam. – odparł. Trafiłem go tym razem prawym prostym, łamiąc mu nos. Zaczął krwawić i rozbeczał się jak dzieciak. Krew zalewała jego twarz. Ból musiał rozpierdalać mu czaszkę od wewnątrz. Kilka razy złamali mi nos. Wiem jak to boli. - Nie kłam! - Przeczytam, obiecuję. Przeczytam na pewno – wciąż kłamał i ryczał, ale postanowiłem dać mu szansę i uwierzyłem na słowo. Nazajutrz wszystkie brukowce pokazywały mnie na pierwszych stronach. Zajechałem na Pragę. Wysiadłem z tramwaju. Jakieś gluty zaczepiły mnie w drodze do domu. - To byłeś ty? Chłopaku, jesteś naszym guru. Wróciłem do domu i zacząłem pisać treatment. Tak się zdobywa popularność. -------------------------------------------------------------------- HOTELOWY Postawiłem wszystko na jedną kartę. Odebrałem z urzędu ostatni zasiłek i włożyłem pieniądze do koperty. Przez pół roku uzbierało się już okrągłe dwa tysiące. Dorzuciłem jeszcze wypłatę za wrzesień i postanowiłem odmienić swoje życie. Spakowałem klika niezbędnych rzeczy i wyjechałem do Warszawy. Poszedłem do kina. Stwierdziłem, że najpierw obejrzę dobry film, potem pojadę do akademika, na pewno będą wolne pokoje, prześpię się, jutro kupię gazetę i będę szukał czegoś do wynajęcia. W Atlantic kupiłem wejściówkę na Wiernego Ogrodnika i wyszedłem na zewnątrz zapalić. Stała przy plakatach i rozmawiała przez telefon. Była śliczna. Wysoka, szczupła, miała długie nogi, dobrze skrojoną garsonkę, czarne pończochy, jasne , krótkie spięte włosy i okulary, które dodawały jej uroku. Zastanawiałem się jak wygląda nago i jaka jest w łóżku. Dawno nie miałem kobiety i dlatego za każdym razem, gdy widzę taką atrakcyjną sukę dostaję seksualnego zawrotu głowy. Swoją drogą to mógł by być niezły początek nowego życia. Podrywanie kobiet miałem we krwi. Dwa lata harówy na budowach ukształtowały moją sylwetkę. Brzydki nie jestem no i w głowie coś tam siedzi. Zauważyła mnie. - Co taka piękna kobieta robi sama o tej porze? –spytałem - Szuka. Uznałem to za dobry moment do ataku w sam środek. Niczym nie ryzykowałem. Mogłem co najwyżej oberwać w twarz. - Patrzę i myślę sobie , że niezła z ciebie cipa. Może masz ochotę na... Nie uderzyła mnie. Potem wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Siedzieliśmy już w taksówce. Dowiedziałem się, że jest w delegacji i zatrzymała się na weekend w Sobieskim. Nie mogłem się już doczekać. Mój fiut też. Wysiedliśmy z taksówki i wbiegliśmy do hotelu trzymając się za ręce. Rozmawiała chwilę z recepcjonistką i po chwili wylądowaliśmy w pokoju. Nie wiem jak to się zaczęło ponieważ nie potrafiłem już racjonalnie myśleć. Czekałem na jej ruch. Najpierw wiła się jak kotka, pożerając mnie swym wzrokiem. Stałem przy krawędzi łóżka i umierałem z podniecenia. Uśmiechnęła się. Zbliżyła się do mnie. Językiem pieściła moje wewnętrzne udo tuż pod. Myślałem, że ją zatłukę, zarżnę na śmierć. Widok jej wypiętej pupy , białych koronkowych bokserek wrzynających się w mokrą szparkę i fakt, że nie widziałem jej twarzy dodatkowo potęgował moje erotyczne doznania. Gryzła mnie przez materiał bokserek a ja mierzwiłem jej jasne włosy. Bawiłem się nimi jak zabawką. Wyciągnęła do góry dłoń. Zacząłem ssać jej palec. Ruszała tyłkiem i mruczała, ja już odjeżdżałem. Dopadła mojego lewego sutka i zaczęła gryźć sprawiając mi przyjemny ból. Jej lewa dłoń wciąż zabawiała się z moim fiutem. Umierałem z rozkoszy. Tamtej nocy zrobiliśmy to na krześle. Usiadła na mnie i rozpoczęła swój spazmatyczny taniec. Patrzyłem prosto w jej płomienne oczy. Czasem zamykała je, innym razem przygryzała wargę, jeszcze innym obejmowała moją twarz, i przyciskała do piersi. Unosiłem się z krzesła i na przemian raz pionowym a raz okrężnym ruchem doprowadzałem ją do obłędu. Potem znów i znów. Nie dała mi zasnąć. Należała do mnie. Spełniała każde moje erotyczne zachcianki a potem ja robiłem wszystko na co tylko miała ochotę. Była moją suką a ja byłem jej niewolnikiem. Kilka godzin później otworzyłem oczy ,zobaczyłem hotelowe ściany i początkowo czułem się zagubiony. Po chwili przypomniałem sobie wszystko ze szczegółami. Mój fiut podniósł się ochoczo. Nie było jej w łóżku, nie było jej nigdzie. Wstałem z łóżka wziąłem prysznic i ulżyłem sobie. Oto moje nowe życie: Hotel, dziki, ostry seks z nieznajomą kobietą. To najważniejsze. Nabrałem w końcu pewności siebie. Wróci, to wyrucham ją jeszcze raz. Wezmę od niej numer telefonu i będziemy się spotykać. To nic, że nie jest z Warszawy. Ja też nie jestem, nie byłem. Czułem się jak nowonarodzony. Wyszedłem z łazienki, jej jeszcze nie było. Wyjąłem z torby świeże, czyste ubranie. Wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Byłem naprawdę szczęśliwy. Patrzyłem na te wieżowce, na Pałac Kultury, tramwaje, autobusy, taksówki, ludzi w ruchu. To się nazywa życie! Zrobiło się chłodno więc wróciłem do pokoju. Jej jeszcze nie było. Dziwne. Rozejrzałem się i zauważyłem , że nie ma jej rzeczy. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Zajrzałem do torby i zatkało mnie. Nie ma kurwa! Nie ma koperty. Odwróciłem torbę do góry dnem. Wyleciało z niej wszystko oprócz pieniędzy. Jebana dziwka. Suka pierdolona. Okradła mnie. Ubrałem się, i zbiegłem na dół. Szukałem jej wszędzie. W holu, w restauracji ,na parkingu. Nic. Postanowiłem zapytać w recepcji. - Słucham pana. W czym mogę panu pomóc? – zapytała recepcjonistka. - Szukam kobiety. Blondynki, wysoka taka, ładna... - ...obawiam się, że to nie wystarczy. Może gdyby pan podał jej nazwisko... - Nie wiem. Nie wiem jak się nazywa. Wczoraj z panią rozmawiała jak przyszliśmy do hotelu. - Proszę pana , ja nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich osób z którymi rozmawiam. Przykro mi. -Pokój trzysta dwanascie. Spaliśmy w ... - A no tak. Pani Bagińska wymeldowała się dwie godziny temu. Zostawiła pana dowód i powiedziała, że pan ureguluje rachunek za pokój. Będzie pan potrzebował fakturę?
  23. na części pierwsze można coś rozebrać...
  24. teraz powinno się pokazac tym frajeromztelewizjiPolsatjakwygląda Samo życie, w sumie telewizja Trwam jeszczenieuderzyła w seriale, a taka pro rodzinna telenowelka, oparta na twojej prozie chetnie by siewpasowala w zapotrzebowanie spoleczne 40 milionowego kraju, tylko mysle jaki splot reklamowy lecial by w srodku ...wibratorów? seksualnych akcesorii? Dobra a tak całkiem poważnie to.. Qrwa nie wiemco ja mam ci napisać. Jestem tak zafascynowany tym co piszesz,tak zauroczony, pewnie z powodutego, że świat o którym opowiadasz jest mi kompletnie obcy i i doświadczenie go pozostaje tylko w sferze marzeń. To co piszesz jest szczere, prawdziwe, nie ma w tym zbędnych słów. Piszę bez żadnego dupolizostwa , czy chęci przypodobania się. Gdyby ktoś powiedział mi: Stary na rynku jest książka i zacytował: "Nie ważne kto mnie miał, ruchał, komu obciągałam, kto pakował mnie w dupę... Najfajniejsze jest to, że ci wszyscy faceci mi za to płacili. Jestem kurwą. Tak mój drogi Arturze - twoja żona to dziwka. Dziwka, która cholernie to lubi ..." już bym po nią leciał. Wkurzają mnie tylko te wielokropki. Stawia się je przecież jeśli : -jest pauza w monologu bohatera -ktoś lub coś przerywa czyjąś wypowiedź - lub jest jakas niedopowiedziana myśl, a w twoim przypadku czuję, że jestjakąś głupią manierą. Do niczego wiecej nie moge sie przyczepic. Zostałem zbombardowany, nie zasnę dziś prędko. Przeleciał bym teraz normalnie zone swojego najlepszego kumpla, bo niemam przyjaciol, ....hmmm tylko on nie ma żony... Wybornie. Czekam na nastepne i blagam dluzsze....zmiluj sie nademną Jest w tym dramat, jest tragedia, jest coś co wisi w powietrzu, ciekawa narracja, nie wiadomo z czymzachwile wystrzelisz, jest nieprzewidywalne. Analizę postaci, ich motywacji , ewentulnej drogi zmiany,lub katalizacji zostawie sobiena później gdy juz zamkniesz tekst w całość. Miłej nocki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...